26.05.2016

Lagerlöf, Söderberg, Strindberg, Bergman. Cztery wspaniałe spotkania z klasyką szwedzką



Z posłowia do „Opowiastek” dowiedziałam się, że czwórka największych klasyków szwedzkich to Selma Lagerlöf, August Strindberg, Hjalmar Bergman i Hjalmar Söderberg. Tak się złożyło, że niedawno miałam okazję przeczytać po jednym opowiadaniu każdego z tych twórców. Znajdują się one w antologii „Losy ludzkie”.

Wigilijny wieczór. Podczas gdy gospodyni odczytuje przypowieści biblijne i rozmyśla o tym, że raz w roku ludzie i zwierzęta powinni zachowywać się wobec siebie jak bracia, jej mąż wyrusza do lasu. Jest mroźno, pada śnieg. W ciemnościach łatwo zgubić drogę... Tak zaczyna się „Pokój boży” Selmy Lagerlöf. Noblistka zauroczyła mnie nastrojowością opisów i połączeniem realizmu z baśniowością. Uczuć podczas czytania było co niemiara: lęk o życie wieśniaka, zdumienie rozwojem akcji, rozbawienie, zadowolenie, że jedna z postaci została słusznie ukarana. Miałam wrażenie, że przeczytałam długą powieść, a nie krótkie opowiadanie.

Profesor Blom z opowiadania „Musiał...” Strindberga uważa ludzi nisko urodzonych za hołotę, a kobiety za okropne gęsi. Na widok matki karmiącej piersią niemowlę aż skręca się z obrzydzenia. Nic mu się nie podoba, nie cierpi zmian, w kółko je i mówi to samo. Jest tak pozbawiony humoru i sztywny w zachowaniu, że kiedy pewnego razu kolega dla żartu wiesza na oparciu jego krzesła pewną rzecz (nie chcę spojlerować, więc nie zdradzę, jaką), nasz profesor reaguje w sposób dziwaczny. Bohatera z tyloma złymi cechami najłatwiej byłoby potępić, ale... No właśnie. Uważny czytelnik dostrzeże, że ten człowiek w głębi duszy jest nieszczęśliwy, a jego uczucia wcale nie są jednoznaczne. Pogarda i przekonanie o własnej wyższości mieszają się z zazdrością i bolesnym poczuciem wykluczenia. Strindberg umiał pokazać, jak przykra i trudna do zniesienia jest samotność. Opowiadanie dowodzi, że często nie możemy przewidzieć, jak zachowa się druga osoba, i że sami dla siebie jesteśmy zagadką.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że Bergman, którego znałam już z wybornej komedii „Swedenhielmowie”, potrafił też pisać ponurym i poważnym tonem. Jego opowiadanie „Czy może mnie pan wyleczyć, doktorze?” zaczyna się tak: do cieszącego się powodzeniem lekarza zgłasza się tajemniczy mężczyzna. Nie chce on podać swojego nazwiska i zachowuje się dziwnie. Pielęgniarka, która wraz z nim siedzi w poczekalni, czuje się coraz bardziej nieswojo. I ten nastrój udziela się czytelnikowi: zaintrygowani czekamy na rozwiązanie zagadki. A kiedy już poznajemy tajemnicę pacjenta, wpadamy w wielkie przygnębienie.

Założę się, że nikt nie zgadnie, w jak dramatycznej, a zarazem komicznej sytuacji znalazł się wiejski pastor z „Krów duszpasterza”. Nie wiem, czy Söderberg tę historię sobie wymyślił, czy usłyszał od kogoś i „tylko” spisał. Jeżeli wymyślił, to znaczy, że miał niesamowicie bujną wyobraźnię. Jeśli spisał... Cóż, niejeden autor stara się odtworzyć prawdziwe wydarzenia, a potem czytelnicy mówią, że przesadził, bo tak być nie mogło. Söderbergowi się wierzy. Opowiadanie jest przekonujące, spójne. I jakże uroczo się kończy!

Te miniatury są nie tylko pasjonujące i pomysłowe, ale też doskonale skomponowane. Każda ma wyrazisty temat i zaskakujące zakończenie. Ich autorzy stworzyli żywe, przekonujące postacie i wykazali się wyjątkową znajomością natury ludzkiej, przy tym Hjalmar Söderberg udowodnił, że rozumiał też naturę... krowią. Opowiadania powstały dawno temu, ale żadne nie trąci myszką, można je z zachwytem czytać i dziś.

Moja ocena: 6/6.

---
„Losy ludzkie. Opowiadania i nowele szwedzkie”, opr. Zygmunt Łanowski, Wydawnictwo Poznańskie, 1965. Strindberga przetłumaczył Łanowski, Bergmana – Maria Olszańska, Lagerlöf i Söderberga – Irena Wyszomirska.

24 komentarze:

  1. Też czytam teraz literaturę szwedzką - "Dzieci z Bullerbyn" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, co za przypadek. U Ciebie piękna szwedzka klasyka i u mnie :) „Dzieci z Bullerbyn” dostałam jako nagrodę po ukończeniu pierwszej klasy. Mam je do dzisiaj.

      Usuń
    2. W dzieciństwie jakoś mnie "Dzieci..." ominęły, za to teraz, ponieważ jest to lektura w III klasie, czytałem razem z synem :-)

      Usuń
    3. Jak to mówią, lepiej późno niż wcale :) Selmę Lagerlöf, o której niedawno rozmawialiśmy, już troszeczkę poznałam i bardzo polubiłam. Przeuroczy jest ten jej „Pokój boży”. Te opowiadania na pewno by Ci się spodobały. Cenisz przecież klasykę.

      Usuń
    4. Nie wszystko to co stare, to od razu klasyka :-)

      Usuń
    5. Zgoda. Ale ci autorzy to najprawdziwsza klasyka. Mogę się założyć, że nie znalazłbyś w tych opowiadaniach ani jednego słabego punktu :)

      Usuń
  2. Selmę Lagerlöf kojarzę tylko z ,,Cudowną podróżą", twórczości pozostałych klasyków szwedzkich jeszcze nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tę autorkę znałam tylko z nazwiska, to mój pierwszy kontakt z jej utworami.

      Usuń
  3. Wyrazisty temat i zaskakujące zakończenie - jak mi tego brakuje w wielu bardziej współczesnych opowiadaniach!Chętnie przeczytam, zwłaszcza, że z tych twórców kojarzę tylko Lagerlof, z "Cudownej podróży"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Mam wrażenie, że wielu autorów uważa, że łatwo jest napisać opowiadanie. A przecież trzeba mieć dobry pomysł i umieć wykreślać to, co nie jest niezbędne.

      Usuń
  4. Jesteś prawdziwą kopalnią dobrych książek, zwłaszcza tych skandynawskich. Co chwilę zapisuje sobie jakieś nowe tytuły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, kiedy uda mi się kogoś namówić :) Te opowiadania powstały dawno temu, ale nie widać tego po nich. I zaciekawiają od pierwszych zdań.

      Usuń
  5. Ha, przyznaję, że pod Twoim wpływem, goszcząc niedawno w swoich bibliotekach, zacząłem zatrzymywać się przy półkach z literaturą skandynawską. Na razie nie zdecydowałem się sięgnąć po żadną z tamtejszych pozycji, ale czuję, że następnym razem nie będę mógł się oprzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo namawiam do sięgnięcia po którąś z niekryminalnych książek skandynawskich. Ja z kolei niemal nie znam kryminałów ze Skandynawii. I na razie mnie do nich nie ciągnie...

      Usuń
    2. Ha, jeśli chodzi o skandynawskie kryminały to moja wiedza również jest zerowa, chociaż przyznaję, że trochę mnie do nich ciągnie z uwagi na tło społeczne, które z reguły jest mocno interesujące. Ze skandynawskich "niekryminałów" czytałem tylko Svenda Aage Madsena (Dania), Pera Pettersona (Norwegia) i Mikę Waltariego (Finlandia). A, no i rzecz jasna "Muminki" Tove Jansson.

