22.11.2015

Zwymyślał mnie za skrytykowanie jego powieści, a teraz sam przyznaje, że egzemplarze tej powieści wrzuca do pieca, czyli osobliwe zachowanie Aleksandra Sowy


Jakiś czas temu opublikowałam krytyczną recenzję powieści pt. Umrzeć w deszczu. Aleksander Sowa, nieprzyzwyczajony do krytyki, nie mógł się z nią pogodzić, napisał nawet jakąś tam pseudopolemikę (o tym później) oraz wysłał do mnie wiele napastliwych maili, w których zarzucił mi, że nie umiem pisać recenzji, że mszczę się na nim za to, że usunął ze swojego bloga mój komentarz, że jestem hejterką, osobą niemoralną, nieuczciwą itd. Słowem, mailowanie z Sową nie należało do przyjemności. Żadne rozsądne słowa do niego nie docierały, odetchnęłam więc z ulgą, kiedy przestał pisać. 

A teraz Sowa wyznaje na Facebooku:
„Uważam, że Umrzeć w deszczu to najgorzej napisana z moich powieści. Po latach od jej ukazania się jestem zdania, że jest niedojrzała, źle napisana, słaba. (...) Nienawidzę tej książki tak szczerze oraz głęboko, że ostatnio zacząłem palić zwróconymi z księgarń egzemplarzami w piecu rodzinnego domu. Okazuje się, że nawet do palenia się niezbyt się. I abyśmy mieli jasność, ani przez chwilę w poprzednim zdaniu nie żartowałem”.
Wprawdzie wrzucanie książek do pieca wydaje mi się reakcją zbyt emocjonalną, ale cieszę się, że do Sowy w końcu dotarło, że jego „Umrzeć w deszczu” to gniot. W jakim więc celu atakował blogerkę, która trafnie napisała, że dzieło nie ma żadnej wartości? I po co publikował swoją pseudopolemikę? Nazywam ją pseudopolemiką, bo nie pozwalał mi zamieścić pod nią komentarza z wyjaśnieniem, poza tym nie wstawił linka do recenzji, którą krytykował (czyżby zapomniał?), sporo poprzekręcał i wreszcie napisał wyraźnie: „Szkoda mi czasu na polemikę, i tak zresztą nie ma ona sensu”. Skoro nie chciał polemizować i kasował komentarze osoby, którą krytykował – komentarze, zapewniam, całkowicie normalne, niehejterskie – to jasne, że chodziło mu tylko o to, by zdeprecjonować moją recenzję i pożalić się: „Och, patrzcie, jakie ze mnie biedactwo!”.

Oczywiście Aleksander Sowa ma prawo narzekać, ma prawo krytykować, ma też prawo wysyłać do blogerki, która źle napisała o jego dziele, ordynarne maile. Nie reaguję, bo jeśli publikuję niepochlebną recenzję, liczę się z tym, że autor poczuje się zraniony i zechce się zemścić. Świetnie rozumiem, że autorzy są wrażliwi, kochają swoje powieści ponad wszystko i serce pęka im z bólu, gdy widzą krytykę. Tylko... no właśnie. Gdybym wydawała książki, dziesięć razy zastanowiłabym się nad tym, czy warto pokazywać się światu jako rozkapryszony twórca. Przecież takiego marudera mało kto pożałuje, większość osób, czytając jego lamenty, uśmiechnie się z politowaniem albo nawet z pogardą i powie: „Ale dziecinada, pisarzyno, a gdzie twoja godność?”.

Na swoim blogu Sowa napisał, że blogerzy powinni być świadomi tego, że „ich przekaz trafia do prawdziwych ludzi”. Z tym się zgodzę. Ciekawa tylko jestem, dlaczego szanowny autor nie zastanawia się nad moralnością blogerów, którzy jego kiepską książkę (a sam przyznał, że jest pełna błędów i tak słaba, że nadaje się tylko na podpałkę) uznali za arcydzieło. Przecież ich recenzje też trafiają do „prawdziwych ludzi” – cokolwiek miałoby to znaczyć. 

38 komentarzy:

  1. Tu l'as voulu, George Dandin, że tak pojadę klasykiem :-) Na prawdę jesteś zaskoczona, że ktoś kto popełnia grafomański tekst nie ma dystansu także do opinii na jego temat?! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wrzucaniem książek do pieca jestem zaskoczona :)

      Usuń
    2. To znaczy, że jednak nie tak do końca nie jest pozbawiony poczucia krytycyzmu, choć lepiej by było gdyby oddał je na makulaturę :-)

      Usuń
    3. Ano właśnie. Dobrze napisałeś, bo mnie się wydaje, że on jednak jest ambitny i ma poczucie samokrytycyzmu, ale te pochwały, z jakimi się styka, zawracają mu w głowie. Liczę na to, że teraz napisze super książkę. I ja z przyjemnością ją pochwalę, bo naprawdę nie gniewam się za to, że usunął kiedyś mój komentarz... Nawet nie pamiętałam o tym komentarzu.

