31.10.2016

„Joseph” Marie-Hélène Lafon


„Joseph” to powieść bardzo nietypowa. Dlaczego nietypowa? Już wyjaśniam. Po pierwsze, Marie-Hélène Lafon na głównego bohatera wybrała starego, nieśmiałego parobka. Raczej niewiele osób będzie chciało czytać o kimś takim. Po drugie, jego życie zostało opisane w sposób dosyć suchy, bez emocji. Po trzecie, w książce nie ma akcji i dialogów, a zdania i akapity są bardzo długie. Na domiar złego w tym samym akapicie znajdują się opisy spraw niemających ze sobą związku, na przykład konfliktu z pedofilem i pogrzebu matki. Jeden czytelnik się w tym zagubi, drugi wprawdzie nie straci wątku, ale będzie uważał brak podziału na krótsze części za błąd konstrukcyjny...

Doprawdy, dziwna to książka. Dziwna, a jednak wciągająca i pełna uroku. Marie-Hélène Lafon sportretowała w niej człowieka, który niczego się nie dorobił, nie ma ani swojego kąta, ani żadnej bliskiej osoby. Wszyscy go lekceważą i opuszczają. Nie umie przepychać się łokciami, ma trudności w kontaktach z ludźmi. Bardzo charakterystyczna jest jego reakcja na spór z Rémim – Joseph po prostu ucieka! Tacy jak on mają dwa wyjścia: albo będą pielęgnować w sobie urazę, albo pogodzą się z losem i zadowolą tym, co mają. Joseph się pogodził; nie czuje do nikogo żalu, ale i o niczym nie marzy. Pracuje, ogląda telewizję – i tak sobie żyje. 

Charakter i doświadczenia parobka to pierwszy temat. Drugim są problemy z prowadzeniem farmy w dwudziestym pierwszym wieku. Robotnicy rolni nie są już pokorni, znają swoje prawa, potrafią złożyć w sądzie pozew przeciwko chłopu, który niedokładnie policzył godziny ich pracy. Gospodarze, u których bohater książki obecnie mieszka, nie używają nowoczesnych maszyn rolniczych. Produkują sery, choć im się to nie opłaca. Praca jest ciężka, ale Joseph nie narzeka. Dobrze wie, że kiedy władzę przejmie ich syn, dla niego zabraknie miejsca i będzie musiał iść do domu starców.

---
Marie-Hélène Lafon, „Joseph”, przeł. Małgorzata Kozłowska, Wydawnictwo Literackie, 2015. Książka ma 120 stron. 

14 komentarzy:

  1. Książka rzeczywiście zdaje się być nietypowa, ale ta inność mogłaby mi się spodobać. Chętnie kiedyś po nią sięgnę. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto sięgnąć. Marie-Hélène Lafon nie pisała pod publiczkę, jej książka jest nietypowa, ale w pewien sposób urocza. :)

      Usuń
  2. Czytałam i uważam, że to piękna książka. O człowieku z innych czasów, o niedostosowaniu, o samotności....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twoją recenzję. :) Tak, to książka o nieumiejętności przystosowania się i o samotności. Szkoda mi było tego Josepha. Autorka za zbiór opowiadań pt. „Histoires” otrzymała Nagrodę Goncourtów. Z tego wynika, że jest we Francji doceniana. Ciekawe, o czym są inne jej książki.

      Usuń
    2. Mnie to też ciekawi.Nie wiesz, czy inne książki pisarki wydano w Polsce?
      Tacy samotni ludzie jak ten Joseph są w naszym otoczeniu.

      Usuń
    3. Wydano u nas tylko tę. Szkoda, bo chętnie bym przeczytała inne. Tak, są tacy ludzie. Próbuję znaleźć bliską osobę, ale albo nikt nie zwraca na nich uwagi, albo trafiają na kogoś takiego jak Sylvie... „Josepha” czytałam kilka tygodni temu, ale wciąż o nim myślę.

