24.08.2021

„Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag” Sigrid Nunez

 


Sigrid Nunez była kiedyś dziewczyną Davida Rieffa, jedynego syna sławnej Susan Sontag, i pomagała w prowadzeniu korespondencji oraz w innych sprawach, z którymi czterdziestotrzyletnia pisarka, będąca wówczas po chemioterapii oraz amputacji piersi, nie dawała sobie rady. Ich znajomość zaczęła się w roku 1976, w Nowym Jorku. Książka „Sempre Susan” poświęcona została wspomnieniom z tamtego właśnie okresu. Można się z niej dowiedzieć o Sontag wielu rzeczy, których próżno by szukać w podręcznikach z dziedziny literatury. Oto kilka przykładowych ciekawostek: 
– jako dziecko codziennie musiała wypijać szklankę zwierzęcej krwi,
– bliznę po mastektomii pokazywała każdemu i bez wstydu,
– lubiła obgryzać paznokcie, nosić spodnie i adidasy, nie używała torebek, nie robiła sobie makijażu; według Nunez jej wygląd i zachowanie były typowe dla mężczyzn,
– „lgnęła do ludzi lubiących kontakt fizyczny, dotykanie i bycie dotykanym”[1],
– lubiła sypiać z przyjaciółmi i nie miało dla niej znaczenia, czy to mężczyźni, czy kobiety,
– krążyły plotki, że uprawia seks z własnym synem,
– była zaborcza, nie znosiła samotności, nie chciała, by syn się wyprowadził, ciągle wchodziła do pokoju, który zajmował wraz z Nunez, i męczyła młodą parę swoją paplaniną,
– nie miała zrozumienia dla osób słabych i przewrażliwionych, chorych na depresję czy myślących o samobójstwie,
– często wściekała się o jakiś drobiazg, szukała pretekstu do awantury, uważała, że wolno jej pouczać, karcić i upokarzać ludzi publicznie; jej ofiarami często padali kelnerzy,
– wrogów miała więcej niż ktokolwiek inny, 
– nie lubiła uczyć innych, bo „Najgorsze w uczeniu było, że jest to – nieodwołalnie – posada, a przyjęcie posady Susan uważała za upokarzające”[2],
– nie przepadała za literaturą pisaną swoich rodaków, uważała, że Europejczycy i Latynosi „tworzyli dzieła znacznie odważniejsze i oryginalne niż mniej ambitni Amerykanie”[3].
W książce takich ciekawostek jest mnóstwo. Wiele z nich ukazuje Sontag w niezbyt pozytywnym świetle, tak że każdy czytelnik znajdzie coś, co go do wielkiej eseistki zrazi. Mnie zbulwersowała informacja o tym, że Sontag namawiała młodą asystentkę do kradzieży. „Nie bój się podkradać. Ja nieustannie kradnę od innych pisarzy”[4] – radziła. 

Czy Sigrid Nunez, mająca wówczas dwadzieścia kilka lat i pragnąca zostać pisarką, skorzystała na pobycie w domu wielkiej Sontag? Raczej nie za bardzo. Owszem, dzięki opiekunce poznała wielu ważnych ludzi ze świata literackiego i mogła bywać w miejscach, które były dla niej wcześniej niedostępne, ale tworzyć własnych książek nie dała rady. Do pracy umysłowej potrzebowała ciszy i samotności, tymczasem hiperaktywna Sontag bez końca narzucała jej swoje towarzystwo i robiła w domu zamieszanie.„Choć pisałam codziennie, miałam niewiele tekstu, w dodatku nic dobrego”[5] – żali się Nunez i dodaje: „Ani Susan, ani David nie lubili moich mnisich upodobań, ich zdaniem, oznaczały one brak werwy i ciekawości świata – bardzo źle jak na przyszłą pisarkę!”[6]. Niekiedy otrzymywała porady dotyczące pisania, ale prawie zawsze je odrzucała. Twórczość Sontag nie przemawiała do niej, bo, jak twierdzi: „Jej styl pozostawiał niedosyt – nie pisała pięknie. Nie układała pięknych zdań, a jeśli w jej powieściach powinno się coś podziwiać – ja tego nie dostrzegałam”[7].

Ten ostatni zarzut dziwnie mi się czytało, bo Nunez sama nie buduje „pięknych zdań” – a przynajmniej w tym tekście ich nie widać. Jej język jest bardzo prosty, zdania są krótkie, nieskomplikowane, pozbawione błyskotliwych sformułowań. Poza tym autorka „Sempre Susan” formułuje wiele opinii o charakterze Sontag, zamiast zarysować sytuację i pozwolić czytelnikom na samodzielne wyciągnięcie wniosków. Nie wiem, czy podczas pisania tej książki  Nunez była szczera i obiektywna, w każdym razie da się wyczuć w niej nutkę wyższości i przemądrzalstwa. Niektóre jej zarzuty pod adresem Sontag są dla mnie niezrozumiałe. Co to szkodzi, że czterdziestoparoletnia Sontag poszła na koncert Springsteena? Czy koncerty zarezerwowane są tylko dla młodych? I co ma znaczyć zarzut, że „Nie umiała zmusić się do pisania codziennie, co, jak powszechnie wiadomo, jest najlepsze”[8]? Dlaczego najlepsze? Kto tak zdecydował? Sigrid Nunez? 

Nunez jest bardzo skąpa w ujawnianiu swoich emocji, miałam więc podobne wrażenie, co podczas czytania „W morzu śmierci” Davida Rieffa – że książka jest sucha, chłodna, że autorka sporo zataiła. I w sumie te wspomnienia nie wywarły na mnie większego wrażenia. Ani mnie nie zachęciły do poznawania twórczości Sontag, ani nie zniechęciły. Zresztą jako osoba nielubiąca plotek i naruszania prywatności nie przepadam za takimi książkami, szczególnie w przypadku, kiedy zostają opublikowane po śmierci krytykowanej osoby. 

Moja ocena: 4/6.

---
[1] Sigrid Nunez, „Sempre Susan”, przeł. Dobromiła Jankowska, Pauza, 2021, s. 133.
[2] Tamże, s. 67.
[3] Tamże, s. 60.
[4] Tamże, s. 89.
[5] Tamże, s. 107.
[6] Tamże, s. 93.
[7] Tamże, s. 21.
[8] Tamże, s. 87.

12 komentarzy:

  1. Z pewnością oryginalna postać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Sontag była postacią oryginalną i z mnóstwem wad. :)

      Usuń
  2. Ciekawe, czy syn Sontag miał żal o tę książkę do Nunez.;(
    Z tego, co piszesz, całość dość dziwaczna. Z jednaj strony dobrze, że odbrązowiono postać Sontag, z drugiej nasuwa się pytanie, w jakim celu powstała ta pozycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego ciekawa. Nunez o tym nie wspomina, a szkoda. Odbrązawiania jest tu bardzo dużo, może nawet nieco za dużo. :) Ale są też przytoczone dobre rzeczy o Sontag.

      Usuń
  3. Zmęczyło mnie czytanie samej listy z początku recenzji ;) Nie znoszę takich męczących osób, które zagarniają przestrzeń i przytłaczają. Nawet gdyby miały być genialnymi artystami. Nie wiem, po co miałabym czytać o takim człowieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Sontag zagarniała przestrzeń – ale z drugiej strony to była jej przestrzeń, to ona płaciła za wynajem apartamentu. Jeśli się jej synowi i autorce tej książki takie wspólne mieszkanie nie podobało, mogli się wyprowadzić.

      Ja tak sobie czytałam, dziwiłam się, że Sontag miała tyle wad, aż w końcu pomyślałam: a co mnie to obchodzi, że ona przyczepiała się do kelnerów i spała, z kim popadnie? Nas, czytelników, nie powinno to interesować. :)

      Usuń
  4. Ha, ciekawe przez jaki czas Sigrid Nunez pozostawała w związku z Davidem Rieffem, bo spotkałem się z tezą, że ludzie, którzy są sobie b. bliscy i żyją ze sobą przez dłuższy okres czasu, zaczynają się do siebie upodabniać. Może stąd wynika ta zbieżność stylu?

    A co do Sontag, to wciąż nie poznałem dorobku tej artystki. Ale dzięki Twojemu tekstowi rodzi mi się w głowie pewna koncepcja - postaram się zgromadzić zarówno teksty Sontag, jak i "W morzu śmierci" oraz "Sempre Susan", i przeczytać cały ten zbiór w jednym rzucie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zostało to sprecyzowane, ale myślę, że może ze dwa lata. Nie mogli więc się do siebie upodobnić. :) Poza tym wtedy, kiedy się znali, nie byli jeszcze pisarzami. Owszem, można odnieść wrażenie, że oboje piszą chłodno i co nieco zataili, ale budowa zdań i wszystkie inne elementy stylu nie są zbyt podobne.

      Doskonały pomysł! Na mnie „Zestaw do śmierci” wywarł wielkie wrażenie i szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego Nunez utrzymuje, że powieści Sontag są słabe, napisane „niepięknie”. Ja tam wolę pisarstwo Sontag niż Nunez.

      Usuń
  5. Nie znam ani twórczości Nuez ani prawie w ogóle książek Sontag. Czytałam jedynie "Myśl to forma odczuwania" - wywiad rzekę z Susan Sontag i bardzo mi się ta pozycja podobała. Miałam ochotę sięgnąć po te wspomnienia, ale po przeczytaniu Twojej recenzji moje chęci osłabły. To chyba bardzo plotkarska książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz chęć sięgnąć po te wspomnienia, to sięgnij. :) Jest w nich sporo plotkarstwa, ale są też poruszone ciekawe sprawy. Ja znam dwie książki Nunez,„Przyjaciela” i „Sempre Susan”, i jedną Sontag – „Zestaw do śmierci”. Dwie pierwsze nie rzuciły mnie na kolana, trzecią uważam za bardzo dobrą. Niedawno znowu zajrzałam do „Zestawu do śmierci”, by sprawdzić, czy Sontag naprawdę nie umiała budować pięknych zdań, jak to twierdziła Nunez, i wyszło mi, że Nunez kłamie albo po prostu powieści Sontag są dla niej za trudne.

      Usuń
    2. Nunez, oczywiście.
      Poszukam tej powieści Sontag.:)

      Usuń
    3. A ja poszukam „Myśl to forma odczuwania”. :) Tak mi teraz przyszło do głowy, że może Nunez dlatego nie lubi powieści Sontag, bo są napisane długimi zdaniami. A współcześni czytelnicy często mają problem ze zrozumieniem dłuższych zdań – kiedy dobrną do końca, to już nie pamiętają, co było na początku...

      Usuń