26.02.2023

„Czarne psy” Ian McEwan

Na pierwsze spotkanie z twórczością Iana McEwana wybrałam „Czarne psy”. Jest to bardzo ciekawa minipowieść i tylko jeden fragment czytało mi się nieprzyjemnie – ten, w którym Polacy zostali odmalowani bardzo jednostronnie, jako przepełnieni nienawiścią antysemici. Na szczęście oprócz tematu polskiego autor porusza wiele innych, pisze na przykład o zachwycie i rozczarowaniu komunizmem, o samotnej młodości głównego bohatera, jego przyjaźni z teściami i oczywiście o tytułowych czarnych psach, potraktowanych zarówno dosłownie, jak i metaforycznie. Te psy złamały życie jednej z bohaterek, uświadomiły jej, że rozsądna polityka społeczna nie wybawi ludzkości od nieszczęść, bo na świecie istnieją złe siły, które co jakiś czas będą się odradzać i niszczyć całe społeczności, a nawet narody. 

Narrator ma na imię Jeremy. Wcześnie osierocony, dorasta w brudnym mieszkaniu swojej siostry, wiecznie kłócącej się z mężem i zaniedbującej córeczkę Sally. Ceni elegancję, wiedzę, starszych ludzi. Lubi przebywać w towarzystwie rodziców swoich kolegów, a poślubiwszy Jenny, natychmiast nawiązuje bliższą znajomość ze swoimi teściami, czyli Bernardem i June. Ku irytacji żony, towarzyszy jej ojcu w podróży do Berlina, odwiedza matkę mieszkającą w domu opieki, a nawet zaczyna spisywać wspomnienia tej starszej pani. Dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, na przykład tego, jak w czasach młodości jego teściów dziwacznie traktowano seks i wszystko, co się z nim wiązało, a więc antykoncepcję, rozwody, homoseksualizm, panieńskie ciąże. Ciężarne dziewczęta były wtedy piętnowane, zamykane w zakładach psychiatrycznych, poniżane nawet przez organizacje, które powinny im pomagać. „Jeśli miałaś wyjść za mąż, seks był ceną, którą trzeba było zapłacić. Po ślubie. Nie była to łatwa transakcja, ale dość rozsądna”[1]. Ciekawa rzecz, że kiedy June poznała Bernarda, zlekceważyła wszystkie przestrogi i potrafiła czuć przyjemność podczas zbliżeń.

„Czarne psy” składają się po trosze ze wspomnień teściowej narratora, a po trosze z opisów jego przeżyć i luźnych dywagacji na najrozmaitsze tematy; June jest postacią centralną, ale nie jedyną. Jeremy nie trzyma się kolejności chronologicznej, swobodnie opowiada o różnych miejscach i czasach, o wędrówce po Francji w roku 1946, wycieczce do Berlina w listopadzie roku 1989, zwiedzaniu Majdanka. W książce nie brakuje wzmianek o makabrycznych wydarzeniach, takich jak przemoc wobec dziecka, napaść psów szkolonych w atakowaniu kobiet czy wreszcie zagłada Żydów. Jeśli chodzi o refleksje narratora, pojawiają się zarówno optymistyczne, o mocy miłości, jak i bardzo ponure.

Bohaterowie minipowieści są raczej dobrze sytuowani, inteligentni, zainteresowani problemami społecznymi i politycznymi. Teściowie narratora związali swą młodość z partią komunistyczną. June odeszła pierwsza i zaczęła szukać pocieszenia w religii, Bernard aż do roku 1956 przymykał oko na zbrodnie Stalina albo tłumaczył sobie, że „teraz muszą umrzeć tysiące, aby miliony mogły zyskać wieczne szczęście”[2]. Jeremy dla odmiany w nic nie wierzy i w nic się nie angażuje, poprzestaje na chłodnej obserwacji.

Wrócę jeszcze do wątku polskiego. McEwan po pierwsze twierdzi, że Lublin uniknął wojennych zniszczeń, co jest nieprawdą, po drugie maluje Polaków jako zagorzałych antysemitów. Jego bohaterowie podczas zwiedzania Majdanka zauważają, że na bramie wisi informacja o śmierci tylu a tylu Polaków, Brytyjczyków czy Rosjan, a o Żydach nie ma najmniejszej wzmianki. Jeremy jest zdumiony i oburzony. „Majdanek przemienił się dla mnie z pomnika uczciwego obywatelskiego buntu przeciwko niepamięci w chorobę wyobraźni i realnie istniejące niebezpieczeństwo, we w pełni świadome tolerowanie zła”[3]. Jenny zaś dodaje: „Niemcy wykonali swoją pracę dla nich. Nawet gdy już nie ma Żydów, oni nadal ich nienawidzą”[4]. Czytelnik, szczególnie ten zagraniczny, który o historii naszego kraju wie tyle co nic, pozostanie z wrażeniem, że Polacy istotnie mają Hitlerowi wiele do zawdzięczenia.

Czy na bramie KL Lublin naprawdę nie było informacji o zamordowanych Żydach? Nie wiem. Próbowałam szukać w internecie odpowiedzi, ale nie znalazłam.

--
[1] Ian McEwan, „Czarne psy”, przeł. Marek Fedyszak, Prószyński i S-ka, 1998, s. 53.
[2] Tamże, s. 85.
[3] Tamże, s. 105.
[4] Tamże, s. 107.

24 komentarze:

  1. Czytałam (i oglądałam) Pokutę tego autora i książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale jakoś nigdy nie miałam ochoty zapoznawać się z jego innymi dziełami. A to konkretne, o którym piszesz, chyba będę omijała wielkim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie sięgnę po Pokutę. :) „Czarne psy” bardzo mi się podobały, tylko ten wątek z Majdankiem jakiś taki... Jeśli na bramie prowadzącej do obozu rzeczywiście nie wspomniano o ofiarach pochodzenia żydowskiego, oburzenie bohaterów byłoby zrozumiałe. Ale nie chce mi się wierzyć, by nie wspomniano. No i nie ma racji autor, pisząc, że zabudowania Lublina nie ucierpiały podczas wojny. W internecie znalazłam informację, że zbombardowano Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście, ulice Kapucyńską, Kościuszki, Chopina i Narutowicza, że została uszkodzona katedra, a także siedziba magistratu.

      Usuń
  2. Kilka lat temu poznałam twórczość autora sięgając po „Na plaży w Chesil". Pamiętam, że podobał mi się styl i język jakim operował autor. Chciałam wrócić do jego twórczości za sprawą książki „Maszyny takie jak ja", ale jak widać nie spieszy mi się do tego. Po książkę, o której piszesz raczej nie sięgnę.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na plaży w Chesil... I kolejny tytuł zapisany, dzięki. :) Chciałabym coś jeszcze przeczytać tego autora, bo właśnie język i styl bardzo przypadły mi do gustu. Gdzieś spotkałam się z opinią, że McEwan pisze zawile, ale wcale nie odniosłam takiego wrażenia.

      Usuń
  3. Nie znam autora, ale z chęcią to zmienię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go nie znałam aż do teraz. :) Z tego, co widzę, sporo książek napisał i sporo ich u nas wydano.

      Usuń
  4. Aż sprawdziłam, kiedy "Czarne psy" były wydane i okazało się, że 1992 roku. Może bohater był Lublinie jeszcze za czasów PRL-u? Być może wtedy taki napis był możliwy, choć wydaję mi się to mało prawdopodobne.
    Oprócz wymienionych wyżej: "Pokuty" i "Na plaży w Chesil" podobały mi się jeszcze: "Dziecko w czasie" i "W imię dziecka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to było za czasów PRL-u, ale nie wczesnego, tylko z lat osiemdziesiątych. W Polsce było akurat bardzo niespokojnie. Opis wizyty w naszym kraju zajmuje kilka stron. Mnie też wydaje się mało prawdopodobne, by Polacy nie wspomnieli o zamordowanych Żydach. Jakoś nie wierzę autorowi, tym bardziej, że myli się on, twierdząc, że Lublin uniknął wojennych zniszczeń.

      Dzięki za kolejne tytuły. :)

      Usuń
  5. Będę niedługo w Lublinie, jak wystarczy czasu i będzie okazja sprawdzę napis na bramie. do środka na pewno się nie wybiorę, bo nie czuję się na siłach. Książka wydaje się ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawa powieść, tylko ten obozowy wątek jest bardzo przykry. Wycieczka do Majdanka odbyła się w latach osiemdziesiątych, więc na pewno napis się zmienił. Jeśli o mnie chodzi, nie mam zamiaru odwiedzać żadnych obozów. Znam je z książek i to mi wystarczy. Staram się co jakiś czas sięgać po wspomnienia więźniów lagrów czy innych osób poszkodowanych przez historię. Teraz powoli czytam „Zabić głodem” Mirona Dolota. Są to wspomnienia Ukraińca, który jako dziecko przeżył Hołodomor i widział śmierć mnóstwa swoich sąsiadów i kolegów. Jego przyjaciel stał się ofiarą kanibala... Straszna książka. A wszystko, co autor opisał, działo się naprawdę.

      Usuń
  6. Pozwoliłem sobie wykorzystać przytoczony przez Ciebie fragment i zapytałem na oficjalnym koncie twitterowym Muzeum jak to jest z tymi tablicami. Oto odpowiedź, jaką otrzymałem:

    "Informacje o żydowskich ofiarach niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku pojawiają się w wielu punktach muzealnej ekspozycji. Niektóre informacje zawarte także w plenerowej ścieżce historycznej można znaleźć tutaj: https://majdanek.eu/pl/museum-map"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki! :) Męczy mnie niepewność, jak to naprawdę było, przy czym żadne wyjaśnienie nie będzie przyjemne. Jeśli Polacy faktycznie „zapomnieli” wspomnieć o zamordowanych Żydach, będzie mi jako Polce bardzo wstyd, jeśli zaś McEwan zmyślił to sobie, to też będzie mi bardzo przykro, bo zmyślać w tak poważnej sprawie nie wolno.

      Usuń
    2. Pozostaje jeszcze kwestia poruszona przez Galene. Tzn. być może tablice pojawiły się później :)

      Usuń
    3. Może rzeczywiście ich wtedy nie było?...

      Usuń
  7. McEwan to dla mnie zawsze specyficzna lektura. Tego tytułu jeszcze nie znałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też znałaś już autora. :) Nie wiem, dlaczego wcześniej po niego nie sięgnęłam. Książka jest ciekawa, a niektóre opis są wstrząsające. Chyba nieprędko zapomnę, jak pewni rodzice potraktowali dziecko nieumiejące zachować się w restauracji i do czego hitlerowcy używali czarnych psów...

      Usuń
  8. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Ciekawa jestem, jak odbierzesz ten polski wątek. :)

      Usuń
  9. Czytałam tylko dwie książki tego autora, "W imię dziecka" i "Na plaży Chesil". Żadna mi się nie podobała, odniosłam wrażenie, że pisze o emocjonalności, o psychice kobiet, a kompletnie ich nie rozumie. Ale ma wiele swoich fanów, więc widać po prostu mnie nie podszedł. Po tę książkę też nie sięgnę, zwłaszcza że (pewnie poza kwestiami, które już znam i które mi nie odpowiadają) widzę w nich sporo wątków, które mogłyby zrobić mi krzywdę.

    Składnia ostatniego zdania była zaiste brawurowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe spostrzeżenia. :) W tej akurat książce więcej jest o psychice mężczyzn niż kobiet. A w ogóle to bohaterowie nie są jakoś specjalnie fascynujący. Dwoje z nich działało mi na nerwy: Bernard, bo podziwiał Stalina, oraz June, bo najpierw była komunistką, a potem zmieniła się w osobę bardzo religijną, uważającą ateistów za wyjałowionych duchowo i podejrzanych moralnie.

      Usuń
  10. Czytałam "Pokutę" tego autora i z lektury byłam zadowolona. Po tę książkę sięgnę z ciekawością. Mierzi mnie takie jednostronne przedstawienie Polaków... Majdanek zwiedzałam dwa razy i informacje o żydowskich ofiarach są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo jednostronne i niesprawiedliwe. Autor ani słowem nie wspomniał, że wielu Polaków za pomoc dla Żydów zapłaciło życiem.

      Usuń
  11. Autora kojarzę, coś chyba kiedyś nawet chciałam przeczytać, ale czuję, że "Czarne psy" to nie są moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co się orientuję, autor pisze bardzo różne książki... A ja mam w najbliższych planach „Przetrzymać tę miłość”. :)

      Usuń