23.01.2020

„Domek trzech kotów” Marek Nowakowski


Późną jesienią na podwórzu jednej z warszawskich kamienic pojawia się bezdomna kotka z dwoma kociętami. Dzika, nie daje do siebie podejść. Mieliśmy przykry widok. Lało strumieniami i biedne stworzenia układały się na mokrym posłaniu. Tuliły do siebie. Próbowały ogrzać się własnym ciepłem. Mokły[1]. Prawie wszyscy zaczynają dokarmiać zwierzęta, ktoś przynosi koce, ktoś buduje prowizoryczny domek z pudła, folii i styropianu. Wkrótce Biała i jej potomstwo stają się nie tylko pełnoprawnymi mieszkańcami podwórza, ale też najbardziej lubianymi. Obserwując koty, dotychczas obojętni wobec siebie sąsiedzi zaczynają rozmawiać, spędzać razem czas. Wszyscy czuliśmy satysfakcję. Przygarnęliśmy bezdomną rodzinę. Tyle dzieje się złego. Niech chociaż mała, ale dobra rzecz się powiedzie[2] – podsumowuje narrator, wypowiadający się w imieniu mieszkańców kamienicy. 

„Domek trzech kotów” to książka o optymistycznym wydźwięku i niespiesznej akcji, spokojna, może nawet nieco monotonna, pozbawiona dramatycznych konfliktów i wydarzeń budzących wielkie emocje. Urzeka za to opisami wyglądu i zachowań zwierząt, które stają przed oczami czytelnika jak żywe. Szczególnie pięknie wypadają opisy kociąt pijących mleko mamy i poznających świat oraz dzikiej Kropki zawierającej przyjaźń z rozpieszczoną Misią. Przy tym Marek Nowakowski nie idealizuje kotów, podaje przykłady ich wrednego zachowania. Ogromny Puchacz, który co jakiś czas przychodzi nie wiadomo skąd i panoszy się na podwórzu, bezlitośnie odgania od miseczki innego kocura, za to pozwala, by nadmiar jedzenia wyskubywały ptaki. Potrafi też dać nauczkę ludziom próbującym się z nim spoufalić:

Pewnego wieczoru zachciało się pani Irenie podejść do Puchacza. Gęste, lśniące futro aż prosiło się o dotyk. Kusiło urodą. Puchacz przystanął. Nastawił uszy. Wlepił w nią fosforyzujące oczy. Wygiął grzbiet w charakterystyczny pałąk, oznaczający życzliwość. Pani Irena pochyliła się i pogładziła go delikatnie. Zamruczał dziękczynnie. Tak opowiadała później. Jak to się stało? Nie ma pojęcia. Próbowała jeszcze raz. Wtedy wpadł w złość i ugryzł ją boleśnie w dłoń[3].

Bezimienny narrator obserwuje koty przez rok, zresztą nie tylko koty, bo także gołębie i gawrony. Zauważa, jak wielką walkę musi stoczyć samiczka, by ustrzec swoje potomstwo przed śmiercią z głodu czy mrozu. Jak rozpaczliwie stara się je wykarmić, choć sama przypomina szkielet i prawie nie ma mleka. Jak szuka ciepłego miejsca dla dzieci, próbuje je okryć – z braku czegoś lepszego – butwiejącymi od wilgoci liśćmi. Jak rozpacza, gdy jedno z nich straci. A ledwie odchowa jeden miot, zachodzi w kolejną ciążę. Bezdomnym miejskim kotom coraz trudniej znaleźć pożywienie i bezpieczny kąt do spania. Marny ich los, jeśli nie natrafią na tak życzliwych ludzi jak ci z mikropowieści Marka Nowakowskiego.

Dwa cytaty:

Nie próbowaliśmy ich oswajać. Niech wolne koty trzymają się z daleka od ludzi. Niech będzie zachowany stosowny dystans[4].
Pomagamy, ale nie dążymy do nadmiernej bliskości. Stracą samodzielność, będą zdane na ludzką łaskę. A ludzie, wiadomo[5].

---
[1] Marek Nowakowski, „Domek trzech kotów”, Świat Książki, 2011, s. 9.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 86.
[4] Tamże, s. 86.
[5] Tamże, s. 87.


20 komentarzy:

  1. Koty to jednak wyjątkowo kapryśne istoty - jeden "głask" za dużo i już niezadowolone, wiem coś o tym.;) Koty uwielbiam i pewnie m.in. dlatego nie daję rady czytać/oglądać rzeczy, o których wspominasz w ostatnim akapicie. W ogóle ostatnio jestem coraz mniej odporna na cierpienie zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem na to coraz mniej odporna. A jeszcze zauważam, że mnóstwo ludzi, szczególnie starszych, nie rozumie, że zwierzę czuje ból, że kiedy zachoruje, trzeba je zanieść do weterynarza...

      Ta książka jest optymistyczna, bo mieszkańcy kamienicy nie tylko obserwują zwierzęta, ale i dużo im pomagają. :) Koty chowające się pod mokrymi liśćmi już po kilku dniach dostały ocieplony domek. Problem polegał jednak na tym, że bały się wejść do tego domku, spanie pod liśćmi uważały za bezpieczniejsze. Dopiero kiedy na podwórzu pojawił się kocur zwany Czarnym Ogonem i zbliżył do domku, kotka nagle uznała, że to jej własność:

      Kocur od razu bystrym okiem włóczykija zauważył dziwaczną budowlę z tektury obłożoną szeleszczącą folią. Przycupnął. Nastawił uszy. Ogon zatańczył mu wężowo. Potarł łapą nos. I ruszył zdecydowanie w stronę domku z tektury. Biała przecięła mu drogę. Bez namysłu wskoczyła do budki. Za nią kocięta. Czarny Ogon odszedł jak niepyszny..

      Usuń
    2. No właśnie, ostatnio czytałam o owczarku w zasadzie umierającym w wolskim zakładzie kamieniarskim. Całe szczęście, że bezwładna psina wołała o pomoc i spacerowicze się zainteresowali. Nie wiem, jak właściciel w ogóle mógł patrzeć na to zwierzę i mu nie pomóc.

      Nigdy nie spotkałam się z tym, że koty mogą chować się pod liśćmi, ale pewnie bywa i tak. Rzeczywiście domki są mało nęcące dla dzikich kotów i wtedy warto na posłanie wylać kilka kropel waleriany - tak moją koleżankę uczyła pani od adopcji i to zadziałało. Dużo czasu zajęło oswajanie kocura, ale od dobrych kilku lat mieszka już w domu murowanym.;)

      Usuń
    3. O, to kocur miał szczęście. :) Też nie słyszałam o kotach śpiących pod liśćmi, ale myślę, że autor na pewno to zaobserwował.

      Niestety, wiele osób szybko przyzwyczaja się do widoku cudzego cierpienia i nie reaguje na nie. Kilka lat temu widziałam na wsi kundelka, któremu w szyję wrósł łańcuch. I nikomu to nie przeszkadzało, ani właścicielowi, ani jego dzieciom. Dopiero kiedy zaczęliśmy wypytywać o tego psa i litować się nad nim, oświeciło ich, że trzeba pojechać z nim do weterynarza. I pojechali.

      Usuń
  2. Czuję się jakby mnie wywołano do tablicy, bo twórczości Marka Nowakowskiego jeszcze nie znam, ale swego czasu gościł u mnie Mati z bloga "Rozkminki Pana Dziejaszka" i w prezencie dostałem od niego książkę "Książę Nocy. Najlepsze opowiadania". Wstyd się przyznać, ale ta potężna kniga leży wciąż nieruszona. W tym roku będę się musiał zmobilizować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda, że nie znasz, bo Marek Nowakowski to wybitny pisarz. :) „Księcia Nocy” kiedyś czytałam i bardzo dobrze wspominam. Czytałam też kilkanaście opowiadań, m.in. wstrząsającego „Psa ślepca”. Ale przyznaję, że autora kojarzyłam raczej jako kogoś, kto opowiadał o szarzyźnie PRL-u i życiu ludzi z marginesu. Dopiero teraz dowiedziałam się, że był także wielkim miłośnikiem zwierząt i umiał o nich pisać.

      Usuń
  3. Patrzę i: "Oooo! Coś dla mnie!" :) Popędziłam czem prędzej na Lubimy Czytać, żeby powęszyć i natknęłam się na różne znudzone opinie, w tym trzygwiazdkowe (słaba), bo "109 stron pięknego opisu przyrody...." Ludzie mnie rozbrajają.

    A sama złapałam się na bardzo gorzkiej refleksji. Czytałam recenzję i mimowolnie, pół świadomie czekałam na jakiś dramat. Na jakiegoś złego człowieka, który koty skrzywdził, coś im zrobił, nie wiem, w najlepszym razie rozwalił im domek. Ech, ta moja szklanka do połowy pusta :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, ja też podświadomie czekałam na coś – na jakiś dramat, na przyspieszenie akcji – ale do niczego takiego nie doszło. Marek Nowakowski nic sobie nie robił z wymogu, by akcja toczyła się szybko, był odporny na mody literackie. Opinie z LC rzeczywiście są rozbrajające. Mnie wpadły w oko te: Koty są jednak przedstawione jakoś sztywno i z niewielkim wdziękiem oraz dobra dla starych samotnych babulinek dokarmiających biedne kotki za oknem i nie miejących innych celów w swoim życiu. Choć do babulinki jeszcze mi daleko, książka bardzo mi się podobała. :)

      Usuń
  4. Intrygujący ten tytuł. Choć nie przepadam za niespieszną akcją, to jednak mimo wszystko jestem ciekawa tej książki. Może niedługo dam jej szansę.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto dać jej szansę, szczególnie jeśli lubi się zwierzęta. :)

      Usuń
  5. Już sama okładka mnie przyciąga :) Zawsze wolałam kotki od piesków, to takie cudowne zwierzęta, jak można ich nie kochać? :)
    P.S. jeśli chodzi o książki Paris to zdecydowanie bardziej polecam ,,Za zamkniętymi drzwiami" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wolę psy, ale koty też lubię. Lubię wszystkie zwierzęta. Dzięki za odpowiedź co do książek Paris. Zacznę od „Za zamkniętymi drzwiami”, tak jak radzisz. :)

      Usuń
  6. W momencie gdy posiadamy kociaka to naprawdę bardzo ważne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się wpis o kociakach w https://nasz-szczecin.pl/rasa-kota-syjamskiego-najwazniejsze-informacje/ i jestem zdania, iż na pewno wielu z nas również tak myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, nie miałam pojęcia, że koty syjamskie potrafią otwierać drzwi, szuflady, a nawet okna. Spryciarze. :)

      Usuń
  7. Faktycznie koty Syjamskie są bardzo sprytne również miałem okazję kiedyś mieć jednego. Jeśli ktoś się na ogół interesuje kotami to polecam również przeczytać https://abc-kot.pl/imiona-dla-kota/ i tam dowiemy się jakie imiona nawet koty mogą mieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorastałam z kotami, ale nie syjamskimi, tylko zwykłymi. :) Dzięki za link do ciekawej strony.

      Usuń
  8. Moim zdaniem koty są wielce fajnymi zwierzakami i na pewno warto jest je mieć u siebie w domu. Również fajnie napisano o nich w https://www.on-the-top.net/pl/rodzina/kot-perski-wszystko-co-powinienes-wiedziec-o-tej-kociej-rasie.html i ja uważam,iż takie kocięta są po prostu słodkie. W takiej sytuacji ja także myślę o tym aby wziąć jeszcze kolejnego kociaka do siebie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń