Zacznę od nieprzyjemnej informacji. Wbrew temu, co twierdzi Akapit Press, „Dziewczyna z lustra” Romualda Pawlaka nie jest nowością, tylko wznowieniem „Dziury w sercu”. W książce i na stronie wydawnictwa nie dostrzegłam żadnej wzmianki na ten temat. Sprzedawanie starych powieści pod zmienionym tytułem i z napisem „wydanie pierwsze” lub „nowość” uważam za jedną z najbrzydszych praktyk wydawniczych. Przecież kupujący może się nie zorientować, że nabywa odgrzewany kotlet, i zmarnować pieniądze.
No dobrze, przejdę teraz do recenzji. „Dziewczyna z lustra” opowiada o trzynastoletniej półsierocie, której grozi umieszczenie w domu dziecka. Na szczęście podstarzała, schorowana ciocia Stasia postanawia wziąć ją pod opiekę. W ten sposób Faustynka trafia do nowego miasta i nowej szkoły. Niestety, tutejsze gimnazjalistki są obłudne i puste wewnętrznie. Całymi dniami plotkują o kosmetykach i ciuchach, co nudzi naszą bohaterkę. Zresztą i tak nie miałaby czym im zaimponować – nie potrafi znaleźć sobie chłopaka, używa najtańszego kremu z Biedronki, a ubrania kupuje w second handzie. Na domiar złego ciocia, nie przejmując się jej zazdrością, wciąż zaprasza do domu małego Jacka z sąsiedztwa.
Autor wprowadził do powieści aż troje dzieci z wielkimi problemami. Obok osieroconej Faustyny i chłopczyka z pijackiej rodziny mamy tu jeszcze Hankę z zaburzeniami psychicznymi. Przyłapana w szkole na kradzieży portfeli, stała się obiektem nienawiści i szyderstw. Ma zamożnych, miłych rodziców, znakomicie się uczy, dlaczego więc cierpi na kleptomanię? Romuald Pawlak nie szuka na siłę wyjaśnień, pokazuje, że niektórych patologicznych zachowań nie da się wytłumaczyć. I za to dostaje ode mnie plusa, bo nie znoszę pisarzy, którzy na wszystko mają odpowiedź.
Dziwne, że w Święto Zmarłych sierotka nie odwiedza grobu matki. Nie można tego osobliwego zachowania usprawiedliwić brakiem pieniędzy, bo przecież bohaterkę i jej ciocię stać było na nowy komputer oraz drukarkę. Osoba w głębokiej żałobie wolałaby raczej kupić bilet pozwalający dojechać na cmentarz i znicz niż urządzenia elektroniczne.
„Związek do remontu” ogromnie mnie rozczarował, tymczasem o „Dziewczynie z lustra” właściwie nie mogę powiedzieć złego słowa. Postacie płci żeńskiej nie są tak płytkie i opętane popędami jak w tamtym czytadle. Autor zadbał o wiarygodność i popracował nad pogłębieniem psychologicznym Faustynki. Udało mu się pokazać jej wyobcowanie i tęsknotę za nawiązaniem bliskich więzi z ludźmi. Pierwsza połowa książki może się nieco dłużyć, bo opisywane są sprzeczki gimnazjalistek i daremne poszukiwania chłopaka, potem akcja przyspiesza, a zakończenie trzyma w napięciu i wzrusza. Okazuje się, że Romuald Pawlak jednak umie grać na emocjach czytelników i sprawić, by ci drżeli o los bohaterki.
Moja ocena: 4/6.
---
Romuald Pawlak, „Dziewczyna z lustra”, Akapit Press, 2017.
No dobrze, przejdę teraz do recenzji. „Dziewczyna z lustra” opowiada o trzynastoletniej półsierocie, której grozi umieszczenie w domu dziecka. Na szczęście podstarzała, schorowana ciocia Stasia postanawia wziąć ją pod opiekę. W ten sposób Faustynka trafia do nowego miasta i nowej szkoły. Niestety, tutejsze gimnazjalistki są obłudne i puste wewnętrznie. Całymi dniami plotkują o kosmetykach i ciuchach, co nudzi naszą bohaterkę. Zresztą i tak nie miałaby czym im zaimponować – nie potrafi znaleźć sobie chłopaka, używa najtańszego kremu z Biedronki, a ubrania kupuje w second handzie. Na domiar złego ciocia, nie przejmując się jej zazdrością, wciąż zaprasza do domu małego Jacka z sąsiedztwa.
Autor wprowadził do powieści aż troje dzieci z wielkimi problemami. Obok osieroconej Faustyny i chłopczyka z pijackiej rodziny mamy tu jeszcze Hankę z zaburzeniami psychicznymi. Przyłapana w szkole na kradzieży portfeli, stała się obiektem nienawiści i szyderstw. Ma zamożnych, miłych rodziców, znakomicie się uczy, dlaczego więc cierpi na kleptomanię? Romuald Pawlak nie szuka na siłę wyjaśnień, pokazuje, że niektórych patologicznych zachowań nie da się wytłumaczyć. I za to dostaje ode mnie plusa, bo nie znoszę pisarzy, którzy na wszystko mają odpowiedź.
Dziwne, że w Święto Zmarłych sierotka nie odwiedza grobu matki. Nie można tego osobliwego zachowania usprawiedliwić brakiem pieniędzy, bo przecież bohaterkę i jej ciocię stać było na nowy komputer oraz drukarkę. Osoba w głębokiej żałobie wolałaby raczej kupić bilet pozwalający dojechać na cmentarz i znicz niż urządzenia elektroniczne.
„Związek do remontu” ogromnie mnie rozczarował, tymczasem o „Dziewczynie z lustra” właściwie nie mogę powiedzieć złego słowa. Postacie płci żeńskiej nie są tak płytkie i opętane popędami jak w tamtym czytadle. Autor zadbał o wiarygodność i popracował nad pogłębieniem psychologicznym Faustynki. Udało mu się pokazać jej wyobcowanie i tęsknotę za nawiązaniem bliskich więzi z ludźmi. Pierwsza połowa książki może się nieco dłużyć, bo opisywane są sprzeczki gimnazjalistek i daremne poszukiwania chłopaka, potem akcja przyspiesza, a zakończenie trzyma w napięciu i wzrusza. Okazuje się, że Romuald Pawlak jednak umie grać na emocjach czytelników i sprawić, by ci drżeli o los bohaterki.
Moja ocena: 4/6.
---
Romuald Pawlak, „Dziewczyna z lustra”, Akapit Press, 2017.
He, he, piękna "sztuczka" zaprezentowana przez wydawnictwo. Ciekawe czym kierowała się oficyna.
OdpowiedzUsuńA książka zapowiada się dość ciekawie - dzieci to istoty dość okrutne, które bezwzględnie piętnują każdą formę inności. Tym, które doczekały się łatki "odmieńca" nie jest łatwo wrócić na łono grupy.
Masz rację co do charakterów dzieci. :) A jeśli chodzi o wydawnictwo, nie wierzę, by nie wiedzieli, że powieść o Faustynie nie jest świeżynką. Pewnie chodziło o chęć zysku. Wiadomo, jeśli autor nie jest zbyt popularny, drugie wydanie kupi o wiele mniej osób niż pierwsze.
UsuńRzeczywiście - pokrętna praktyka. Wydawnictwo pewnie by powiedziało, że u nich - to przecież premiera... Od czasu do czasu poczytuję sobie recenzje książek Romualda Pawlaka - ale dopiero teraz książka bliżej mnie zainteresowała. Czuję, że warto dać szansę autorowi:)
UsuńZapewne takie byłoby tłumaczenie wydawnictwa... Autor zdecydowanie lepiej radzi sobie z powieściami dla młodzieży niż kobiet. Z tej książki wypływa bardzo fajne przesłanie: że człowiek nie będzie szczęśliwy, dopóki nie poczuje się komuś potrzebny. :)
UsuńOd razu mnie trochę taka praktyka wydawnictwa odstrasza. Jednak książka zaciekawiła, będę musiała zainteresować się powieściami autora :)
OdpowiedzUsuńGdybym kupiła tę książkę, byłabym mocno zła. Na szczęście została wypożyczona z biblioteki. Co do powieści autora, czytałam dwie. „Związku do remontu” nie polecam. Tę tak, oczywiście pod warunkiem, że lubisz powieści dla młodzieży. :)
UsuńA ja właśnie tego odgrzewanego kotleta posiadłam :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie czytałaś wcześniej „Dziury w sercu”, powinnaś być zadowolona. Gorzej z osobami, które znają pierwszą wersję. A jeszcze dodam, że poprzedni tytuł bardziej pasował do książki. :)
UsuńTo jest "ten" Romuald Pawlak (od fantastyki)?
OdpowiedzUsuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Romuald_Pawlak
Tak, to ten. :) Pisuje fantastykę, ale też książki pozbawione elementów fantastycznych, przeznaczone dla dzieci, młodzieży i pań. Jako autor czytadeł dla pań jest moim zdaniem słabiutki.
UsuńNo to przeczytałem w swoim życiu jedno dzieło tego autora, które spodobało mi się. I było to bardzo dawno temu, co najmniej ćwierć wieku - opowiadanie "Wniebowstąpienie menela" z nieistniejącego już miesięcznika Fenix. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnego innego sensownego produktu Pawlaka...
UsuńCzyli autor jest pracowity, ale rzadko udaje mu się napisać ciekawy, sensowny utwór. :)
Usuń