„Miasteczko w Islandii” jest książką nietypową, ponieważ jej akcja toczy się w ciągu... kilku minut. Ale o bohaterach dowiadujemy się wiele z retrospekcji. Tych bohaterów jest kilkunastu. Oto parę informacji o niektórych z nich.
Svenni mieszka samotnie. Jest pedantyczny i obowiązkowy, jednak czasami zamyka się w domu i raczy alkoholem, wspominając traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa. Również pastor, mający poczucie, że rozminął się z powołaniem, lubi potajemnie wypić. Jósa, elegancka starsza pani, samotnie obchodzi swoje urodziny. Małżeństwo wspomina syna, który na oczach własnego dziecka popełnił samobójstwo. Poeta Smiryll spogląda przez kuchenne okno i męczy się, daremnie próbując napisać wiersz, bo natchnienie miewa tylko podczas nocy spędzanych na plaży. Andrés, pracownik muzeum, zna każdy kamień w miasteczku i wie wszystko o jego dawnych i obecnych mieszkańcach. Kata objeździła cały świat, a teraz zajmuje się prowadzeniem chóru. Roztargniony staruszek Lalli, syn człowieka, który w młodości odebrał dziewczynę przyjacielowi umierającemu na gruźlicę, spotyka swoją niewidzianą od dwudziestu lat siostrę.
Bohaterów łączy to, że lubią tytułowe miasteczko. Nawet jeśli w przeszłości jeździli po świecie, z chęcią wrócili w swoje rodzinne strony. A teraz oczekują na koncert, który odbędzie się w Świetlicy z okazji Nocy Świętojańskiej.
Bohaterów łączy to, że lubią tytułowe miasteczko. Nawet jeśli w przeszłości jeździli po świecie, z chęcią wrócili w swoje rodzinne strony. A teraz oczekują na koncert, który odbędzie się w Świetlicy z okazji Nocy Świętojańskiej.
Guðmundur Andri Thorsson wprowadził do książki tak wiele postaci, że podczas jednorazowego czytania nie sposób ich wszystkich zapamiętać i zrozumieć powiązań pomiędzy nimi. Dlatego też po przewróceniu ostatniej strony warto wrócić do pierwszej i ponownie oddać się lekturze. Co ciekawe, początkowe i ostatnie zdanie brzmi niemal identycznie: „Ona przychodzi znad morza i sunie wzdłuż rewy” i pojawia się jeszcze kilkakrotnie. Autor świadomie stosuje powtórzenia, przez co tekst wydaje się poetycki. Szkoda tylko, że tłumacz Jacek Godek nadużywa słowa „który”, tak jak tutaj: „Ma na sobie białą sukienkę w kropki, którą kupiła w dniu, w którym była kochana. To był dzień, w którym (...)”*, co mocno razi.
Autor nie dba o szybką akcję i wyraziste postacie, stawia na kompozycję, język, oddanie klimatu islandzkiego miasteczka. Pisze w tak spokojny i beznamiętny sposób, że podczas czytania nie czułam większych emocji. Czas poświęcony tej książce minął mi przyjemnie, jednak wątpię, bym po upływie kilku tygodni umiała powiedzieć o niej coś konkretnego. To tekst bardzo ładny, subtelny, ale szybko ulatujący z pamięci. Niestety.
Moja ocena: 4/6.
---
* Guðmundur Andri Thorsson, „Miasteczko w Islandii” („Valeyrarvalsinn”), przeł. Jacek Godek, Wielka Litera, 2017, str. 13.
Oo, a po przeczytaniu wstępu, tj. tego, że akcja dzieje się w przeciągu zaledwie kilku minut, jednak są bardzo liczne retrospekcje, liczyłam, że będzie to coś dobrego, ponieważ bardzo lubię taki zabieg - urzekł mnie w "Pani Dalloway", choć tam akcja to jeden dzień, a nie kilka minut. Szkoda, że tutaj nie wyszło z tego nic dobrego - raczej książkę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie zniechęcaj się moją recenzją, najlepiej sama sprawdź. :) Jak na mój gust ta książka jest za mało konkretna, za szybko ulatuje z pamięci. Przepadam za skandynawskimi powieściami i dziwię się, że podczas czytania „Miasteczka w Islandii” nie poczułam zachwytu. A „Panią Dalloway” bardzo mnie zainteresowałaś. Poszukam jej.
Usuń"Pani Dalloway", "Ulisses" - ten zabieg z kilkoma minutami przywodzi na myśl bardzo głośne tytuły i może stąd, podświadomie, obiecujemy sobie bardzo wiele po "Miasteczku w Islandii" :)
UsuńA nie użycie słowa "który" w danym zdaniu sprowadza się niekiedy do niemałej ekwilibrystyki słownej :)
Dobry tłumacz powinien umieć radzić sobie z takim problemem. :) Na szczęście nadużywanie „który” pojawia się tylko w kilku miejscach książki.
UsuńJa też bez słowa "który" nie mogłabym się obyć, więc rozumiem w jakimś sensie tłumacza. To chyba taki typowy islandzki styl, bez pośpiechu i powoli, bo życie płynie tam trochę inaczej niż u nas.
OdpowiedzUsuńWiększość bohaterów tej książki ma wiele czasu. Miasteczko jest senne, mało nowoczesne, a koncert z okazji Nocy Świętojańskiej urasta do wielkiego wydarzenia. :)
UsuńUmnie na liście do przeczytania !
OdpowiedzUsuńŻyczę więc miłego czytania i będę wypatrywać Twojej recenzji! :)
Usuń