      Usuń
    3. Tak, czytelnicy mówią, że w tych kryminałach jest dużo tła społecznego. Ze skandynawskich niekryminałów, o których pisałeś na swoim blogu, mam w planach „Przeklinam rzekę czasu” :)

      Usuń
  6. Bardzo podobały mi się "Opowiastki" - te urocze drobiazgi, które zostały pieczołowicie zebrane, a nie wykorzystane w dłuższej formie. Cieszę się, że taki tomik się ukazał. Nie musisz mnie też specjalnie nakłaniać do lektury powyższego zbioru. Przekonująca recenzja:) Lubię literaturę skandynawską. Urzeka mnie jej klimat i znajomość ludzkiej natury - zwłaszcza w klasyce. Wspominasz także o wyobraźni i o humorze autorów, więc przeczytam z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to urocze drobiazgi. „Krowy duszpasterza” są trochę inne: dłuższe i inaczej skonstruowane. Narrator spotyka pastora i ten zaczyna opowiadać o swojej przygodzie z krowami. Nigdy nie czytałam zabawniejszego i ciekawszego opowiadania z motywem krów. Jak ten Söderberg umiał połączyć komizm z powagą!

      W tym zbiorze znajdują się też opowiadania innych autorów, ale ja na razie przeczytałam tylko te cztery. I im daję ocenę najwyższą. Jestem pewna, że by Ci się spodobały :)

      „Losy ludzkie” zostały wydane dwa razy. Nowsza wersja zawiera więcej opowiadań. Ja akurat mam starszą.

      Usuń
    2. Kupiłam na Allegro książkę, która ma przeszło 500 stron i ma inną okładkę. Pewnie to będzie to drugie wydanie, o którym wspominasz...

      Usuń
    3. Moja ma 444 strony i zawiera 30 opowiadań, więc na pewno Twoja jest drugim, pełniejszym wydaniem. Co do okładek, to te książki z Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich miały grubą szarawą okładkę, na którą nałożona była charakterystyczna, kolorowa obwoluta z papieru (taka jak na zdjęciu). Ta obwoluta szybko się rwała.
      Jedyne, co mi nie podoba się w tej książce, to brak informacji o dacie powstania opowiadań.
      Mam nadzieję, że czytanie sprawi Ci przyjemność :)

      Usuń
  7. Ja do dziś z sentymentem wspominam swoje pierwsze spotkanie z literaturą skandynawską. Nie wiedzieć czemu, ale w domu mym na rodzicowych półkach wegetowała sobie powieść "A lasy wiecznie śpiewają" Trygve Gulbranssen. Pewnego razu, gdy inne lektury mi się skończyły, sięgnąłem i po nią.

    Mimo tego, że byłem wtedy czytelnikiem młodym i mało wyrobionym, to powieść mnie oczarowała. Czytałem bardzo wolno, ale nie mogłem się oderwać. Chętnie bym to niej wrócił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej książki jeszcze nie znam. „A lasy wiecznie śpiewają” – piękny tytuł, zachęcający do czytania :)
      Ja też z książkami skandynawskimi dla dorosłych zetknęłam się bardzo wcześnie. Miałam chyba ze czternaście lat, kiedy odkryłam powieści Tarjei Vesaasa. Niewiele z nich wtedy rozumiałam, ale czytałam z przejęciem.

      Usuń
  8. Zaintrygowała mnie opisem, w tej chwili chciałabym przeczytać wszystkie opowiadania. Ja ze szwedzkiej literatury to chyba tylko Dzieci z Bulerbyn, które nawiasem mówiąc bardzo lubiłam i do dzis wspominam z nostalgia. No i jakiś szwedzki kryminał, który nie przypadł do gustu, ale po klasyke siegne chetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te cztery opowiadania polecam z całego serca. Piękna klasyka i bardzo przystępna, taka, która się nie zestarzała. Umieli pisać ci dawni autorzy! :)

      Usuń