W książce pt. „Znaleziony” Nadine Gordimer opowiada o związku dwojga ludzi: Julii – córki bogatego angielskiego imigranta i Araba Ibrahima, pochodzącego z prymitywnej pustynnej wioski. Młodzi poznali się w RPA, gdzie Julie prowadziła beztroskie życie wśród przyjaciół, a on pod fałszywym nazwiskiem pracował nielegalnie w warsztacie samochodowym. Zaledwie zaczęli się ze sobą spotykać, Ibrahim otrzymał nakaz opuszczenia Republiki.
Gordimer pokazuje, jak nędznie żyją ludzie w jednym z najbardziej zacofanych krajów Trzeciego Świata, i zwraca uwagę na to, jak trudno oderwać się od miejsca urodzenia. Akcja toczy się najpierw w dużym afrykańskim mieście, a potem w rodzinnej wiosce Ibrahima. Rodzice, rodzeństwo i krewni chcą, by Ibrahim zamieszkał z nimi na stałe, on jednak za wszelką cenę chce wyjechać za granicę, byle daleko od tego haniebnego miejsca, które było jego domem*. Uważa, że tylko w kraju chrześcijańskim można żyć godnie, i nie przejmuje się tym, że za granicą za kilka euro musiałby wykonywać te prace, którymi gardzą biali. Ze względu na pochodzenie nikt by go nie szanował, uważany byłby za potencjalnego terrorystę, przemytnika i nosiciela wirusa HIV.
Ibrahim to człowiek pełen gniewu, niepokorny, opętany idée fixe. W czytelniku może budzić niechęć. Julia wydaje się o wiele sympatyczniejsza i dojrzalsza niż jej ukochany. Ona wie, co to miłość, poświęcenie, akceptacja tego, czego nie można zmienić. W powieści tej postacie kobiece są bardziej interesujące niż męskie. Matka Ibrahima ma za sobą ciekawą młodość. Wywalczyła u rodziców prawo do nauki, w szkole była jedyną dziewczyną pośród chłopców. Kiedy dorosła, zmuszono ją do wyjścia za mąż. Kobieta z rezygnacją zajęła się rodzeniem dzieci, dźwiganiem wiader z wodą i innymi ciężkimi pracami.
„Znaleziony” nie jest jedną z tych banalnych, łzawych historyjek o związku Angielki z Arabem, z łatwo przewidywalnym zakończeniem. Powieść Gordimer rozwija się w zaskakującym kierunku. Napisana została chłodnym, trochę suchym językiem. Autorka rzadko ujawnia emocje bohaterów, trzeba wiele się domyślać i zgadywać. Książkę tę polecam miłośnikom klimatów afrykańskich i interesującej, nieco trudniejszej literatury.
---
* Nadine Gordimer, „Znaleziony” („The Pickup”), przeł. Dariusz Żukowski, Wydawnictwo M, 2014, str. 167.
Czytałam chyba dwie książki Gordimer i również można o nich powiedzieć, że zostały napisane chłodnym, trochę suchym językiem. Autorka rzadko ujawnia emocje bohaterów, trzeba wiele się domyślać i zgadywać. Zgadzam się z Tobą, że Gordimer pisała trochę trudniej, niemniej zmagania z jej prozą dały mi wiele satysfakcji.
OdpowiedzUsuńOstatnio zdziwiło mnie, że jej śmierć (13.07.) przeszła niemal niezauważona przez media.
O rany, nie wiedziałam, że Gordimer zmarła... I to tak niedawno :(
UsuńJa również się dziwię, że jej śmierć przeszła bez echa. W końcu to noblistka. I dożyła pięknego wieku 91 lat.
Chłodny język bardzo mi odpowiada. Do tej pory przeczytałam dwie książki Gordimer, tę i "Ludzi Julya". Obie intrygujące; podczas czytania długo nie wiedziałam, jak ocenić zachowanie bohaterów.
Sama widzisz, jak mało miejsca poświęcono jej śmierci.;(
UsuńZnam "Broń domową", wieki temu czytałam "Zachować swój czas" - książki z charakterystyczną atmosferą (niepewność, poczucie zagrożenia), chwilami wymagające odłożenia na bok.;) Na pewno jeszcze wrócę do tej autorki.
A o Doris Lessing, która zmarła rok temu, trochę mówiono.
UsuńAtmosferą zagrożenia przesiąknięci są też "Ludzie Julya" :)
A "Znalezionego" czytało mi się spokojnie, bo to taka afrykańska wersja pogoni za lepszym życiem. Trudno zrozumieć, dlaczego bohater tak bardzo nienawidzi rodzinnej wsi, dlaczego czuje się w niej obco.
Może dlatego, że Lessing była noblistką z krótszym stażem i dużo się jej u nas wydawało? Gordimer po przerwie zaczęto u nas wydawać całkiem niedawno, tak mi się przynajmniej wydaje.
UsuńNajbardziej ciekawi mnie wieloznaczność tytułu - słowo Pickup w angielskim daje kilka możliwości. Może wkrótce się dowiem.;)
Zgadzam się z Tobą co do Lessing. O Lessing każdy słyszał, o Gordimer - mało kto.
UsuńNie rozumiem, dlaczego polska wersja książki Gordimer nosi tytuł "Znaleziony". Według mnie nie pasuje do treści książki, podobnie jak obrazek z okładki :)
Lubię lektury, które zaskakują nas na końcu. Tytuł zapisany ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że zachowanie bohaterów zdziwiło mnie, spodziewałam się, że inaczej skończy się ta historia.
UsuńKsiążka z tych trudniejszych, ale warto ją przeczytać.
Trochę skojarzyła mi się nie wiem czemu po Twoim opisie z książką "Tylko razem z córką".
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze "Tylko razem z córką", więc nie mogę wypowiedzieć się na temat podobieństw :) Ale poczułam się zaciekawiona tą książką, postaram się ją przeczytać.
UsuńMnie właśnie ten chłodny, trochę suchy język ujął w prozie tej pani, z którą miałem styczność za sprawą "Trudnego wyboru". Cały czas mam w dalszych planach czytelniczych kontynuowanie tej znajomości. Szkoda, że pani Godimer nie spłodzi już żadnego dzieła.
OdpowiedzUsuńSzkoda... Szkoda też, że nie wydano u nas wszystkich książek tej pisarki. Ja też zamierzam kontynuować znajomość z Nadine Gordimer, wiem, że warto.
UsuńCieszy Twoja opinia, bo książkę mam na półce.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy ta powieść Cię zainteresuje :)
UsuńNo proszę kolejna Noblistka, której nie znam. Mam nadzieję, że dzięki twojej recenzji i wyzwaniu czytam noblistów dotrę do tej książki, a przynajmniej do pisarki, bo z komentarzy również wnoszę, że warto.
OdpowiedzUsuńGordimer to jedna z tych noblistek, po których książki polscy czytelnicy sięgają bardzo rzadko - może dlatego, że jej książki nie należą do lekkich i przyjemnych.
UsuńMyślę, że warto zapoznać się przynajmniej z jedną książką tej pisarki :) Ja na pewno coś jeszcze przeczytam.
Afrykańskie klimaty to coś dla mnie :) Bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAfrykańskiego klimatu jest w tej książce bardzo dużo :) Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
UsuńGordimer czytałam tylko "Córkę Burgera", ale planowałam wrócić do jej twórczości. Może "Znaleziony" trafi mi się w bibliotece :) A RPA mnie intryguje, przedziwne miejsce.
OdpowiedzUsuńPrzedziwne to miejsce, zgadzam się z Tobą :) Szkoda tylko, że w tej książce nie padają nazwy miejscowości, akcja toczy się np. w dużym mieście w RPA, ale autorka nie podaje nazwy miasta.
UsuńMam tę książkę już od jakiegoś czasu w planach, a Twoja recenzja tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńO, to bardzo jestem ciekawa, jak odbierzesz tę książkę :)
UsuńBardzo lubię sięgać po książki, w których nic nie jest oczywiste. Jeśli dodatkowo zmuszają do myślenia to wiem, że to coś dla mnie. Tytuł sobie zapisuję, bo muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńZachęcam, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
UsuńLektura trudna, ale za to niebanalna, wartościowa. Właśnie po takie powinniśmy częściej sięgać, a nie tylko po te, w których dominują zbiegi okoliczności i magia:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. A do książek z wątkami magicznymi w ogóle mnie nie ciągnie :)
UsuńNie słyszałam o tej lekturze, a wygląda obiecująco.
OdpowiedzUsuńDla mnie się podobała :)
UsuńCzytałam ją jakiś czas temu. Baaaardzo ciekawa, trudna lektura. Język mnie zaskoczył - z czasem mi się spodobał. Autorka miała bardzo specyficzny styl. Królowało niedopowiedzenie.
OdpowiedzUsuńTak, specyficzny styl. Gordimer należy do tych autorów, których albo się bardzo lubi, albo nie trawi. :)
Usuń