Akcja „Niedołęgi” Patricii Highsmith toczy się kilkadziesiąt lat temu w stanie Nowy Jork. Głównym bohaterem jest trzydziestoletni prawnik Walter Stackhouse. To człowiek dobroduszny i towarzyski, lubiący spotkania ze znajomymi. Tymczasem jego żona Clara obraża gości i zniechęca do kolejnych wizyt. Co więcej, niesłusznie oskarża męża o zdradę. Walter czuje się coraz bardziej nieszczęśliwy, ma wrażenie, że traci wszystkich przyjaciół. W końcu zaczyna pragnąć śmierci Clary. Mniej więcej w tym okresie natrafia na artykuł o antykwariuszu Kimmlu, którego żonę zamordowano w przydrożnym lasku. Policja umorzyła śledztwo, uznając zbrodnię za dzieło szaleńca, jednak Walter w to nie wierzy; jego zdaniem winny jest wdowiec. Myśli o tym obsesyjnie, postanawia nawet poznać antykwariusza.
W powieści nie znajdziemy sympatycznych postaci, wszystkie mają w sobie coś przerażającego. Kimmel jest okrutnym mordercą (nie zdradzam akcji, wiemy to od pierwszych stron), arogancka Clara nadaje się bardziej na pacjentkę szpitala psychiatrycznego niż na żonę, a główny bohater, zamiast planować rozwód, myśli o jej zabiciu. Detektyw Corby to człowiek bezwzględny, uparty, z góry przekonany o winie podejrzanych. Nawet gdyby pojawiły się dowody świadczące na ich korzyść, zdania by nie zmienił. On już wydał wyrok i nie spocznie, dopóki nie zamęczy ofiar. Manipuluje nimi, chcąc, by walczyli ze sobą, nachodzi i gnębi ich znajomych, wreszcie używa przemocy zarówno słownej, jak i fizycznej.
Corby kopnął krzesło, ale ponieważ nie zdołał go przewrócić, chwycił je za tylne nogi, pociągnął i Kimmel zwalił się na podłogę z głuchym stukotem. (...) Corby pchnął Kimmla nogą, podeszwą buta, i antykwariusz wstał ze zmęczoną godnością rannego słonia. Porucznik mówił i mówił, każąc mu się przyznać, wmawiając, że nie ma żadnych szans*.
Kimmel akurat jest winny, ale detektyw tak samo traktuje osobę, która nie naruszyła prawa. Jakie szanse ma człowiek niewinny, ale słaby psychicznie, w starciu z kimś takim? Żadne. Z czasem albo przyzna się do niepopełnionych zbrodni, albo rozładuje napięcie, robiąc coś dramatycznego.
Lubię Patricię Highsmith, choć jej książki mnie przerażają. Czytanie ich to zanurzenie się w dusznym klimacie i spotkanie z okropnymi ludźmi, zdolnymi do wszystkiego, co złe. Autorka pisze o zbrodniach, szantażach, zdradach, skupiając się nie na opisach śledztwa, lecz uczuciach osób w nie zamieszanych. Bardzo wiarygodnie przedstawia zachowanie człowieka osaczonego oraz działającego pod wpływem obsesji. „Niedołęga” to przejmująca, a przy tym uroczo staroświecka powieść psychologiczna, moim zdaniem o wiele lepsza niż „Siedemnaście miłych pań”. Warto przeczytać. Przy okazji polecam też „Znajomych z pociągu” oraz „Księgę zemsty dla miłośników zwierząt”.
---
* Patricia Highsmith, „Niedołęga” („The Blunderer”), przeł. Jan Krasko, Noir sur Blanc, 2009, s. 210.
Nie znam jeszcze tej autorki, więc chętnie zapoznam się z tą książką. ;)
OdpowiedzUsuńAutorka pisze dosyć oryginalnie. Warto poznać tę albo inną napisaną przez nią książkę. :)
UsuńO kurczę, po drugim akapicie jestem gotowa przeczytać tę książkę! Tylko, niepokoi mnie ten detektyw; czy dla kogoś, kto nie czytuje wcale kryminałów ta książka nadal będzie dobra? Mówię rzecz jasna o sobie, bo Patricia Highsmith zawsze kojarzy mi się z kryminalnymi ciągotami.
OdpowiedzUsuńTutaj od razu wiemy, kto zabił, nie ma też nic o technikach śledczych. Autorka po prostu rozważa, skąd w człowieku biorą się zbrodnicze instynkty, i pokazuje, jak nadgorliwy detektyw niszczy życie osobom podejrzewanym o popełnienie morderstwa. „Niedołęga” to, podobnie jak „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego, nie kryminał, tylko powieść psychologiczna. Myślę, że książka zainteresuje również osobę nieczytającą kryminałów. :)
UsuńNie kryminał, a powieść psychologiczna - czuję się przekonany. Nie żebym kryminałami gardził, ale zdecydowanie bardziej preferuję dzieła koncentrujące się na człowieczym wnętrzu. O Highsmith już po raz kolejny czytam na Twoim blogu i sądzę, że wkrótce będę musiał poznać prozę tej pani.
UsuńTo tak jak ja. Nie gardzę kryminałami, ale nie dam rady czytać ich zbyt często. Jeśli czytam, to tylko te, które mają dobrze rozwiniętą warstwę obyczajową lub psychologiczną. :)
UsuńWitaj :;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki - Krzyk sowy i Utalentowany pan Ripley, dosyć dawno, więc już o niej zapomniałam. Cieszę się, że mi ją przypomniałaś. W bibliotece jest ta "Niedołęga", więc przeczytam.
Życzę Ci Wesołych Świąt :-)
B.
Dziękuję za życzenia. Ja też Ci życzę wesołych świąt. :) „Niedołęga” to chyba najmniej znana książka autorki. A szkoda, bo jest naprawdę dobra. Może czytelników zniechęca niezbyt atrakcyjny tytuł? „Krzyk sowy” kiedyś czytałam, ale nie pamiętam treści, więc z chęcią powtórzę.
UsuńTo musi być dobre - przy najbliższej wizycie w bibliotece wezmę wszystkie polecane przez Ciebie tytuły Highsmith :-) Przyznam, że miałam ochotę na powrót do książek tej autorki i myślałam o "Siedemnastu miłych paniach", ale... mogą poczekać ;-) Czytałam jedynie "Carol" - urzekł mnie klimat tej powieści i elegancki, wręcz wytworny styl, jakim była napisana.
OdpowiedzUsuńW „Siedemnastu miłych paniach” było dużo czarnego humoru i przejaskrawień, ta zaś książka napisana została „na poważnie”. Wydaje mi się, że jest bardzo dobra od strony psychologicznej. Ciekawa jestem Twoich wrażeń. :)
UsuńLubię taki duszny klimat w książkach; nie przeszkadza mi, że nie znajdę w powieści sympatycznych bohaterów, bo tak naprawdę chodzi o to, żeby ich kreacja była przekonująca. A widzę, że tutaj można na to liczyć.
OdpowiedzUsuńTak, bohaterowie są bardzo przekonujący. Tych głównych: detektywa, Waltera, Kimmla i Clary nie da się polubić. :)
UsuńZnam tylko Ripley'a z filmu, który trzymał w napięciu....
OdpowiedzUsuńZe wszystkich bohaterów wymyślonych przez Highsmith to właśnie Ripley jest najbardziej znany. :) Skoro film trzyma w napięciu, pomyślę o obejrzeniu go.
UsuńOkazuje się, że wcześniej niż Amerykanie na podstawie "Utalentowanego...." nakręcili film Francuzi a nosi tytuł "W pełnym słońcu" a Replay'a gra w nim uroczy i przystojny Alain Delon. Sama muszę sobie obejrzeć te film.
UsuńSłyszałam, że zakończenie jest inne niż w książce, z czego Patricia Highsmith była niezadowolona. Ale i tak z chęcią bym obejrzała. :)
UsuńObejrzałam francuski.....zakończenie jest jak ktoś w komentarzu napisał faktycznie "powalające". Jeszcze może obejrzę...tak szybko amerykańską wersje, by sobie przypomnieć i porównać .....na książkę nie mam szans tym bardziej, że zdecydowałam w tym roku książek nie kupować..
UsuńJa zdecyduję się na francuską wersję.
UsuńW TAKIM RAZIE ŻYCZĘ CI PRZYJEMNYCH WRAŻEŃ.
Usuńi CZEKAM NA KOMENTARZ....