28.08.2019

„Czekaj, mrugaj” Gunnhild Øyehaug, czyli przereklamowane nudziarstwo


„Czekaj, mrugaj” Gunnhild Øyehaug, tak chwalone przez recenzentów, znudziło mnie, wręcz nie mogłam się doczekać, kiedy dobrnę do ostatniej strony tego literackiego żartu i wezmę za coś konkretnego, ciekawego.

W książce występuje wielu bohaterów. Raczej wszyscy są niedopasowani, nieszczęśliwi i tęsknią za miłością. Niektórzy byli parą, inni zetknęli się przelotnie. Linnea i Trine oglądały kiedyś tę samą wystawę i to wszystko, co je łączy, bo nawet ze sobą nie porozmawiały. Elida jest dziewczyną Magnusa, byłego chłopaka Sigrid, a potem zostaje wielką miłością Viggiego. Kåre wciąż wspomina poprzednią ukochaną, Wandę, ale kiedy poznaje Sigrid, próbuje stworzyć z nią związek. Z kolei Sigrid początkowo czuje się zafascynowana Kårem, jednak z czasem zaczyna zauważać, że ten nie stara się jej zrozumieć. Ståte, który dostarcza Kåremu narkotyki, jest zarazem jedynym przyjacielem Viggiego. Galerię bohaterów uzupełniają piękna reżyserka Linnea i zakochany w niej Robert.

Spośród tych postaci najwięcej miejsca autorka poświęca Sigrid. To osóbka niepewna siebie, uważająca się za nieładną, oddzieloną murem od świata, nieśmiała, bezbarwna, pospolita, z gatunku tych, które do nowo poznanego mężczyzny potrafią powiedzieć, że pragną mieć z nim dziecko, i nie rozumieją, że taka deklaracja działa odstraszająco. Jej strategia na życie to „Czekać. Mrugać. Przetrwać”[1], czyli trwać biernie, ale od czasu do czasu wysyłać sygnał, by ktoś mógł ją zauważyć i jeśli chce, zbliżyć się do niej. Sigrid zauważa podobieństwa pomiędzy sobą a... kursorem. „Patrzy na mrugający kursor. Identyfikuje się z kursorem! Z kursorem, który czeka, mruga i tak naprawdę nie istnieje pomiędzy kolejnymi mrugnięciami”[2].

Trzeba mieć mnóstwo dobrych chęci, by styl pisania Gunnhild Øyehaug uznać za ładny czy przyjazny czytelnikowi. Autorka nie umie ustrzec się egzaltacji, nadużywa wykrzykników, dwukropków, tworzy długaśne, zagmatwane, wielokrotnie złożone zdania. Anna Krochmal i Robert Kędzierski nie zawsze sobie radzą z tak trudnym stylem, w książce można więc zauważyć mało zrozumiałe fragmenty (vide zdjęcie) czy brzydkie powtórzenia – przykładem niech będzie zdanie: „Dziś ma się wybrać z Robertem do Ny Carlsberg Glyptotek, by wybrać miejsce (...)”[3]. Tłumacze nie umieją też poprawnie używać słowa „który” i nierzadko w tekście pojawiają się zdania w rodzaju „Wanda, która była tą, dla której wystawił wolne krzesło”[4], „(...) mieście, w którym dwudziestotrzyletnia dziewczyna siedzi w pokoju, do którego przez okno (...)”[5], „(...) Ståle, który zawsze bronił go po pewnym wydarzeniu, do którego jeszcze wrócimy”[6]. W „Czekaj, mrugaj” znalazł się też błąd ortograficzny – z piersi Trine tryskają „stróżki mleka”[7].  

Próbka stylu Gunnhild Øyehaug

W powieści występuje nietypowy narrator, zaglądający do głów różnych postaci, także tych trzecioplanowych, wciąż serwujący wstawki typu „Teraz zaś mamy styczniowy dzień dziesięć lat temu. Widzimy tutaj Vigga”[9], „Drogi Vingo, wiesz, czego ci życzymy? Żebyś nauczył się kung-fu”[10]. Kim jest ten narrator, autorka wyjaśnia dopiero na końcu książki. Niestety, wydawnictwo Pauza niefrasobliwie zdradza tę informację już na okładce (w rekomendacji napisanej przez Paulinę Małochleb). 

Irytuje duża liczba zbiegów okoliczności, na przykład  fakt, że Elida fascynuje się „Zamkiem” Kafki i „Boską komedią” Dantego, czyli tymi samymi książkami, co Viggo, Sigrid przywołuje w myślach ten sam cytat z „Boskiej komedii”, o którym Viggo myśli podczas pogrzebu, Sigrid zakochuje się w fotografii Kårego i jakimś cudem wkrótce się na niego natyka. Ukoronowaniem tych zbiegów okoliczności jest zupełnie nieprawdopodobna historia z wybitym zębem, zaczerpnięta chyba z bajeczki dla dzieci.

„Czekaj, mrugaj” to powieść, którą czytałam bez przyjemności i ciekawości i o której za kilka dni zapomnę. Nie polecam. 

Moja ocena: 3/6.

