François Mauriac kojarzony jest jako pisarz katolicki. Ale już dawno zauważyłam, że w wielu jego utworach religia pojawia się w ilościach śladowych albo wcale, a postacie grzeszą bez opamiętania. Autor był zresztą świadomy, że bohaterowie pełni cnót mu się nie udają, przypominają kukły, za to świetnie wychodzą ci targani namiętnościami, słabi, ulegający złym podszeptom. Toteż z zapałem tworzył różne czarne charaktery, wpychał je w trudne sytuacje, osadzał w nieidealnych rodzinach, nie zapominał przy tym pogłębić tych swoich bohaterów pod względem psychologicznym. I takie właśnie niedoskonałe postacie, trochę nawet śmieszne, a trochę odrażające, spotkamy w krótkiej powieści o tytule „Galigai”.
Ale co to właściwie znaczy Galigai? Tak w pewnym francuskim miasteczku nazywana jest pani Agata, która urodziła się w arystokratycznej rodzinie, ale nie zaznała dobrobytu, gdyż ojciec przehulał cały majątek. Zamiast płakać, wstąpić do klasztoru bądź szukać bogatego męża, jak to robiły inne kobiety w podobnej sytuacji, Galigai zakasała rękawy i poszła do pracy. Od kilku lat zajmuje się domem państwa Dubernet i wychowuje ich nastoletnią córkę Marię. Nie wstydzi się swojego marnego położenia, zresztą nikt nie spogląda na nią z góry, darzona jest raczej szacunkiem niż pogardą. Z jednej strony jest więc to osoba niezwykle silna, godna podziwu – lecz z drugiej... Otóż owa zdeklasowana dama, towarzysząc swojej podopiecznej, zauważa nieśmiałego, ubogiego nauczyciela o imieniu Mikołaj. I zaczyna pałać do niego pożądaniem, którego nawet nie stara się ukryć. Pożera go oczami, śledzi niczym stalker, nachodzi w domu. Planuje nawet ślub.
Tymczasem biedny Mikołaj myśli o niej ze wstrętem, o innych kobietach zresztą też. Choć ma już dwadzieścia osiem lat, nigdy nie poczuł podniecenia seksualnego. Jest na etapie malutkiego chłopczyka, pragnie przebywać jedynie w towarzystwie swojego przyjaciela Gillesa. Homoseksualista? Owszem, czytelnikowi może się nasunąć takie podejrzenie, jednak Mauriac w posłowiu zapewnia, że Mikołaj wcale nie jest zboczeńcem (takiego właśnie słowa użyła tłumaczka), że to, co czuje do Gillesa, to coś pośredniego między przyjaźnią a miłością.
Mężczyźni z tej powieści są dość niemrawi, kobiety zaś próbują kontrolować upatrzonych panów. Galigai osacza Mikołaja, nie rozumiejąc, że „Nie zmusza się do picia osła, który nie odczuwa pragnienia”[1]. Nastoletnia Maria uparcie wymyka się na spotkania z Gillesem, pozwala się obściskiwać, lekceważąc sprzeciwy matki. Matka o żadnych cielesnych przyjemnościach już nie marzy, ma jakieś problemy ginekologiczne, powiększony brzuch, nieznośne bóle, krwotoki. Nie leczy się, woli „cierpieć niż wydać na pastwę oczu i rąk mężczyzny – choćby nawet ten mężczyzna był lekarzem – wstydliwą ranę swego ciała, siedlisko wszelkich nieczystości”[2]. Ale nawet podczas choroby znajduje siłę, by tłamsić męża. Kiedy tylko ten mąż próbuje poruszyć ambitniejszy temat, pani Dubernet z władczą pewnością siebie natychmiast ucina dyskusję, pozwala mu mówić wyłącznie o trywialnych sprawach. Nic więc dziwnego, że ten niegdyś inteligentny, oczytany człowiek staje się coraz bardziej apatyczny i otępiały.
„Galigai” to krótka książeczka, ciekawie napisana, jedna z lepszych Mauriaka i bardzo dla niego charakterystyczna. Autor wnikliwie opisuje osaczenie Mikołaja, budzenie się w nim świadomości, że matka i przyjaciel ignorują jego potrzeby, myślą jedynie o własnych korzyściach, że jest dociskany do ściany przez bezczelną, szaloną z miłości kobietę. Tęskniący za czystością cielesną nauczyciel wie, że jeśli zgodzi się na ślub, będzie musiał z żoną spać, a tego by nie zniósł. Jak sobie poradzi z tą presją, mając łagodny charakter i skłonność do poświęceń?...
Chyba mnie by irytowała ta historia.
OdpowiedzUsuńMnie się ta historia podobała, ale fakt, że może irytować. Szczególnie irytującymi postaciami są zaborcza Galigai i jej głupia pracodawczyni. :)
UsuńMoże Mikołaj dzisiaj uznałby siebie za osobę aseksualną.
OdpowiedzUsuńPoszukam tej książki, zwłaszcza, że piszesz, że to jedno z lepszych dzieł Mauriaka :)
Na pewno tak. Na końcu się wyjaśnia, o czym tak naprawdę marzył Mikołaj. :) Owszem, „Galigai” to jedna z lepszych książek, ale jeszcze lepsze są „Młodzieniec z dawnych lat”, „Kłębowisko żmij” i „Genitrix”.
UsuńCiekawe jest takie odczytywanie starszych pozycji przez pryzmat współczesnej kultury ;) Ileż ludzkich żyć było koszmarem, tylko dlatego, że taka homoseksualność czy właśnie aseksualność były tematami tabu czy w ogóle nie istniały w powszechnej świadomości.
UsuńMasz rację. :) A ja jeszcze dodam, że Galigai w pewnym momencie daje Mikołajowi do zrozumienia, że podejrzewa go o homoseksualizm.
UsuńPrzypomniałaś mi nazwisko autora, który jest kolejnym wyrzutem sumienia, bo kompletnie nieznany. Sprawdziłam w bibliotece, że nie ma tej pozycji, ale zarezerwowałam Kłębowisko żmij.
OdpowiedzUsuńGuciamal, to bardzo dobry autor, namawiam do zapoznania się z jego utworami. „Kłębowisko żmij” to jedna z najlepszych jego książek. Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń. :) Ja po raz pierwszy zetknęłam się z Mauriakiem wieki temu, sięgając po „Młodzieńca z dawnych lat”, i już od pierwszych stron poczułam się zauroczona.
UsuńZ przyjemnością odkryję kolejnego dobrego pisarza, bo mam przeczucie, że to będzie taki strzał, jak np. Marai :) A fajnie jest trafić na pisarza, którego książki nie zawodzą.
UsuńPisarz jest bardzo dobry, ale muszę przyznać, że nie wszystkie jego książki mnie zachwyciły – w „Aby zbawił co było zginęło” nie znalazłam dla siebie nic ciekawego. :)
UsuńTo chyba nie do końca mój typ literatury, ale ogólnie opowieść wydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńTo jest specyficzna książka, staroświecka. Ja akurat lubię co jakiś czas sięgnąć po coś starego. :)
UsuńZaciekawiłaś mnie, choć przypuszczam, że niektóre postacie by mnie mocno drażniły.
OdpowiedzUsuńPostacie nie są wyidealizowane, więc mogą drażnić. Mnie irytowały Galigai i jej pracodawczyni, z kolei Mikołaj mnie trochę śmieszył, choć właściwie powinnam mu współczuć. :)
UsuńDotąd autor był mi znany jedynie dzięki "Kłębowisku żmij" (które czytałam lata temu i które przypadło mi do gustu), ale po lekturze recenzji mam ochotę pogłębić tę znajomość. Dziękuję za bardzo ciekawy trop.
OdpowiedzUsuń„Kłębowisko żmij” to bardzo ciekawa powieść. Do dziś pamiętam Ludwika i jego rodzinę. :) Mauriaka coraz mniej osób zna, jego książki nie są w Polsce wznawiane. Szkoda, bo wiele z nich to perełki. Te powieści zawsze są bardzo krótkie, zwięzłe, a ile w nich treści, ile dramatów ludzkich, ile prawd psychologicznych...
UsuńBardzo dobrą książką jest też „Teresa Desqueyroux”. :)
Tak jest w istocie, a Twoje słowa potwierdza szybkie wejrzenie do katalogu pobliskich bibliotek - książek Mauriaka (jeśli nie liczyć kilku egzemplarzy "Kłębowiska") tam jak na lekarstwo... Niemniej jednak, poszukam "Teresy Desqueyroux". Raz jeszcze dziękuję za radę i oczywiście gratuluję recenzji.
UsuńDziękuję za miłe słowo. Będę wypatrywała Twojej recenzji. :) „Teresa Desqueyroux” to piękna książka. A ja mam w planach „Jagnię” tego autora.
UsuńFabuła wydaje się całkiem interesująca. Jestem ciekawa, jak odebrałabym bohaterów
OdpowiedzUsuńO tak, interesująca. :) A bohaterowie są całkiem ciekawi, przy tym niektórzy pod koniec książki zachowują się dość zaskakująco.
UsuńNie słyszałam jeszcze o tym autorze. Możliwe, że kiedyś sięgnę po coś jego autorstwa. Jednak na razie wyczytuje to co już mam na regałach.
OdpowiedzUsuńAutor kiedyś był bardzo znany, ale popadł w zapomnienie. Ja go lubię, więc zachęcam do sięgnięcia po którąś z jego książek. :)
Usuń