5.05.2019

„Czego nie powiedziałam” Małgorzata Garkowska


Robert z powieści „Czego nie powiedziałam” Małgorzaty Garkowskiej obsesyjnie pragnie dziecka. Z poprzednią narzeczoną rozstał się tylko dlatego, że nie planowała zajść w ciążę. Sądzi, że nowa dziewczyna, Emilia, podziela jego marzenia. Tymczasem ona jest bezpłodna. Nie przyznaje się do tego, woli okłamywać człowieka, który ją pokochał, niż powiedzieć prawdę. Na tym nie kończą się grzeszki Emilii. Jej zachowanie wobec rodziców również pozostawia sporo do życzenia. Gniewa się na nich za pewne wydarzenie z przeszłości, pomimo upływu lat trwa w zapiekłej nienawiści i nie odpuszcza nawet wtedy, gdy ojczym doznaje zawału serca. Dopiero kiedy zauważa, że ten mógłby załatwić dla niej pewną sprawę, wyciąga rękę do zgody.

Wolny czas najchętniej spędza w łóżku z Robertem. Każdy mój seks z tym mężczyzną jest cudowniejszy od poprzedniego[1] – chwali się. Ten seks opisywany jest często i ze szczegółami, bo Garkowska ma niestety taką cechę, że jak już zacznie opowiadać o pieszczotach z nadzwyczajnym Robertem, nie może przestać. A czytelnik się nudzi, bo ileż można czytać o orgazmach bohaterki? Sytuację pogarsza fakt, że scenom erotycznym brakuje subtelności, są to wyliczanki czynności z dodatkiem egzaltowanych zachwytów:

I kiedy jestem na samym szczycie, czuję, jak jego męskość wbija się we mnie jeszcze mocniej i porusza już wewnątrz, jakby chciał wejść jeszcze głębiej. To jest jak wybuch, jak droga wśród gwiazd. (...) Chcę więcej. Przysuwam się jak najbliżej. Ukochany porywa mnie w kolejny wir pożądania rytmicznymi posunięciami, dosadnymi, niemal bolesnymi. Krzyczę z rozkoszy i szczęścia równocześnie z Robertem. Liczy się tylko rytm, w jakim ulegam mojemu mężczyźnie[2].

Podczas zbliżeń Robert nie tylko krzyczy, ale też płacze ze wzruszenia: w paroksyzmie rozkoszy przymyka powieki, pojedyncza łza spływa po jego policzku[3]. Dlaczego łza wypływa z jednego tylko oka, nie wiadomo. 

Gdyby autorka, zamiast opisywać drobiazgowo każdą działalność seksualną bohaterki i informować ciągle, że ta zdjęła piżamę, włożyła piżamę, sięgnęła po kubek, odstawiła kubek, zmyła z siebie krew miesiączkową itd., zamieściła więcej ciekawej akcji czy retrospekcji, powieść stałaby się bogatsza. Bo w tej chwili nie mogę nazwać jej treściwą, nie mogę też powiedzieć, by każda kolejna scena wnosiła coś nowego do wiedzy o bohaterach i kreowanym świecie. Są w książce całkiem dobre fragmenty (te pokazujące, dlaczego Emilia nienawidzi ojczyma, wzruszyły mnie i przeraziły), ale one sąsiadują z nudnymi opisami banalnych codziennych czynności.

Niektóre zdania warto by poprawić, przykładowo: Ogromne oczy Julii wpatrywały się we mnie ze szczerym zdziwieniem migoczącym w zielonych niczym morze oczach[4], (...) z czasem rozwija się niezobowiązujący temat i atmosfera przestaje ciążyć. Mimo to wiem, że nie uniknę w najbliższym czasie rozmowy z Robertem, choć po jego nieco bezradnej minie widzę, że odłożymy to w czasie. Znowu zapada wieczór, a ja czuję, jakbym przeszła wiele mil i minęło mnóstwo czasu[5].

Twórczość Garkowskiej znam już z  „Układanki z uczuć”. W obu książkach narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym, bohaterki to młode, zakompleksione, płaczliwe kobiety będące w konflikcie z rodzicami, niemające przyjaciółek i uwieszone na swoich mężczyznach, którzy są zamożni, niesamowicie przystojni i podrywani przez koleżankę z pracy. Obie bohaterki przypadkowo spotykają byłego chłopaka, a pod koniec powieści akcja przenosi się do szpitala, gdzie leczona jest jedna z głównych postaci. 

