Pierwsze i ostatnie zdanie powieści „Kto zabił Palomina Molero?” Mario Vargasa Llosy brzmi tak samo: „Kurestwo nie z tej ziemi”. Wypowiada je Lituma – młody policjant, który wraz z porucznikiem Silvą usiłuje odnaleźć mordercę tytułowego Palomina. Palomino był nieśmiałym Metysem o romantycznej naturze, lubiącym śpiewać i grać na gitarze. Jako jedyny syn biednej wdowy zwolniony został ze służby wojskowej, jednak zgłosił się do niej na ochotnika. Po dwóch miesiącach z nieznanych powodów zdezerterował, a wkrótce znaleziono jego straszliwie okaleczone zwłoki.
Wszyscy w miasteczku są przerażeni tą zbrodnią. „Tu ludzie zabijają się jak Bóg przykazał, walcząc jak równy z równym, jeden na jednego. Ale żeby krzyżować, torturować!”[1] – oburza się miejscowa kobieta. Panuje przekonanie, że policja została skorumpowana i ukrywa mordercę, tymczasem Silva i Lituma niczego tak nie pragną, jak go wytropić. Jednak dowódca bazy wojskowej blokuje im śledztwo, a bez jego pozwolenia nie mogą przepytywać kolegów ofiary i tracą szansę, by dowiedzieć się czegokolwiek ważnego.
W powieści dominuje ponury nastrój, ale zdarzają się też sceny napisane z humorem. Trudno się nie uśmiechnąć, czytając o miłosnych podbojach porucznika Silvy. Jako biały, dobrze sytuowany mężczyzna mógłby on zdobyć każdą pannę z okolicy, jednak pragnie tylko jednej: podstarzałej, otyłej żony miejscowego rybaka. Sprytna doña Adrianna dobrze wie, że jeśli ulegnie porucznikowi, ten przestanie jej pożądać, toteż prowokuje go bez umiaru, zachowuje się jak dziwka, by po chwili przypomnieć rozpalonemu mężczyźnie, że jest „matką rodziny” i należy traktować ją z szacunkiem. Biedny Silva gubi się w sprzecznych sygnałach wysyłanych przez tę pełną temperamentu piękność, głupieje, co rusz przerywa śledztwo, by ją uwodzić bądź podglądać. Lituma, zmuszony do obserwowania męczarni swojego szefa, dochodzi do wniosku, że „Zawsze była taka: komplementy i obmacywanie wzbudzały w niej gniew i irytację, ale w głębi może i lubiła to”[2].
Przeciwieństwem tej grubawej sexbomby jest nieładna, płaska jak deska córka dowódcy bazy wojskowej. Ale i ona ma władzę nad mężczyznami, a konkretnie nad swoim ojcem, którego traktuje z wyniosłością i wzgardą. Lituma czuje zdumienie, widząc, jak despotyczny pułkownik Mindreau nadskakuje antypatycznej dziewczynie.
Bardzo przykre wrażenie robi opis warunków, w jakich pracują policjanci. Mają jedynie rower i konia. Jeśli chcą pojechać w jakieś oddalone miejsce, muszą skorzystać z jedynej w miasteczku taksówki i wysłuchiwać kwękań kierowcy. Zdarza się, że godzinami tkwią na pustyni, w niemiłosiernym upale, czekając, aż ktoś ich podwiezie. Oczywiście nie znają żadnych technik kryminalistycznych, muszą polegać na tym, czego dowiedzą się od ludzi i co wydedukują. Na domiar złego łagodny Lituma niezbyt dobrze sobie radzi z wypytywaniem świadków i kojarzeniem faktów.
Fabuła tego swoistego, pasjonującego kryminału – czy może raczej powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym – rozwija się w zaskakujący sposób i przynosi ciekawe rozwiązanie. Noblista opowiada o namiętności, rasizmie, podłości, mściwości, a także o tym, jak naiwna jest wiara, że miłość pokona wszelkie granice. Książka zawiera znacznie więcej niż tylko opis śledztwa przypominającego błądzenie we mgle; to także obraz peruwiańskiej prowincji z roku 1954 i kilka skomplikowanych charakterów ludzkich.
---
[1] Mario Vargas Llosa, „Kto zabił Palomina Molero?”, przeł. Enrique Porcel Ortega, Rebis, 1995, s. 25.
[2] Tamże, s. 25.
Złapałam się na zdziwieniu, że pojawiła się u Ciebie recenzja książki, hm, takiej w sumie dość prostej, przynajmniej w porównaniu z niektórymi, które się tutaj przewinęły. Niby charaktery skomplikowane, a jednak odniosłam takie wrażenie, że mogłoby mi się czytać szybko i przyjemnie. Może to tylko wrażenie :) W każdym razie wrzuciłam ją do koszyczka na stronie biblioteki i w styczniu przeczytam.
OdpowiedzUsuńU mnie mała zmiana. Zniknęło drugie "k" w adresie bloga :) Teraz jest koteksiazkowy.blogspot.com.
Takie kryminały mogłabym czytać codziennie. :) Tak, czyta się szybko, ale nie do końca przyjemnie, bo opis okaleczeń Palomina bardzo mnie przygnębił. Chłopak był torturowany... Z kolei doña Adrianna wprawiała mnie w wesołość. Bardzo się cieszę, że przeczytasz tę książkę. I dzięki za informację o zmianie w adresie. :)
UsuńDawno temu czytałem "Litumę w Andach" i szczerze powiedziawszy (napisawszy), kompletnie nic z tej książki nie pamiętam. To dobry znak, żeby do niej wrócić, w ogóle, żeby wrócić do pisarstwa Llosy, bo swego czasu sięgałem po dzieła tego pana regularnie i na ogół byłem zadowolony lub wręcz zachwycony ("Święto Kozła" to zdecydowanie najmocniejszy tytuł).
OdpowiedzUsuńA ja do tej pory nie przepadałam za tym autorem, bo „Pochwała macochy” niezbyt mi przypadła do gustu, a „Szelmostw niegrzecznej dziewczynki” to nawet nie dałam rady skończyć. Nie spodziewałam się, że „Kto zabił Palomina Molero?” aż tak mnie zauroczy. Dzięki tej książce doceniłam i polubiłam autora. Na pewno sięgnę po „Święto Kozła”. :)
UsuńLlosa jako literat ma kilka obliczy, dość różnych od siebie. Cykl z donem Rigoberto jest b. specyficzny i wzbudza skrajne emocje :)
UsuńO tak, Mario Vargas Llosa ma wiele twarzy, a ja dopiero teraz natrafiłam na tę, która mi się podoba. A macochę (nie pamiętam jej imienia) wspominam bardzo źle. Wyjątkowo irytująca postać. W „Kto zabił Palomina Molero?” postacie kobiet są o wiele ciekawsze i o wiele bardziej niejednoznaczne. :)
UsuńCzytałam i podobało mi się, historia ma drugie dno i rozbudowane tło obyczajowe. Również polecam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka Ci się podobała. :) A ja właśnie dowiedziałam się, że są jeszcze dwie części przygód Litumy.
UsuńLlosy czytałam jedynie powieść biograficzną o Gauguinie - pamiętam, że wywarła na mnie dobre wrażenie, potem jakiś zbiór esejów- listy do młodego pisarza. Na półce czeka Pantaleon i wizytantki, którego tytuł mi się spodobał. Niestety nie sięgnęłam przeczytawszy kilka nie najpochlebniejszych opinii. Chyba czas dać nobliście drugą szansę.
OdpowiedzUsuńDaj autorowi drugą szansę! Ja dałam i nie żałuję, jeszcze będę sięgać po jego książki. A na „Listy” chyba się skuszę, bo dawno nie czytałam żadnych listów. :)
UsuńGdy autor dostał Nagrodę Nobla próbowałam czytać jego książki i niestety porzuciłam je w połowie. Były to "Pochwała macochy” i "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”. Widzę, że trzeba dać autorowi trzecią szansę :)
OdpowiedzUsuńCzyli sięgnęłaś kiedyś po te same książki, co i ja. :) „Szelmostwa” mnie niesamowicie nudziły, a w „Pochwale macochy” irytowała mnie główna bohaterka. „Kto zabił Palomina” to coś innego, o wiele lepszego.
UsuńHehe, wychodzi na to, że te najmniej atrakcyjne pozycje są najgłośniejsze. Ja szczególnie polecam "Marzenie Celta" (fabularyzowana biografia Rogera Casementa) oraz "Święto Kozła" (opis ostatnich dni dominikańskiego dyktatora Rafaela Leonidasa Trujillo).
UsuńW „Pochwale macochy” jest dużo erotyzmu, nic więc dziwnego, że książka przyciąga czytelników. A co się czytelnikom podoba w „Szelmostwach niegrzecznej dziewczynki”, to nie mam pojęcia. :)
Usuń