31.12.2022

„Sonia” Kateryna Babkina

Sonia, tytułowa bohaterka powieści Kateryny Babkiny, jest trzydziestoletnią Ukrainką, ładną, życzliwą, uczuciową. Łatwo nawiązuje znajomości, lubi, by było miło i wesoło. Ale od jakiegoś czasu ma niewiele powodów do radości – porzucił ją Luis, którego kochała, a kiedy spędziła noc z przygodnie poznanym mężczyzną, zaszła w ciążę. I teraz nie wie, co z tym fantem zrobić – zdecydować się na aborcję czy też nie? Uważa, że jako przyszła matka powinna coś czuć do rosnącego w brzuchu dziecka, nienawiść albo może miłość, tymczasem ona nie czuje zupełnie nic. „Nie mogę przecież tak po prostu wziąć i urodzić”[1] – żali się przyjaciółkom, a wtedy jedna z nich proponuje: „Może znajdź ojca i naucz się akurat na nim coś odczuwać? Poczujesz głos krwi, upleciesz sobie miłość z łańcuszków wspólnego DNA”[2]. Sonia postanawia z tej rady skorzystać i odnaleźć ojca, którego nigdy nie poznała i o którym wie tylko tyle, że przed laty porzucił jej matkę i wyjechał do Polski.

Akcja powieści przenosi się co chwilę w inne miejsce, bo bohaterka wciąż jest w ruchu – odwiedza ukraińskie miasteczko, potem Rzeszów, Kraków, Berlin, a wreszcie Czarnogórę i Albanię. Podróżuje samochodami, samolotem, a nawet łodzią; poznaje różnych ludzi – miłego Kaja, cygańską rodzinę, pewną długowieczną staruszkę – spotyka też dwóch kolegów ze szkoły, którzy teraz objawiają się jako geje. Opisy odwiedzanych przez Sonię miejsc są plastyczne, nasycone szczegółami:

„Muzyka dopływała jakby z bardzo daleka, ginęła pośród pni, krzaków i młodej zieleni, a majowa noc była cała wokół nich, z wszystkimi swymi maleńkimi zgrabnymi, gęstymi dźwiękami – szelestami, kroplami, cichym przeciekaniem soków drzew, trzaskiem namnażania się komórek w nowym liściu, oddechami wilgotnej ziemi. Całe niebo położyło się na las i tarło oń miękkim brzuchem”[3]. 

Na podstawie losów Soni autorka pokazuje, że nie każda ciężarna kobieta czuje się tak, jakby w jej życiu doszło do trzęsienia ziemi. Sonia bardzo chce „złapać” kontakt z dzieckiem, ale nie potrafi, bardziej interesują ją spotykani po drodze ludzie niż ciąża. Jako osoba o dobrym sercu wstydzi się tej swojej obojętności. Nie martwi się natomiast ani tym, że potomek nie będzie miał ojca, ani sprawami finansowymi, choć jako niedzielna malarka zarabia tyle co nic. Nie wije gniazdka, nie gromadzi wyprawki. 
 

Bardzo ważny jest w tej książce motyw śmierci. Sonia wspomina dziwną śmierć swojego dziadka, poznaje niezwykle długowieczną staruszkę, a także kobietę, która całymi dniami odwiedza różnych zmarłych, uważając ich za swoją prawdziwą rodzinę. Powieść nie jest w pełni realistyczna, niekiedy zacierają się w niej granice pomiędzy żywymi a zmarłymi, pojawia się nawet żydowski chłopiec, który zginął w czasach Hitlera, ale umie pokazywać się osobom żyjącym w dwudziestym pierwszym wieku. Autorka trochę pokpiwa sobie z powagi, z jaką w Polsce podchodzi się do ofiar Holocaustu, a także z dwóch zaprzyjaźnionych z Sonią homoseksualistów, ze sposobu, w jaki się poruszają – jeden z nich, podając posiłek, tańczy, jakby „miał w tyłku szydło”[4] – z zapewnień, że zawsze będą sobie wierni, czy wreszcie z ich lęku przed wyimaginowaną homofobią. Nikt tych chłopców nie zaczepia, ale oni panicznie boją zdemaskowania i nienawiści, tymczasem, jak rozsądnie mówi Sonia, „Większość ludzi ma tyle własnych nieprzyjemności, albo może przyjemności, że absolutnie mają w nosie homoseksualistów”[5].

Spora część akcji dzieje się w Polsce, uważanej przez bohaterów za kraj bogatszy, bardziej zachodni i tolerancyjny niż Ukraina, z której „Teraz wielu ludzi odchodzi, nie podoba im się. Kiedy wszystko się zmieniało, rozpadało jeszcze chcieli poczekać, zobaczyć, jak to będzie”[6]. Ale Sonia, choć lubi podróże, wyjazdu na stałe nie planuje.

Ta powieść powstała we wczesnym okresie twórczości Babkiny, nie jest więc tak doskonała jak „Szczęśliwi nadzy ludzie” czy „Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek”. Widać w niej wiele wad: nadmiar wątków, środków stylistycznych, udziwnień i zbiegów okoliczności (w trakcie swojej kilkutygodniowej podróży Sonia aż trzykrotnie przypadkowo spotyka osoby, które znała wcześniej lub chciała odnaleźć!), nienaturalne dialogi. Sonia, opowiadając koleżankom o swoim utraconym chłopaku, używa takich oto słów: „Kiedy spał, patrzyłam, jak pełznie po nim światło. Kiedy mnie dotykał – we mnie jakby zaczynały pływać kwiaty czereśni, świecący plankton i maleńkie meduzki”[7]. „Sonia” ma więc wady, ale ma też mnóstwo uroku. Bardzo piękne są opisy miejsc i sceny erotyczne, poza tym autorka wykorzystuje niebanalne pomysły, na przykład taki, że bohaterka zachodzi w ciążę w gołębniku.

