„Dzika gęś” to ciekawa, melancholijna powieść napisana przez japońskiego klasyka Ōgaia Moriego, opowiadająca o wydarzeniach rozgrywających się w roku 1880. Narrator studiował wówczas w Tokio. Jego sąsiadem w bursie był Okada, spokojny, mający opinię porządnego. Młodzieniec ten podczas spacerów na Wzgórze Samotnych widywał piękną kobietę o imieniu Otama, która stopniowo opanowywała jego myśli, rzucała na niego coraz większy urok.
W powieści tej zaskoczyło mnie kilka rzeczy. Po pierwsze ówcześni Japończycy patrzyli na lichwiarzy z o wiele większą pogardą niż na utrzymanki. Otama nie wstydziła się, że ma sponsora, jej upokorzenie wynikało z faktu, że ów sponsor trudnił się lichwą! Po drugie zdumiewać może zachowanie handlarki, która wolała stracić klienta, niż sprzedać rybę osobom związanym z lichwiarzem. Honor był dla niej ważniejszy niż zarobek. Po trzecie wreszcie dochody pana Suezō były zaskakująco wysokie – mógł on kupić dom dla kochanki i wynająć drugi dla jej ojca, nie mówiąc już o tym, że utrzymywał własny, w którym mieszkał z żoną i dziećmi.
Autor nie maluje bohaterów stereotypowo. Suezō nie jest ani w połowie tak podły i skąpy jak inni lichwiarze znani z literatury. Owszem, żałuje pieniędzy żonie, którą uważa za starą i brzydką, ale już dla kochanki potrafi się wykosztować, a i na sobie też nie oszczędza – kupuje eleganckie ubrania, jada w restauracji. Postacie żeńskie nie zawsze zachowują się tak potulnie, jak w naszych wyobrażeniach o kobietach epoki Meiji: żona Suezō potrafi wpaść w tak wielką złość, że ten musi się ratować ucieczką z domu. Ta żona często „była w takim stanie, jak koń ujeżdżany przez złego jeźdźca, leniwiący się i zatrzymujący, aby jeść trawę zamiast galopować” (s. 143).
Niestety „leniwiący się koń” to nie jedyne potknięcie tłumaczki Izabeli Plesiewicz-Świerczyńskiej. Powieść jest pełna „perełek” translatorskich. Oto kilka z nich:
„Nawet wtedy, sama i bez znajomych nawet pośród dziewcząt z sąsiedztwa, nuda nigdy jej nie dotknęła” (s.92),
„osierocona po matce mieszkała sama ze swoim starym ojcem” (s.63),
„Pewnego wieczoru, po powrocie z wizyty u Otamy do domu, Suezō zastał swoją żonę czuwającą, która po uśpieniu dzieci nadal nie spała” (s.121),
„Aby dać logiczne wytłumaczenie emocji towarzyszącym Otamie, to było właśnie to, co gnębiło jej umysł w tym momencie” (s.101/102),
„płaci bez zająknięcia pieniądze potrzebne na wszystkie te wydatki” (s.91),
„Ale zamiast oszukiwać, jest się spokojniejszym, gdy się jest oszukiwanym” (s.115),
„na widok ciemnych rysów Suezō, jego przenikliwego, ale ujmującego spojrzenia, ubranego z dyskretną elegancją, pomyślała, że jest bezpieczna” (s.85).
A to tylko przykłady. Jak dobrze, że moim pierwszym spotkaniem z autorem był „Zarządca Sanshō”, przetłumaczony przez Katarzynę Sonnenberg-Musiał! Dzięki temu wiem, że Ōgai Mori dbał o piękno i precyzję języka.
Podsumowując, „Dzika gęś” to historia o nieszczęściu kobiety, o cichej miłości, o rodzeniu się pragnienia, by zmienić swój los i uzyskać niezależność, a także o tym, że ciąg przypadkowych zdarzeń może zniszczyć czyjeś marzenia. Autor ukazuje obyczaje panujące w epoce Meiji, bardzo nieżyczliwej dla kobiet, od których oczekiwano, by potulnie słuchały mężczyzn i zawsze wyglądały elegancko, nawet wtedy, gdy czuły rozdzierający ból. Narrator opowiada o losach Otamy i Okady, sam zaś ukrywa się w cieniu, nie ujawnia o sobie niemal nic. Od czasu do czasu „wzbogaca” powieść spostrzeżeniami w rodzaju:
„Kobiety żałośnie wahają się w swoich decyzjach, dopóki nie podejmą decyzji, a kiedy już to zrobią, pędzą naprzód jak konie z klapkami na oczach, nie patrząc ani w prawo, ani w lewo. A jeśli po drodze napotykają przeszkody, które mogłyby zaniepokoić człowieka o zdrowym rozsądku, biorą je pod uwagę mniej niż kurz na drodze” (s.194).---
Ōgai Mori, „Dzika gęś”, przeł. Izabela Plesiewicz-Świerczyńska, GlowBook, 2021
Cieszę się, że mimo kilku zastrzeżeń, książka przypadła Ci do gustu. Wydaje mi się, że Tajfuny to oficyna, które zdecydowanie mocniej dba o cały proces wydawniczy, kładąc ogromny nacisk na redakcję oraz korektę. Pod tym względem szkoda, że "Dzika gęś" nie ukazała się właśnie u nich.
OdpowiedzUsuńA postać tajemniczego narratora jest faktycznie bardzo intrygująca, ale i irytująca. Mnie też mierziły te mizoginistyczne komentarze.
Tak, przypadła mi do gustu, choć czułam się nieprzyjemnie zaskoczona tymi mizoginistycznymi komentarzami. W „Zarządcy Sanshō” takich komentarzy chyba jednak nie było. Jeśli chodzi o narratora, ciekawa byłam, skąd zna myśli Otamy, jej ojca, jej kochanka i jego żony, ale on tego nie wyjaśnia, mówi tylko, że odpowiedzi na te pytania wykraczają poza ramy jego opowieści. :)
UsuńRecenzja zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę. Za to pięknie dziękuję, zwłaszcza że autorka była mi dotąd nieznana.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie wątek lichwy. Nader interesujący - i niejednoznaczny - jest portret lichwiarza w powieści "Gobseck" Balzaka... Wiem, że o tym wiesz. :)
To jeszcze dodam, że książka powstała ponad sto lat temu. :) O tak, pamiętam okropnego lichwiarza z powieści Balzaka! Podła i bardzo skąpa lichwiarka pojawia się też w „Zbrodni i karze” Dostojewskiego. Lichwiarz z „Dzikiej gęsi” jest od nich odrobinę lepszy, choć też bardzo krzywdzi swoją rodzinę.
UsuńMimo wszystko zapisuję tytuł, mimo iż wiem, że potknięcia tłumaczki będą mi działać na nerwy.
OdpowiedzUsuńPowieść jest ciekawa, jedyna wada to szwankujące tłumaczenie. Ciekawa i niesamowicie smutna.
UsuńBardzo interesuje mnie historia Japonii, więc książke z chęcia przeczytam!
OdpowiedzUsuńW tej książce jest dużo tła obyczajowego, są też opisane spacery po dawnym Tokio. :)
UsuńKompletnie nie znam japońskiej literatury. Książka wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJapończycy mają wiele ciekawych książek. :)
UsuńKsiążka wydaje się ciekawa i jak wspominasz nieco na przekór niektórym stereotypom (choć zgodnie z innymi). Natomiast te językowe "perełki" przyprawiły mnie o ból głowy ;<
OdpowiedzUsuńZ winy tłumaczki językiem raczej trudno się zachwycać, tę powieść czyta się ze względu na treść. :)
UsuńZaintrygowałaś mnie. Muszę poznać twórczość tego autora
OdpowiedzUsuńŌgai Mori to ciekawy człowiek. Był nie tylko bardzo dobrym pisarzem, ale też tłumaczem, lekarzem naukowcem i chirurgiem wojskowym. :)
Usuń