21.09.2016

„Pocałunek fauna” Iwona Banach


Główna bohaterka „Pocałunku fauna” Iwony Banach nazywa się Wanda. Od dwudziestu lat mieszka za granicą. Urządziła się, znalazła mężczyznę, który ją pokochał. Ale nie umie się tym cieszyć, wciąż rozpamiętuje wydarzenia, do jakich doszło, zanim uciekła z rodzinnego Bolesławca. Bo nie wyjechała za pracą czy w poszukiwaniu przygód, lecz właśnie uciekła – w pośpiechu, zdruzgotana, z sercem przepełnionym niewyobrażalnym bólem. Teraz wraca do kraju, by spotkać się z dawnymi przyjaciółmi. Czy ją to uspokoi, zmieni?

Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Wandy, która jest chwiejna, słaba psychicznie i w wielu sprawach się myli. Do pewnego momentu można jej głęboko współczuć, potem czytelnik będzie miał mieszane uczucia – obok litości pojawi się gniew i odraza. Bo ileż można rozczulać się nad sobą? Kilka miesięcy, rok? Cóż, bohaterka zachowuje się tak aż przez dwadzieścia lat. Nie interesuje się niczym poza własnym bólem i nie tylko nie zauważa, że innym też jest ciężko, ale i krzywdzi osoby, które ją kochają lub są od niej zależne. Szczególnie wielki sprzeciw wywołało we mnie wydarzenie opisane na str. 134. Ale nie będę ciągnąć tego tematu, by nie zdradzić zbyt wiele z fabuły. W każdym razie portret psychologiczny Wandy uważam za bardzo wiarygodny.

Autorka ładnie i przekonująco opisała uczucia osoby wracającej do miejsca, gdzie rozegrały się najważniejsze wydarzenia w jej życiu. Poruszyła też tematy pierwszej miłości, przyjaźni, nienawiści, zemsty, poczucia winy, egoizmu, tożsamości narodowej, niechcianych dzieci i... szukania skarbów. Przez książkę przewija się motyw rozbitego kamiennego fauna. Czy to prawda, że zniszczona figurka będzie się mściła? – zastanawia się Wanda. Bezpieczniej, wygodniej jest jej wierzyć w złą moc posążka niż przyjąć do wiadomości, że skrzywdzili ją ludzie, którym ufała.

Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że „Pocałunek fauna” został napisany chaotycznie, a na bohaterkę wysypał się cały worek nieszczęść. Tak nie jest. Wszystkie elementy do siebie pasują, a kolejne tragedie wynikają z tej pierwszej. Całość uważam za bardzo logiczną. Ale trzeba czytać uważnie, gdyż autorka niczego nie podaje na tacy. Długo nie wiadomo, co takiego wydarzyło się w Bolesławcu i dlaczego pomiędzy wspomnienia Wandy wplecione są opisy losów pewnej Niemki, która zmarła pół wieku temu. Przy tej książce trzeba myśleć i kojarzyć, nie jest ona przeznaczona dla osób lubiących literaturę lekką i przyjemną. Można się przy niej mocno popłakać, bo wzbudza ogromne emocje. Polecam!

Moja ocena: 5/6.

---
Iwona Banach, „Pocałunek fauna”, Zysk i S-ka, 2007. Stron: 212. A tu kilka cytatów z tej książki.

25 komentarzy:

  1. Mam mieszane uczucia po tej recenzji, i chcialabym, i sie boje... ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można bać się tej książki. Podczas czytania powstrzymywałam się, by nie płakać. Ale takie straszne zostają na długo w pamięci, więc myślę, że warto je czytać. :)

      Usuń
  2. Mnie przekonałaś. Nie czytałam jeszcze autorki, a nie lubię mieć wszystkiego podawanego na tacy, więc poznam z chęcią:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto poznać tę autorkę. Ja czytałam jeszcze „Chwasta” i „Szczęśliwy pech”. Ta druga książka zupełnie mi się nie podobała. Natomiast „Chwasta” oceniłam bardzo wysoko. :)

      Usuń
  3. Ta książka multum emocji. I podoba mi się ten gniew tuż obok współczucia... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bohaterka w pewnym momencie zaczęła mnie drażnić. Zrobiła coś bardzo złego, coś, czego nie umiem usprawiedliwić. W tej książce jest pokazane, jak zraniony człowiek staje się egoistą i krzywdzi innych.
      Warto przeczytać. :)

      Usuń
  4. Brzmi interesująco....losy ludzkie zawsze zaciekawiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W „Pocałunku fauna” pokazane jest, że człowiek może cierpieć bez końca. Wanda to postać bardzo skomplikowana. Spotkało ją coś strasznego i nie umiała się z tym uporać... Myślę, że ta książka mogłaby Cię zaciekawić. :)

      Usuń
  5. Zapowiada się ciekawie, więc zapiszę tytuł, ale "Pocałunek fauna" chyba nieprędko zagości na mojej czytelniczej liście. Powód? Właśnie czytam "Małe życie" Yanagihary, czyli 800 stron o... cierpieniu bez końca, o tym, jak przeszłość determinuje całe życie. Jestem dopiero w połowie, ale już wiem - niezależnie od tego, jak powieść, skądinąd bardzo dobra, się rozwinie - będę musiała zrobić sobie przerwę od smutnych książek. Przynajmniej na jakiś czas. Też tak masz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe pytanie. Robię kilkudniowe przerwy po przeczytaniu bardzo dobrych książek, a to, czy były one smutne, czy pogodne, to chyba sprawa drugorzędna. Po prostu dobra książka sprawia, że nie umiem o niej szybko zapomnieć. Jeśli od razu sięgam po następną, wydaje mi się ona słaba i bezbarwna, nie potrafię skupić się na treści. Abym mogła czytać kolejną książkę, ta wcześniejsza musi zostać choć trochę zapomniana.

      O „Małym życiu” pisano dość dużo w Biblionetce. Śledziłam te dyskusje. Jednym czytelnikom przeszkadzało, że w książce jest za dużo homoseksualistów, inni pisali o niej z zachwytem. Ciekawa jestem, jakie będą Twoje wrażenia. Za jakiś czas ją pewnie przeczytam.

      Teraz czytam „Dokręcanie śruby” i jestem zauroczona. :)

      Usuń
    2. Znam to doskonale, po dobrej/wybitnej książce wszystko, co czyta się w następnej kolejności, blednie, wydaje się nijakie i nudne (pomyśleć, że ta ocena mogłaby być odmienna, gdyby inna była kolejność czytania!). Ale przygnębiające książki muszę zacząć sobie dawkować - mimo że bardzo je lubię.
      Za jakiś czas na pewno o "Małym życiu" napiszę. Muszę tylko trochę ochłonąć ;-) Mam nadzieję, że autorka zaskoczy mnie happy endem, bo ilość smutku na stronę jest w tej powieści momentami zbyt duża.
      "Dokręcanie śruby" jest świetne. Pisałam o tej książce kilka miesięcy temu. Udzielił mi się specyficzny niepokój i już z tego powodu ocena powieści poszybowała w górę - bo książkom niełatwo mnie przestraszyć. Ciekawe, co powiesz o zakończeniu - niektórym wydaje się niesatysfakcjonujące. Ale mówią tak ci, którzy nie lubią zagadek :-)

      Usuń
    3. „W kleszczach lęku” (pozostanę przy starym tytule, bo nowy wydaje mi się obrzydliwy) już kiedyś czytałam, teraz je powtarzam. Tajemnicze zakończenie i liczne niejasności mi nie przeszkadzają, wprost przeciwnie, to one powodują, że historia o guwernantce tak bardzo urzeka. Są osoby, które czytały tę książkę wiele razy i nie mają dość. Dowiedziałam się o niej z książki Susan Hill pt. „Dziwne spotkanie”. Jeden z bohaterów, przebywający na froncie, wciąż ją czytał. Pomyślałam, że muszę ją poznać. :)

      Usuń
    4. Rzeczywiście, nowy tytuł może sugerować, że mamy do czynienia z podręcznikiem dla majsterkowiczów, a nie z klasyczną powieścią grozy ;-) Ale z drugiej strony, tytuł dobrze oddaje charakter opowieści - bo co innego robi z czytelnikiem James, jeśli nie dokręca śruby, z każdą stroną zagęszczając atmosferę niepokoju i lęku?
      Miałam podobną sytuację - "Ptaszynę" Kosztolányi'ego poznałam dzięki "Dziennikowi" Jerzego Pilcha :-)

      Usuń
    5. Kiedy będę tworzyć listę najbrzydszych tytułów książek, „Dokręcanie śruby” zajmie wysokie miejsce. Moim zdaniem tytuł „W kleszczach lęku” też dobrze oddaje charakter powieści. Ależ niesamowita jest ta książka! Dziwią mnie liczne krytyczne recenzje i słabe oceny. Zastanawiam się nad tym, co działo się w Bly... Kiedy dojdę do jakichś wniosków, odezwę się pod Twoją recenzją. :)

      Usuń
    6. Ja też jestem nią zachwycona! Czekam na Twoje wnioski - sama dysponuję jedynie serią domysłów ;-)

      Usuń
  6. Z punktu psychologicznego postać Wandy jest całkiem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to postać bardzo ciekawa. Szybko o niej nie zapomnę. :)

      Usuń
  7. Brzmi interesująco. Czytałam inną książkę tej autorki i niestety miała być powieścią lekką i zabawną, a była chaotyczna i słaba. Może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Iwona Banach pisze dwa rodzaje książek: lekkie, z założenia zabawne oraz poważne, psychologiczne. Z tej pierwszej kategorii czytałam „Szczęśliwy pech” i niestety, bardzo się wymęczyłam. „Chwast” i „Pocałunek fauna” oceniam bardzo dobrze. :)

      Usuń
  8. Nieumiejętność korzystania z uroków życia to dość poważna sprawa, która dotyka coraz większą liczbę ludzi. Wydaje mi się, że spora w tym "zasługa" telewizji i mediów, gdzie co chwila pokazuje się sztuczną i plastikową egzystencję celebrytów - na podstawie tego tworzone są wyobrażenia o tym jak wygląda "dobre życie", która ma niewiele wspólnego z codziennym bytem normalnego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno są ludzie, którzy przejmują się telewizją i porównują siebie z celebrytami, jednak większość nieumiejących cieszyć się życiem osób ma za sobą jakieś traumy lub bardzo przykre doświadczenia: zostały na przykład odrzucone przez kogoś dla nich ważnego, były ofiarami przemocy. Poza tym trudno dostrzegać uroki życia, kiedy ma się małe dochody, niemal cały dzień trzeba spędzać w nielubianej pracy, a ludzie wokół są wredni...

      Usuń
  9. Po przeczytaniu Twojej recenzji na myśl nasuwa mi się stwierdzenie, że to chyba tak właśnie jest... że na człowieka w jednej chwili może zwalić się cały multum nieszczęść. Zły los? Pech? A może po prostu prawdziwe życie w którym ludzie jednak inaczej pojmują znaczenie tragedii. Wszystko zależy od ludzkiej psychiki, mentalnej odporności... wspomnień, dzieciństwa, doświadczeń - mentalnej dojrzałości. "Pocałunek Fauna" wydaje mi się bardzo ciekawą pozycją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo ciekawy i skłania do zadawania sobie wielu pytań. :) Trudno zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie nie doświadczają niemal żadnych nieszczęść, a innym los ciągle rzuca kłody pod nogi. Życie nie jest sprawiedliwe...

      Usuń
  10. Lubię płakać w trakcie lektury. Lubię też wyzwania, więc chyba się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować, bo książka jest niegłupia i poruszająca. :)

      Usuń