25.10.2024

„Psy z Rygi” Henning Mankell

„Psy z Rygi” to druga część cyklu o Kurcie Wallanderze. Tym razem nadkomisarz zajmuje się zagadką dwóch trupów, które przydryfowały pontonem na wybrzeże Szwecji. Ofiary nie mają przy sobie dokumentów ani nic innego, co by naprowadziło policję na ich ślad. W dodatku nie zginęły na łodzi, tylko zostały na nią przetransportowane, nie ma więc nawet możliwości, by zbadać miejsce zbrodni. Można jedynie wyciągnąć wniosek, że zamordowani mężczyźni pochodzą z zagranicy, gdyż w ich zębach tkwią takie plomby, jakich w Skandynawii się nie używa. Przed śmiercią byli torturowani, ale czy z zemsty, czy dla wyciągnięcia informacji, tego też oczywiście nie wiadomo. Wkrótce okazuje się, że zbrodnia ma korzenie w którejś z republik nadbałtyckich, najprawdopodobniej na Łotwie. Śledztwo zapowiada się więc na niesamowicie trudne. 

Część akcji dzieje się w Szwecji, a część właśnie na Łotwie. Jest akurat zima roku 1991, czyli okres, kiedy upadał ZSRR i państwa zależne odzyskiwały niepodległość. Wallander nie potrafi się odnaleźć w łotewskiej rzeczywistości, wschodnia Europa to nie jego żywioł. Czuje się tu obcy, bezradny, nic mu się nie podoba, w porównaniu ze Szwecją wszystko wypada źle. Szybko przestaje też rozumieć, dlaczego właściwie został tu zaproszony. Przyjechał rzekomo po to, by pomóc w wykryciu mordercy pewnego człowieka i zbadać, czy owa zbrodnia ma związek z zagadką pontonu, jednak łotewska policja nie pozwala mu na swobodne działanie. Gdziekolwiek gość ze Szwecji pójdzie, ciągną się za nim ogony. „Stróże” śledzą go, podsłuchują. Jak w takich warunkach pracować? Czy nie lepiej wrócić do domu? Przez cały okres pobytu w byłej republice towarzyszą mu takie właśnie wątpliwości oraz poczucie zagrożenia.  

Wallandera trudno uznać za wybitnego policjanta. Z jednej strony jest rzetelny, nieprzekupny, uparty, z drugiej – skłonny do pochopnych działań, często zagubiony, mało pomysłowy. Na domiar złego w sytuacjach stresowych nie umie zachować zimnej krwi (czego dowodem jest scena w archiwum policyjnym). W życiu prywatnym też mu się nie wiedzie. Mieszka sam, nie ma nikogo bliskiego. Anette, w której gwałtownie zakochał się rok temu, teraz nie budzi w nim najmniejszej tęsknoty. Za to bardzo brakuje mu Rydberga, zmarłego przed miesiącem kolegi z pracy. 

Słyszałam wcześniej, że „Psy z Rygi” to najsłabsza część cyklu, przygotowałam się więc na niezbyt dobrą lekturę, ot, taką, którą trzeba po prostu zaliczyć, by przejść do kolejnych, lepszych tomów. Tymczasem nie czytało mi się tego źle. Owszem, ta powieść to nie moja bajka, za dużo tu brawurowych ucieczek, strzelanin, zmian tożsamości, pościgów, trupów, za dużo scen, które sprawiają wrażenie mało wiarygodnych, ale jednocześnie Mankell ma doskonały styl pisania i umie wykreować klimat zagrożenia i beznadziejności, a to zawsze mnie pociąga. Ciekawe są też przemyślenia głównego bohatera. Spośród postaci drugoplanowych ciekawili mnie major Liepa, namiętny palacz papierosów, oraz Wiera, cisnąca się z ojcem i dwiema córkami w niesamowicie malutkim mieszkanku. Natomiast Baiba w ogóle mnie nie zaintrygowała i nie chciałabym spotkać jej w kolejnych tomach. 

Kilka cytatów:

„Na świecie potrzebni są ludzie, którzy potrafią gotować, i marzyciele, choć jedni z drugimi niekoniecznie potrafią szczęśliwie żyć”. (s. 275) 

„Kiedy człowiek jest głodny, traci całą nadzieję”. (s. 233)

„Kiedy nadchodzi nowa epoka historyczna, część ludzi zawsze tkwi jeszcze w starej”. (s. 140)

„Coraz trudniej być policjantem. Żyli w czasach, w których brutalność przestępców przybierała takie formy, z jakimi się wcześniej nie zetknęli”. (s. 35)

Moja ocena: 4/6.

---
Henning Mankell, „Psy z Rygi”, przeł. Grażyna Ludvigsson, WAB, 2010

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie piszesz o tej książce. Pociąga mnie nie tyle fabuła, ile raczej specyfika miejsca akcji. Zaciekawiłaś mnie, za co serdecznie dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jedną książkę tego autora i kojarzę ją z mrocznego, ale spokojnego klimatu. Chyba jednak nie skuszę się na inny tytuł..

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, to jest najsłabsza książka z całego cyklu. Ale ja ją uwielbiam. Jestem bezkrytyczna, bo wielbię wszystko, co Mankell napisał.

    OdpowiedzUsuń