      Usuń
    4. Dla mnie wystarczającym fenomenem jest już to, że w ogóle ktoś to czyta :-)

      Usuń
    5. Czytają, wychwalają, stawiają najwyższe oceny w serwisach książkowych :) Gdyby Sowa częściej spotykał się z naganą, nie reagowałby tak histerycznie. Wrzucanie książek do pieca też jest reakcją histeryczną. Tak jak napisałeś, mógłby oddać je na makulaturę.

      Usuń
    6. Przeczytałem jeszcze raz Twoją recenzję "dzieła" Sowy i nie wiem jakim cudem mogłaś mu przyznać aż 2 punkty :-) Z tego co piszesz wynika, że ono nie mieści się w żadnej skali :-).

      Usuń
    7. Za ciekawy temat. Bo pomysł na książkę Sowa miał fajny, a to też się liczy. Dobry pisarz na podstawie tego pomysłu mógłby napisać świetną powieść. Tylko oczywiście musiałby zmienić zakończenie.

      Usuń
  2. A ja go nie znam. To jakiś kuzyn Sowy od restauracji?
    CZłowiek, choćby chciał nieba przychylić pisarzom, to nie jest w stanie pisać, że gniot jest dziełem. A pisarze czasami nie mogą tego zrozumieć. Mnie też to się zdarzyło, więc napisałam o tym zleceniodawcy, pisarzowi. To argumentował, dlaczego mu się podoba. Ale taka postawa jest bez sensu. Żeby przez rok argumentował, to książka i tak się nie spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tego nie wiem. Słyszałam tylko, że jest policjantem. Doceniam, że mnie nie zaaresztował :-)
      Swoją drogą, skoro sam wie, że jego powieść jest licha i niedojrzała, po co tak mnie atakował za negatywną recenzję? I kłamał w swojej polemice. Zdjęcie z błędem "z przed" pochodziło nie z okładki, tylko z klipu promocyjnego, który Sowa trzymał na swojej stronie. Napisałam mu o tym pod jego polemiką, ale szybko usunął mój komentarz. Klip też zniknął. Czyli Sowa doskonale wie, że chodziło o klip, i na swoim blogu pisze nieprawdę, chcąc przedstawić mnie jako manipulantkę, która krzywdzi biednego autora.
      Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś.

      Usuń
  3. Ja już dawno przestałam się czemukolwiek dziwić. Już nie raz doświadczyłam podobnej sytuacji. Ostatnio (po opublikowaniu krytyki książki zagranicznego autora) dostałam emaila pełnego jadu od osoby zajmującej się promocją tej powieści w jednym z większych, polskich wydawnictwie. Że jak to śmiałam skrytykować... Ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, masz rację, ręce opadają. Niektórzy uważają, że my jesteśmy od tego, by wychwalać autorów. Już nie napiszę, co o tym myślę. Ale do tej pory myślałam, że tylko przy publikowaniu recenzji polskich żyjących autorów narażamy się na ataki. A tu okazuje się, że i krytykowanie zagranicznych jest niebezpieczne...

      Usuń
  4. Nie znam twórczości tego pana i po tym, co właśnie przeczytałam, nawet nie mam zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy.
    Podoba mi się ten post, serio! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie ten post się nie podoba, bo jestem spokojną osobą i lubię pisać tylko recenzje. Ale tym razem Sowa mnie zgniewał. Nic nie mówiłam, kiedy wysyłał maile z umoralnieniem (swoją drogą, niech się zastanowi nad swoją moralnością), biadoleniem i pretensjami, że na przykład innemu autorowi, którego on nie lubi, a który napisał świetną powieść, postawiłam piątkę. No ale moja cierpliwość też ma swoje granice. Teraz widzę, że sam uważa, że jego powieść jest licha, nadająca się jedynie na podpałkę. Po co więc się do mnie czepiał? Gdzie tu logika, gdzie uczciwość?

      Usuń
    2. To chyba na zasadzie "Co wolno wojewodzie..." ;-) Dobrze że dojrzał do tego by spojrzeć na własną twórczość krytycznym okiem, bo to stwarza szansę, że przyszła twórcza działalność będzie lepsza. Tak mi się wydaje.

      Usuń
    3. Chyba tak, bo innego powodu nie widzę :) I zobaczymy, czy długo wytrwa w tej samokrytyce. Nie zdziwię się, jeśli po kilku dniach zmieni zdanie i zacznie wygarniać z pieca popiół, szukając strzępków tej swojej powieści...

      Usuń
  5. Z niezdrowej ciekawości zerknęłam sobie na blog pana Sowy. Cóż, jeśli ktoś tworzy wyrażenia w stylu: "indywidualne odczucie na temat odbioru dzieła" i uważa się za pisarza, to chyba wszystkiego można się po nim spodziewać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się zastanawiam, jak odróżnić "prawdziwych ludzi" od nieprawdziwych...
      Przed chwilą też zajrzałam na jego blog i zauważyłam, że bardzo zmienił treść wpisu pt. "Sprawdź, czy self-publishing to nowoczesna grafomania". Czytałam ten wpis i pamiętam, że był zupełnie inny. Sowa sporo do niego dopisał.

