11.02.2015

„Źli Niemcy” Bartosz T.Wieliński



Książka ta jest opowieścią o aktywnych organizatorach ludobójstwa, o naukowcach, których odkrycia wykorzystywano do uśmiercania więźniów i o oportunistach, którzy wstępowali do NSDAP w celu zrobienia kariery, czyli o różnych Niemcach, którzy przyczynili się do śmierci lub cierpienia wielu osób i których nazwiska owiane są złą sławą. Choć tytuł książki brzmi „Źli Niemcy”, bohaterami są nie tylko czystej krwi Niemcy. Amon Göth, sadystyczny zbrodniarz wojenny, Otto Skorzenny i Herbert von Karajan byli z pochodzenia Austriakami, a Fritz Haber – Żydem. 

Przedstawione na kartach książki postacie były złe w różny sposób – obok sadystycznego Amona Götha, który lubił znęcać się nad więźniami, mamy na przykład dziennikarza Gerda Heidemanna, który wsławił się tym, że za grube pieniądze kupił dla tygodnika Stern fałszywe dzienniki Hitlera. Ale nie wiadomo, czy świadomie dopuścił się defraudacji i czy współuczestniczył w oszustwie, czy też wierzył w autentyczność dzienników. W każdym razie z winy Heidemanna Stern stał się pismem niewiarygodnym i niektórzy dziennikarze zostali zwolnieni z pracy, ale życia nie stracił nikt, więc nie można porównywać win Heidemanna i Götha. Oto drastyczny fragment książki pokazujący zachowanie tego ostatniego:
Kobieta stoi przy kotłach, gotuje w nich jedzenie dla zwierząt. Ukradkiem zjada jednego kartofla. Nie ma pojęcia, że zauważył to Göth. (...) Göth pociąga za spust. Trafiona w głowę jeszcze żyje, Göth każe więc stojącym obok więźniom wrzucić ją do wielkiego garnka. Konająca wrzeszczy w gotującej się wodzie, komendant każe więc przykryć kocioł. Jeden z więźniów nie wytrzymuje, ucieka, Göth strzela mu w plecy (str. 83).
W „Złych Niemcach” przeczytamy też o zachowaniach takich postaci jak dyrygent Herbert von Karajan, chemik Fritz Haber – odkrywca gazów bojowych i cyklonu B, Eva Justin - biolog kryminalna, przekonana, że Cyganie są gorszą rasą, Josef Scheungraber, winny śmierci włoskich cywili, Margot Honecker, generał Friedrich Paulus, Wernher von Braun, Heizn Reinefarth, Otto Skorzenny, Horst Herold, Johann Reichhart. W książce znalazł się nawet rozdział poświęcony Wilhelmowi II.

Książka jest bardzo ciekawa, ale też przygnębiająca, i to nie tylko dlatego, że opisano w niej mnóstwo ludzkiego cierpienia. Wynika z niej, że wielu zbrodniarzy nie poniosło żadnej kary. Von Braunowi, który przyczynił się do śmierci robotników przymusowych, prezydent Kennedy ściskał rękę, zbrodniarz Heinz Reinefarth do końca życia pracował jako adwokat i przez kilkanaście lat był burmistrzem miasteczka Westerland...

---
Bartosz T.Wieliński, „Źli Niemcy. Zbrodniarze, geniusze, fanatycy, wizjonerzy”, Agora, 2014.

6 komentarzy:

  1. Mnie się odrobinę nie podoba sama konstrukcja i tytuł - "Źli Niemcy" to po pierwsze uproszczenie jak sama zresztą zauważyłaś, bowiem wyznawcami nazizmu byli też ludzie innej narodowości, a po drugie prezentacja wyłącznie ludzi znanych, naukowców, polityków czy dziennikarzy może sugerować, że tytułowymi złymi Niemcami były wyłącznie niemieckie elity, które manipulowały resztą społeczeństwa. Tymczasem wojenne doświadczenia pokazują, że złym człowiekiem może stać się praktycznie każdy z nas, jeśli tylko stworzyć odpowiednie warunki.

    Poza tym publikacja wydaje się ogromnie ciekawa - dla mnie na przykład ogromnie interesujące są postacie niemieckich chemików, którzy bez cienia skrępowania używali darmowej siły roboczej do prowadzenia swoich badań. Co ciekawe, mimo tej niechlubnej przeszłości, wielu naukowców oraz koncernów, cieszy się dziś uznaniem oraz szacunkiem. Proces syntezy amoniaku z wodoru i azotu nazywany jest syntezą Habera-Boscha, maszyny przemysłowe produkowane przez Kruppa można odnaleźć w niejednej Polskiej fabryce, a otrzymywanie benzyny syntetycznej w IG Farben mocno posunęło do przodu badania nad konwersją węgla do paliw ciekłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie... Tytuł książki istotnie został niefortunnie dobrany. Jego zadaniem miało być zapewne zwrócenie uwagi masowego czytelnika, bo wpada w ucho i jest łatwy do zapamiętania. Ale przecież nie wszyscy Niemcy byli źli i nie tylko Niemcy byli odpowiedzialni za zbrodnie. Książka jest bardzo ciekawa, ale muszę przyznać, że o wielu opisanych w niej postaciach wcześniej nie słyszałam.

      Chemicy, naukowcy... tych właśnie o wiele trudniej zrozumieć niż prostaków o sadystycznych skłonnościach, którzy znęcali się nad innymi, bo sprawiało im to przyjemność. Naukowcy mieli bardzo wysoki iloraz inteligencji, byli wykształceni - jak godzili te cechy z całkowitym brakiem wrażliwości na cierpienie i straszliwą śmierć innych ludzi? Eva Justin w ogóle nie przejmowała się tym, że z jej winy giną tysiące Romów. Odwiedzała obozy koncentracyjne i sierocińce, by prowadzić swoje badania, dawała dzieciom cygańskim cukierki, po czym lekką ręką podpisywała dokumenty, które były dla tych dzieci wyrokiem śmierci... I, o ironio losu, jeszcze długo po wojnie pracowała we Frankfurcie jako psychiatra dziecięcy.

      Usuń
    2. Nie będę przepisywała komentarza przedmówców, całkowicie się z Wami zgadzam. Irytuje mnie stawianie znaku równości między „Niemcy” a „naziści”, ale równie denerwuje mnie polityka historyczna Niemców, którzy usiłują przekonać resztę świata, że to oni byli największymi ofiarami II wojny światowej a naziści to spadli im z nieba i ni stad, ni zowąd przejęli władzę.

      Usuń
    3. To chyba każdego denerwuje. I fakt, że trzeba mocno walczyć, by upamiętnić jakieś miejsce zagłady. Historia jest zacierana, przeinaczana...

      Usuń
  2. Strasznie mnie wkurza, że tylu zbrodniarzom się upiekło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie jest bardzo denerwujące i okrutnie niesprawiedliwe. Ci, przez których zginęło i cierpiało tak wielu ludzi, nie tylko nie ponieśli kary, ale cieszyli się dobrą opinią i otrzymywali tytuły honorowego mieszkańca miasta, jak np. w przypadku zbrodniarza wojennego Josefa Scheungrabera...

      Usuń