3.10.2012

„Idź za głosem serca” Susanna Tamaro





„Idź za głosem serca” Susanny Tamaro to powieść epistolarna. Osiemdziesięcioletnia Olga obawia się, że już nigdy nie zobaczy przebywającej na zagranicznych studiach wnuczki, pisze więc do niej długi list. W liście opowiada o swoim obecnym monotonnym życiu, o pracy w ogródku i opiece nad psem, a także zdradza kilka tajemnic rodzinnych, wyznaje to, co dotychczas było przemilczane, ukrywane. Nigdy na przykład nie mówiła wnuczce o jej nieżyjącej matce Eulalii, co z perspektywy czasu wydaje się jej błędem.

Olga, córka Żydówki i włoskiego barona, stała się ofiarą tzw. zimnego wychowu. Traktowano ją surowo, bezosobowo, nie liczono się z jej zdaniem, toteż w wieku dwunastu lat była już smutną, zgorzkniałą osobą. Nigdy nie starała się walczyć o swoje racje i o swoje marzenia, nie miała w sobie spontanicznej radości właściwej dzieciom.

„Za stołem musiałam siedzieć wyprostowana, z łokciami blisko ciała. Fakt, iż robiąc to zastanawiałam się nad najskuteczniejszym sposobem odebrania sobie życia, nie miał żadnego znaczenia”[1] - wyznaje.

Pragnęła stać się inną osobą niż matka, jednak kiedy dorosła, z przerażeniem zauważyła, że robi się podobna właśnie do... matki. „Nienawidziłam mojej matki, jej powierzchownego i pustego sposobu bycia. Nienawidziłam jej, jednak powoli i wbrew sobie stawałam się właśnie taka jak ona. Jest to wielki i okrutny haracz za wychowanie, od którego niemal nie da się uciec”[2] - oto kolejne wyznanie Olgi.

Susanna Tamaro
Z czasem dowiedziała się, że jej matkę w dzieciństwie też poddano zimnej tresurze. Dziewczynki traktowane bezdusznie stawały się bezdusznymi matkami, ten model wychowania powtarzał się w ich rodzinie od wielu pokoleń.

Kiedy czytałam pełne bólu wyznania staruszki o jej dzieciństwie, myślałam sobie: a jaka ty, Olgo, byłaś dla swojej córki? Czy ty też skrzywdziłaś Eulalię? Dlaczego tak niewiele o niej piszesz, unikasz jakby tego tematu, dlaczego twoja córka umarła, mając zaledwie trzydzieści kilka lat? Olga trochę zwleka z opowieścią o swoim macierzyństwie, na jej zwierzenia trzeba poczekać.

W powieści znajduje się bardzo ciekawy wątek pokazujący, że psychoanaliza czasami szkodzi i że nie zawsze warto zastanawiać się, skąd wzięły się nasze traumy i kompleksy.

„Idź za głosem serca” to powieść trochę smutna, gorzka, nostalgiczna. Chwilami monotonna, chwilami ciekawa i moim zdaniem niesłusznie zapomniana. Być może czytelników od książki Tamaro odstrasza tytuł kojarzący się z Coelho, jednak nie ma się czego bać. Wprawdzie narratorka pozwala sobie czasami na udzielenie kilku porad, ale robi to w sposób nienatrętny.

4/6.

---
[1] Susanna Tamaro, „Idź za głosem serca” („Va' dove ti porta il cuore”), tł. Halina Kozieł, Wydawnictwo Literackie, 1996, str. 27.
[2] Tamże, str. 46.

19 komentarzy:

  1. Fakt, tytuł jak z Coehlo, więc może odstraszać, ale treść zapowiada się ciekawie.. Taki rozbrat z własnym życiem zawsze jest interesujący. Powiadasz, że psychoanaliza nie zawsze jest dobra? Wiesz, psychoanaliza to tylko jedna z możliwych form terapii i coraz mniej popularna ;) Ale faktem pozostanie to, że odszukanie przyczyny traumy może niwelować cierpienie. Pomyłką jest uważać, że terapia w ogóle z cierpienia wyleczy. Ona pomaga stanąć z nim twarzą w twarz, z jego przyczyną, a następnie wziąć z nim rozbrat i zacząć żyć tu i teraz. A to z kolei bardzo pomaga :) ps. Czytam właśnie Suzannę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję dopiero dziś. Miałam problemy z internetem. Czytasz "Suzannę"? Jestem bardzo ciekawa, jak osoba z wykształceniem psychologicznym odbierze tę postać :)

      A ze szkodliwością psychoanalizy w przypadku bohaterki tej książki było tak:
      OSTRZEGAM, ŻE TERAZ BĘDZIE SPOILER! Odkąd córka Olgi zaczęła chodzić do psychoanalityka, wizyty te stały się dla niej najważniejsze ze wszystkich zajęć. Zagustowała w analizowaniu siebie, zaczęła stawiać pytania, a w końcu doszła do wniosku, że popełniono w stosunku do niej wielkie błędy wychowawcze, że rodzice podcięli jej skrzydła. Co smutne, ta wiedza w niczym jej nie pomogła. Dziewczyna przestała czymkolwiek się zajmować, jej żal do rodziców był coraz większy, a stan psychiczny, zamiast się polepszać, pogarszał się. Może więc w jej przypadku byłoby lepiej, gdyby nie analizowała swojej przeszłości?

      Usuń
    2. To o Suzannie już u mnie jest małe conieco ;)

      Co do psychoanalizy - w terapii teraz nie ma czystej psychoanalizy, to się teraz nazywa podejściem psychodynamicznym i faktycznie często i gęsto odwołuje się do dzieciństwa i przebiegu rozwoju psycho-seksualnego. Zgadzam się, że w tym przypadku psychoanaliza poszła w złym kierunku, ale sprawa wygląda tak, że pracować ma pacjent, nie terapeuta. Tu widać, że pacjentka znalazła wygodne wytłumaczenie dla siebie i stanęła w miejscu. Zwalenie winy na rodzaj terapii czy terapeutę nie musi tu mieć racji bytu. Bo jak wiadomo - w każdym zawodzie znajdzie się konował, tak i w psychoterapii może znaleźć się ktoś, kto nie ma odpowiedniego podejścia do pacjenta. Ale wiesz, terapia to tylko jedna z form pomocy. To trochę jak z lekami - jedna osoba weźmie aspirynę i będzie ok, druga dostanie uczulenia i będzie mieć więcej problemów. Chodzi o to, żeby też dobrać rodzaj terapii do pacjenta, a tej bohaterce (przynajmniej z opisu) źle ją dobrano. Dla niej najlepsza by była terapia w nurcie poznawczo - behawioralnym. W skrócie - zadaniowa, skupiająca na konkretnej zmianie ;)

      Usuń
    3. Kasiu, bardzo dziękuję za te informacje :) Przeczytałam z ciekawością, bo dla mnie psychoanaliza to czarna magia.
      Kiedyś czytałam bardzo ciekawą książkę Jolanty Szulkowskiej pt. "Uwięzione dzieciństwo". Autorka tej książki "grzebała" w swoim dzieciństwie i w dzieciństwie swojej matki, bo chciała się dowiedzieć, skąd w jej matce wzięła się oschłość i dlaczego ona, córka, czuje się jak niekochana sierotka. Dokopała się do różnych tajemnic, ale ta wiedza nie wpłynęła na nią źle. Książka bardzo ciekawa, serdecznie polecam.
      Już biegnę przeczytać o Susannie :)

      Usuń
    4. Ja się sama jeszcze ciągle uczę :) W tym miesiącu zaczynam kolejny staż - psychoterapia rodzin i już się boję jak to się dla mnie skończy ;)
      Nie znam książki Szulkowskiej, chętnie po nią sięgnę :)

