„Ludzie z Innhaug. Oline” to pierwsza część sagi napisanej przez Anne Karin Elstad i opowiadającej o kobietach mieszkających we dworze Innhaug. Dwór ten jest bardzo zadbany i nic w tym dziwnego, bo gospodarze – Ole i jego żona Gjertrud – nigdy w ciągu dnia nie odpoczywają, a ponadto wpajają domownikom przekonanie, że dorosłemu człowiekowi wstyd jest siedzieć z założonymi rękami. Uczą też wszystkich, że trzeba wierzyć w Boga i okazywać sobie życzliwość. I choć akurat panuje wojna (akcja rozgrywa się w latach 1809-1812), choć Norwegowie muszą oddawać sporo żywności dla wojska, w tym dworze nikt nie głoduje. Gospodarze, ich syn Bård z żoną Karen i malutkim dzieckiem, dziewiętnastoletnia Oline oraz niepełnosprawna Magret mogliby spać spokojnie, gdyby nie trapiły ich inne problemy, niezwiązane z sytuacją materialną. Te problemy to choroba, żałoba, rozstanie, trudna miłość, odrzucenie, pogarda, a także... nieudane życie seksualne.
To intymne życie zostaje opisane z dużą szczegółowością. Okazuje się, że tylko najstarsza z mieszkanek dworu, Gjertrud, jest nim usatysfakcjonowana. Ona i jej mąż „Roześmiani oddawali się sobie nawzajem. Wciąż czuli się młodzi”[1]. Z kolei Magret, siostra Olego, nie zdobyła w tej dziedzinie nawet najmniejszych doświadczeń. „Po tamtym wypadku, kiedy stratował ją koń, wciąż musi chodzić z laską, a idąc, przy każdym kroku jakoś dziwnie zarzuca ciałem. Pochyla się, bo ma skrzywiony kręgosłup”[2]. Odkąd została oszpecona i okaleczona, zaczęła unikać ludzi. Teraz tego żałuje, bo może gdyby nie wstyd i strach przed odrzuceniem, jakiś mężczyzna zechciałby jednak się z nią ożenić? Nieszczęsna kobieta stara się dusić żal, a niespełnione uczucia macierzyńskie przelewa na dzieci brata.
W jeszcze innej sytuacji znajduje się Karen, zakochana w Knucie z sąsiedztwa i cierpiąca podczas nocy spędzanych z mężem. „Bård jest w tych sprawach taki szybki, bierze ją, kiedy sam ma na to ochotę”[3] i nie raczy zauważyć, że żona tego nie chce. Po wszystkim on spokojnie zasypia, a ona „leży, nie śpiąc, i czuje w duszy mróz, piekącą pustkę, rozczarowanie”[4]. Liczyła na to, że kiedy zajdzie w ciążę, Bård przestanie ją napastować, tymczasem on, owszem, zrezygnował z dotychczasowej formy współżycia, ale wymyślił inną, według Karen jeszcze gorszą: „Zdarza się, że mąż prosi, żeby mu pomogła. Najpierw nie miała pojęcia, o co chodzi. On, jąkając się, próbował jej wytłumaczyć, że z mężczyznami tak jest, więc w końcu zrobiła to, o co prosił. Jeszcze teraz czuje mdłości i przerażenie, jakie ją przy tym ogarnęło. Wydaje jej się to najgorsze, co do tej pory przeżyła”[5]. Po takich nocach udręczona kobieta snuje się po domu ze skrzywioną miną, zniechęcając wszystkich do siebie.
Od około sześćdziesiątej strony książka staje się nudna, przewidywalna, tandetna i tak słodka, że zaczyna przypominać romansidło. Jedna z bohaterek spotyka mężczyznę, którego „oczy płoną w mroku”[6], od pierwszego spotkania jest „rozpalona i rozdygotana”, a po kilku dniach ta podobno dobrze wychowana i wstydliwa panienka tak mówi do swojego wybranka: „A czy ty mógłbyś przyjść do mnie później wieczorem? Kiedy już wszyscy pójdą spać?”[7]. Oczywiście autorka nie mogła sobie odmówić opisania pierwszego zbliżenia, do którego doprowadziła sama dziewczyna, krzycząc: „Chcę teraz, Peter, teraz!”[8].
Jak widać, autorka wręcz lubuje się w przedstawianiu życia erotycznego bohaterek. Co więcej, nie umie sobie odmówić przyjemności opisania porodu, i to tak dokładnie, że zajmuje on aż siedem stron. Ale i tak ten poród został przedstawiony o wiele ciekawiej niż zajście w ciążę. Poza tym norweska pisarka ukazuje wiejskie prace, letnie przenosiny na pastwisko w górach, dziewiętnastowieczne obyczaje. Przykładowo dzieci komorników po ukończeniu szesnastu lat nie mogły już mieszkać przy rodzicach, a dorośli synowie gospodarza musieli szukać pracy w innym dworze. Pastor publicznie potępiał niezamężne matki, odmawiał im prawa do spowiadania się i przyjmowania komunii. Takie kobiety, szczególnie wtedy, gdy pochodziły z dobrych domów, ściągały hańbę nie tylko na siebie, ale też na rodziców i rodzeństwo. W powieści znajduje się wątek takiej właśnie samotnej, nienawidzonej przez wszystkich ciężarnej dziewczyny – i ten wątek ratuje książkę, bo reszta, szczególnie zaloty, zbliżenia oraz wrogość pomiędzy Norwegami a Anglikami, opisane są dosyć tandetnie.
Tak że jeżeli ktoś jest ciekaw, czy Karen przestała w końcu uważać swojego roznamiętnionego męża za potwora (i zaczęła być milsza dla otoczenia), którą z kobiet zdobył przystojny Knut i jak zakończył się poród, którego opis wlecze się aż przez siedem stron, może śmiało po tę książkę sięgać, trzeba tylko pamiętać, że to czytadło, a nie żadna wielka literatura.
---[1] Anne Karin Elstad, „Ludzie z Innhaug”, przeł. Anna Marciniakówna, Elipsa, 2008, s. 41.
[2] Tamże, s. 51.
[3] Tamże, s. 14.
[4] Tamże, s. 15.
[5] Tamże, s. 15.
[6] Tamże, s. 72.
[7] Tamże, s. 71.
[8] Tamże, s. 75.
Początkowo brzmiało fajnie, ale z czasem jakoś mi się już nie chce czytać :)
OdpowiedzUsuńJa tam nie będę uganiała się za kolejnymi częściami, o ile w ogóle zostały wydane w Polsce, bo tego nie wiem. To podobno jest bardzo popularna saga w Norwegii. :)
UsuńOpisałaś to z taką niechęcią, że aż mnie zaciekawiło ;D Chociaż możliwe, że zapał wypaliłby się u mnie to paru(nastu) stronach ;)
OdpowiedzUsuńDo sześćdziesiątej strony czytało mi się w miarę dobrze, ale potem już nie. Lubię skandynawskie sagi, jednak nie takie. Książka ma dużo dobrych ocen, więc musi mieć jakiś urok, którego ja po prostu nie dostrzegłam. :)
UsuńA jeszcze dodam, że bohaterki działały mi na nerwy. Jedna uważa męża za potwora – ale w takim razie po co wychodziła za mąż, skoro nie lubi jego dotyku? Druga źle się odnosi do własnego dziecka, zamiast mu pomóc, dobija je. Trzecia postępuje tak lekkomyślnie, że aż strach, sama prosi się o nieszczęście. Czwarta unika ludzi, bo jest oszpecona... Kobiety z tej powieści są ciekawsze niż mężczyźni, ale zachowują się tak głupio, że trudno je zrozumieć.
A przez chwilę myślałam, że to będzie coś w klimacie sagi rodziny Neshov , do której mam słabość. Widzę jednak, że to zupełnie inny kierunek i w takim razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńTo trochę inna rzecz i akcja dzieje się w dawniejszych czasach – na początku dziewiętnastego wieku. :)
Usuń