Moja ocena: 4/6.

---
[1] Kateryna Babkina, „Sonia”, przeł. Bohdan Zadura, Warszaty Kultury w Lublinie, 2018, s. 43.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 52.
[5] Tamże, s. 64.
[6] Tamże, s. 50.
[7] Tamże, s. 11.









































14 komentarzy:

  1. Coś czuję, że to nie jest coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pierwsze spotkanie z autorką bardziej się nadaje „Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek”. :)

      Usuń
  2. Pierwsza myśl: "Ono" Doroty Terakowskiej! Z tym że tam autorka została zgwałcona, a po prostu wpadła z kimś obcym. Ale od razu pomyślałam o tej książce. Nie wiem, czy byłabym tak optymistycznie nastawiona do kwestii homofobii jak bohaterka, ale bardzo chciałabym myśleć, że większość ludzi ma ten temat w - nomen omen - rzyci. A kiedy przeczytałam o poczęciu w kurniku, aż mnie otrzepało. Jestem strasznie, hm, higieniczna w tym aspekcie i od razu pomyślałam o brudzie czy robakach (tych malutkich, które mają kury). Brrr! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, miałam na myśli gołębnik, a napisałam kurnik... Już poprawiam. To był pusty gołębnik, bez ptaków, a ogarnięta namiętnością Sonia nie myślała o tak prozaicznych sprawach jak insekty, patyki kłujące w plecy czy brzydki zapach. :) Tak, masz rację, bohaterka jest w kwestii homofobii przesadną optymistką. Pewien procent ludzi zawsze będzie dogryzał homoseksualistom, osobom z zespołem Downa, otyłym itd. Zresztą w książce widać nietolerancję – babcia jednego z tych chłopców bardzo się piekli i wstydzi.

      Usuń
  3. Mimo tych wad i słabostek, wydaje mi się, że książka jest bardzo ciekawa i prędzej czy później z pewnością po nią sięgnę. Nie uważasz, że "Sonię" można odczytywać jako dopełnienie "Sprawy osobistej" Kenzaburō Ōe? Oba dzieła wydają się być awersem i rewersem tej samej monety, czyli są odmalowaniem procesu podejmowania trudnej decyzji rodzica czy pozwolić dziecku żyć (z różnych przyczyn ojciec ("Sprawa osobista") oraz matka ("Sonia") rozważają eutanazję lub aborcję).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie uważam. :) Te powieści nie współgrają ze sobą, są skrajnie różne. Ōe ukazuje sprawę ojcostwa w sposób realistyczny, Babkina z kolei odrealnia wątek macierzyństwa (nie chcę pisać, w jaki sposób, by Ci nie zaspojlerować lektury, ale im bliżej końca książki, tym bardziej ten wątek jest udziwniony).

      Jestem zwolenniczką eutanazji, ale tego, co robiono z dzieckiem z książki Ōe, nie nazwałabym eutanazją, bo tam nikt nie dbał o to, by dziecko umarło szybko i bezboleśnie. Noworodek nie dostawał mleka i miał umrzeć śmiercią głodową, a taka śmierć trwa długo i wiąże się z wielkimi męczarniami. Nikt nawet nie trzymał go za rączkę, nie dano mu imienia.

      Czekam więc na Twoją recenzję, bo szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że choć chętnie czytasz ukraińskie książki, nie sięgnąłeś jeszcze po Babkinę. :)

      Usuń
    2. Ok, dziękuję za dopowiedzenie. Jako ciekawostkę dodam, że wątek potencjalnego, rozważanego, ale i dokonanego dzieciobójstwa pojawia się też w innych utworach (m. in. w opowiadaniu "Aghwee the Sky Monster" ze zbioru "Teach Us To Outgrow Our Madness").

      A na Babkinę nie mogę po prostu trafić. Nie ma jej w moich bibliotekach, mało książek jest też dostępnych w formie elektronicznej. Będę się musiał bardziej wysilić ;)

      Usuń
    3. Tak, ten temat go fascynował i dręczył, bo Ōe był ojcem upośledzonego chłopca i na pewno miał sprzeczne uczucia wobec niego. Mnie wątki dzieciobójstwa tak przerażają, że staram się ich unikać. A po raz pierwszy z opisem dzieciobójstwa zetknęłam się jako nastolatka, czytając „Dzieje grzechu” Żeromskiego. To było straszne przeżycie...

      Usuń
  4. Na razie nie mam chęci na takie klimaty :) Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Sonia” to specyficzna książka, nie każdemu się spodoba. :)

      Usuń
  5. Nie jestem przekonana, że to książka dla mnie, ale muszę napisać, że jednocześnie czuję, że jest w niej coś interesującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest w niej coś interesującego i szczerze mówiąc, miałam trudności z jej oceną. Ma trochę wad, ale też wiele uroku. :)

      Usuń
  6. Czuję się zainteresowana :) Wady pewnie byłyby bardziej odczuwalne przy większej liczbie stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno. :) „Sonia” akurat nie ma wielu stron. Wszystkie trzy wydane u nas książki Babkiny są krótkie, zwięzłe. Autorka nie pisze rozwlekle i to jest jedna z rzeczy, za które ją cenię.

      Usuń