14.08.2019

„Córka” Elena Ferrante


Leda, bohaterka „Córki” Elany Ferrante, ma prawie pięćdziesiąt lat i dwie dorosłe, piękne córki, które niedawno wyjechały do Kanady. Już nie musi się o nikogo się troszczyć, może czuć się spokojnie, błogo i robić, co chce. Wyjeżdża więc na samotne wakacje nad morze, a tam jej uwagę przykuwa hałaśliwa gromadka spokrewnionych ze sobą neapolitańczyków. Leda zaczyna ich obserwować, ale bynajmniej nie z nostalgią, choć sama też pochodzi z Neapolu. Rodzinnego miasta nienawidzi, uważa je za kulturalne dno, zamieszkane przez ordynarnych ludzi. Od dziecka pragnęła z niego uciec i uparcie dążyła do społecznego awansu. Udało jej się: przeprowadziła się do Florencji, pozbyła dialektu, została wykładowczynią angielskiego.

Spośród neapolitańczyków najbardziej fascynuje ją Nina – piękna matka kilkuletniej Eleny. Leda podejrzewa, że młoda kobieta oszukuje samą siebie, czuli się do dziecka na pokaz, podczas gdy tak naprawdę tęskni za odpoczynkiem, za romansem, za szaleństwami, tak jak tęskniła ona, Leda, gdy miała dwadzieścia parę lat. Wylegując się na plaży, wspomina własne macierzyństwo, które nie sprawiało jej radości: kochała Biankę i Martę, ale nie umiała zapanować nad pragnieniem, by je porzucić, nad wybuchami złości. Odnosiła wrażenie, że przebywając z dziećmi, dusi się i cofa w rozwoju, podczas gdy inni mają kochanków, publikują, zdobywają tytuły naukowe.

„Ileż to rzeczy mówi się i robi dzieciom w czterech ścianach domów”[1] – pisze Ferrante i trudno nie przyznać jej racji. Szarpanie, straszenie, a nawet bicie – kto z dorosłych z ręką na sercu może powiedzieć, że nigdy nie sprawił dziecku wielkiego bólu? Tak samo niemal każdy w okresie dzieciństwa doznał przemocy ze strony rodziców. Tych rzeczy zazwyczaj nie wspominamy, bo uświadamiają nam, że mamy w sobie coś mrocznego, okrutnego, czego się wstydzimy i boimy. Leda również stara się nie pamiętać o niektórych rzeczach, a jeśli już je wspomina, to z uczuciem, że się dusi. Teraz, gdy jest kobietą w średnim wieku, bynajmniej nie zmądrzała, nadal potrafi narazić dziecko na niewyobrażalny ból i patrzeć na to beznamiętnie. Dziecko obce, które nawet niczym jej nie zdenerwowało. Nadarza się okazja, więc Leda ją wykorzystuje, sama nie wiedząc dlaczego. 

Symbolem macierzyństwa jest w powieści lalka. Nie jakaś piękna Barbie, ale zniszczone, rozczochrane, nasiąknięte błotem brzydactwo. Motyw lalek wciąż powraca, a wraz z nim przekonanie, że ważne są nie tylko dla małych dziewczynek, także dorosłe kobiety potrafią być nimi dziwnie zafascynowane.

Po przeczytaniu ostatniego rozdziału książki warto wrócić do pierwszego, gdyż oba płynnie się łączą i dopiero znając zakończenie, można w pełni zrozumieć początek. Dopiero wtedy wyjaśni się, dlaczego Leda straciła panowanie nad kierownicą, skąd ma dziwną ranę w boku i o jakim czynie myśli, twierdząc: „Najtrudniej opowiedzieć o tym, czego sami nie potrafimy zrozumieć”[2]. Leda, będąca narratorką powieści, opowiadając o swojej przeszłości i o ingerowaniu w życie poznanych nad morzem neapolitańczyków, nie próbuje się nawet usprawiedliwiać, jest bezwzględna wobec siebie w takim samym stopniu, jak wobec innych ludzi.

„Córka” to wspaniała, napisana ładnym, eleganckim językiem powieść o tym, jak ekstremalne emocje przeżywają niektóre matki, które kochają dzieci, a jednocześnie nie mogą się powstrzymać przed zadawaniem im bólu. Fragmenty o biciu Bianki czy o łzach Eleny zrozpaczonej faktem, że ktoś ukradł jej lalkę, wstrząsają do głębi. Leda budzi różne uczucia, zdumienie, gniew, ale też litość. To zasługa autorki, która stworzyła ją jako postać niejednoznaczną, pełną sprzeczności, mającą w sobie coś przerażającego.

Moja ocena: 5/6.

---
[1] Elena Ferrante, „Córka” („La figlia oscura”), przeł. Lucyna Rodziewicz-Doktór, Sonia Draga, 2017, s. 73.
[2] Tamże, s. 6.



18 komentarzy:

  1. W pełni się zgadzam, że kreacja psychologiczna głównej bohaterki to ogromny plus tej krótkiej powieści. Przeglądając opinie na temat książki w serwisie Lubimy Czytać można przekonać się, że Leda wzbudza bardzo skrajne emocje. Ja powstrzymuję się od oceny jej życiowych wyborów, bo wg mnie Ferrante wspaniale pokazała, że na ich dokonanie wpływa tak wiele zmiennych, że nie sposób przewidzieć jak zachowalibyśmy się my w podobnych okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam wczoraj na Twoim blogu, po powieść sięgnęłam pod wpływem Twojej recenzji i szybko zrozumiałam, że trafiłam na książkę ważną i poruszającą. :) Takie matki jak Leda określane są wyrodnymi i najczęściej budzą złe emocje, ale ja jakoś nie umiałam jej potępić. Łatwiej mi było zrozumieć jej zachowanie wobec własnych dzieci niż to, co zrobiła podczas wakacji. Ale ani wtedy, ani teraz nie chciała nikogo skrzywdzić, ot, coś popchnęło ją do tych czynów.

      Usuń
  2. Wnioskuję, że Córka jest lepsza od neapolitańskiej tetralogii, co b. mnie cieszy, bo zamierzam ją czytać. I chyba nada się idealnie na lekturę w moim miejskim DKK.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nada, można o niej długo dyskutować, postacie nie są jednoznaczne. Zaskoczyło mnie nie tylko zachowanie głównej bohaterki, ale i młodej Niny. W książce jest wiele ciekawych refleksji, na przykład „Głupotą jest myśleć, że można zwierzyć się własnym dzieciom, zanim skończą co najmniej pięćdziesiąt lat. Żądać, aby patrzyły na matkę jak na człowieka, a nie na funcję”.

      Cyklu neapolitańskiego jeszcze nie czytałam, ale mam go w planach. Z niecierpliwością czekam na Twoją recenzję „Córki”. :)

      Usuń
    2. Na pewno coś skrobnę, jak już przeczytam.;)
      Z tym akurat cytatem polemizowałabym - pokazanie dzieciom bolesnej prawdy pomaga czasem zrozumieć relację łączącą rodziców. Oczywiście dobrze jest nie wplątywać w sprawy dorosłych dzieci, ale tym pełnoletnim można już czasem coś zdradzić.;)

      Usuń
    3. Może więc reakcja dzieci zależy od tego, jakich spraw dotyczą zwierzenia. Leda próbowała wytłumaczyć dorosłym już córkom, dlaczego je kiedyś skrzywdziła, ale one nie chciały słuchać. Może dlatego, że zbyt mocno wtedy cierpiały? Błędy matki sprawiły im wiele bólu, gdy były małymi, wrażliwymi dziewczynkami.

      Usuń
    4. W przypadku głębokiego poczucia krzywdy odmowa wysłuchania czyichś racji jest dla mnie zrozumiała. To chyba oznacza, że ktoś nie jest (jeszcze) w stanie wybaczyć. Od razu myślę o dzieciach porzuconych przez rodzica.

      Usuń
    5. No właśnie, im większe poczucie krzywdy, tym trudniej wybaczyć i tym więcej trzeba na to czasu – o ile w ogóle da się wybaczyć. W przypadku opisanym w powieści ta krzywda była dosyć duża...

      Usuń
  3. Ostatnio sięgam po lżejsze powieści, ale czasami mam ochotę na taką historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest mądra i poruszająca, napisana dość prostym językiem i krótka. Myślę, że by Ci się spodobała. :)

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc, temat rodzicielstwa, trudów macierzyństwa etc. niewiele mnie interesuje, więc pewnie bym nawet nie pomyślała, żeby sięgnąć po tę książkę. Jednak Twoja recenzja i cytaty, jakie wstawiłaś (również w komentarzach), zaintrygowały mnie. Zapamiętam ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zachęty napiszę, że autorka porusza też inne tematy. Ciekawe były na przykład obserwacje dotyczące mieszkańców Neapolu. :)

      Usuń
  5. Odważnie... Matka - ale nie na piedestale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważnie i ciekawie. Tyle wydano książek o macierzyństwie, jednak ta jest inna. Polecam, mnie się bardzo podobała.

      Usuń
  6. Doceniam, gdy w książkach pierwsze skrzypce odgrywają tak niejednoznaczni bohaterowie, a tematyka zmusza do refleksji i nie pozwala na łatwą ocenę. Będę o tej książce pamiętała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest krótka, ale bardzo treściwa. Myślę, że może Ci się spodobać. Ferrante umie tworzyć niejednoznaczne bohaterki. Trudno przewidzieć ich zachowanie, trudno opisać je w kilku słowach.

      Usuń
  7. Nie znam jeszcze tej pisarki, tylko z opinii, więc jeżeli ta książka będzie w bibliotece to podejdę do tematu matki i córki....
    Mam troje dzieci, w tym również córkę....agresja wobec dzieci była i jest mi obca. Nigdy nie wyładowywałam swych emocji na dzieciach co niestety wielu matkom nie jest obce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natanno, szczerze polecam, to mądra, wzruszająca książka. Ja też nie jestem agresywna wobec dzieci. Ale niestety nieraz widziałam i słyszałam, jak kobiety wyładowują się na dzieciach...

      Usuń