Do brazylijskiej miejscowości, w której znajduje się sanatorium dla gruźlików, przyjeżdża koszykarz. Jest skryty, małomówny i nie chce dołączyć do wspólnoty chorych, toteż szybko zaczyna drażnić wścibskich mieszkańców, a szczególnie felczera, pokojówkę i właściciela gospody. Niemal wszyscy próbują odgadnąć, w jakim celu wynajął willę, skąd ma tyle pieniędzy i kim są odwiedzające go dwie kobiety. Uważają, że starsza to jego żona, a młodsza – kochanka, i okazują tej drugiej potępienie. A koszykarz nie chce lub nie potrafi poradzić sobie z plotkami.
W „Pożegnaniach” próżno szukać wartkiej akcji, ale nie dla niej czytałam to opowiadanie. Najbardziej ciekawiło mnie śledzenie gry, jaką Juan Carlos Onetti prowadzi z czytelnikiem. Narrator, czyli właściciel gospody, sprawia wrażenie dobrze poinformowanego, jednak nie powinniśmy mu ufać. Już na początku informuje, że koszykarz nie wierzy w sens wyzdrowienia. Skąd to wie, skoro nigdy ze sobą szczerze nie rozmawiali? Potem snuje domysły na temat jego życia erotycznego. Podejrzewa na przykład, że za zamkniętymi drzwiami wynajętego domku dochodzi do wybuchów namiętności.
Kim był narrator dla bezbronnego gruźlika? Na pewno nie przyjacielem. Raczej natrętem pragnącym wydrzeć mu wszystkie tajemnice, pomimo że ten rozpaczliwie usiłował zachować prywatność.
Opowiadanie Onettiego jest świetne, ale ze względu na dużą liczbę niedopowiedzeń i niezasługującego na zaufanie narratora polecam je tylko osobom przyzwyczajonym do trudniejszej literatury. Trzeba przy nim trochę pomyśleć, określić chociażby, jakie relacje panowały pomiędzy dwoma mężczyznami, i odróżnić, kiedy narrator fantazjuje, a kiedy rzetelnie opisuje to, co zaobserwował.
Moja ocena: 5/6.
---
Juan Carlos Onetti, „Pożegnania”, („Los adioses”), przeł. Zofia Chądzyńska, Wydawnictwo Literackie, 1974.
Napisałaś tak, że już zaczęłam jej szukać. Ale 70 stron... :-)
OdpowiedzUsuńSiedemdziesiąt stron, przy tym aż siedem stron zajmuje posłowie napisane przez Annę Jasińską. :) Książeczka jest króciutka, ale bardzo ciekawa i niebanalna. I dosyć smutna.
UsuńAj, Onetti to mój wyrzut sumienia - zabieram się do tego autora, odkąd trochę częściej zacząłem obcować z literaturą iberoamerykańską, ale jakoś nie mogę natknąć się na dzieła tego pana w lokalnej bibliotece.
OdpowiedzUsuńOpisywana proza kusi tym bardziej, że bardzo cenię sobie literackie gry, jakie pisarz prowadzi z czytelnikiem.
Po przeczytaniu „Pożegnań” mogę stwierdzić, że Onetti to ciekawy autor. W posłowiu wyczytałam, że z trudem znajdował wydawców, a ograniczeni brazylijscy czytelnicy długo nie umieli poznać się na jego talencie.
UsuńDodam jeszcze, że opowiadanko przełożyła znakomita Zofia Chądzyńska. :)
Julio Cortázar, Jorge Luis Borges, Gabriel García Márquez, José Donoso, Eduardo Mendoza, Manuel Puig - ta pani nie tłumaczyła byle kogo :)
UsuńA całkiem niedawno miałem do czynienia z jej przekładem "Syna złodzieja" Chilijczyka Manuela Rojasa.
To prawda! Chądzyńska tłumaczyła wybitnych autorów. Poza tym napisała powieść „Skrzydło sowy”, której główną bohaterką jest tłumaczka, pragnąca napisać własną książkę. :)
UsuńJeśli czytam coś o Onettim, to zawsze tylko pochwały, Twoja jest kolejna.;) Największą zachęta w Twojej recenzji jest dla mnie słowo "plotki".;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, warto. :) W opowiadaniu pokazany jest mechanizm powstawania plotek. Koszykarz nie chciał o sobie nic powiedzieć, tym samym dał plotkarzom pole do snucia domysłów. Takie osoby jak narrator nie znoszą skrytych ludzi. Co ciekawe, ten narrator uważał się za człowieka moralnego...
UsuńNa pewno przeczytam.;)
UsuńTo czekam na Twoją recenzję. Ciekawa jestem, jak odbierzesz narratora. :)
UsuńPrzejrzałam opisy książek Onettiego i postanowiłam przeczytać „Martwy port”.
Mnie plotki b. mocno kojarzą się z "Czarnym deszczem" Masujiego Ibuse. Tam również świetnie zaprezentowano mechanizm ich powstawania.
UsuńCiekawe, czy ci autorzy byli ofiarami plotek. :)
UsuńMuszę sprawdzić, czy jest u mnie w bibliotece, bardzo chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Gorąco polecam! Sięgając po tę książkę, miałam obawy, że będą w niej elementy realizmu magicznego, na szczęście okazało się, że Onetti jest realistą. :)
UsuńTo ciekawe, że zastanowić się trzeba nie tylko nad samą historią, ale i traktować z pewną ostrożnością narratora. Ile prawdy jest w tym, co pisze, a ile domysłów? Jak to w rzeczywistości jest z tym koszykarzem? Zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego, że narratora trzeba traktować z ostrożnością, opowiadanie polecałabym bardziej wyrobionym czytelnikom. Myślę, że by Cię zainteresowało. :)
UsuńTeż mam takie przeczucie :)
UsuńZ wielkim zaciekawieniem sięgnę po to opowiadanie. Zamknięta społeczność, plotki, gruźlicy [sic!]. Onetti nie jest mi znany, a to dla mnie trochę wstyd, biorąc pod uwagę moje uczucia do literatury hispanoamerykańskiej i Zofii Chądzyńskiej. Poza tym mam wielki sentyment do tej serii WL. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcam! Jest ciekawe i nietypowo napisane. Zaliczam je do najlepszych opowiadań poznanych w ciągu ostatniego roku. Tak, seria jest świetna. Wydano w niej również trzy inne książki Onettiego: Martwy port, Krótkie życie i Kolekcjonera. Pozdrawiam również. :)
UsuńWielkie dzięki za tytuły. Na pewno będę się za nimi rozglądać :)
UsuńBardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń. :)
Usuń