27.02.2016

Powieść uznana za bluźnierczą, czyli „Jezus Barabasz” Hjalmara Söderberga


Jest pierwsza połowa dwudziestego wieku. Starzejący się porucznik Jägerstam postanawia spisać wspomnienia z młodości. Ale słowo „młodość” rozumie inaczej niż większość ludzi, bowiem z pełną powagą wyznaje, że... dorastał na początku naszej ery. W jednym z poprzednich wcieleń był Żydem, synem faryzeusza. Urodził się w Galilei, studiował w Aleksandrii, odwiedzał Jerozolimę w czasie Paschy. Znał osoby, które weszły do historii: Kajfasza, Piłata, no i oczywiście Jezusa. I z racji tych znajomości ze zdziwieniem słucha tego, co dziś mówi się o czasach, w których powstawało chrześcijaństwo. On zapamiętał je zupełnie inaczej...

Co zapamiętał? Jak wyglądały jego spotkania z Jezusem? Kim według niego był Jezus: Synem Bożym, przebiegłym buntownikiem, a może zwyczajnym kaznodzieją, przypadkowo uznanym za Mesjasza? Co działo się w Galilei i Jerozolimie? Jak zachowywał się Piłat? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w „Jezusie Barabaszu” (1928), powieści uznanej za dziwaczną i antychrześcijańską. Hjalmar Söderberg, ateista, który przez wiele lat prowadził studia religioznawcze, przedstawił w niej własną, bardzo oryginalną wizję czasów chrystusowych. Starał się udowodnić, że wiele wydarzeń mogło wyglądać inaczej, niż myślą chrześcijanie. Podjął też próbę obalenia kilku najważniejszych dogmatów. 

Swoją powieść Söderberg skonstruował w niezwykły sposób, bo dał dwa plany czasowe, odległe od siebie o niemal dwa tysiące lat, i tego samego pierwszoosobowego narratora. Stało się to możliwe dzięki motywowi preegzystencji (Jägerstam nie tylko pamięta swoje wcześniejsze istnienie, ale też w jednym z kolegów rozpoznaje aktora z Aleksandrii). Retrospekcje, o ile można użyć tego słowa, przeplatane są opisami dwudziestowiecznej teraźniejszości. Czytamy więc o tym, jak porucznik chodzi do winiarni, bierze udział w seansie spirytystycznym, rozmawia ze znajomymi o początkach chrześcijaństwa. W wątku współczesnym dostrzec można krytykę życia religijnego: osoby wierzące nie interesują się oddzieleniem prawdy od legendy, Ewangelie znają słabiej niż ateiści, od pastorów nie wymaga się, by wierzyli w Boga. Wszystko podane zostało z lekkim humorem i z typową dla Söderberga zwięzłością: dużo treści, mało słów, przy tym czytelnik ma wrażenie, że dobrze rozumie, co autor miał na myśli i że powieść nie jest przeładowana tematami.

I na koniec mała uwaga: jakiś Piotr Opolski twierdzi, że hipoteza postawiona przez Söderberga dotyczy tego, że „prawdopodobnie Jezus Barabasz był synem Jezusa z Nazaretu, a matką Maria Magdalena”. Ten pan chyba nie czytał książki, bo chodzi w niej o coś zupełnie innego. 

---
Hjalmar Söderberg, „Jezus Barabasz” (oryg. „Jesus Barabbas”), przeł. Paweł Pollak, Fundacja Szwedzka, Wrocław, 2005.

20 komentarzy:

  1. Dzięki! Bardzo cenię sobie pozycje, które z odmiennej perspektywy traktują kwestie religijne, a o "Jezusie Barabaszu" w ogóle nie słyszałem. Powieść kojarzy mi się odrobinę z utworem "Ewangelia wg Jezusa Chrystusa", autorstwa portugalskiego noblisty José Saramago. Będę rozglądać się za "Jezusem Barabaszem" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę Saramago znam tylko z recenzji. Chyba nie są do siebie podobne. U Söderberga nie ma śladu wulgarności, nie ma opisów poczęcia Jezusa ani żadnych takich, nie ma w niej nic o Bogu i diable i autor nie chciał obrażać ludzi wierzących. Ot, interesował się religioznawstwem, czytał pilnie dokumenty historyczne i doszedł do wniosku, że początek naszej ery mógł wyglądać inaczej, niż mówi Kościół.
      Dziwne, że wokół tej książki panuje cisza. Ja też do niedawna o niej nie słyszałam, a sięgnęłam po nią tylko dlatego, że napisał ją jeden z moich ulubionych autorów :)

      Usuń
    2. Dla mnie podobieństwo obu dzieł zasadza się na tym, że obaj autorzy mieli odwagę przedstawić swoją wizję losów Jezusa, która wyraźnie różni się od nauczania Kościoła :)

      Usuń
    3. Pod tym względem rzeczywiście są podobne :) Obaj pisarze musieli mieć wiele odwagi. I z powodu swoich poglądów pewnie stracili wielu czytelników...

