22.02.2025

„Waruna” Julien Green


„Waruna” Julien Greena, wybitnego francuskiego pisarza, jest powieścią z roku 1940. Składa się z trzech części. Każda ma akcję osadzoną w innym okresie historycznym i innych bohaterów, więc na pozór są to zupełnie różne historie, a jednak coś je łączy. Ale o tym później. Pierwsza część rozgrywa się w wieku dziesiątym. Główną postacią jest mały Hoel z rybackiej wioski w Walii, któremu w burzliwe noce rodzice każą biegać po skałach z latarnią i zwabiać statki. Kiedy wpadają w ręce sprawiedliwości, chłopiec wyrusza w świat, ale niestety szybko staje się równie nikczemny jak rodzice.

Fabuła części drugiej osadzona została we Francji Walezjuszów, a więc w okresie, kiedy jeszcze palono na stosach „wiedźmy” i heretyków. Główna postać, Helena, mieszka w rezydencji na wsi i czuje się dosyć samotna. Ojciec, pogrążony w żałobie po śmierci żony, całe dnie spędza wśród ksiąg, marząc o wskrzeszeniu nieboszczki. Zadręcza Niebo modłami o jej powrót, liczy też na pomoc pewnego hipnotyzera. Dziewczynką zajmuje się ciocia Małgorzata, potajemnie zakochana we wdowcu. Tymczasem Helena dorasta i upodabnia się do matki, co niepokoi jej ojca, podejrzewającego, że to zmarła żona powraca w ciele córki. Życie Heleny staje się coraz trudniejsze...

I część trzecia. Akcja toczy się w tym samym miasteczku, co w części drugiej, tyle że na początku dwudziestego wieku. Bohaterka ma na imię Joanna. Jest pisarką. Osiągnęła nawet pewien sukces, ale nie zdobyła tego, czego pragnęła najbardziej, czyli szacunku rodzeństwa. Siostra z bratem roztaczają wokół siebie aurę znawców literatury, rozmawiają o postaciach z książek, ale nigdy o tych stworzonych przez Joannę. Ciągle wypraszają ją z salonu albo nawet wysyłają do sklepiku, nie bacząc na to, że dziewczyna akurat pisze. Nic więc dziwnego, że Joanna czuje się samotna i lekceważona, że powoli zmienia się w umysłowego trupa, podobnego do innych mieszkańców prowincji. 

Hoel jest poganinem, Helena chrześcijanką, z kolei Joanna ateistką zmagająca się z uczuciem pustki i bezsensu. „Pod pozorem oświecania, wychowanie nasze pozbawia nas wiary, nic nie dając w zamian. Czy jesteśmy skutkiem tego szczęśliwsi? Czy jesteśmy dzięki temu choćby inteligentniejsi” (s. 263) – pyta młoda kobieta. Ciekawa rzecz, że nie rozważa, czy Bóg istnieje, interesuje ją tylko, czy warto wierzyć, czy nie. 

Jak wspomniałam na początku, wszystkie części mają coś wspólnego. Otóż w każdej główna postać natyka się na dziwny łańcuch, który podobno łączy nierozerwalnym węzłem dwoje przeznaczonych sobie ludzi, spotykających się w coraz to nowych wcieleniach. Hoel znajduje go na plaży, Helena otrzymuje od handlarza, Joanna z kolei dostrzega w muzeum. Wszyscy troje na widok owego łańcucha przeżywają ogromny wstrząs. 

Julien Green wykorzystuje w „Warunie” motyw wędrówki dusz (choć może i nie, bo w przedmowie zaznacza, że nie do końca chodzi mu o metempsychozę). W każdym razie między bohaterami kolejnych części można zauważyć różne powiązania. Przykładowo matka Heleny przed śmiercią dostrzega na gobelinie postać Hoela, część druga to właściwie utwór napisany przez Joannę z części trzeciej, Joanna czuje niesamowitą więź z Heleną, umie wniknąć w jej myśli i emocje. Poza tym bohaterowie mają przebłyski wspomnień ze swojego poprzedniego życia albo odziedziczyli wspomnienia po przodkach, bo często mają wrażenie, że już kiedyś istnieli, tyle że w innej scenerii i w innych czasach. Helenie nieraz się wydaje, że to, co robi teraz, robiła już wcześniej, męczą ją też dziwne sny oraz pytania, dlaczego żyje w tej akurat epoce, a nie w innej. 

W posłowiu Julian Rogoziński nazywa prozę Greena powściągliwą, realistyczną, precyzyjną zarówno w opisach, jak i w rysunku psychologicznym, przypominającą zasłonę, za którą majaczy rzeczywistość innego rzędu. I są to bardzo trafne słowa. Powieść jest ciekawa, przesycona niepokojem, refleksjami, tajemniczością. Część druga, że znakomicie odmalowanym klimatem średniowiecza, ówczesną wiarą w magię i procesami o czary, to majstersztyk. Bardzo interesujący jest również część trzecia, w której pada wiele błyskotliwych uwag o życiu na prowincji, o samotności, a także o procesie twórczym. 

Kilka cytatów: 

„Organizujmy nasze szczęście w sposób jak najprostszy i nie usiłujmy widzieć wszystkiego jaśniej, niż to możliwe w otaczających nas ciemnościach” (s. 249).

„Tylko pisarz może pojąć nasz smutek, kiedy patrzymy, jak najpiękniejszy temat powieści maleje nam pod piórem” (s. 252).

„Zrozumiałam, że jesteśmy ślepi i głusi, że przybywamy z nocy, aby powrócić do nocy, nic nie pojąwszy z naszego przeznaczenia” (s. 248).

„Prawdziwy pisarz nic nie zmyśla, Ludwiku. Dzięki jakiemuś darowi jasnowidzenia przenika to, co ukrywa się pod pozorami, i właściwości jego pozwalają mu żyć cudzym życiem, nawet gdy chodzi o odległą epokę” (s. 251). 

---
Julien Green, „Waruna”, przeł. Eligia Bąkowska, PAX, 1959

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz