17.11.2019

„Kradnąc konie” Per Petterson


Bohaterem „Kradnąc konie” Pera Pettersona jest sześćdziesięciosiedmioletni Trond. Któregoś dnia poczuł on, że stoi na skraju załamania nerwowego i już nie da rady mieszkać w Oslo. Sprzedał więc firmę i zrobił to, o czym zawsze marzył – kupił dom w lesie, by żyć w całkowitej samotności; adresu nie podał nawet córkom. Jakież było więc jego rozczarowanie, gdy zobaczył, że w bliskim sąsiedztwie mieszka inny samotny mężczyzna! Co gorsza, nie był to ktoś obcy, lecz brat jego przyjaciela z dzieciństwa, Lars. Ten sam Lars, którego matka uwiodła kiedyś ojca Tronda. To nieoczekiwane spotkanie sprawiło, że bohater stracił spokój i zaczął pogrążać się we wspomnieniach oraz w domysłach. Ale jako człowiek skryty i wstydliwy nie znalazł odwagi, by zapytać Larsa o to, co nurtowało go najbardziej: Czy zająłeś to miejsce, które właściwie należało do mnie? Czy dostałeś lata mojego życia, które ja miałem przeżyć?[1].

Jako dziecko Trond nie znał ojca tak dobrze, jak powinien, bo ten spędził wojnę poza domem, a potem też rzadko  przebywał w Oslo. Kiedy więc zaproponował wspólne wakacje na wsi, syn nie posiadał się z radości. Jednak lato nie przebiegało szczęśliwie. W rodzinie rówieśnika, z którym Trond bawił się w kradzież koni, doszło do tragedii. Jakby tego było mało, chłopiec zaczął zauważać, że ojciec ukrywa wiele spraw i nie zawsze mówi prawdę, że między nim a rodzicami Larsa panuje wielkie napięcie, a matka Larsa lubi pracować z mężczyznami i czuć na sobie ich pożądliwe spojrzenia. Wokół niego działy się dziwne rzeczy, ale był za młody i za mało doświadczony, by je właściwie zinterpretować, potrafił tylko się niepokoić. Potem dowiedział się, że dziwne zachowanie dorosłych miało swoje korzenie w przeszłości, a ojciec bynajmniej nieprzypadkowo tę właśnie wieś wybrał na miejsce wspólnych wakacji. Jednak największy cios Trond otrzymał dopiero po powrocie do Oslo, kiedy zrozumiał, że pierwsze wspólne lato było zarazem ostatnim. 

„Kradnąc konie” jest przepiękną powieścią, choć chłodną, smutną i pełną niedomówień. Nie brakuje w niej sugestywnych opisów spławiania drewna, jeżdżenia na koniu, wiejskich prac, przyrody, samotności. Wiodący temat to relacje syna z ojcem, syna, który jako dziecko został przez ukochanego człowieka mocno zraniony i który izoluje się od ludzi, nie ma z nimi o czym rozmawiać, coraz bardziej zapada się w sobie. Wspomnienia z dzieciństwa przeplatane są opisami obecnego życia. W tym obecnym życiu niemal nic się nie dzieje, ale taki właśnie był wybór Tronda – spędzać czas na na czytaniu Dickensa i na pracach wokół gospodarstwa, nikogo nie zapraszać do leśnej samotni, mieszkać jedynie z psem wziętym ze schroniska. Nie tęsknić za żoną i siostrą, które zmarły przed trzema laty, nie rozczulać się nad sobą. Przed laty ojciec nauczył go, że mężczyzna powinien ignorować ból. Sam decydujesz, kiedy ma boleć[2] – mówił. Te słowa wryły się w pamięć Tronda już na zawsze. Gdy coś go przytłaczało, przypominał je sobie, tłumił smutek i od razu czuł się lepiej. A może tylko mu się wydawało, że lepiej? W końcu musiały być jakieś przyczyny tego, że przebył załamanie nerwowe i popadł w mizantropię.

Kilka cytatów:

– Dlaczego nie kosisz pokrzyw? – spytał.
– Bo to boli.
Popatrzył na mnie z uśmiechem i lekko pokręcił głową.
– Sam decydujesz, kiedy ma boleć – powiedział, nagle poważniejąc, i podszedł do ściany chaty, gołymi rękami złapał za parzące rośliny i całkiem spokojnie zaczął je wyrywać, jedną po drugiej, rzucał na stos i nie ustąpił, dopóki nie wyrwał wszystkich[3].

Trudno mi się skupić, bo spotkanie z Larsem wytrąciło mnie z równowagi, sprawiło, że mój plan związany z tym miejscem staje się niewyraźny, wręcz nieważny w momencie, gdy przestaję się koncentrować, trzeba to przyznać. Nastrój mi się zmienia, w ciągu paru godzin raz się podnosi, raz opada jak winda od strychu do piwnicy, a moje dni nie są takie, jak sobie wyobrażałem. Najmniejsza przeszkoda, a ja ją rozbudowuję do katastrofalnych rozmiarów[4].