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej autorce, ale pomysł książki wydaje mi się ciekawy a temat błędów macierzyńskich dość bliski. Każda z matek tak bardzo stara się ich unikać a potem najczęściej powiela te zachowania swojej matki,które najbardziej ją denerwowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak właśnie jest: staramy się nie powielać błędów swoich matek, nie robić naszym dzieciom tych złych rzeczy, które nam w dzieciństwie zrobiono, a jednak... Jednak wiele z nas robi swoim dzieciom to samo. Córki krzywdzone w dzieciństwie często stają się matkami, które krzywdzą swoje córki. Łańcuszek krzywd ciągnie się z pokolenia na pokolenie.
      W Polsce Susanna Tamaro jest mało znana, ale za granicą jej książki cieszyły się powodzeniem. "Idź za głosem serca" nie przypadła do gustu krytykom, ale czytelniczkom bardzo się spodobała :)

      Usuń
  3. Oj zgadzam się z tym, że nie zawsze warto dochodzić do przyczyn traum i kompleksów, bo może to przynieść więcej szkody, niż zysków... Ja także nie znam tej autorki, o powieści też nic nie słyszałam. Temat relacji rodziców z dziećmi często jest dość przygnębiający, ale myślę że warto się nad różnymi kwestiami przy okazji takich lektur zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to zależy od terapeuty? Niestety, w tym zawodzie, jak zresztą w każdym innym, jest wiele patałachów.
      Bardzo lubię książki o trudnych relacjach rodziców z dziećmi i o trudnym macierzyństwie, takie jak "Piąte dziecko", "Musimy porozmawiać o Kevinie" i inne podobne :)

      Usuń
  4. Mam tę książkę w planach całkiem niedalekich, bo już stoi sobie na półce i czeka. Mnie tytuł nie skojarzył się z Coelho:)
    Kiedyś o powieści Tamaro czytałam i tak utkwiła mi w pamięci jej recenzja, że zapamiętałam ten tytuł i jak nadarzyła się okazja...na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zastanawiałam się, czy sięgnąć po tę książkę, bo i tytuł niezachęcający, i okładka kiczowata, ale sięgnęłam i nie żałuję. Myślę, że Ci się spodoba :)

      Usuń
  5. Tytuł z Coelho mi się nie skojarzył, ale faktycznie - ma w sobie coś odrzucającego.

    Koczowniczko, aż się boję tu do Ciebie zaglądać, bo niemal każda recenzja zachęca mnie do kolejnych poszukiwań nieznanych mi książek. Nie wiem czy masz taki dobry gust czy tak potrafisz zachęcać, ale fakt pozostaje faktem. :)

    I oto kolejny tytuł, który dopisuję do swojej listy. Miej wyrzuty sumienia. ;)

    Niedawno przeczytałam "Bornholm, Bornholm". Wspaniała książka! Na te opisy, które Tobie przeszkadzały, nawet nie zwróciłam uwagi, tak mnie zainteresowały historie obu panów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AnnRK, nie wiem, co odpisać... Nie sądziłam nigdy, że udaje mi się zachęcić kogokolwiek do czytania, obawiam się raczej, że - zniechęcam, bo często natrafiam na słabe książki, o których z czystym sumieniem nie mogę nic dobrego napisać :)
      A jeśli chodzi o "Bornholm, Bornholm", w Literadarze nr 7 była zamieszczona bardzo negatywana recenzja tej książki. Aż mi się pięści zacisnęły, gdy ją czytałam. Przecież to taka ciekawa historia i całkiem nieźle napisana!

      Usuń
  6. Zainteresowałaś mnie tą książką, choć wydaje mi się, że jej lektura wywołuje więcej smutku niż radości...
    A "Bornholm, Bornholm" leży już od jakiegoś czasu na mojej półce, ale ciągle mido niej nie po drodze... Chyba czas to zmienić :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie te książki wywołują sporo smutku. To takie rozliczenia z niezbyt udanym życiem. Moim zdaniem warto przeczytać :)

      Usuń
  7. Przekonałaś mnie - czytam dużo książek w podobnym klimacie, lubię, gdy jest ciężko i nostalgicznie, gdy mój mózg pracuje na zwiększonych obrotach :) Zapisuję tę książkę na listę pożądanych lektur.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam.. ba nawet nie słyszałam o książce, ale czuję że przypadła by mi do gustu. Zdecydowanie przez tematykę ! Zdecydowanie

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka należy do mało znanych, a ja natrafiłam na nią całkowicie przypadkowo. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń