Ciekawa, mądra książka. Będę do niej wracać. Autor, Ed Yong, opowiada, jakich zmysłów używają zwierzęta, próbuje wejść do ich Umwelten. Słowo to nie ma polskiego odpowiednika, a oznacza mniej więcej tyle, co „część otoczenia, którą zwierzę odczuwa i której doświadcza – jego percepcyjny świat” (s. 14). Każdy gatunek (człowiek oczywiście też) ma inne Umwelten i każdy wychwytuje tylko niewielki ułamek pełni rzeczywistości, niektórych rzeczy nie jest w stanie dostrzec, bo po prostu brakuje mu do tego odpowiednich zmysłów.
W książce pojawia się mnóstwo ciekawostek o zaskakujących umiejętnościach i cechach różnych przedstawicielu fauny; w niektóre aż trudno uwierzyć. Najbardziej jednak zdumiała mnie informacja, że istnieją ludzie używający echolokacji. Oczywiście ta zdolność nie rozwinęła się u nich tak mocno jak u nietoperzy czy delfinów, ale jednak jest. Niejaki Daniel Kish nie widzi, a mimo to porusza się bardzo sprawnie. Chodzi na samotne dalekie wędrówki, jeździ rowerem. Jak to robi? Właśnie dzięki echolokacji. Lokalizuje (bez dotykania!) domy, krzaki, samochody. Umie nawet wyczuwać obiekty znajdujące się za jego plecami. Być może więcej niewidomych posiadłoby tę sztukę, gdyby od małego pozwolono im na swobodny rozwój. Tymczasem jeśli niewidzący malec próbuje klikać językiem i nasłuchiwać odbitych ech, rodzice najczęściej zwalczają te „dziwactwa”. I w ten sposób dziecko traci szansę na rozwinięcie umiejętności, która ułatwiłaby mu życie.
À propos niepełnosprawności, autor wspomina, że ludzie zazwyczaj potrafią sobie radzić bez wzroku, węchu czy słuchu, nie umieją natomiast zrekompensować utraty czucia głębokiego. „W 1971 roku dziewiętnastoletni rzeźnik Ian Waterman złapał infekcję, a ta wywołała atak immunologiczny, który pozbawił do propriocepcji. Bez informacji zwrotnej z kończyn nie mógł już koordynować ruchów. Nie był sparaliżowany, ale nie mógł stać ani chodzić. Kiedy nie widział swego ciała, nie wiedział, gdzie jest” (s. 376).
Zwierzęta nigdy nie używają tylko jednego zmysłu. Na przykład u psów dominuje węch, ale ważny jest też słuch. Rekiny w pierwszej kolejności posługują się węchem, a zbliżywszy się do ofiary, zaczynają coraz mocniej korzystać ze wzroku i zmysłu elektrycznego.
Jak na tle zwierząt wypadamy my, ludzie? Nie wyczuwamy pól elektrycznych, tak jak to robią rekiny, nie widzimy promieniowania podczerwonego, tak jak je widzi grzechotnik, ani światła ultrafioletowego, które widzą ptaki i pszczoły, nie słyszymy ultradźwięków (choć może to i dobrze, słysząc je, bardzo byśmy cierpieli, gdyż zwierzęta tworzą straszny zgiełk). Ale z drugiej strony mamy dość ostry wzrok, potrafimy rozróżniać szczegóły. Poza tym jesteśmy jedynymi istotami, które starają się poznać to, co wyczuwają inne gatunki i – jak zaznacza autor – być może jedynymi, którym może na tym zależeć. Choć to poznawanie sprawia problemy, bo „Granice ludzkiego Umwelt często sprawiają, że Umwelten innych są dla nas nieprzejrzyste” (s. 21).
Książka jest gruba, dużo w niej informacji. Autor po kolei omawia działanie różnych zmysłów, przytacza wiele ciekawostek, rozważa, jak można by pomóc zwierzętom. Są tu oczywiście wzmianki o katastrofie klimatycznej, o niszczeniu środowisk, o zagrożeniach, jakie dla zwierząt stanowią hałas czy światło, o naukowcach, którzy okaleczają wybrane gatunki, na przykład odcinają ośmiornicom ramiona, by obserwować ich reakcję na ból. Ale są też przykłady badaczy zdolnych do poświęceń. Jedna z rozmówczyń autora, hodująca komary, karmi je własną krwią.
Ed Yong pisze z pasją, uświadamiając czytelnikom, że zwierzęta nadal skrywają wiele tajemnic, a w przyrodzie występuje mnóstwo niezwykłych zjawisk. I wcale nie trzeba daleko wyruszać, by je obserwować. „Cuda istnieją w przydomowym ogrodzie, gdzie pszczoły mierzą pola elektryczne kwiatów, skoczki przesyłają wibracyjne melodie przez łodygi roślin, a ptaki dostrzegają ukryte palety czurpur i ziurpur. (...) Dzika przyroda nie jest odległa. Jesteśmy w niej nieustannie zanurzeni” (s. 406).
I jeszcze dwa cytaty:
„Nie można sobie po prostu wyobrazić, jak działałby ludzki umysł w ciele nietoperza czy ośmiornicy, ponieważ by nie działał” (s. 385).
„Filozofowie od dawna litowali się nad złotą rybką w małym kulistym akwarium, nieświadomą tego, co znajduje się poza zbiornikiem, ale nasze zmysły również tworzą wokół nas akwarium – takie, poza które zazwyczaj nie udaje nam się wyjść” (s. 24).---
Będzie czytana. A zwierzęta pod wieloma względami są lepsze niż my, dumni ludzie posiadający aż pięć zmysłów.
OdpowiedzUsuńPięć? Chyba więcej.:) Jest jeszcze zmysł równowagi, zmysł nocycepcji, zmysł propriocepcji – a ten ostatni z wymienionych jest dla nas ważniejszy niż na przykład zmysł słuchu, bez którego moglibyśmy się ostatecznie obyć.
UsuńTo musi być bardzo ciekawa książka. Skojarzyła mi się z "Życiem pszczół" i "Inteligencją kwiatów" M. Maeterlincka, a to intrygujące skojarzenie, choć może być mylne, skoro nie znam Yonga.
OdpowiedzUsuńW każdym razie dziękuję za trop, za recenzję i winszuję wszechstronności zainteresowań. Na pewno zainteresuję się tą książką. :)
Mnie wydała się bardzo ciekawa, bo fascynują mnie zwierzęta (ale przyznaję, że nie wszystkie), a w książce znalazłam wiele informacji, których nie znałam. Książek Maeterlincka jeszcze nie czytałam, mam je w planach. Dziękuję za miły komentarz. :)
UsuńI to lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra lektura. :) Będę do niej wracać, bo nie zapamiętałam wszystkiego przy pierwszym czytaniu.
UsuńLubię takie książki, a ta bardzo mnie ciekawi. Na pewno ją przeczytam i mam nadzieję, że już niedługo. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją recenzję. :)
UsuńInteresująca książka.
OdpowiedzUsuńTo prawda. :)
UsuńLubię takie popularnonaukowe tytuły, ale a konkretna książka chyba nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś lubiłam bardziej, teraz rzadko po nie sięgam. Ot, im człowiek starszy, tym bardziej leniwy się robi. :)
UsuńLektura faktycznie wydaje się być bardzo ciekawa - otaczająca nas natura skrywa w sobie tyle niezwykłości i tajemnic, że życia nie starczy, by je wszystkie poznać, ale dobrze jest poczytać choćby o niewielkiej ich części ;)
OdpowiedzUsuńJeśli się ma oczy otwarte, to wciąż można zauważać coś nowego. A nadal wiele tajemnic jest do odkrycia. Wiele osób zaczęło obserwować zwierzęta dopiero w trakcie pandemii i czerpać z tej obserwacji pocieszenie. Przyjemnie było na przykład patrzeć na ptaki, które mogły sobie lecieć, dokąd chciały, podczas gdy my musieliśmy tkwić w tym samym miejscu. :)
UsuńTo może być całkiem ciekawa lektura, więc rozejrzę się za nią i chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńZachęcam, bo to naprawdę dobra książka. :)
UsuńBardzo ciekawy temat. Myślę, że sięgnę po tę książkę
OdpowiedzUsuńZachęcam, mnie ta książka sprawiła wiele przyjemności. :)
Usuń