15.10.2020

„Kobieta ze znamieniem” Håkan Nesser


„Kobieta ze znamieniem”, czwarta część cyklu Håkana Nessera o policjantach z Maardam, zaczyna się bardzo smutno, bo od opisu pogrzebu starszej pani. Jedynym żałobnikiem jest jej dwudziestodziewięcioletnia córka, z goryczą rozmyślająca o nieudanym życiu matki. Ostatnie słowa zmarłej brzmiały: „Zrób coś nieprzeciętnego, tak, żebym mogła ci bić brawo tam, z góry”[1]. Młoda kobieta postanawia więc nie płakać, tylko zrobić coś, co spodobałoby się matce. To, co planuje, jest niezgodne z prawem i ryzykowne, ale ona jako osoba nieuleczalnie chora, uzależniona od narkotyków i samotna, nie ma nic do stracenia. Nawet jeśli zostanie ujęta przez policję czy zginie, nikt nie będzie rozpaczał. Poczucie misji ogarnia ją jak ogień stos suchych gazet – bohaterka gwałtownie wyrywa się z marazmu i całe swoje dalsze życie podporządkowuje zemście; zmienia wygląd i adres zamieszkania, przestaje nawet brać narkotyki, bo po prostu traci na nie chęć.

Wkrótce w Maardam dochodzi do zabójstw. Do akcji wkracza komisarz Van Veeteren z kolegami. Śledztwo toczy się niemrawo, policjanci przesłuchują mnóstwo osób, proszą społeczeństwo o pomoc, męczą się, pocą – i nic. Nie potrafią znaleźć mordercy, nie wiedzą nawet, czy zabijał przypadkowych ludzi, czy starannie planował swoje posunięcia. Z czasem dochodzą do wniosku, że planował, że mają do czynienia z kimś wyjątkowo inteligentnym i ostrożnym. Taki przeciwnik budzi ich podziw, a zarazem przeraża. Jeśli nie zaatakuje kolejny raz i nie popełni w końcu błędu, być może nigdy nie zostanie złapany. W trakcie czekania na kolejne morderstwo Reinhart rozważa: „Co lepsze? Dwie ofiary i zabójca na wolności? Czy trzy ofiary i schwytany zabójca?”[2]. 

Na powieść składają się sceny pokazujące działania wielu, może nawet zbyt wielu postaci: mordercy, ofiar, osób przypadkowo zamieszanych w śledztwo i oczywiście policjantów. Najważniejszy jest Van Veeteren, zrzędliwy komisarz nie pierwszej już młodości, skłonny do snucia ponurych rozważań i zadawania sobie trudnych pytań, na przykład takich: „Czy moja rola ogranicza się do wbicia zębów w zwierzynę i przyniesienia jej do stóp łowczego tudzież sędziego w czerwonej tudzież czarnej szacie? Czy kieruje mną tylko instynkt psa gończego?”[3]. W trakcie prowadzenia tego śledztwa Van Veeteren ma humor jeszcze gorszy niż zwykle, bo po pierwsze panuje styczeń, a on w styczniu zawsze czuje się ospały, po drugie cierpi z powodu kataru. Pocieszające jest to, że poznaje Urlike, którą bardzo polubi – co zostanie opisane w kolejnych tomach serii.

Te kolejne tomy, wcześniejsze zresztą też, są dużo ciekawsze od „Kobiety ze znamieniem”. W „Kobiecie...” Nesser niczym nie urzeka i rzadko zaskakuje. Postacie są słabo zarysowane, nie można współczuć ani ofiarom, ani mordercy. Czytelnik już na samym początku otrzymuje mnóstwo informacji dotyczących tożsamości i motywów postępowania zbrodniarza, toteż trudno mu będzie wczuć się w położenie policjantów, którzy wiedzą mniej niż on i błądzą jak dzieci we mgle. Van Veeteren i jego koledzy sprawiają wrażenie wyjątkowo nieudolnych. Dlaczego tak długo nie biorą pod uwagę możliwości, że ich przeciwnik to kobieta? Dlaczego wiedząc, że ofiary przed śmiercią były dręczone dziwnymi telefonami, nie sprawdzają, z jakiego numeru wyszły te połączenia? Gdyby sprawdzili, dostaliby adres mordercy...

---
[1] Håkan Nesser, „Kobieta ze znamieniem” („Kvinna med födelsemärke”), przeł. Małgorzata Kłos, Czarna Owca, 2013, s. 11.
[2] Tamże, s. 149.
[3] Tamże, s. 230.

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że ten tom jest słabszy od poprzedników. Ja tej serii nie znam, ale może kiedyś ją sprawdzę.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę część lubię najmniej z całej serii. Kolejny tom, czyli „Komisarz i cisza”, jest już dużo ciekawszy. A serię warto przeczytać. :)

      Usuń
  2. Wstyd przyznać, ale jeszcze nigdy nie czytałam tej serii. Lubię kryminały, ale w pewnym momencie miałam przesyt, zbrodni w stylu skandynawskim i jakoś to tak długo trwa już. Muszę w końcu się przełamać, bo wydaje mi się, że to są książki, które wpasowują się w mój gust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd, książek jest tyle, że nikt nie jest w stanie wszystkich przeczytać. :) A Nessera warto poznać. Akurat ta jego powieść niezbyt przypadła mi do gustu, ale inne bardzo lubię.

      Usuń
  3. Od razu skojarzyła mi się "Piąta kobieta" Mankella. Pierwsze, natychmiastowe skojarzenie. Tylko że tę książkę uważam za świetną, właściwie bez wad, więc to skojarzenie wyłącznie tematyczne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mankella jeszcze nic nie czytałam, ale mam w planach. :)

      Usuń
  4. Faktycznie, dość mało wiarygodna wydaje się ta książka, choćby przez wzgląd na to postępowanie policjantów. Mimo wszystko jednak twórczości Nessera jestem ciekawa. Czy tomy dobrze jest czytać linearnie, czy można wybrać przypadkowy tytuł na pierwsze spotkanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw sięgnęłam po „Karambol”, ale myślę, że lepiej zacząć od pierwszej części, bo wtedy można śledzić, jak rozwija się życie prywatne policjantów. Van Veeteren z początkowych części serii sprawia wrażenie zgryźliwego, niesympatycznego, w „Komisarzu i ciszy” wydaje się o wiele bardziej ludzki, a podczas czytania „Karambolu” każdy będzie mu bardzo współczuł, bo spotyka go coś, czego nawet wrogom nie życzymy.

      Usuń