Bohater książki pt. Mogę odejść, gdy zechcę, młody Koreańczyk, zamieszcza w gazetach ogłoszenia o treści: „Masz problem? Wysłucham cię” i czeka na telefony. Spośród licznych klientów wybiera osobę, która według niego pragnie umrzeć. Namawia tę osobę do odebrania sobie życia, bo faktem jest, że choć nienatrętnie, to jednak namawia. Podpowiada, jaką technikę samobójczą wybrać, pilnuje, by kandydat na samobójcę napisał list pożegnalny – koniecznie długi, gdyż jeśli policjanci nie znajdą listu, mogą zakwalifikować samobójstwo jako morderstwo. A potem asystuje przy śmierci, uważnie przyglądając się umierającej dziewczynie (jego klientkami najczęściej zostają młode niebrzydkie panie) i opisuje zaobserwowaną historię w książce.
Powieść opowiada o samobójcach, powinnam więc przejąć się, lecz niestety nie doświadczyłam żadnych emocji. Sytuacje opisane przez Young-ha Kima wydały mi się odrealnione, w bohaterach nie wyczułam desperacji ani rozpaczy. Historia opowiedziana w powieści Mogę odejść, gdy zechcę sprawiła na mnie wrażenie wymyślonej od początku do końca, nieprzekonującej i zapisanej w sposób beznamiętny. Trudno zrozumieć, dlaczego bohater namawia innych ludzi do popełnienia samobójstwa, dlaczego żadna postronna osoba nie zauważa jego działań, dlaczego samobójcy umierają tak spokojnie, do ostatniej chwili gawędząc z pomocnikiem. Książka jest krótka, ale i tak podczas czytania bardzo mi się dłużyła.
Moja ocena: 3/6.
---
Young-Ha Kim, Mogę odejść, gdy zechcę (I Have the Right to Destroy Myself), przeł. Anna Kaniuka, Vesper, 2006.
Powieść opowiada o samobójcach, powinnam więc przejąć się, lecz niestety nie doświadczyłam żadnych emocji. Sytuacje opisane przez Young-ha Kima wydały mi się odrealnione, w bohaterach nie wyczułam desperacji ani rozpaczy. Historia opowiedziana w powieści Mogę odejść, gdy zechcę sprawiła na mnie wrażenie wymyślonej od początku do końca, nieprzekonującej i zapisanej w sposób beznamiętny. Trudno zrozumieć, dlaczego bohater namawia innych ludzi do popełnienia samobójstwa, dlaczego żadna postronna osoba nie zauważa jego działań, dlaczego samobójcy umierają tak spokojnie, do ostatniej chwili gawędząc z pomocnikiem. Książka jest krótka, ale i tak podczas czytania bardzo mi się dłużyła.
Moja ocena: 3/6.
---
Young-Ha Kim, Mogę odejść, gdy zechcę (I Have the Right to Destroy Myself), przeł. Anna Kaniuka, Vesper, 2006.
Mimo wszystko dużo sobie obiecuję po tej książce, czeka na półce od kilku lat. Z lit. koreańską nie miałam jeszcze do czynienia, ale spodziewam się zupełnie innej "estetyki" niż ta, do której jestem przyzwyczajona.;)
OdpowiedzUsuńKsiążki o samobójcach chętnie czytam i właściwie pierwszy raz doznałam tak wielkiego rozczarowania. Odniosłam wrażenie, że autor tak naprawdę nie rozumie, o czym pisze i że wybrał atrakcyjny temat samobójstw tylko w tym celu, by zdobyć wielu czytelników. Spróbuję jeszcze sięgnąć po "Wampira" tego samego autora, ale nie spodziewam się wiele :)
UsuńOstatnio zaciekawiła mnie seria "z trąbką" wydawnictwa Vesper. Są to książki pisarzy z odległych zakątków świata, z Korei, Tajlandii, Japonii i innych.
"Moge odejść, gdy zechcę" to mój pierwszy kontakt z lit. koreańską. W mojej bibliotece znajduje się tylko sześć książek pisarzy koreańskich, w tym dwie Young-ha Kima... Słabo :)
Tak, ta seria jest świetna. B. dobrze wspominam "Nie każ mi tutaj umierać" i "To, co pozostaje".
UsuńW mojej bibliotece w ogóle nie ma lit. koreańskiej.;(
Seria sprawia wrażenie świetnej i szkoda, że w jej skład wchodzi niewiele książek, chyba tylko dziewięć. Tytuły "Nie każ mi tutaj umierać" i "To, co pozostaje" wpisuję do swego notesu :)
UsuńO, ja myślałam, że moja biblioteka z sześcioma książkami koreańskimi jest najsłabiej zaopatrzona ze wszystkich. Za to książek japońskich autorów jest u nas dosyć dużo.
