Przeczytałam „Ranę” i żałuję, bo to powieść nieprzemyślana, z marniutką intrygą kryminalną, groteskowym zakończeniem i bohaterami skonstruowanymi na jedno kopyto – negatywnymi, prymitywnymi, pozbawionymi życia wewnętrznego. Wojciech Chmielarz najwidoczniej zdobył popularność za pomocą jakichś sztuczek, bo po tej książce nie widać, żeby miał duży talent. Widać za to, że lubuje się w przemocy, wulgaryzmach i nie dba o coś takiego jak research czy wiarygodność.
Najważniejsza postać „Rany” ma na imię Klementyna. To starsza pani, lękliwa, wyobcowana, jako dziecko mocno bita przez rodziców. Z wykształcenia nauczycielka. Przez wiele lat z powodów, które ukrywa, nie pracowała, a teraz zostaje zatrudniona w prywatnej szkole w Warszawie. W szkole tej uczą się kolejni ważni bohaterowie, czyli Marysia, Karolina i Gniewko. Marysia pochodzi z biednej rodziny i pośród zamożnej młodzieży czuje się osamotniona. Ale postanawia wytrzymać, bo bardzo chce ukończyć studia, znaleźć popłatną pracę i pomóc matce w wychowaniu licznego rodzeństwa. Z kolei Karolina, córka dyrektorki szkoły, dorasta w dobrych warunkach materialnych, jednak rodzice nie mają dla niej czasu, ciągle się kłócą, a nawet biją. Gniewko, trzeci z nastoletnich bohaterów, również ma ojca brutala i matkę nadużywającą alkoholu. Chłopak prawie z nikim nie rozmawia. Jedyne, co go interesuje, to czytanie reportaży o mordercach. I właśnie dzięki tej pasji wpada na trop pewnej mrocznej tajemnicy.
Spora część akcji toczy się w szkole, ale ta szkoła jest tak dziwna, że trudno uwierzyć w jej istnienie. Oto kilka przykładowych niedorzeczności: kiedy Klementyna przychodzi na umówioną rozmowę, akurat trwa kłótnia pomiędzy panią dyrektor a jej krewkim mężem. Po sekretariacie latają „kurwy” i inne wulgaryzmy. Jak się potem okazuje, nie jest to żaden ewenement, do awantur dochodzi tu nader często. Nikt się nie boi, że do sekretariatu wejdzie uczeń, jakiś interesant czy rodzic i usłyszy zbyt wiele (czyżby autor nie wiedział, że po podstawówkach rodzice chodzą non stop, odprowadzając i przyprowadzając dzieci?). Kuriozalnie zachowują się nie tylko właściciele szkoły, ale też nauczycielki, które lubią przebywać w szkolnej toalecie, namiętnie paląc papierosy. Polonistka uprawia tam seks z mężem dyrektorki, a świadomość, że ktoś mógłby otworzyć drzwi lub usłyszeć z korytarza podejrzane jęki, sprawia, że doznaje potężnych orgazmów. Jakby mało było tych szkolnych absurdów, nauczycielka, która otrzymuje od ucznia obsceniczne rysunki, nie zgłasza problemu pedagogowi czy dyrekcji, tylko radzi sobie w ten sposób, że uderza chłopca w twarz i wyzywa od zboczeńców, a potem, kiedy przychodzi jego matka, tłumaczy się, że uczeń „na tych rysunkach mnie gwałci, bije, pierdoli”[1]. Gniewko z ósmej klasy nie umie sam wrócić do domu i codziennie czeka, aż odbierze go mamusia lub starszy brat; czeka nawet wtedy, gdy o osiemnastej zamykają świetlicę i ochroniarz opuszcza szkołę.
Intryga jest marniutka. Autor próbuje to ukryć, wstawiając mnóstwo zapychaczy i scen, które mogą podziałać na wyobraźnię mało wybrednego czytelnika. Mamy więc na przykład opis, jak to matka Gniewka niczym jakiś zboczeniec narzuca na swoje nagie ciało płaszcz i rozchylając go, woła do napotkanych na osiedlu osób: „Będziemy się pieprzyć”[2]. W innej scenie niejaki Bartek leni się iść do ubikacji i wydaje z siebie paskudny dźwięk oraz zapach, a siedząca obok kobieta reaguje... jak? Czuje obrzydzenie, skrępowanie? Nie: ona zaczyna marzyć o pójściu do łóżka z tym śmierdzącym mężczyzną.
Nie dałam rady uwierzyć w bzdury wypisywane w „Ranie”. Czas przeznaczony na czytanie tej książki uważam za zmarnowany. Autor ani nie wymyślił ciekawej fabuły, ani nie zadbał o wiarygodność, poza tym ma cechę, która mnie niesamowicie irytuje, a mianowicie owładnięty jest obsesją na punkcie wulgaryzmów, seksu, maltretowania dzieci i bicia ludzi w twarz. W jednej i tej samej powieści spokojna Marysia znienacka wymierza policzki Karolinie, ojciec Gniewka – byłej żonie, dyrektorka – córce, jej mąż – nauczycielce, którą usiłuje zgwałcić, z kolei ta nauczycielka uderza w twarz ucznia. To jeszcze nie wszystko: do mieszkania Klementyny wdziera się mąż Eli i cóż robi? Ni stąd, ni zowąd rzuca książką w czoło znajdującego się tam piętnastoletniego chłopca, a kiedy Klementyna wychodzi, rozwala mu usta i podbija oko. Mnie jako czytelniczce trudno było pojąć, dlaczego dorosły człowiek maltretuje nieznajomego nastolatka, nie ma tu żadnego przekonującego wyjaśnienia, aż wreszcie zrozumiałam, o co chodzi: Chmielarz po prostu lubi pisać o biciu i mnoży takie scenki, nie martwiąc się wiarygodnością wydarzeń.
