6.11.2019

„Klępy śpią” Piotr Kołodziejczak


Już dawno nauczyłam się, by od powieści opublikowanych na koszt autora trzymać się z daleka, kłopot jednak w tym, że nie znam nazw wszystkich wydawnictw ze współfinansowaniem, bo i kto je zna? Nazwa Borgis nic mi nie mówiła. Bez złych przeczuć sięgnęłam więc po wydane przez tę oficynę „Klępy śpią” Piotra Kołodziejczaka i dopiero kiedy po przeczytaniu kilkunastu stron, zdumiona nieporadnością autora, zajrzałam do internetu, odkryłam, że jest to najpewniej produkt vanity press

Akcja powieści toczy się pod koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Główni bohaterowie noszą imiona Agnieszka i Czarek. Co ich łączy? Kiedyś byli parą, ale Agnieszce przeszkadzało, że jest od chłopaka o dziesięć lat starsza, więc go opuściła. Przeprowadziła się wraz z córeczką do Radomia, znalazła pracę jako nauczycielka i weszła w związek z mężczyzną w swoim wieku. Z kolei Czarek – osoba uduchowiona, grająca na gitarze, pisząca wiersze – wyjechał na studia do Rostowa nad Donem. W pokoju, który mu przydzielono, nie było żadnych mebli, za to wszędzie leżał gruz i łaziły insekty. Czarek musiał przyzwyczaić się do życia w spartańskich warunkach i nawet zdołał nie uzależnić się od wszechobecnego w ZSRR alkoholu. Jeśli chodzi o dziewczyny, poznał ich kilka, lecz żadna go nie zauroczyła, wciąż wspominał Agnieszkę. Z kolei Agnieszka wspominała jego. Czy kiedyś jeszcze się spotkają? 

Może gdyby autor ograniczył się do opisywania studenckich doświadczeń Czarka (i popracował nad językiem), nie byłoby tak tragicznie. Ale niestety Kołodziejczak co chwilę przerywa opowieść o bohaterach, by uraczyć czytelnika a to informacją, że podczas pisania książki ogromnie się wzruszył, a to jakąś pseudogłęboką, snutą namaszczonym tonem refleksją:
„Są tacy ludzie na świecie, których wyobraźnia niczego ogarnąć nie może, bo jest nieskończonością. Oni cierpią, gdyż chcieliby zatoczyć krąg, zamknąć myśli i być w miarę normalni. Ale, niestety, nie potrafią.
Są jak lilie wodne. Dostojni i wrażliwi na wszystko, co ich otacza. (...) Czasem sami już nie wiedzą kim są naprawdę. Może poezją, marzeniem, tchnieniem myśli?”[1]. 
Wyobraźnia nie może niczego ogarnąć, bo jest nieskończonością? Gdzie tu sens? Niektóre „mądrości” autora tchną grafomanią, inne można uznać za zabawne. Mnie na przykład rozśmieszyła porada, by samotny mężczyzna koniecznie szukał żony, bo choć „z reguły już po kilku dniach małżeństwa ona przepoczwarza się w swoją matkę”[2], to jednak stan kawalerski jest czymś o wiele gorszym. „To nie tylko klęska osobista, ale też sytuacja o znacznej uciążliwości społecznej. Bo trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że kawaler to nie kawalerzysta. Z wiekiem nie nabiera wcale wigoru i nie staje się bardziej szarmancki”[3]. Samotny mężczyzna dziwaczeje, „przygotowane starannie w domciu drugie śniadanko zje w pracy w ukryciu, w obawie, że ktoś poprosi o gryza”[4], a „bieliznę osobistą zmienia co najmniej trzy razy dziennie, pomimo iż nie ma kłopotów z żołądkiem”.

Kiedy na kartach powieści pojawia się brzydka studentka, autor tak komentuje jej wygląd: „Przykład dziewczyny, która sama wybiera chłopaków, bo jej wybrać nie sposób”[5].

„Dbam o paluszki. Gdybym, przykładowo, spróbował wbić gwóźdź w ścianę, to kolejne zdanie musiałbym już komuś dyktować”[6] – wyznaje Kołodziejczak. Niestety, w tworzeniu zdań jest tak samo dobry jak we wbijaniu gwoździ.

Moja ocena: 2/6.

---
[1] Piotr Kołodziejczak, „Klępy śpią”, Borgis, 2005, s. 31.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże, s. 29.
[5] Tamże, s. 11.
[6] Tamże, s. 13.

2 komentarze:

  1. Te nowaresy i inne takie często można poznać też po, hm, mało profesjonalnych okładkach :)

    Dziwna książka, dziwny pan, wszystko dziwne. Na Lubimy Czytać widzę same dobre recenzje (zabrzmiało, jakby ich było dużo, a tu ledwo parę sztuk), ale to mnie akurat nie dziwi. Te cytaty sprawiają, że całość jawi mi się jako gadanie lekko stetryczałej osoby, której poglądy to same stereotypy. Nawet ostatnio pisałam u siebie, że są głupotki niegroźne i szkodliwe w książkach - takie jak w tej są szkodliwe jak diabli :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój błąd, że nie zwróciłam uwagi na okładkę. I nie przeczytałam choćby połowy strony, bo wtedy zorientowałabym się, że autor mi nie odpowiada. Tak, poglądy Kołodziejczaka to same stereotypy. A język... no cóż, słabiutki. :)

      Usuń