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej książce i gdy przeczytałam tytuł recenzji zaczełam sie zastanawiać dlaczego ta powieść uznawana jest za antychrześcijańską. I teraz, po dokładnym przeczytaniu Twojej opinii, mogę z ręką na sercu powiedzieć że chcę ją przeczytać. Wierzę w Boga (ale nie w Kościół) i chętnie poznałabym sposób widzenia tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto przeczytać. Zapomniałam napisać w recenzji, że Söderberg wykazał, że Barabasz (ten uważany za złoczyńcę) mógł mieć na imię Jezus. Szwedzka Komisja Biblijna przyznała pisarzowi w tej kwestii rację. Wyczytałam to na okładce. Innych postawionych w tej książce hipotez na razie nie zaakceptowano.

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo interesująca lektura. Przedstawienie początków chrześcijaństwa przez ateistę to brzmi ciekawie. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, będę musiała to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze dodam, że czyta się szybko, bo to niecałe 130 stron. Dziwi mnie, że powieść nie jest znana. Po przeczytaniu miałam chęć dowiedzieć się, co inni o niej sądzą, ale nie znalazłam żadnych recenzji.

      Usuń
  4. Właściwie niewiele trzeba, aby dzieło określić mianem 'antychrześcijańskie' - ta książka zdaje się pięknie wplatać w ramy tego, co wielu z nas nazywa wyobraźnią i igraniem z kulturą i religią, a przez innych zwane może być atakiem na chrześcijaństwo. Cóż, ja o książce nie słyszałam, ale brzmi niesamowicie ciekawie. Z pewnością się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać i poznać oryginalną młodość bohatera :)
      Czytałam wcześniej dwie książki tego autora i nie podejrzewałam, że zajmował się on też tak poważną tematyką.

      Usuń
    2. Właśnie sobie to samo pomyślałam, że zadziwia mnie pisarz i ciągle zaskakuje. I pomyśleć, że Dan Brown ze swoimi rewelacjami myślał, że jest taki odkrywczy;)

      Usuń
    3. Na blogu tłumacza przeczytałam, że Söderberg bardzo cenił swoje religioznawcze utwory:

      Od początku swej twórczości Hjalmar Söderberg podejmował problematykę religijną. Te zainteresowania znalazły oddźwięk już w pierwszej opublikowanej przez niego noweli „Rozstajne drogi” (Skilda vägar, 1889), której bohater zostaje porzucony przez dziewczynę dlatego, że jest niewierzący. Söderberga interesowała zarówno obecność religii w życiu codziennym, jak i naukowo-historyczne spojrzenie na religię. (...) Religioznawcza twórczość Söderberga od początku traktowana była jako dziwactwo wybitnego stylisty. Jak twierdzą znawcy Söderberga i religioznawcy, całkowicie niesłusznie. Sam autor uważał ją za równie, jeśli nie bardziej wartościową od swej twórczości literackiej sensu stricto.

      Zródło cytatu http://www.szwedzka.pl/hjalmar.html

      Usuń
  5. Intrygujące, dopisuję do listy. A na marginesie, jest coś niezwykle pociągającego w wizji "reinkarnacji z bonusem", w której nie dość, że żyje się nie raz, to jeszcze pamięta się poprzednie wcielenia. To byłoby coś! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to byłoby coś! :)
      Trochę szkoda, że Söderberg nie wspomina o innych wcieleniach porucznika, bo ciekawi mnie, co on porabiał na przykład w średniowieczu.

      Usuń
  6. A mnie ciekawi tak duży rozrzut czasowy i z chęcią poznam odpowiedzi na pytania, które wymienione są we wpisie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozrzut czasowy istotnie jest ogromny, od początku naszej ery do lat dwudziestych dwudziestego wieku. Ja również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. O tej książce nie słyszałam, a może być ciekawa. Czytam teraz ,,Judasza" Tosci Lee i jest to inne spojrzenie na postać największego zdrajcy w dziejach. Autorka ,,przekopała" dostępne źródła, materiały i na ich podstawie napisała niezwykłą powieść, która zmienia ocenę Judasza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wydała się ciekawa :) Ja z kolei nie słyszałam o „Judaszu”. Zaciekawiłaś mnie, będę czekała na Twoją recenzję.

      Usuń
  8. Podbiłaś me serce, ta książka musi być moja :)

    OdpowiedzUsuń