Ale „Czego nie powiedziałam” jest lepsze od tej pierwszej powieści. Widać, że autorka stara się pogłębić portret psychologiczny bohaterki, która wzbudza ambiwalentne uczucia, od obrzydzenia po litość. Całkiem sprawnie jest tu pokazane, jak przebyta we wczesnej młodości trauma dezintegruje dalsze życie i sprawia, że człowiek nie postępuje tak, jak powinien. Kłamstwa Emilii nie wynikają przecież ze złej woli, tylko z lęku przed odrzuceniem i z przekonania, że bezpłodna kobieta ma małe szanse na szczęśliwy związek. Bohaterka jest pewna, że Robert ją porzuci, i zanim do tego dojdzie, chce uszczknąć dla siebie trochę jego uwagi, pochwał, czułości. 

Moja ocena: 4/6.

---
[1] Małgorzata Garkowska, „Czego nie powiedziałam”, Zysk i S-ka, 2018, s. 114.
[2] Tamże, s. 186.
[3] Tamże, s. 149.
[4] Tamże, s. 56.
[5] Tamże, s. 105. 

12 komentarzy:

  1. Trochę nawet zaintrygowały mnie te fragmenty, które wywołały w Tobie emocje, czyli te o nienawiści ojczyma - ciekawa jestem jak autorka to ugryzła, ale reszta - reszta sprawia, że nie czuję się przekonana i odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie czuję się zbytnio przekonany. Te nieprzepracowane traumy wydają się dość interesujące, ale reszta skutecznie zniechęca. Trochę dziwi też korekta - sporo powtórzeń, które rzucają się w oczy, tak, że można odnieść wrażenie, iż ma się do czynienia z vanity press.

      Usuń
    2. Myślę, że gdyby ktoś zwrócił autorce uwagę na te powtórzenia, zostałyby poprawione. Ale niestety zatrudniani przez wydawnictwa redaktorzy i korektorzy często nie czytają uważnie tekstu. W książce są i ładne zdania, ładne porównania, na przykład „Rozleniwienie rozpycha się we mnie jak drzemiący kocur”. :)

      Usuń
  2. Dziękuję bardzo za kolejną recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorka ma u mnie duży plus za powyższy komentarz :) A dodatkowo jak piszesz kolejna książka lepsza od poprzedniej, co dobrze rokuje.
    A co do łzy z jednego oka- mnie czasami też łzawi jedno, co prawda nie podczas miłosnych ekscesów, ale jednak zdarza się. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem lepsza. Ciekawe, jaka jest kolejna. Autorka wydała cztery książki, „Czego nie powiedziałam” jest trzecia w kolejności.
      Może więc Robert miał zapalenie spojówki i płakał z powodu tego zapalenia, a nie ze wzruszenia. :)

      Usuń
  4. Myślę, że niekoniecznie polubiłabym się z tą książką. Bardzo rzadko sięgam po obyczajówkę, a jeżeli już to robię to musi mnie w niej coś zaintrygować, a tu niestety nie zaiskrzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też rzadko sięgam po obyczajówki, a jeśli już, to raczej po zagraniczne. :)

      Usuń
  5. Może gdybym miała niesamowicie dużo czasu, sięgnęłabym po tę książkę. I gdybym, oczywiście, miała ją pod ręką :) Na dany moment nie widzę jednak nic, co mogłoby mnie do niej przyciągnąć, niczym mnie nie kusi. A cytaty o stosunkach wywołały lekki uśmiech zażenowania na mojej twarzy ;) Może po prostu strasznie prozaiczna jestem, ale kiedy wyobraziłam sobie to intensywne przeżywanie Roberta, o mało się nie roześmiałam. A chyba nie o takie emocje czytelnika chodziło autorce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też rozbawiła scena z krzyczącym i roniącym łzę Robertem. :) A dokładnie mówiąc, czułam rozbawienie zmieszane ze znudzeniem. Niestety, ale autorka nie jest mistrzynią w pisaniu o erotyce.

      Usuń