26.08.2016

„Mimo wszystko” Agnieszka Monika Polak


Już kiedyś pisałam, jak redaktorka z Novae Res potraktowała książkę Agnieszki Moniki Polak pt. „Mimo wszystko”. Nie tylko nie poprawiła błędów stylistycznych (a każdy, nawet najlepszy pisarz, je robi), ale, o grozo, w pierwszym zdaniu, które jest naj, naj, najważniejsze z ważnych, zostawiła kwiatka. Autorka na tym traci, bo wiele osób, zerknąwszy na początek, zrezygnuje z czytania. Tymczasem ta powieść zasługuje na uwagę. Jest ciekawa, sensownie napisana i dosyć oryginalna.

Główna bohaterka istnieje naprawdę i nazywa się Ewa. Jako dziecko zachorowała na poliomyelitis. Pomimo rehabilitacji nie odzyskała zdrowia. Do dziś nosi na nodze aparat ortopedyczny i porusza się przy pomocy balkoniku. Ale nie narzeka. Zawsze zadbana, pogodna, umie sprawić, by wszyscy czuli się swobodnie w jej obecności. Jest gadułą i kiedy tylko znajdzie rozmówcę, opowiada mu o swoim życiu. Znajomi często mówią: „O tobie można by książkę napisać!”. Agnieszka Polak postanowiła właśnie to zrobić. Pojechała do Koszalina, gdzie mieszka Ewa, i wypytała ją o sprawy rodzinne, sercowe oraz zdrowotne, po czym na podstawie zebranych materiałów stworzyła powieść. Pomyślcie teraz: ile widzieliście książek, w których ktoś uwiecznił życie swojego przyjaciela? I to przyjaciela niebędącego celebrytą? Ja przedtem ani razu. Już choćby za to autorce należy się podziw. 

Powieść jest dosyć gruba, to ponad trzysta stron drobnym drukiem. Można w niej przeczytać o poszukiwaniu przez Ewę miłości, o jej perypetiach zdrowotnych, nie zawsze miłych kontaktach z rodziną, budowaniu domu za pieniądze wygrane w Totolotka i o wielu innych sprawach. Znalazło się też oczywiście miejsce na wątek przyjaźni pomiędzy obiema kobietami. Książka nie przygnębia, bo pomimo licznych problemów główna bohaterka nie tylko nie wpadła w depresję, ale wprost promieniuje optymizmem i energią. Nawet w dzień po ciężkiej operacji ortopedycznej zdołała zadbać o piękną fryzurę i makijaż, by się podobać lekarzom i odwiedzającym. 

Po dalsze informacje o Ewie i tej fajnej przyjaźni odsyłam do książki. Że są w niej błędy – to już wiecie, nie poczujecie się więc zaskoczeni. Treść jest ciekawa, kiedy już się zacznie czytać, trudno się oderwać. A ja czekam na opowieść o Basi i Węglarce i życzę autorce, by następnym razem trafiła na lepszego redaktora. 

---
Agnieszka Monika Polak, „Mimo wszystko”, Novae Res, 2012. Redakcja: Zuzanna Gościcka-Miotk.   Stron: 304. 

12 komentarzy:

  1. Podziwiam Cię za cierpliwość do książek (tych z błędami i niedoróbkami), którą masz, nomen omen, mimo wszystko. Kiedyś byłam wytrwalsza, teraz najczęściej się poddaję i książkę odkładam. Nie wiem, czy coś mnie omija - jeśli tak, to z pewnością miłe niespodzianki, jak ta, o której piszesz.
    Podziwiam takich ludzi jak bohaterka Agnieszki Moniki Polak, którzy potrafią i chcą mimo wszystko. Bo zdrowym, którzy mają wszystko, coraz częściej nic się nie chce. Wczoraj oglądałam - po raz setny chyba - "Annie Hall" Woody'ego Allena. A tam myśl taka, że wszystko, co przytrafia się nam w życiu, dzieli się na tragedie i nieszczęścia. Do pierwszej kategorii Allen zalicza choroby, kalectwo, do drugiej - całą resztę. Wniosek? Wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi, ale gros z tych nieszczęśników to prawdziwi szczęściarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam się przekonać, jak to jest z książkami wydanymi w trybie vanity, i doszłam do wniosku, że nawet jeśli autor jest zdolny i napisze ciekawą książkę, i tak zostanie ona „zepsuta” przez fatalną redakcję. I nie będzie miała promocji, nie trafi do czytelników. Przykre to... Książka to wynik pracy zespołowej. Autor, wydawca, redaktor, korektor, grafik, osoba zajmująca się promocją – wszyscy muszą się starać.

      Myśl Allena jest bardzo ciekawa! Zastanawiałam się kiedyś, co jest największą tragedią, i wyszło mi, że paraliż czterokończynowy. Człowiek sparaliżowany nie dosyć, że okrutnie cierpi, to jeszcze nie ma możliwości, by uwolnić się od tych cierpień poprzez samobójstwo.

      Ewa zasługuje na podziw. Fajnie, że autorka opisała taką osobę :)

      Usuń
  2. Nie tak dawno czytałem powieść "Wrota" autorstwa Sōseki Natsume. Utwór wydano na łamach oficyny Psychoskok i wydaje mi się, że książkę spotkał ten sam los, co omawianą przez Ciebie pozycję. W tłumaczeniu pojawiło się sporo błędów stylistycznych, powtórzeń, wyłapałem też jednego ortografa - w ten sposób bardzo ciężka praca tłumaczki została skutecznie zniweczona. To bardzo przykre, że wydawnictwa często tną koszty poprzez oszczędzanie na redakcji oraz korekcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mnie zaskoczyłeś, nie wiedziałam, że Psychoskok wydaje też przekłady. Szkoda, że tłumaczka nie dostała się z tą książką do normalnego wydawnictwa. Z drugiej strony może to tłumaczenie jest słabej jakości. Raz, że to przekład z angielskiego, a nie z japońskiego, dwa: Paulina Wojnarowska-Wrońska to osoba bardzo młoda (rocznik 1991), z zawodu jest inżynierem ogrodnictwa i po raz pierwszy tłumaczyła książkę. Przekładanie książek wybitnych pisarzy to bardzo trudna sprawa.

      W każdym razie chętnie bym „Wrota” przeczytała :)

      Usuń
    2. Rozumiem, że w obronie błędów tłumaczki, przyjmując poze arbitra, podnosi Pani jednym tchem dwa argumenty, jako pierwszy jej wykształcenie. Michel Houellebecq jest inżynierem rolnictwa. Umiałaby Pani wskazać, jakie, ujemne, mogłoby to mieć ewentualnie znaczenie dla jego prozy? Jeśli w ogóle jakieś ma? Wie Pani, ja po zawodówce, to ośmielę się zapytać...

      Usuń
  3. Tytuł mi wyglądał dosyć znajomo, to fakt, że już o niej piałaś... Też nieufnie podchodzę do książek, które nie mają redakcji. To jest w jakimś sensie sprzeczne z ideą książek, które mają być drogowskazami, uczyć polszczyzny itp. Ale w tym przypadku się z Tobą zgodzę. Potrzebujemy jak tlenu historii o pozytywnych bohaterach zwykłej codzienności - chociażby dla odtrutki tego wszystkiego, co słyszymy w wiadomościach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam, ale skupiałam się na błędach, czyli na tych elementach książki, które powinien poprawić redaktor/korektor. Pomyślałam, że warto napisać i o treści. Co do bohaterki... niesamowite jest to, że tak silna i pogodna osoba istnieje naprawdę. Mieszka w Koszalinie. Z książki można dowiedzieć się, jak w Polsce wygląda życie niepełnosprawnego i jak straszną chorobą była poliomyelitis. Dziś mało kto wie, co to słowo znaczy.

      Ewa mi zaimponowała. Autorka też, bo kiedy pomyślałam, że swoją pierwszą książkę poświęciła przyjaciółce... Wzruszające :)

      Usuń
  4. Koszalin - toż to moje miasto! Ale fajnie. Tytuł łatwy do zapamiętania - postaram się ją poszukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pięknym miejscu Polski mieszkasz, masz ładne miejsca do spacerowania z córeczką! I masz szansę spotkać bohaterkę tej książki, bo to postać autentyczna. :)

      Usuń
    2. W bardzo pięknym, blisko morze, blisko lasy, jeziora. Jest wspaniale, szczytem marzeń byłby Kołobrzeg, ale nie narzekajmy - i tak jest dobrze :)

      Usuń
    3. Ja niestety mam daleko do jakiejkolwiek wody. Za to lasy są blisko. Dobre i to. :)

      Usuń