Bohaterka tej książki, Amelia, choruje na stwardnienie boczne zanikowe i wie, że już niedługo umrze. Ma trudności z poruszaniem się i mówieniem, z jej ust w niekontrolowany sposób wypływa ślina. W chorobie stała się mizantropką. Przesiaduje samotnie w swoim pokoju, nie przyjmuje wizyt, nie prowadzi rozmów telefonicznych. Co więc robi? Przede wszystkim wspomina.
Wspomina dzieciństwo spędzone w Rzymie oraz w Wenecji, rodziców – a wiedzieć trzeba, że urodziła się z nieformalnego związku; swojego narzeczonego, który okazał się łajdakiem i ukradł jej ojcu-bibliofilowi cenną książkę... Wraca też myślami do dni, kiedy umierała jej matka. Nie zachowała się wtedy jak troskliwa córka. A zaledwie pochowała matkę, sama ciężko zachorowała.
Prawie cała powieść napisana jest narracją pierwszoosobową, czasami jednak pojawia się narrator trzecioosobowy i oznajmia nam, co robi bohaterka. Chora kobieta nie narzeka na nikogo z rodziny, nie rozpacza z powodu okrutnego losu. Z lekką goryczą wypowiada się jedynie o włoskiej służbie zdrowia i o lekarzach, którzy nie od razu rozpoznali jej chorobę.
Choć na okładce „Ostatniego lata” Cesariny Vighy widnieją słowa: „Czytelnikowi ani na chwilę nie dane jest zapomnieć, że pani Z. jest chora, i to ciężko chora”, podczas czytania często zapominałam o tym fakcie. Książki o rozliczeniu z życiem i o umieraniu można podzielić na dwie kategorie: ogromnie przygnębiające, pełne lamentu oraz wyważone, spokojne, które czyta się bez uczucia rozpaczy. „Ostatnie lato” z pewnością należy do tej drugiej kategorii.
Powieść nie jest gruba, to tylko 163 strony. Najbardziej zaciekawiły mnie wspomnienia narratorki dotyczące Wenecji, np. opis wyzwolenia miasta oraz fragmenty o życiu w powojennych Włoszech.
Wspomina dzieciństwo spędzone w Rzymie oraz w Wenecji, rodziców – a wiedzieć trzeba, że urodziła się z nieformalnego związku; swojego narzeczonego, który okazał się łajdakiem i ukradł jej ojcu-bibliofilowi cenną książkę... Wraca też myślami do dni, kiedy umierała jej matka. Nie zachowała się wtedy jak troskliwa córka. A zaledwie pochowała matkę, sama ciężko zachorowała.
Prawie cała powieść napisana jest narracją pierwszoosobową, czasami jednak pojawia się narrator trzecioosobowy i oznajmia nam, co robi bohaterka. Chora kobieta nie narzeka na nikogo z rodziny, nie rozpacza z powodu okrutnego losu. Z lekką goryczą wypowiada się jedynie o włoskiej służbie zdrowia i o lekarzach, którzy nie od razu rozpoznali jej chorobę.
Choć na okładce „Ostatniego lata” Cesariny Vighy widnieją słowa: „Czytelnikowi ani na chwilę nie dane jest zapomnieć, że pani Z. jest chora, i to ciężko chora”, podczas czytania często zapominałam o tym fakcie. Książki o rozliczeniu z życiem i o umieraniu można podzielić na dwie kategorie: ogromnie przygnębiające, pełne lamentu oraz wyważone, spokojne, które czyta się bez uczucia rozpaczy. „Ostatnie lato” z pewnością należy do tej drugiej kategorii.
Powieść nie jest gruba, to tylko 163 strony. Najbardziej zaciekawiły mnie wspomnienia narratorki dotyczące Wenecji, np. opis wyzwolenia miasta oraz fragmenty o życiu w powojennych Włoszech.
---
Vighy Cesarina, „Ostatnie lato” („L'ultima estate”), przeł. Rodziewicz-Doktór Lucyna, Wydawnictwo M, 2011.
Za książkę dziękuję wydawnictwu M.
Też zwróciłam uwagę na ten tytuł, myślę, że kiedyś sięgnę...
OdpowiedzUsuńZachęcam :) Przeczytałam z przyjemnością.
UsuńNawet wyważona i spokojna książka o śmiertelnej chorobie pewnie strasznie by mnie przygnębiła...
OdpowiedzUsuńZ książek o śmiertelnej chorobie najbardziej mnie przygnębiły "Listy do Miriam" oraz "Sposób na umieranie" Zorzy, może dlatego, że opowiadały o umieraniu młodziutkich osób. Jakoś łatwiej jest pogodzić się ze śmiercią, gdy dotyczy człowieka starszego wiekiem niż dziecka...
Usuń