Akcja „Ostatniej nocy lata” Erskine Caldwella toczy się w okolicach miasteczka Grandport w bardzo upalną, duszną noc. Ludzie są zdenerwowani i zachowują się w sposób nieprzewidywalny. Roma, dwudziestoczteroletnia sekretarka, pod wpływem namów przyjaciółki zbiera się na odwagę i wyznaje swojemu szefowi Brooksowi miłość. Brooks reaguje tak, jak powinien – oburza się, zapewnia, że romanse mu nie w głowie, bo jest statecznym mężem i ojcem dwóch synów, ale...
Ale myśl o ślicznej sekretarce zaczyna go nęcić. Bo Brooks nie kocha swojej żony Maureen. Ożenił się z nią tylko dla pieniędzy i ma do niej o wiele rzeczy żal, na przykład o to, że gardzi jego biednymi rodzicami. Maureen jest bardzo despotyczna, agresywna, z wprawą posługuje się pięściami i wulgaryzmami. Potrafi chłostać swoich małych synków po nóżkach, a męża trzyma pod pantoflem i nie pozwala mu na żadne rozrywki.
Wśród bohaterów pojawi się też Gracie Wadley, dobroduszna właścicielka burdelu, nazywanego dla niepoznaki Gospodą Automobilistów, oraz tajemniczy mężczyzna o przezwisku Lis. Jak to bywa w książkach Caldwella, któryś z bohaterów zginie gwałtowną śmiercią.
Odniosłam wrażenie, że „Ostatnia noc lata” to słabsza książka Caldwella. Niewiele w niej elementów komicznych. Postać Maureen, która według zamysłu autora miała śmieszyć czytelnika, wzbudziła we mnie jedynie obrzydzenie i lęk. Brooksa też nie mogę nazwać zabawnym bohaterem – jest to po prostu bezbarwny pantoflarz.
Moja ocena: 4/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz