28.12.2019

„Opowiadania bizarne” Olga Tokarczuk


Podczas czytania „Opowiadań bizarnych” Olgi Tokarczuk („bizarre” to po francusku dziwny, śmieszny, niezwykły) można poczuć niepokój. Bohaterowie albo stykają się z czymś, co ich dziwi bądź przeraża, albo też żyją w rzeczywistości, która czytelnikom może wydać się niesamowita. W rzeczywistości tej nie istnieje plastik, obok ludzi normalnych pojawiają się sklonowani i androidy, samochody sterowane są przez satelitę, naukowcy potrafią zmienić człowieka w organizm z niższego szczebla ewolucji, mięso hodowane jest w inkubatorach, a dawcy tkanek, czyli świnie i kury, zostają uhonorowani pomnikami. W opowiadaniach zawierających elementy fantastyczne autorka skupia się nie tyle na wymyślaniu nowych światów, co na pokazaniu, jakie emocje towarzyszą mieszkańcom przyszłości. Jak czuje się kobieta, której siostra dobrowolnie rezygnuje z ludzkiej powłoki, chcąc poddać się czemuś, co można uznać za rodzaj eutanazji? Co myśli pani psycholog, badająca młodzież opracowanym przez siebie testem psychologicznym? Czy androidy są zadowolone, kiedy do ich mieszkania ma przyjść gość?

Akcja „Zielonych Dzieci” toczy się w siedemnastowiecznej Polsce, która została ukazana oczami cudzoziemca, a więc w sposób dla nas niepochlebny. Narrator, medyk z Zachodu, uważa, że „nie ma potworniejszej krainy na ziemi”[1]. Przerażają go okrutne mrozy, wiatry, zabobony, kult Maryi, niski poziom medycyny. Zmuszony do spędzenia zimy w dworku pośród lasów i bagien, z nudów zaczyna obserwować dziwne dzieci o zielonkawej skórze. W opowiadaniu tym prawda historyczna przeplata się z fantastyką, a obok postaci znanych z historii pojawiają się istoty będące tworem wyobraźni, wywierające wielki wpływ na prosty lud.

W „Kalendarzu ludzkich świąt” ukazana została odległa przyszłość. Główny bohater, Ilon, samotnie wychowuje szesnastoletnią córkę. Pracę ma dość niezwykłą – pielęgnuje mającego ponad trzysta lat, uchodzącego za nieśmiertelnego Monodikosa. Co roku ten ni to człowiek, ni to bóg doświadcza okrutnych cierpień, niemal umiera, a zadaniem opiekuna jest doprowadzenie go do stanu, w którym gotowy będzie na kolejne tortury. Ilon myśli, że postępuje słusznie, bo tak już świat jest urządzony, że trzeba kogoś poświęcić dla uspokojenia żądnego krwi motłochu. W opowiadaniu można zauważyć wiele nawiązań do historii Chrystusa, a ludzie ukazani są albo jako głupcy spragnieni widoku okrucieństw, albo jako manipulatorzy, którzy uważają religię za doskonałe narzędzie do kontrolowania tych głupców. Tylko nielicznym zależy na zdemaskowaniu kłamstw. 

Dla odmiany akcja „Przetworów” i „Prawdziwej historii” dzieje się współcześnie. Bohaterem pierwszego z opowiadań jest rozmiłowany w piciu piwa pięćdziesięciolatek, mieszkający z matką, która nadaremnie prosi, by poszukał pracy i zaczął wreszcie żyć na własny rachunek. Po jej śmierci nie znajduje żadnych oszczędności ani kosztowności, a tylko mnóstwo słoików z przetworami. Niektóre z nich opatrzone zostały bardzo dziwnymi podpisami. Pozbawiony pieniędzy mężczyzna zaczyna żywić się tymi specjałami. Do czego to doprowadzi? „Prawdziwa historia” zaczyna się dramatycznie: oto na stacji metra upadła kobieta. Czy przechodnie pospieszyli na ratunek? Skądże. „Ludzki strumień zignorował leżącą i popłynął swoim korytem”[2]. Jedynie pewien profesor, będący w mieście przejazdem, przejął się jej losem. Ale chęć pomocy obróciła się przeciwko niemu i wkrótce znalazł się w straszliwym położeniu. W opowiadaniach tych autorka uchwyciła niepokojące zjawiska współczesności: pasożytowanie na starych, coraz bardziej zmęczonych rodzicach, znieczulicę oraz bezradność osób, które w obcym kraju tracą dostęp do swoich dokumentów i do czystego ubrania. 

Książka jest raczej pesymistyczna, skłania do zadumy. Ponieważ została napisana pięknym, bogatym językiem, jej czytanie to prawdziwa przyjemność. Noblistce zarzucić można jedynie brak wyobraźni w wymyślaniu nowych wyrazów. „Map-ciało”, a przede wszystkim „auto-auto” trudno uznać za pomysłowe nazwy. Poza tym nie wszystkie teksty stoją na tym samym poziomie. „Szwy”, „Serce” czy umieszczony dość niefortunnie na początku książki „Pasażer” nie wzbudzają zachwytu, jednak „Transfugium”, „Zielone dzieci”, „Kalendarz ludzkich świąt” i „Prawdziwa historia” wynagradzają to rozczarowanie z nawiązką.

Kilka cytatów:
„Myślę, że świat jest zbudowany z kręgów wokół jednego miejsca. (...) I można by cyrklem te kręgi wokół niego nakreślić. Zasada jest prosta: im bliżej środka, tym bardziej wszystko wydaje się prawdziwe i namacalne, im dalej zaś, tym mocniej świat się jakby rozłazi, jak zetlałe płótno w wilgoci. I jeszcze – ten środek świata jest jakby nieco uniesiony, tak że idee, mody, wynalazki, wszystko spływa zeń na boki. Najpierw nasiąkają tym bliskie kręgi, potem kolejne, lecz już słabiej, a do miejsc najdalszych dociera tylko mała część treści”[3]. 
„Jakikolwiek pomysł na przewidywanie przeszłości budzi w ludziach fascynację i jednocześnie wielki, irracjonalny opór. Powoduje też klaustrofobiczny niepokój i jest to z pewnością ten sam lęk przed fatum, z którym ludzkość zmaga się od czasów Edypa”[4].
„Wojna to jest fenomen straszliwy, piekielny – nawet jeśli siedzib ludzkich nie dotykają same walki, to ona i tak rozchodzi się wszędzie, pod najlichszą strzechą, głodem, chorobą, strachem powszechnym. Serca twardnieją, obojętnieją”[5]. 
„Trudno obecnie znaleźć przedmiot, który od razu wpada w oko. Dzisiejsze zakupy przypominają raczej grzebanie w śmieciach”[6]. 
---
[1] Olga Tokarczuk, „Opowiadania bizarne”, Wydawnictwo Literackie, 2018, s. 18.
[2] Tamże, s. 86.
[3] Tamże, s. 25.
[4] Tamże, s. 162.
[5] Tamże, s. 16.
[6] Tamże, s. 91.

31 komentarzy:

  1. Ależ mnie zachwyciły te cytaty! Staram się nie kupować książek, ale w ramach wspierania WOŚP chciałabym kupić jakąś na Allegro i tak myślę właśnie o Tokarczuk. Jak tylko którąś dopadnę, nie odpuszczę. No chyba że dolicytują do stówki lub więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce jest więcej takich cytatów. Chciałabym jeszcze przeczytać „Księgi Jakubowe”, ale trochę zniechęca mnie ich objętość. W tej chwili nie dam rady czytać zbyt grubych książek. :)

      Usuń
    2. Rozumiem.

      "Opowiadania bizarne" są na Allegro (WOŚP), ale już za 110 zł, więc sobie daruję. Ale są też w mojej bibliotece, więc je wypożyczę. Chciałam wcześniej (nie, że na fali "mody"), ale dodatkowo bardzo zachęciłaś mnie swoją recenzją.

      Usuń
    3. 110 zł to przesadna cena. W mojej bibliotece książki Tokarczuk są teraz niedostępne, czytelnicy zawsze rzucają się na świeżo upieczonych noblistów. Cieszę się, że Cię zachęciłam. :)

      Usuń
  2. Też miałam dość mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę pozycję. Ale język jest bogaty i to zachęca mnie, żeby czytać kolejne książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Olga Tokarczuk posługuje się bardzo bogatym językiem, co wcale nie jest częste u polskich pisarzy. Przyjemnie jest ją poczytać. :)

      Usuń
    2. Dokładnie! Teraz ciekawa jestem jak spodobają mi się jej powieści! ^_^

      Usuń
    3. A ja jestem ciekawa, którą powieść wybierzesz jako pierwszą. :)

      Usuń
  3. Słuchałam fragmentów z audiobooka i brzmiały wielce interesująco, zwłaszcza że chyba każde opowiadanie czytane było przez innego aktora. Wspomniane przez Ciebie "Przetwory" ubawiły mnie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Mnie też ubawiły „Przetwory”. Ale to jedyne zabawne opowiadanie, pozostałe wywołują raczej smutne uczucia. „Prawdziwa historia” niemal wpędziła mnie w depresję. Skoro słuchałaś fragmentów, zachęcam do przeczytania całości. :)

      Usuń
    2. Będą czytane, na 100%.;)

      Usuń
    3. W takim razie czekam na recenzję. :)

      Usuń
  4. Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale bardzo chcę to zmienić i myślę, że zacznę właśnie od tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na początek „Opowiadania bizarne” będą całkiem dobre, o ile oczywiście nie zniechęcają Cię elementy fantastyczne.

      Usuń
  5. Opowiadań nie czytałam i mimo pozytywnej oceny i smakowitych cytatów myślę, że dobrze się stało, że swoją znajomość z noblistką zaczęłam od powieści. Opowiadania nie są moim ulubionym gatunkiem literackim. Czytam Prawiek (prezent pod choinką razem z Prowadź swój pług...) i dałam się wciągnąć klimatowi utworu, a historie bohaterów zaintrygowały. Do opowiadań sięgnę w dalszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem „Opowiadania bizarne” są trochę gorsze niż „Prawiek” i „Prowadź pług”, więc decyzja, by czytać je dopiero wtedy, kiedy już się zna powieści, wydaje mi się bardzo słuszna. Ja akurat lubię opowiadania, ale niestety szybko zapominam, o czym były. Treść powieści pamiętam o wiele dłużej.

      Usuń
  6. Tej książki autorki nie znam, pewnie za jakiś czas sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam ogromny problem z "Opowiadaniami bizarnymi". Nie można Tokarczuk odmówić ciekawych pomysłów, ale uderzyła mnie głębia dodawana na siłę. Tokarczuk bardzo uwodzi językiem, ale jeśli się wczytać dogłębnie w te metafory, wyjdzie z tego straszne pustosłowie. Poza tym wkurzyły mnie niedoróbki redakcyjne - "stróżki" i "salve" (kiedy z kontekstu powinno być: "salvete".

    Zdecydowanie wolę starsze książki Tokarczuk, wydają mi się nieprzekombinowane. W grudniu zachwyciła mnie "Anna In w grobowcach świata", z wielką przyjemnością wróciłem też do "Prawieku".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedoróbki redakcyjne mnie też irytują. W tym roku pod tym względem najbardziej wkurzyła mnie „Mama mordercy” Idy Linde. Tam nawet słowo „brud” było źle napisane.

      Akurat w „Opowiadaniach bizarnych” nie zauważyłam głębi dodawanej na siłę – może jedynie w „Pasażerze”. Z wieloma przemyśleniami autorki się zgadzam. W „Transfugium” jest na przykład taki fragment: Widok skrawków światła pełzających po powierzchni wody, ściany lasu po tamtej stronie i wielkiego czystego nieba powoli uśmierzał jej złość. Poczuła napływające znad wód uspokojenie. Mam tak samo. Kiedy tylko spojrzę na wodę, zaczynam czuć spokój, wszystkie zmartwienia odpływają. :)

      Usuń
    2. A u mnie na blogu akurat dziś recenzja "Prawieku":)

      Usuń
    3. Podasz link? Lub nazwę bloga?

      Usuń
    4. Oczywiście, proszę i zapraszam:)

      http://blog.pasjapisania.pl/2020/01/03/lektura-weekend-czas-prawieku/

      Usuń
    5. Michał, jakże inna jest Twoja recenzja od recenzji Louriego. :) Mnie „Prawiek” bardzo się podobał, ale czytałam go już dawno temu i słabo pamiętam. Niebawem będę czytać „Annę Inn w grobowcach świata”, a teraz zapoznaję się z kolejną książką Ēdouarda Louisa, która niestety ciekawi mnie o wiele mniej niż „Historia przemocy”.

      Redhead, Michał zamieszcza też wiele recenzji i komentarzy na Biblionetce. Ma tam pseudonim misiak297. :)

      Usuń
  8. Olgę Tokarczuk znam na razie tylko jako powieściopisarkę, ale podejrzewam, że i na krótkie formy przyjdzie kiedyś pora. Na razie cierpliwie czekam aż wrzawa wywołana Noblem nieco opadnie i wtedy w spokoju wrócę do twórczości tej autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli robisz odwrotnie niż większość osób, które wcześniej nie sięgały po książki Tokarczuk, a teraz kupują je, czytają i przedstawiają się jako jej wielbiciele albo zagorzali przeciwnicy. :) Ja przyznaję, że po „Opowiadania bizarne” sięgnęłam z okazji przyznania jej nagrody, ale na szczęście kilka utworów autorki znałam już wcześniej i nawet je chwaliłam. Wrzawa wywołana Noblem rzeczywiście jest wielka. Z przykrością obserwuję, z jakim hejtem spotyka się pisarka.

      Usuń
  9. Chyba wreszcie to kupię :D Choć z krótką formą jest mi od jakiegoś czasu nie po drodze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja na razie czytałam jej książkę "Prawiek i inne czasy". Nie była zła. Dostałam na święta "Bieguni", ale jeszcze jej nie zaczęłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniały prezent. :) Ja też jeszcze nie czytałam „Biegunów”.

      Usuń