„Opowieść rozbitka” Marqueza to dramatyczna, pasjonująca książka w formie reportażu. Przedstawia historię prawdziwą: w roku 1955 Luis Alejandro Velasco wypadł za burtę statku. Po czterech dniach poszukiwań uznano go za zmarłego. Tymczasem on wciąż żył. Bez jedzenia, bez słodkiej wody oraz bez ciepłego okrycia przez dziesięć dni dryfował na tratwie po Morzu Karaibskim i odnalazł się w odludnym zakątku Kolumbii.
Ta nieprawdopodobna, a jednak prawdziwa historia obiegła cały świat. Rozbitka uznano za bohatera. Powiedział, że to żadne bohaterstwo, on przecież tylko utrzymał się przy życiu. Ja jednak uważam, że nie każdy poradziłby sobie w takich warunkach, były przecież momenty, kiedy ocalenie życia wymagało wielkiej zręczności i przytomności umysłu, np. w chwili, gdy wywróciła się tratwa albo gdy dryfowała w stronę skał. Ja na widok rekina od razu wpadłabym do wody, tymczasem Luis wykazał się wielką odwagą.
Opowieść jest bardzo pięknie napisana, wydaje mi się, że Marquez nie tylko zadawał pytania i spisywał historię rozbitka, ale też trochę pomagał marynarzowi porządkować wrażenia, dobierać odpowiednie słowa, a ze słów budować zdania. Czytając, łatwo jest wyobrazić sobie ten morski bezkres wokół, palące słońce w dzień, przeszywające zimno w nocy, rekiny, które chcą pożreć rozbitka, ryby i różne morskie stwory, które pływają wokół, a jednak nie dają się złapać...
„Opowieść rozbitka” składa się ze wstępu, w którym G.G.M. wyjaśnia, jak doszło do napisania książki i napomyka o dalszych losach bohatera, z czternastu reportażowych rozdziałów oraz z posłowia napisanego przez Rajmunda Kalickiego. W posłowiu przeczytamy o tym, że wielu Latynosów kojarzy Marqueza bardziej jako dziennikarza niż autora powieści.
Moja ocena: 6/6.
Kadr z filmu "Alive, dramat w Andach" |
A przedwczoraj obejrzałam film pt. „Alive, dramat w Andach” (1993, reż. Frank Marshall), który również potwierdza tezę, że rozbitkowie mogą przeżyć w nawet najbardziej niesprzyjających warunkach i że nie wolno zbyt szybko rezygnować z poszukiwań. W tym filmie, opartym na historii prawdziwej, widzimy katastrofę samolotu i pokaleczonych, zszokowanych ludzi, którzy znaleźli się w niedostępnym zakątku gór. Wielu rozbitków zmarło na skutek obrażeń i z wyziębienia, ale aż 16 osób przez kilkadziesiąt dni utrzymało się przy życiu.
Nieszczęśni pasażerowie samolotu nie mieli lekarstw, ciepłej odzieży, jedzenia. Jednak skoro przetrwali przez tyle dni, musieli coś jeść. Co więc jedli? Jeden z rozbitków wpadł nagle na pomysł, że przecież nie trzeba głodować, bo dokoła leży dużo mięsa. A gdyby tak odkroić kawałek biodra nieżywego towarzysza i zjeść? Po wielu oporach ci skrajnie głodni ludzie zaczęli odżywiać się ludzkim mięsem i w ten sposób uniknęli śmierci.
Ten film pokazuje prawdę o naturze ludzkiej. Wielu rozbitków myśli tylko o sobie, przejmuje się tylko swoim cierpieniem. Biedna kobieta ze zmiażdżonymi nogami budzi w towarzyszach niedoli nie litość, lecz gniew, bo swoimi rozpaczliwymi jękami przeszkadza im spać. Któryś z młodych mężczyzn grozi jej, że jeżeli się nie zamknie, pobije ją. Niektórzy panowie potajemnie zjadają ostatnie zapasy... Są też tacy, którzy pomagają, którzy zamiast siedzieć we wraku samolotu i czekać nie wiadomo na co decydują się przejść przez Andy i sprowadzić pomoc.
Polecam i „Opowieść rozbitka”, i „Alive, dramat w Andach”. Jeśli ktoś zna książki z podobnymi historiami, bardzo proszę o polecenie.
Ksiązki nie czytałam, filmu tez nie widziałam, ale wypadek ten był tak głośny, że znam tę historię.)
OdpowiedzUsuńTak, takie historie zawsze zostają nagłośnione :-) I bardzo dobrze, bo są dowodem na to, by nie przerywać poszukiwań po kilku dniach, żeby szukać zaginionych aż do skutku. Ludziom udaje się przeżyć w najbardziej nawet niesprzyjających warunkach :-)
UsuńPolecam Raymonda Maufraisa "Zielone piekło". Pod tym tytułem Zysk i S-ka wydały zarówno jego dziennik z wyprawy na Mato Grosso jako i do Gujany ale tak na prawdę chodzi tylko o Gujanę. Wcześniejsze wydanie Iskier dotyczyły tylko tej wyprawy i dzięki niej Maufrais przeszedł do historii.
OdpowiedzUsuń"Zielone piekło" wkrótce wypożyczę. Dziękuję za polecankę :)
UsuńNie będziesz żałować, jak to ktoś powiedział to "kronika zapowiedzianej śmierci". Ciekaw jestem Twoich wrażeń.
UsuńDo końca stycznia na pewno przeczytam i z chęcią podzielę się wrażeniami :-)
UsuńKsiążki nie znam (już wiem, że muszę poznać) ale pamiętam jak obejrzałam film w wieku lat nastu i jakie zrobił na mnie wrażenie (tak duże, że do dziś pamiętam w szczegółach) - myśl przewodnia była taka, czy też potrafiłabym w celu przetrwania zjadać martwych współpasażerów.. Dotąd trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale dotąd imponuje mi jedna z kobiet, która uparcie odmawiała tego..
OdpowiedzUsuńTrudno oceniać zachowanie ludzi, którzy zaczęli zjadać martwych towarzyszy. Czuli niesamowity głód, nie ze swojej winy znaleźli się w takiej sytuacji. Widok martwych ciał był wielką pokusą. Podobno ludzie umierający z głodu czują bardzo silny ból żołądka i próbują wtedy połknąć cokolwiek - korę drzewa, trawę, papier, surowe mięso. Rozbitek z reportażu Marqueza wyznał, że próbował zjeść buta...
UsuńKsiążkę naprawdę warto poznać :-)
A ja znam nieco inną: bohater spędził noc w jaskini, a gdy wyszedł na powierzchnię, okazało się, że w tzw. międzyczasie nastąpiła jakaś zagłada ludzkości i jest sam...
OdpowiedzUsuńAutor: Guido Morselli
Tytuł: Dissipatio H.G. (wiele mówiące) - polski tytuł już mniej - Wydarzenie
Dziękuję za polecenie, właśnie o takie książki mi chodziło :-) Dopisuję do listy :)
UsuńMarquez potrafi pisać nie tylko "magiczne" książki. Przekonałam się już o tym. A film już widziałam i nie mam zamiaru tego powtarzać. Bo po prostu nie lubię takich skrajnych obrazów. Pewnie nawet film nie odda tego co oni tam przeżyli. A inny tego film (fabularny) to np. *127 godzin* albo biograficzny np. *Dotknięcie pustki* aka *Czekając na Joe*.
OdpowiedzUsuńmiało być *dokumentalny, a nie biograf.
UsuńNa razie nie rozczarowałam się twórczością Marqueza, z tym, że nie przeczytałam jeszcze wszystkich jego książek :-)
UsuńTak, żaden film nie odda cierpienia osób, które doświadczyły tak wielkiej tragedii.
Dziękuję za polecanki :)
że "magiczne" to chodziło mi o te z realizmem magicznym. Także pisząc o "nie magicznych" miałam na myśli dokumentalne czy też relacje zdarzeń jak np. Raport z pewnego porwania. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której Marquez mógłby rozczarowywać swoich czytelników.
UsuńAha :) Ja przed przeczytaniem "Opowieści rozbitka" nie zetknęłam się z książkami Marqueza, które nie zawierałyby elementów "magicznych", bo nawet w "Kronice zapowiedzianej śmierci" były takie elementy.
UsuńMnie twórczość Marqueza bardzo się podoba, moje najulubieńsze książki tego autora to "Miłość w czasach zarazy" oraz właśnie "Opowieść rozbitka". Spotkałam się gdzieś z opinią, że "Opowieść rozbitka" to książka płytka, pozbawiona głębi. Moim zdaniem jest zupełnie inaczej! W książce we wspaniały sposób ukazana jest każda myśl bohatera, każde jego odczucie.
"Opowieść rozbitka" to było moje pierwsze spotkanie z Marquezem. Bardzo udane. "Alive" oglądałam wieki temu i też zrobił na mnie wrażenie. Jest też książka "Cud w Andach" Nandy Parrando, który przeżył katastrofę.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod powyższymi polecankami książki "Zielone piekło", filmu "127 godzin" i "Czekając na Joe".
Od siebie dodam jeszcze "Wszystko za życie" (dla mnie rewelacja!), "Północną ścianę" i "Lekcję przetrwania".
Dziękuję za kolejne polecanki! Będę miała co czytać i oglądać przez kilka miesięcy :-)
UsuńPomiędzy kolejnymi filmami i książkami będę oczywiście robiła sobie przerwy, bo bardzo się przejmuję nieszczęściami bohaterów.
Mój pierwszy Marquez to "Sto lat samotności", ale czytałam tak dawno, że prawie nie pamiętam :)
Ja nie czytałem jeszcze żadnej książki Marqueza. Aż wstyd się przyznać. Będę musiał czym prędzej zmienić ten okropny stan rzeczy. Opowieść rozbitka kilka razy mignęła mi już w Matrasie, następnym razem kiedy ją ujrzę, na pewno zakupię.
OdpowiedzUsuńBardzo cenię Marqueza i czytałam bardzo dużo jego książek, ale tej akurat nie, dlatego cieszę się, że własnie o niej napisałaś, bo teraz wiem, że warto:)
OdpowiedzUsuńFabuła prawie jak w "Życiu Pi" :D
OdpowiedzUsuńoczywiście to taki głupiutki żart.
Marqueza czytałam tylko "Sto lat samotności", ale właśnie zamierzam sięgnąć również po inne jego książki, bo pisarz jest to wybitny, więc może akurat przeczytam "Opowieść rozbitka".
Trochę jest to podobne do "Życia Pi", tyle że historia opisana przez Marqueza wydarzyła się naprawdę :)
Usuń"Opowieść rozbitka" bardzo, bardzo, bardzo polecam! Ta książka dostarczyła mi wiele emocji :)
Witam! Zauważyłam twój wpis dotyczący Marqueza "Projekcie Nobliści" i korzystając z okazji zapraszam do zabawy http://jubileuszowelektury.blogspot.com/ . W marcu właśnie ten autor obchodziłby swoje 85 urodziny, na tę cześć można pozostawić dla niego miły prezent w postaci chociażby recenzji książki :) zachęcam też do sprawdzenia listy pozostałych jubilatów (łącznie dziewięciu).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Paideia
Witaj, Paideio :) Ciekawy pomysł, chętnie wezmę udział w tej zabawie. Z wymienionych jubilatów lubię też Rotha :)
Usuń