Risui, narratorka „Fruwającej duszy” Yōko Tawady, usłyszała przepowiednię, że jeżeli zajdzie w ciążę, urodzi trojaczki, po czym umrze. Postanowiła więc uciec przed małżeństwem i zamieszkać w legendarnej Szkole Kikyo położonej w głębi lasu i przyjmującej tylko wybrane kobiety. Uczennice tej Szkoły zajmują się studiowaniem Księgi z mądrościami, dyskutują i marzą o zgłębieniu Drogi Tygrysa. Narratorka, oddalona od prozaicznych spraw, czuje się tu jak w raju, ale jednocześnie ma wrażenie, że już nie istnieje dla niej inna przyszłość niż niekończący się pobyt w Szkole. Bo czy umiałaby przystosować się do życia w wielkim świecie? Kiedyś była służącą – czy dałaby radę wrócić do takiej pracy? Czy nie zostałaby uznana za dziwaczkę i przegoniona?
Księga, którą początkowo czyta z dużym zapałem, a potem z coraz mniejszym, nie ma autora i składa się aż z trzystu sześćdziesięciu tomów, nikt więc nie da rady poznać jej w całości. Zresztą czy to potrzebne? Risui sądzi, że nie. „Tak jak człowiek, rodząc się, nie przynosi z sobą na świat jakiegoś konkretnego celu, tak samo jest z Księgą, ważniejsze jest to, że istnieje, niż cel jej istnienia”[1]. Według narratorki zgłębienie nauk zawartych w Księdze nie przyniesie żadnych korzyści. Oczywiście nie wszystkie uczennice przepełnione są zwątpieniem; jedne dążą do zaspokojenia potrzeb cielesnych, inne godzinami przesiadują w bibliotece.
Powieść tę zaludniają niemal wyłącznie kobiety. Żyjąc bez mężczyzn i mając pragnienia erotyczne, radzą sobie, jak mogą. Już w trakcie drogi do Szkoły Risui zauważa rozebraną dziewczynę, pogrążoną w „igraszkach z demonem rozkoszy”[2]. We wspólnej sypialni obserwuje, jak jedna z koleżanek bawi się swoją „rybką” (takiego słowa używa tłumaczka). Nawet Kikyo, charyzmatyczna założycielka Szkoły, sprawia wrażenie mocno zainteresowanej ciałami uczennic. Przykładowo kiedy Risui zakopuje martwego kota, Kikyo znienacka ściska ją za pierś i zaczyna rozsiewać „woń gnijących owoców”[3]. Dlaczego akurat taki zapach wydziela, nie wiadomo. Kikyo to postać enigmatyczna, owiana legendami. Podobno nie ma ciała, utkana jest z mgły, umie sprawdzać, czy w sercach kobiet nie ma owadów, a jeśli są, to je wyjmuje i zjada, jej dusza fruwa... Prowadząc Szkołę, nie pobiera opłat od swoich uczennic i nie zmusza ich do niczego, w każdej chwili mogą wrócić do domów.
Yōko Tawada lubuje się w symbolach, a także w metaforach. W tej króciutkiej książeczce jest ich mnóstwo. Oto kilka przykładów: „nagromadzoną wiedzę zasznurowała w trzewikach”[4], „na dnie oczu rwą mi się sieci, w które łowię litery”[5], „rytm czasu zanurza się w stawie”[6], „Los, kręcąc zadkiem, mając w pogardzie moje starania, wziął przyjaźń za rękę i zwiał. Dopóki będę miała na nogach kalosze niecierpliwości, nie dogonię ich”[7] .
Jeden z ciekawszych wątków dotyczy narkotyków, które Risui przyjmowała wprawdzie krótko, ale w dużych ilościach. Teraz tego żałuje. „Część mojego mózgu wyschła jak rybia wątroba, i już nigdy nie będzie taka jak przedtem. (...) Coraz częściej zaś gubię się w ocenie, czy to, co wydarzyło się dokładnie przed chwilą, wydarzyło się naprawdę, czy jest to tylko obraz powstały w mojej głowie”[8]. Ma wrażenie, że substancje odurzające nadal krążą w jej organizmie, obniżając zdolność zapamiętywania oraz koncentracji.
I takie właśnie wrażenie sprawia „Fruwająca dusza” – że napisał ją ktoś będący na haju. Brak tu wyraźnej fabuły, treść jest niesamowicie ulotna, nie sposób dokładniej określić czasu ani miejsca akcji, niekiedy trudno odróżnić, co narratorce przytrafiło się naprawdę, a co tylko przyśniło, zatarta została granica między zwidami a rzeczywistością. Książka jest odrealniona, pełna dziwności i raczej nie wzbudza emocji, a przy tym jakimś cudem – może dzięki plastycznemu, ładnemu językowi? – czyta się ją przyjemnie i bez przymusu. Nie trzeba tylko doszukiwać się w niej sensu i zastanawiać, kim lub czym jest wspominany często Tygrys, bo narratorka sama tego nie wie.
Moja ocena: 4/6.
---
[1] Yōko Tawada, „Fruwająca dusza”, przeł. Barbara Słomka, Karakter, 2020, s. 87.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 30.
[4] Tamże, s. 19.
[5] Tamże, s. 171.
[6] Tamże, s. 50.
[7] Tamże, s. 105.
[8] Tamże, s. 118.
Do dziś dobrze wspominam, a czytałam jeszcze pierwsze wydanie. Tak jak mówisz, to kompletny odlot, ale jakoś to w czytaniu nie przeszkadza, że nie bardzo wiadomo, o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie należę do osób, które lubią wiedzieć, o co chodzi i kiedy natrafiałam na zdania w rodzaju „Czasami z nosa, uszu lub ust prowadzącej wykład Kikyo wyskakiwał karp” (s. 54), zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z czytania tej książki. Ale nie zrezygnowałam i nie żałuję. Jest w niej coś uroczego. :)
UsuńNie miałam pojęcia o istnieniu tej książki. A zapowiada się tak świetnie! Zapisuje tytuł. :)
OdpowiedzUsuńJa też jeszcze miesiąc temu nie wiedziałam o istnieniu tej książki. A ona w Polsce została już wydana po raz drugi. :)
UsuńMam tę książkę na czytniku. Zacząłem ją nawet podczytywać tuż po kupieniu, ale po krótkim namyśle zostawiłem na później, bo nie mogłem wgryźć się w fabułę. Teraz widzę, że nie warto - trzeba pozwolić ponieść się prądowi narracji :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w ten właśnie sposób trzeba ją czytać. :) Początek istotnie jest mało zrozumiały. Ciekawił mnie motyw Księgi, do której założycielka Szkoły przywiązuje bardzo dużą wagę i którą uczennice codziennie studiują. Interesowało mnie też, jak działa ta tajemnicza Szkoła, z czego jest utrzymywana, ale za wiele się nie dowiedziałam. Yōko Tawada nie lubi pisać o konkretach, jej domena to sny, zwidy itd.
UsuńLubię japońską literaturę i realizm magiczny, oniryzm... Może kiedyś sięgnę po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię japońską literaturę. A teraz czekam na „Kobietę w fioletowej spódnicy” Imamury. To kolejna powieść z serii z żurawiem. Ma się ukazać na początku października. :)
UsuńWiem, wiem, też na nią czekam. ;)
UsuńTo powieść japońska i w dodatku thriller. :) Zacznę czytać w ten sam dzień, kiedy ją dostanę. Ale jeszcze trzeba trochę poczekać...
Usuń