Wydaje mi się, że u mnie nie ma nic z lit, wietnamskiej i tajskiej.;( Ale skoro mieszkam w mieście o liczbie ludności ok. 24 tys., to może nie powinnam się dziwić. Na szczęście w bibl. stołecznych jest znacznie lepiej.;)
UsuńJa mieszkam w mieście liczącym około 300 tys. stałych mieszkańców. Gdyby mi się chciało biegać po wszystkich bibliotekach w mieście, zapewne znalazłabym najróżniejsze książki, ale z braku czasu ograniczam się tylko do tej, która znajduje się najbliżej mnie :)
UsuńZ literatury wietnamskiej jest tylko jedna jedyna pozycja - "Sama na drodze" Le Tân Sitek. Tajskiej podobnie jak u Ciebie nie ma ani jednej.
Nie lubię książek, które nie wywołują w czytelniku żadnych emocji, pozostawiając go obojętnym. Wierzę Ci na słowo, zatem raczej odpuszczę sobie tę pozycję.
OdpowiedzUsuńTa książka nie wywołała we mnie najmniejszych nawet emocji... aż się sama sobie dziwię, bo bardzo przeżywam książki z wątkami samobójczymi.
UsuńCiekawa jestem, czy opowiadania z tomu "Wampir" tego samego autora okażą się lepsze :)
Ha, śmiać mi się chce, bo ja kiedyś też takie ogłoszenie dałam... w każdym razie coś w tym stylu... ale aż tak dramatycznych przeżyć po nim nie miałam, choć owszem, były historie... no, tyle że ja ich nie opisałam :)
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś nie miałam przed kim się wygadać i myślałam o tym, by odpowiedzieć na podobne ogłoszenie zamieszczone w prasie. Na szczęście coś mnie powstrzymało, bo być może natrafiłabym na osobę podobną do narratora tej książki :)
UsuńPogmatwana historia, ale fascynująca. Szkoda, że nie poruszyła Cię i nie odcisnęła swoje piętno.
OdpowiedzUsuńNo cóż, historia opisana w "Mogę odejść, gdy zechcę" nie przekonuje. Dobrze by było, gdyby pan Young-Ha Kim pisał z większym uczuciem :)
UsuńSzkoda, że ta książka nie budzi większych emocji...mogła powstać bardzo ciekawa powieść.
OdpowiedzUsuńWłaśnie... szkoda. Z ostatnio przeczytanych książek ta najmniej mi się podobała :)
UsuńPoczątek wyglądał bardzo obiecująco, ale szkoda, że taki potencjał został zmarnowany. Powieść mogła naprawdę zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńTak, szkoda. Ale i tak nie żałuję, że przeczytałam tę książkę, bo dzięki niej miałam okazję zetknąć się po raz pierwszy z literaturą koreańską :)
UsuńTematyka oraz ogólny zarys powieści wydają się całkiem interesujące. Po lekturze Twojej recenzji pozostaje zatem tylko żal, że autorowi nie udało się stworzyć lepszej książki, bowiem sam pomysł wydaje się naprawdę godny uwagi.
OdpowiedzUsuńYoung-Ha Kim na pewno miał dobry pomysł na powieść, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia :)
UsuńPowieść o tak trudnej tematyce, o ludziach, którzy dobrowolnie decydują się na śmierć, nie może być napisana beznamiętnie.
Trochę okrężnymi drogami, ale wróciłem do Twojego posta i wydaje mi się, że mogę polecić Ci całkiem ciekawą książkę, w której pierwsze skrzypce odgrywa potencjalny samobójca. Mam tutaj na myśli "Wyrok śmierci na życzenie" autorstwa japońskiego pisarza Masahiko Shimady (pozostajemy więc w azjatyckim kręgu kulturowym, gdzie na akt odebrania sobie życia patrzy się zupełnie inaczej niż choćby w tradycji europejskiej). Książka opowiada losy młodego mężczyzny, który postanowił popełnić samobójstwo, ale nim to uczyni w swoisty sposób rozlicza się z dotychczasową egzystencją. Frapująca lektura.
UsuńA dziękuję za polecankę. :) Rozejrzę się za tą książką. Rozliczeniowa, z motywem samobójstwa... Tak, mogłaby mnie zainteresować. Zerknęłam na listę przeczytanych książek i ze zdumieniem zauważyłam, że już od bardzo dawna nie sięgnęłam po nic azjatyckiego.
Usuń