---
[1] Gunnhild Øyehaug, „Czekaj, mrugaj” („Vente, blinke”), przeł. Anna Krochmal i Robert Kędzierski, Pauza, 2019, s. 237.
[2] Tamże, s. 85.
[3] Tamże, s. 53.
[4] Tamże, s. 124.
[5] Tamże, s. 16.
[6] Tamże, s. 39.
[7] Tamże, s. 89.
[8] Tamże, s. 23.
[9] Tamże, s. 38.
[10] Tamże, s. 140.

14 komentarzy:

  1. A czytałaś może Mirandę July z Pauzy? Ta to dopiero ma rozrzut opinii, chociaż w internecie głównie chwalą, ale parę osób prywatnie wyrażało głęboki dysgust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam i nie zamierzam czytać. :) Czytałam za to „Przyjaciela” i zastanawiam się, jak toto ocenić, bo tekst ciekawy, ale tłumaczka (Dobromiła Jankowska) ma problemy z poprawną polszczyzną. A w jednym z wywiadów widziałam, że właścicielka wydawnictwa chwali tę tłumaczkę za doskonałe posługiwanie się językiem...

      Usuń
  2. Uuuu daruje sobie. Współczuję. Nie ma nic gorszego niż czytanie bez przyjemności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta powieść ogromnie znudziła, a fragmenty takie jak na skanie to dla mnie bełkot.

      Usuń
  3. Ja nie czytałem jeszcze żadnego tytuły wydanego przez "Pauzę", ale pamiętam, że czytając pierwsze wywiady z założycielką i właścicielką mocno całemu przedsięwzięciu kibicowałem (podoba mi się idea, by sięgać po artystów i artystki niekoniecznie znanych nad Wisłą). Opinie dotychczas opublikowanych książek są mocno zróżnicowane, chociaż faktycznie da się zauważyć, że w oficjalnych recenzjach można doszukać się głównie pozytywów. Chyba będę musiał w końcu skusić się na kilka tytułów i osobiście przekonać się, jakie to dzieła wydaje Pauza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kibicuję, ale te uparte reklamowanie się powoli zaczyna mnie zniechęcać. Gdzie się nie spojrzy, tam zachwyty nad Pauzą. Inne wydawnictwa też wydają nieznanych w Polsce pisarzy, a nie robią wokół siebie tyle szumu. Pewnie, że sięgnij po powieści Pauzy. Z tych, które czytałam, polecam „Historię przemocy”. Jest niegłupia, a i tłumaczowi nie można nic zarzucić. :)

      Usuń
    2. Agnieszko, ale różnica między Pauzą a większością wydawnictw sprowadza się chyba do tego, że Pauza w ogóle nie idzie w komercję. Można te książki różnie odbierać (teraz czytam ich "Rok relaksu i odpoczynku" - i uczucia mam mocno mieszane, raczej ta książka nie zostanie na mojej półce), natomiast zawsze mam wrażenie, że to ambitna literatura. Podoba mi się takie założenie i dlatego Pauzy kibicuję. Co nie znaczy, że tymi książkami trzeba się programowo zachwycać:)

      "Przyjaciela" też ostatnio czytałem - z zadowoleniem:)

      Usuń
    3. Zobaczymy, czy za jakiś czas nie obniżą lotów i nie zaczną wydawać Danielle Steel albo Remigiusza Mroza (oby nie!), pieniądz to jednak potężny kusiciel. Ja też lubię, kiedy wydawane są ambitne książki.
      Jeszcze nie czytałam Twojej recenzji „Przyjaciela”, nie zdążyłam, ale niebawem to zrobię. :)

      Usuń
  4. A mnie się tam bardzo podobało "Czekaj, mrugaj":) Recenzowałem dla artPAPIERU. Pamiętam, że sposób ujęcia ogromnie mnie zaskakiwał. Jedna z tych książek, które czyta się z narastającym zdziwieniem. Można lubić, albo nie znosić:)

    Za to przy "stróżkach" prawie dostałem zawału. Nie znoszę tego błędu. Niedawno go znalazłem w "Opowiadaniach bizarnych" Tokarczuk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie??? No kto by się spodziewał po tak rzetelnej autorce jak Tokarczuk, że nie wie, kiedy powinno się napisać stróżka, a kiedy strużka... Błąd ze strużką był też w „Małych ogniskach” Celeste Ng.
      Czytałam Twoją recenzję. Tym razem mamy inne odczucia wobec książki. Choć skandynawską literaturę wręcz kocham, tej autorce mówię stanowcze „nie”. :)

      Usuń
  5. Przychylam się do negatywnej opinii.
    Im mniej ludzi pisze, tym lepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się: im mniej ludzi pisze, tym lepiej! Skandynawowie napisali tyle przepięknych książek, można by na polski przetłumaczyć coś ciekawszego niż „Czekaj, mrugaj”.

      Usuń
    2. Agnieszko, a mi się wydaje, że ta książka sama w sobie akurat jest ciekawa - w sensie: nietuzinkowa. To się może podobać, albo nie, ale tę nietuzinkowość trudno jej odebrać:)

      Usuń
    3. Jest dziwna – z tym się zgadzam. I może się paru osobom spodobać. W końcu każda potwora znajdzie swego amatora. :)

      Usuń