W życiu miałem okazję wielokrotnie się przekonać, że ten, kto jest tak lubiany przez innych, często miewa zatarte kontury, jest miękki i schodzi z drogi, by nie prowokować[5].

---
[1] Per Petterson, „Kradnąc konie” („Ut og stjœle hester”), przeł. Iwona Zimnicka, W.A.B., 2008, s. 238.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 38.
[4] Tamże, s. 192.
[5] Tamże, s. 155-156.

18 komentarzy:

  1. Skoro to piękna opowieść, to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna, bardzo mi się podobała. Warto ją przeczytać. :)

      Usuń
  2. Czytałam dwa lata temu, podobała mi się tak, jak Tobie, też polecam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, czytałaś! Ja zaliczę tę powieść do najlepszych lektur 2019 roku. :)
      A wiesz, „Dziewcząt wygnanych” jednak nie skończyłam czytać. Jakoś nie dam rady zagłębiać się w tragiczne tematy wywózek na Syberię. Kilka lat temu sięgałam po książki o takiej tematyce, ale teraz czuję, że muszę zrobić sobie od nich dłuższą przerwę.

      Usuń
    2. O, potem się dzieje już po wojnie, aż do czasów prawie współczesnych. Ale może rzeczywiście lepiej mieć chęci na taką książkę, powróć do nich za parę lat :-)

      Usuń
    3. Są w bibliotekach, więc nie będzie z tym problemu. A teraz zachciało mi się przeczytać coś naszej noblistki i właśnie kończę „Opowiadania bizarne”. :)

      Usuń
  3. Parę lat temu czytałem inną książkę tego pisarza, tj. "Rzekę czasu" i całkiem miło wspominam lekturę, chociaż nie była to pozycja łatwa, a raczej wymagająca skupienia. Podobnie jak "Kradnąc konie" utwór utrzymany jest w formie rozległej reminiscencji - bohater powraca do okresu dzieciństwa, które nie należało do najprzyjemniejszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Kradnąc konie” też wymaga skupienia. W „Przeklinam rzekę czasu” bohater dużo miejsca poświęca na opisanie relacji z matką, w tej dla odmiany skupia się na relacjach z ojcem. Piękna książka, bardzo Ci ją polecam. :)

      Usuń
    2. Okey, chociaż chyba nie sięgnę po nią zbyt prędko. Aktualnie czytam "Spadek" Vigdis Hjorth o podobnej tematyce i muszę od niej trochę odpocząć. W tym roku wpadło mi w ręce całkiem sporo tytułów traktujących o trudnych relacjach z członkami rodziny czy traumatycznym dzieciństwie. Zaczyna mnie to powoli przytłaczać :)

      Usuń
    3. Bardzo dobrze Cię rozumiem, ja też uwielbiam trudne rodzinne historie, ale faktem jest, że wysysają one siły i przygnębiają. Powieści o szczęśliwych rodzinach napisano o wiele mniej niż o nieszczęśliwych. :)

      Usuń
  4. Ostatni cytat robi na mnie największe wrażenie. Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, a po "Na Syberię" trochę mi przeszło. Jeszcze się nie ogrzałam po wychłodzeniu. Było mi zimno, mimo że przewracałam kolejne strony w upalny dzień.

    Ale pewnie kiedyś przeczytam, bo za dużo uwagi mi zajęła, żeby ją tak po prostu odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie też wywarł wielkie wrażenie. :) Ta książka też mrozi, opisane są smutne wydarzenia, poza tym przez cały czas miałam wrażenie, że bohatera już nic dobrego w życiu nie czeka, że on nie pozbędzie się swojej nieufności do ludzi i do końca życia będzie mieszkał sam w lesie.

      Usuń
  5. Akurat tej książki Pettersona nie czytałam, znam natomiast "Na Syberię" i też wydała mi się piękna. A ostatnie zdanie z cytatu jest wprost fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo prawdziwe, rzeczywiście tak jest, że najbardziej lubiane osoby nie mają wyrazistej osobowości i starają się nie być kontrowersyjne, nie ujawniać swoich uczuć. Autor jest niegłupim człowiekiem. W książce znajduje się wiele fragmentów, które chciałoby się przepisać. :)

      Usuń
  6. Lubię takie książki, więc chcę ją przeczytać. Jeszcze o niej nie słyszałam, a widzę, że warto po nią sięgnąć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękna książka, mądra, nastrojowa, poruszająca. :)

      Usuń
  7. Ładna, po bożemu napisana powieść, popełniona przez pisarza, który ma w swoim sercu wiele szacunku dla pisarskich tradycji swojego kraju. Trochę smutku, przemilczeń, praca (ach, ta skandynawska literatura pracy - ona trochą zanikła dziś, a Petterson chciałby ją nieco ożywić, jak się kiedyś wyraził). To prawdziwy Nordyk. Lubię go!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie to napisałeś. Ja też go lubię. Przeczytałam dwie strony jego powieści i już wiedziałam, że znalazłam autora, który będzie mi bliski. :)

      Usuń