      Usuń
    2. Podejrzewam, że trzeba nakłuć szpilką. Jak się pojawi krew, to człowiek, a jak nie, to android ;)

      Taka powieść to chyba świetna alternatywa dla "humoru zeszytów szkolnych", tylko dużo smutniejsza.

      Usuń
    3. Czyżby to było takie proste? :-)
      Tak, smutniejsza. Jak się pomyśli, że autor pisał ją przez cztery lata i bezustannie poprawiał... Sowa nie dorósł do bycia pisarzem ani pod względem języka, ani zachowania. Co ciekawe, na swoim blogu czasami nazywa siebie grafomanem. Ale biada czytelnikowi, który tak go nazwie ;-)

      Usuń
  6. Może i faktycznie słaba, ale uważam, że i tak najlepsza na tle pozostałych jego książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, proszę, to nie umiem sobie wyobrazić, jakie były te inne :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Aleksander Sowa tak nie ceni swojej powieści, że wrzuca ją do pieca, ale kiedy blogerka ją skrytykuje, to spotyka się z atakiem z jego strony. Dziwne zachowanie, nielogiczne, niezrozumiałe. Szanowny autor powinien przemyśleć sobie co nieco :)

      Usuń
    2. ciekawe, czy przeczyta Twojego posta.;)

      Usuń
    3. Na pewno już przeczytał, bo on zawsze wie, co, gdzie i kiedy o nim piszą. I na pewno jakoś zareaguje. Tylko nie wiem, jak - znowu będzie się użalał i kłamał? A może wrzuci kolejne swoje powieści do pieca? :)

      Usuń
  8. Nie czytałam książek Pana Sowy, ale pisanie ordynarnych e-maili źle świadczy o osobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie mogę przytoczyć treści maili, bo to prywatna korespondencja, powiem tylko tyle, że nie były to maile, jakie zwykle piszą autorzy. Moja recenzja to według niego "quasi-recenzja", napisałam ją z zemsty za jego wcześniejsze zachowanie (ale jakie???), przemilczałam wszystkie zalety, jakie wypisali inni blogerzy, posłużyłam się chwytami poniżej pasa, jestem tchórzem, bo nie ujawniam nazwiska, kojarzenie faktów nie jest moją mocną stroną, jestem mściwa, nieuczciwa, pozbawiona moralności itd. Z każdym kolejnym mailem Sowa coraz bardziej się rozkręcał i stawał się coraz bardziej ordynarny. Nawet jeśli stracił głowę, to mógł przecież później przeprosić :-(

      Usuń
  9. Z posta autora wynika, że wspominana powieść zyskała "zaskakująco dobre recenzje". Jeśli Twoja opinia faktycznie była jedną z niewielu krytycznych, to bardzo dziwna (wręcz histeryczna) wydaje się reakcja twórcy. A tak swoją drogą po raz kolejny wspomnę, że nie mam zaufania do "wydawnictw", które proponują swoim klientom wydawanie książek własnym sumptem z pseudo fachowym wsparciem. Uważam, że to bardzo wielka krzywda dla początkujących literatów, dla których najważniejsza jest profesjonalna i merytoryczna pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agresywna reakcja Aleksandra Sowy jest tym dziwniejsza, że on się z moją opinią zgadza. On dobrze wie, że jego powieść nie powinna ujrzeć światła dziennego. Gdyby więcej osób pisało krytyczne recenzje, spaliłby tę swoją grafomanię i byłby spokój.

      Usuń
  10. Nie jestem w stanie pojąć tych pisarzy, którzy mszczą się słowami za to, że komuś nie spodobała się ich książka... cóż, teraz mu przynajmniej ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, będzie mu ciepło :-) Zachowania pana Sowy nie rozumiem.

      Usuń
  11. Pięknie napisałaś Koczowniczko. Niestety niektórzy nie powinni wykonywać zajęcia, które jest narażone na opinię innych ludzi, skoro nie potrafią przyjmować krytyki, a ich reakcje nie są współmierne do rangi danego zdarzenia. Pan Sowa trochę się chyba pogubił w tym, jak funkcjonować w społeczeństwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą :-) Moim zdaniem pan Sowa zachowuje się nieetycznie i śmiesznie. Choć lubi pochwały, musi się też pogodzić z krytyką. A tym bardziej nie powinien mieć pretensji do kogoś, kto krytykuje książkę, której on nie ceni i którą wrzuca do pieca.

      Usuń
  12. Nie znam autora. I bardzo mnie to cieszy. Współczuję, że to wszystko spadło na ciebie. Totalnie głupie zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znasz tego autora - i niech tak zostanie :-)
      Wszyscy wiedzą, że Aleksander Sowa źle reaguje na krytyczne recenzje. Ale nie będę chwalić czegoś, co jest literackim badziewiem.

      Usuń
  13. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń