„Zdeptana róża” to opowieść o Bożence, która dorastała w czasach PRL i doznała w życiu wielu przykrości. Bożenka nie była żadnym ideałem – łatwo zniechęcała się do nauki i do pracy, wciąż się zakochiwała. Kolega ze studiów, sąsiad, lekarz znany z widzenia, homoseksualista, który dla zabawy łamał dziewczętom serca – Bożenka szła do łóżka z każdym panem, który okazał taką chęć. Jedna aborcja, druga, nieślubne dziecko... Bohaterka nie umiała wyciągnąć wniosków ze swoich błędów i nie rozumiała, dlaczego mężczyźni uważali ją za kobietę łatwą. Jej jedyne dziecko zmarło, przebywała w szpitalu psychiatrycznym, szykanowała ją bezpieka. Nic więc dziwnego, że wchodząc w wiek średni, czuła się jak zdeptana róża, z której urody i blasku nic już nie pozostało.
Kartki z opisem pobytu w szpitalu psychiatrycznym robią straszne wrażenie. Bohaterka dobrowolnie wyraziła zgodę na leczenie szpitalne – i została w szpitalu uwięziona. Przeżyła tam piekło: Spożywałyśmy głodowe racje obrzydliwych posiłków. Salowe wrzeszczały, gdy któraś usiłowała podkraść dodatkową rację chleba. Obok mnie leżała konająca staruszka, robiąca pod siebie kupy, głównie w porze posiłków. Zmarła na moich oczach w straszliwych konwulsyjnych drgawkach*. Pielęgniarki oraz lekarka wyzywały chore wulgarnymi słowami, a jedynym sposobem na uzyskanie wypisu było wręczenie lekarce pokaźnej łapówki.
W powieści znajduje się wiele opisów PRL-owskiej szarzyzny i beznadziei, warstwa obyczajowa jest więc mocno rozwinięta, z tym że zdarzyły się autorce pomyłki. Bo jak to możliwe, że Bożenka, która urodziła się pod koniec wojny, jako uczennica liceum czytała wraz z koleżankami „Sztukę kochania”, książkę wydaną po raz pierwszy w roku 1976? Coś tu się nie zgadza. Miałam też wrażenie, że bohaterka cierpiała na lekką paranoję i czasami widziała agentów SB tam, gdzie były zwykłe drzewa. Poza tym wciąż podejrzewała tych agentów o to, że nie tylko ją obserwują, ale też chcą wciągnąć w krzaki i zgwałcić.
„Zdeptana róża” to powieść o dosyć ciekawej fabule, ale napisana w sposób nieudolny i chaotyczny. Nie podobał mi się język ani naiwne i paranoiczne (w moim odczuciu oczywiście, bo mogę się mylić) spojrzenie autorki na rzeczywistość. Irytował mnie też sposób, w jaki autorka przedstawiła życie uczuciowe bohaterki. Wiele miejsca w powieści zajmują opisy kochanych przez Bożenkę mężczyzn, szykan ze strony bezpieki i wynurzeń na tematy religijne, zaś wspomnienia tragicznie zmarłego dziecka – zaskakująco mało. Wielbicielką twórczości Jagielnickiej-Kamienieckiej raczej nie zostanę.
---
* Jagielnicka-Kamieniecka Stefania, „Zdeptana róża”, Psychoskok, 2013, str. 168.
Czasem taka książka to dobry pomysł, ale chwilowo mam za wiele tego, co bardzo chcę przeczytać i za mało czasu, żeby to ogarnąć...
OdpowiedzUsuńRozumiem. U mnie też nazbierało się dużo książek, a mam też na dysku dziesięć zaczętych recenzji i brakuje mi czasu, by dokończyć ich pisanie :)
UsuńBardzo mnie zaciekawiłaś, lubię czytać literaturę z czasu PRL-u i jestem ciekawa tej "tępej"? bohaterki. Bo jak można nie uczyć się na własnych błędach...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że dużo ludzi nie wyciąga wniosków z własnych błędów... A bohaterka rzeczywiście jest mało inteligentna i trochę zbyt kochliwa :)
UsuńJestem po lekturze tej książki i również uważam, że okres szpitala psychiatrycznego jest mocno zatrważający.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń.
UsuńOpisy szpitala są przerażające. Bohaterka sama zgłosiła się na leczenie, a potraktowano ją jak więźnia... Nic dziwnego, że ludzie boją się szpitali psychiatrycznych i kiedy mają depresję albo inne dolegliwości, wolą nie odwiedzać psychiatrów :-)
To, jak będę miała czas to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem twoich wrażeń :)
UsuńTrudna książka, ale jakoś mnie ciekawi :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO takich roztrzepanych, irytujących bohaterkach w sumie przyjemniej czytać niż o idealnych, perfekcyjnych.
UsuńKsiążka raczej nie jest trudna i nie przygnębia, choć poruszone problemy są dosyć przykre. Pozdrawiam również :)
W 1976 wydano wznowienie "Sztuki kochania" Wisłockiej. Ja osobiście czytałam tę książkę w 1956 roku.
OdpowiedzUsuńCzy wydanie Iskier z roku 1977 nie było pierwszym wydaniem tej książki? Taką informację znalazłam w necie. Może Pani czytała jakieś xero?
Usuń"Sztuka kochania" powstała już pod koniec lat 60. Zanim jednak w końcu się ukazała, za zachętą Ernesta Skalskiego, zanim w 1977 roku książką - już spisaną na straty - zainteresował się ówczesny redaktor naczelny wydawnictwa "Iskry" dr Łukasz Szymański..."
UsuńTo jest fragment z tekstu zamieszczonego na tej stronie:
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,19233,sztuka-kochania-wislockiej---historia-pewnej-rewolucji.html
Z tej informacji wynika że "Sztuka kochania" powstała pod koniec lat 60.tych, a wydano ją prawie 10 lat później :)
Mnie zaintrygowała warstwa psychologiczna w odniesieniu do głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńBohaterka ciekawa, aczkolwiek trudno mi było zrozumieć jej zachowanie :)
Usuń