      Usuń
  3. Ależ przygnębiająca książka... Ale czy to kwestia nieprzystosowania do czasów czy coś znacznie głębszego, nieumiejętność egzystowania w świecie, z ludźmi, z samym sobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej to drugie. :) Joseph jest spokojny, nieśmiały, lepiej czuje się w towarzystwie zwierząt niż ludzi. Nie umie walczyć o swoje ani się kłócić. Tacy ludzie w każdym miejscu na świecie i w każdej epoce historycznej uważani za mało atrakcyjnych i spychani na margines. Jeśli trafią na nikczemnego człowieka, są bezbronni.

      Usuń
  4. Pisanie niezwykle długich i złożonych zdań to także swoista sztuka - bardzo ją sobie cenię i lubię sięgać po utwory, w których autorzy molestują czytelnika takimi konstrukcjami :)

    Podoba mi się także kreacja głównego bohatera - odludki, osobnicy nieprzystosowani i wyrzuceni poza społeczny nawias to interesująca tematyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię czytać o takich postaciach. Długich zdań jest w tej książce mnóstwo, ale, o dziwo, nie są męczące w czytaniu. Mistrzem długich zdań jest m.in. Marquez: jego opowiadanie pt. „Ostatnia podróż statku widma” składa się ze zdania zajmującego aż dziewięć stron. Napisanie takiego czegoś (i przełożenie) to wielka sztuka. :)

      Usuń
    2. Ha, faktycznie! Napisać to jedno, ale przetłumaczyć takiego potworka to zupełnie inna sprawa! Mnie takie tasiemce kojarzą się z nouveau roman - sentencje nie dość, że dłuuuuugie, to jeszcze poprzecinane licznymi wtrąceniami w nawiasach :)

      Usuń
    3. Może nawet tłumaczenie jest trudniejsze niż napisanie. Carlos Marrodan, który przetłumaczył to opowiadanie Marqueza, spisał się bardzo dobrze. :)

      Usuń
  5. Przypomina mi to konstrukcję zdań u Jose Saramago, nie dość, że długie, złożone, bez znaków interpunkcyjnych pozornie niepowiązane ze sobą treści. A jednak można przywyknąć i nawet polubić. Choć nie zawsze. Jeśli ktoś pisze w ten sposób wyłącznie po to, aby zaszokować, znaleźć nowatorską metodę może wyjść z tego coś nie strawnego. Jak choćby dzieło życia Gertrudy Stein (nie pamiętam tytułu, ale pamiętam, że czytając Dwa Życia (o Gertrudzie i jej partnerce mocno zżymałam się na jej próbę zabłyśnięcia i cytowane tam fragmenty powieści - antypowieści). A co do bohaterów samotnych i niezrozumiałych, odrzuconych poza nawias społeczeństwa to obie ich lubimy. Nie wiem, jak ty ale ja czuję więź z takimi osobami silniejszą niż z tymi tzw. "normalnymi". Zawsze mnie takie osoby wzruszają i rozczulają, może dlatego, że sama jestem trochę taka nieprzystosowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też czuję więź z bohaterami niezaradnymi, osamotnionymi, skłonnymi do wpadania w depresję, takimi jak na przykład mężczyzna z „Głodu” Hamsuna, Mattis „Ptaków” Vesaasa, Pascal z „Doktora Paskala” Zoli, postacie z książek Susan Hill – mogłabym jeszcze długo wymieniać. Książka, w której pojawia się nieprzystosowany bohater, wydaje mi się ciekawsza niż ta, której bohaterowie są odważni, zaradni, przebojowi. Twórczości Saramago jeszcze nie znam. Odstrasza mnie brak znaków interpunkcyjnych, nie przepadam za eksperymentami. U Marie-Hélène Lafon na szczęście przecinki, średniki i inne znaki stoją na swoich miejscach. Zdania, choć długie, sprawiają wrażenie lekkich, nie męczą czytelnika. :)

      Usuń