„Tęsknotę za innym światem” Ottessy Moshfegh czytałam długo i ze znużeniem. Według wydawcy „groteska, a czasami oburzenie, z jakimi autorka opisuje swe postacie, są jednocześnie nasycone czułością i współczuciem, próbą zrozumienia i wybaczenia”, ja jednak odniosłam wrażenie, że autorce chodziło tylko i wyłącznie o pokazanie tych postaci od jak najgorszej strony, o wzbudzenie do nich niechęci, a nawet obrzydzenia. Prawie wszystkie opowiadania okazały się mało ciekawe, nijakie, turpistyczne, „ozdobione” motywami skatologicznymi. Trudno zliczyć, ile razy pisarka wspomina o wymiotach czy wypróżnieniach. Oto kilka przykładowych zachowań bohaterów:
– narratorka „Zamkniętego pokoju” ugania się za chłopakiem, którego usta „smakowały jak ekskrementy, gdy się całowaliśmy”[1] i który w jej obecności wysmarkuje nos w koszulę, wyciska pryszcze, wymiotuje, dłubie w nosie,
– bohater „Pana Wu” ma chęć umówić się z pracownicą salonu gier, ale boi się, bo co będzie, jeśli kobieta poprosi, „żeby wylizał jej części intymne? Czy byłby w stanie to zrobić? (...) A gdyby wytarła się bez papieru toaletowego po oddaniu stolca, oblizała dłoń, a potem poprosiła, żeby ją pocałował w usta?”[2]; zmęczony takimi fantazjami, znęca się nad prostytutką,
– narrator „Malibu” brzydzi się piersiami dziewczyny, którą odwiedza, i wpycha dłoń głęboko do jej gardła, niemal ją dusząc; do normalnego seksu nie jest zdolny,
– narratorka „Turystyki slumsowej” beznamiętnie obserwuje krew wypływającą z dróg rodnych nastolatki, która pomimo zaawansowanej ciąży wykonuje ciężką fizyczną pracę,
– stryj narratora „Malibu” przy świadkach bawi się przymocowanym do brzucha woreczkiem stomijnym.
Autorka co chwilę informuje, że postać wygląda albo zachowuje się w sposób niemożliwy do zaakceptowania – ktoś więc podtyka innym pod nos spocone, nieogolone pachy, ktoś demonstruje „próchnicę zżerającą pokrzywione zęby, które przy dziąsłach były prawie czarne”[3], ktoś ślini kieliszek, w którym poda wino dla gościa; dziewczyna z „Dublerki” do swoich miejsc intymnych przykleja zdjęcia Chaplina i tak ozdobiona wychodzi z domu, nauczycielka z „Ulepszyć siebie” zamiast prowadzić lekcje, opowiada uczniom o swoich przygodach erotycznych, para z „Dziwadeł” chce powystrzelać miejskie ptaki, dziewczynka z „Lepszego miejsca” planuje morderstwo – i tak dalej, i tak dalej.
W wielu tekstach pojawia się tytułowy motyw tęsknoty za innym światem. I tak mężczyzna z „Plażowego chłopca” marzy, by „podążać za instynktem i apetytem, żyć prymitywnie, być wolnym”[4], nauczycielka z „Ulepszyć siebie” w trakcie pijackich orgii próbuje czytać książki i w ten sposób udowodnić sobie, że jest coś warta, kobieta z „Turystyki slumsowej” chciałaby rzucić znienawidzoną pracę w szkole i zająć się działalnością artystyczną lub charytatywną, a narrator „Tutaj nigdy nic się nie dzieje” fantazjuje o sławie i bogactwie. Dziewczynka z „Lepszego miejsca” wierzy, że jeśli zabije miejscowego pedofila, trafi do piękniejszego świata niż Ziemia. Szykuje nawet truciznę i nóż – jednak większość postaci nic nie robi, by spełnić marzenia, i zadowala się gnuśnym siedzeniem pośród sterty śmieci.
Jeśli autorka chciała wzbudzić w czytelniku obrzydzenie, cel osiągnęła. Jeśli chciała napisać książkę, którą czytałoby się z ciekawością i podziwem, to niestety poniosła porażkę, bo opisy obrzydliwości owszem, szokują, ale tylko w pierwszych minutach czytania, potem stają się nużące. Wrażenie monotonii potęgowane jest przez mało urozmaiconą formę opowiadań: prawie wszystkie mają narrację pierwszoosobową, prościutki język i podobne postacie: rozlazłe, prowadzące bezładny tryb życia i na domiar złego niepogłębione psychologicznie. Spośród tej masy nijakich, pozbawionych wyrazistego zakończenia tekstów na korzyść wyróżnia się jedynie „To nie jest miejsce dla dobrych ludzi”, w którym autorka pokazuje, jak pensjonariusz luksusowego domu dla upośledzonych obchodzi urodziny, ale jedno interesujące opowiadanie to za mało, by książkę uznać za dobrą.
Moja ocena: 3/6.
---
[1] Ottessa Moshfegh, „Tęsknota za innym światem”, przeł. Łukasz Buchalski, Pauza, 2021, s. 270.
[2] Tamże, s. 33.
[3] Tamże, s. 141.
[4] Tamże, s. 167.
Eee, to ja jednak zdecydowanie prosty człowiek jestem. Niegdyś romantyczny, dziś praktyczny, a czasem sceptyczny. Czytając te cytaty, od razu pomyślałam sobie: po co to? W jakim celu, co chciała osiągnąć autorka? Jeśli faktycznie, jak piszesz, chciała wzbudzić obrzydzenie, to mnie wystarczą już same te urywki. Wzbudziła. Czy to sztuka? Czy tylko tępe dłubanie w zainfekowanej ranie, żeby zobaczyć, jak wypływa z niej ropa?
OdpowiedzUsuń
UsuńKiedyś romantyczna, dziś praktyczna i sceptyczna – to samo mogłabym powiedzieć o sobie. :) Tak, autorka stara się wzbudzić obrzydzenie i robi to prymitywnymi środkami: wspominając, że postać wyciska zaropiałe pryszcze, szczerzy zżarte próchnicą zęby itd. Mam wrażenie, że autorka przeszarżowała z ilością tych opisów. Niektóre sytuacje opisane w książce wydały mi się mało prawdopodobne. Nie wierzę na przykład, by młodej dziewczynie mógł się podobać tak ohydny chłopak, jak ten z „Zamkniętego pokoju”.
Zdecydowanie nie gustuję w poetyce obrzydzenia, choć proza nowoczesna luby chyba po nią sięgać. Zawsze zastanawiam się czemu to ma służyć.
OdpowiedzUsuńJa nie uciekam od wszystkich książek z motywami turpistycznymi i skatologicznymi, ale oczekuję, by było w nich coś więcej niż epatowanie czytelnika obrzydliwościami. W opowiadaniach Ottessy Moshfegh tego „więcej” jest zbyt mało. Brakowało mi warstwy psychologicznej, większej ilości szczegółów obyczajowych. Spośród postaci z książki największe obrzydzenie wzbudził we mnie bohater „Szczerej kobiety” – mężczyzna bardzo obleśny, fałszywy, oczerniający sąsiadkę, liżący kieliszek, w którym podaje jej wino.
UsuńJuż pierwszy twój akapit zniechęcił mnie do przeczytania tej książki. Wybrane przez ciebie cytaty też nie zachęcają do zapoznania się z tekstami autorki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
A takich cytatów można by znaleźć o wiele więcej. Pauza często wydaje dobre książki, ale ta moim zdaniem to nic specjalnego.
UsuńNa tyle zaciekawiła mnie ta książka, że poszukam jej i sprawdzę sama :)
OdpowiedzUsuńW takim razie z ciekawością będę wypatrywała Twojej recenzji. Może zauważysz w książce coś wartościowego, czego ja nie zauważyłam? :) A w ogóle to dziwię się, że ta książka ma tak mało recenzji.
UsuńCiekawe, czy to kompilacja tekstów z dłuższego okresu, czy pisane od początku z myślą o zbiorze.
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam jej Rok relaksu i byli to dość przyjemne w czytaniu, ale w sumie niewiele więcej.
Wiem tylko, że te czternaście opowiadań pisała przez cztery lata. :) Nie zdziwiłabym się, gdyby od początku były pisane z myślą o zbiorze, bo są do siebie dosyć podobne i prawie we wszystkich pojawia się ten sam motyw. Nie wygląda na to, by każde z opowiadań było z innej parafii. Zazwyczaj chętnie sięgam po książki Pauzy, ale „Rok relaksu” sobie daruję.
UsuńHm, odczekam jeszcze jakiś czas i przeczytam te opowiadania. Najwyżej będę je dawkować.;)
UsuńTo będę czekać na Twoją recenzję. :) Swoją drogą, dziwi mnie tak mała liczba recenzji tej książki.
UsuńPamiętam, że mnie zbrzydził już Dali w Dzienniku geniusza, który dość sporo pisał o ekskrementach, ale czytając twoje cytaty wydaje mi się, że tekst Dalego przy tekście autorki jest całkiem przyjemny. Choć może czas zatarł w pamięci wrażenia. Czytałam z dziesięć lat temu. I ja tęsknię za zupełnie innym światem, niż świat bohaterów książki. Lubię naturalizm Zoli, czasami mocno poruszający, budzący też obrzydzenie (jak choćby sceny z Germinala), ale on czemuś służy, a takie opisy w dodatku w takim nagromadzeniu- ja nie widzę uzasadnienia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie o Zoli, po którego od lat już nie sięgałam i któremu Ottessa Moshfegh nie dorasta do pięt. Ja też nie widzę uzasadnienia dla takiego nagromadzenia obrzydliwości. Przeczytałam gdzieś, że autorka swoje postacie uważa za komiczne. A ja nie zauważyłam w tej książce nic komicznego, nie zaśmiałam się ani razu. Widocznie mam inne poczucie humoru niż ona. :)
UsuńNie, definitywnie tego nie przeczytam, ale gratuluję wytrwałości, bo ja porzuciłabym tę książkę przy ustach smakujących jak ekskrementy.