Moja ocena: 2/6.
---
[1] Wojciech Chmielarz, „Rana”, Marginesy, 2019, s. 166.
[2] Tamże, s. 341.
Dużo osób, które czytały tą powieść zwraca uwagę na to, że jest to słabsza od innych książka autora. Przyznam szczerze nie czytałam jeszcze tak dosadnej opinii o niej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
A ja widziałam jeszcze gorsze opinie. :) Możliwe, że wcześniejsze książki Chmielarza są lepsze, ta jest do niczego.
UsuńSzkoda, że tak rozczarowałaś się tą książką. Ja jestem bardzo ciekawa twórczości Chmielarza. Będę wiedziała, żeby nie zaczynać od tego tytułu. Te wulgaryzmy, seksualizacja itp. też mnie nie zachęcają. Ciekawa jestem czy w innych jego książkach też jest tego tak dużo.
OdpowiedzUsuńCzytałam jeszcze „Żmijowisko”. W nim też było dużo wulgaryzmów i brutalności. Jak jest w starszych książkach, tego nie wiem. :)
UsuńMnie ostatnio z kryminałami nieszczególnie jest po drodze. Rzadko po nie sięgam, ale gdyby przypadkiem naszła mnie na nie chętka, Chmielarza raczej będę unikać ;) Swoją drogą to faktycznie ciekawe - o autorze jest ostatnio głośno, a moi zaufani blogerzy jakoś nie są zbyt entuzjastyczni (malutka_ska z rozczarowaniem pisała właśnie o "Ranie", zaś Andrew dość krytycznie ocenił "Wampira)". Siła reklamy?
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że ta książka by Cię zanudziła. To stek bzdur i nic więcej.
UsuńTen pisarz ciągle przede mną. Chcę go poznać, bo tak, nie mam specjalnego powodu, ale zdecydowanie zacznę od innej książki. Od tej mnie odstraszyłaś ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię odstraszyłam, bo jestem przekonana, że ta książka to nic dobrego. :) Niektórzy się nią zachwycają, ale tak to już jest, że nawet największego gniota zawsze ktoś będzie chwalił i polecał.
UsuńOhh, the story of this book can be said as vulgar ... I have never read it.
OdpowiedzUsuńYes, it is vulgar!
UsuńMiałem ochotę poznać Chmielarza, ale po tej recenzji już nie chcę. Jest tyle innych książek.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta powieść by Cię znudziła. Kiedyś narzekałam na Żmijowisko, ale z perspektywy czasu muszę przyznać, że było lepsze niż Rana. Tam przynajmniej intryga była sensowniejsza.
UsuńZnam tego pisarza ze słyszenia. Głośno było o Żmijowsiku, którego nie przeczytałam. Tak wiele osób chwali ale przyznam, że nie wiem czy chce na kontakt z twórczościa tego Pana. Co do książki szkoda ze tak Ciebie rozczarowała :(
OdpowiedzUsuńPS Dziękuję za wizytę :) Jak do mnie trafiłaś? :)
Już od dawna co jakiś czas zaglądam na Twój blog, ale natrafiałam na recenzje książek, które mnie niezbyt interesują. A teraz zobaczyłam jedną z moich ulubionych serii. :) A z czyjego bloga trafiłam pierwszy raz, to już nie pamiętam. Chyba od Ken.G. :)
UsuńNaprawdę? Ojej... jest mi naprawdę miło... Szkoda, że nie trafiam z książkami - domyślam się ze za dużo baśni, legend, bajek, picturebooków ale cieszę się, że mimo tego trafiła się książka która wzbudziła Pani zainteresowanie :)
UsuńKotek? Bardzo lubię :D
Ale proszę nie przez Pani... bo poczułam się staro. :) Kotka książkowego uwielbiam, jej recenzje są takie niebanalne, napisane z pasją.
UsuńZgadzam się :)
UsuńJa tutaj będę zagladać częściej i skomentować nawet jeśli książka wzbudzi moje zainteresowanie ale będę mogła jakoś się odnieść. Dzięki takim blogom i wpisom zawsze można poszerzyć horyzony- oczywiście bede czytać ;)
W takim razie bardzo się cieszę. :)
UsuńJa również :)
UsuńOglądałaś serial na podstawie Żmijowiska? :)
Nie oglądałam, na razie muszę odpocząć od Chmielarza. Poza tym ja rzadko coś oglądam, nie znam nawet bardzo popularnych filmów. :)
UsuńMam podobnie, tzn. z podejściem do ruchomych obrazków :)
UsuńDla mnie telewizja mogłaby nie istnieć.
UsuńJa obejrzałam 3 odcinki i odpuściłam
UsuńWłaśnie od innych osób też słyszałam, że przestały oglądać.
Usuń