OdpowiedzUsuńJakoś udało się doczytać do końca. :)
UsuńJak na Ottessę to i tak niewiele, w Byłam Eilieen serwuje znacznie bardziej szczegółowe i obrzydliwe opisy,w Roku relaksu tez ich nie brakuje. Może dlatego, że przy poprzednich lekturach autorka mnie uodporniła na takie wstawki, ten zbiór opowiadań uznaje za jeden z lepszych jakie udało mi sie w tym roku przeczytać. Podoba mi sie cynizm i brak optymizmu Mosfegh, przyznaję, choć wiem, ze to okropnie brzmi ;)
OdpowiedzUsuńCzyli czytałaś wiele książek tej autorki. :) Ja poprzestanę na jednej. Przyznaję, że opowiadanie „To nie jest miejsce dla dobrych ludzi” całkiem mi się podobało – no ale w nim nie było obrzydliwych opisów i główny bohater, człowiek z troską opiekujący się upośledzonymi, budził sympatię...
UsuńWydano u nas jeszcze dwie, wiec to nie jest wiele;). Kiedyś porównałam przyjemność czytania Ottessy do zdzierania strupka: obrzydliwe to, boli, ale nie można sie powstrzymać. Przynajmniej u mnie tak to wygląda.
UsuńMoje ulubione opowiadanie z Tęsknoty to Tutaj nic sie nie dzieje. za to najmocniejsze jest moim zdaniem ostatnie i ono jakby podsumowuje całość.
Pamiętam „Tutaj nic się nie dzieje”. To o młodym mężczyźnie, który pragnie zostać aktorem i mieszka u kobiety w wieku emerytalnym. :)
UsuńOstatnio coraz więcej jest książek z motywami skatologicznymi. Np. bardzo wiele bestsellerowych kryminałów. Dla mnie to trochę to niepokojące. Nie rozumiem fenomenu...
OdpowiedzUsuńO tak, też się z tym spotkałam. Wydaje mi się, że umieszczając w książce takie motywy, autor dużo ryzykuje, bo przecież jakiś tam procent czytelników zniechęci się do jego twórczości. :)
UsuńHa, obrzydliwością łatwo jest epatować, ale operować nią na tyle sprawnie, by była jeno dodatkiem do treści to już wyzwanie. Wg mnie mistrzem w tej materii jest Kenzaburõ Õe. Szkoda, że tylko kilka jego książek przełożono na polski (z tego co pamiętam, to czytałaś "Sprawę osobistą" tego autora).
OdpowiedzUsuńMasz rację. :) A jeśli chodzi o Kenzaburõ Õe, mam już za sobą także „Zerwać pąki, zabić dzieci”. Bardzo dobra, wstrząsająca książka. Moim zdaniem lepsza niż „Sprawa osobista”.
UsuńTo polecam jeszcze jedną powieść tego autora przełożoną na j. polski, tj. "Futbol ery Man'en". To jedna z pierwszych książek japońskich, jakie przeczytałem, stąd darzę ją sporym sentymentem. Ale to także b. dobra literatura :)
UsuńNa pewno po nią sięgnę. :) A przed kilkoma dniami skończyłam czytać książkę innego japońskiego autora, czyli „Dziewczynę z konbini” Sayaki Muraty.
UsuńRaczej nie chcę czytać o tych wszystkich obrzydliwościach. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że jeszcze takiej książki nie czytałam i byłoby to coś nowego. Nie wiem, może gdyby wpadła mi w ręce to bym ją przeczytała, ale nie kusi mnie szczególnie.
OdpowiedzUsuńO obrzydliwościach czytałam i wcześniej, ale nigdy w takim natężeniu. :) Najlepiej sama się przekonaj, czy książka przypadnie Ci do gustu, bo ta autorka ma wielu przeciwników, ale i wielu fanów.
UsuńTen pierwszy przykład mi wystarczył i raczej nie sięgnę po książkę :/
OdpowiedzUsuńKsiążka mi się nie podobała, więc nie będę namawiać do jej czytania. :)
UsuńKtoś już to w komentarzach napisał i ja się w 100% zgadzam - obrzydliwością, brutalnością epatować łatwo. Ostatnio taka jest tendencja, kryminały stają się tak okrutne i skupione na narastającej przemocy, że coraz częściej sama historia odpływa. To zupełnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńMyślę tak samo. :)
UsuńWedług mnie Ottessa wcale niczym nie epatuje, ona opisuje życie jakie jest. Są ludzie, którzy tak żyją, bez perspektyw, bez sensu, bez celu, a Ottessa bardzo dobrze to przedstawia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że niektórzy ludzie żyją w taki właśnie sposób jak bohaterowie książki. Ale takie życie można opisać na wiele różnych sposobów, a sposób wybrany przez Ottessę Moshfegh nie przypadł mi do gustu. :) Z powieści o bezładnym, bezsensownym życiu bardzo podobała mi się „Ziemia tragiczna” Caldwella.
Usuń