3.12.2014

Zabawa blogowa, odpowiadam na pytania Paren



Za zaproszenie do udziału w zabawie Liebster Blog Award dziękuję Paren z bloga O muzyce – słowem i obrazem. Paren zadała jedenaście pytań, na które z przyjemnością odpowiadam:

1. Czy, mając do wyboru różne wydania tej samej książki, kierujesz się osobą tłumacza?

Tak. Nie sięgnę po Dostojewskiego w tłumaczeniu Barbary Beaupre. Mam swoją prywatną czarną listę tłumaczy, którzy mi podpadli. Ostatnio na tej liście znalazł się Wiktor Dłuski za to, że fatalnie przetłumaczył „Zagubioną dzielnicę” Modiano. Unikam książek, które zostały przetłumaczone przez osoby z tej mojej listy.

2. Czy słuchasz audiobooków? Może masz swojego ulubionego lektora? Czy sądzisz, że lektor ma wpływ na nasz odbiór książki?

Najczęściej  korzystam z książki tradycyjnej, po ebooki i audiobooki sięgam rzadko. Nie kojarzę nazwisk lektorów. Jeżeli lektor mi nie odpowiada, rezygnuję ze słuchania, bo nie jestem w stanie skupić się na treści.

3. Książka czy film? A jeżeli oba, to w jakiej kolejności? Czy masz i możesz polecić ulubioną ekranizację (adaptację)?

Książka, ale czasami zdarza się odwrotnie. Mogę polecić „Lot nad kukułczym gniazdem” zarówno jako książkę, jak i film. 

4. Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa muzyka? Wolisz muzykę na żywo czy nagrania studyjne?

Kiedyś odgrywała dużą rolę, teraz mniejszą. Wolę nagrania studyjne, przy muzyce na żywo trudno mi się skupić, bo zwykle ktoś chrząka, szeleści torebką z chipsami albo po cichu gada.

5. Jakiego muzyka z „największej orkiestry świata” najbardziej chciałabyś posłuchać na żywo, gdyby to było możliwe?

Posłuchałabym Lennona. I Beethovena. Krążą legendy o tym, że pomimo całkowitej głuchoty był cudownym wirtuozem. Chciałabym to usłyszeć. A z muzyków żyjących chciałabym posłuchać gry niejakiego Rexa Lewisa. Jest to młodzieniec bardzo głęboko upośledzony i na dodatek niewidomy. Nie widzi nut ani fortepianu, nie umie wykonać wielu prostych rzeczy, a mimo to genialnie gra. Jego niezwykły talent został odkryty we wczesnym dzieciństwie. Spójrzcie na Rexa:


6. Zbliżają się święta... O jaką książkę (dzieło sztuki, płytę CD lub DVD...) poprosiłabyś w liście do Mikołaja?

Trudno wybrać, bo w księgarniach jest mnóstwo ciekawych rzeczy. Może „Zabliźnione serca” Maxa Blechera z serii Nowy Kanon?

7. Czy pora roku (lub pogoda) ma jakiś wpływ na dobór Twoich lektur?

Raczej nie, ale czasem w środku upalnego lata sięgam po powieść, której akcja toczy się zimą. Od razu robi się chłodniej :-)

8. Czy dajesz drugą szansę pisarzowi, jeżeli pierwsze z nim spotkanie uznałaś za nieudane?

Daję. Czasami nawet i trzecią. Najczęściej spotyka mnie rozczarowanie, tak jak przy książkach Michalak, ale bywa, że zaczynam lubić pisarza. Za przykład mogę podać książki Iris Murdoch. Najpierw czytałam „W sieci” i „Machinę miłości czystej i wszetecznej”. Nie podobały mi się, ale sięgnęłam jeszcze po „Morze, morze” i  „Henryka i Katona”... i był zachwyt!Teraz zaliczam Murdoch do swoich ulubionych pisarek.

9. Czy lubisz podążać tropami znalezionymi w czytanych książkach (nie tylko esejach także powieściach, w których bohaterowie coś czytają)?

Lubię i to nawet bardzo. Bohater „Dziwnego spotkania” Susan Hill czytał „W kleszczach lęku” Jamesa, więc i ja sięgnęłam po „W kleszczach lęku”. Lubię, kiedy autor informuje mnie, co bohaterowie czytają i jakie książki mają w domu. 

10. Twój ulubiony pisarz prosi Cię o podpowiedź w sprawie książki, którą dopiero ma zacząć pisać. Masz wszechstronne możliwości współdecydowania nie tylko o tematyce, ale i miejscu i czasie akcji. Co byś mu podpowiedział(a)?

Że podpowiem mu pod warunkiem, że będę figurowała jako współautor i podzielimy się zyskiem z książki :)

Wbrew pozorom, odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Wierzę w to, że książki – przynajmniej częściowo – powstają pod wpływem natchnienia, a do pisarza temat sam przychodzi. Autor, który pisuje na zamówienie i pozwala czytelnikom decydować o elementach książki, to według mnie rzemieślnik, a nie artysta. A rzemieślników nie umiem cenić. Przyznaję, że podczas czytania „Pamiętnika rzemieślnika” Kinga moja sympatia do Kinga osłabła. Denerwują mnie też pisarze, którzy proszą, by czytelnicy podpowiedzieli, jakie mają być dalsze losy bohaterów serii. Wolę autorów, którzy nie słuchają czytelników, piszą, co chcą, a redaktorom nie pozwalają wykreślić żadnej sceny :)

11. Jedziesz tramwajem, autobusem, pociągiem... obok Ciebie jedzie osoba w zbliżonym wieku, zaczytana tak, że świata dookoła siebie nie widzi... Czy spróbujesz podejrzeć (lub spytać wprost), co takiego czyta, widząc w tym zaczytaniu jakąś podpowiedź lektury dla siebie? Czy zdarza Ci się rozmawiać o książkach z całkiem obcymi, przypadkowymi osobami?

A pewnie, że zajrzałabym! Zajrzałabym, ale nie pytała, co czyta, bo czy ten ktoś ucieszyłby się z tego, że obca osoba przerywa mu lekturę? Utkwiła mi w głowie wypowiedź Juliena Greena: „Ktoś, komu nawet nie przyszłoby na myśl, żeby zbudzić mnie ze snu, nie waha się mącić moich lektur. Wstrząs jest identyczny. Lektura to rodzaj pracowitych marzeń – nie życzymy sobie, żeby przerywano je nam niespodziewanie”. Ja w każdym razie bardzo nie lubię, gdy ktoś bez ważnego powodu mi przerywa.

Na ostatnie pytanie odpowiedź brzmi: nie, raczej nie, za to chętnie „rozmawiam” za pośrednictwem internetu. A w ogóle to zazdroszczę osobom, które w miejscu publicznym potrafią tak się zaczytać, że nie widzą świata. Mnie to się nie udaje, źle mi się czyta w sytuacji, gdy ktoś mnie obserwuje. Wolę zacisze domowe.

Dziękuję Paren za zaproszenie do zabawy.

27 komentarzy:

  1. O ile się nie mylę to powstała książka o tym niesamowicie utalentowanym młodym człowieku. Jest niesamowity, a jaki radosny mimo upośledzenia - jest przykładem na to, że każde życie jest bezcenne.
    Podobnie jak i Ty nie różnicuję lektur w zależności od pory roku, po prostu sięgam po tę, która mnie w danym momencie najbardziej zainteresuje....
    I ja lubię, gdy w lekturze pojawiają się inne książki, gdy nie znam doczytuje o nich, by ewentualnie kiedyś po nie sięgnąć, jeżeli mnie zainteresują.
    Podobnie mam z muzyką...kiedyś nie wyobrażałam sobie bez niej życia - dzisiaj już mam mniej emocjonalny do niej stosunek.
    Też kuknęła bym co ktoś obok mnie czyta...a nawet bym może i zagadała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam tę książkę, nosi ona tytuł "Rex", a autorką jest Cathleen Lewis, matka Rexa. Napisała w książce, że talent Rexa został odkryty przypadkowo. Malec dostał keyboard i od razu zaczął grać trudne melodie. Muzyka była jedyną rzeczą, która go uspokajała.
      Kiedyś słuchałabym muzyki bez końca, ale z czasem zaczęłam lubić ciszę :)

      Usuń
  2. Dziękuję Ci za bardzo interesujące odpowiedzi! Pod niektórymi mogłabym się podpisać, inne są dla mnie prawdziwą inspiracją. Czytając, robiłam sobie notatki, bo tak jak lubię podążać tropami lektur, tak lubię też podążać ścieżkami wskazanymi przez osoby, których zdanie cenię. :-)
    Chyba dam drugą szansę Iris Murdoch...
    "Lot nad kukułczym gniazdem" też chętnie poleciłabym, zarówno książkę, jak i film. Na koncert Beethovena wybrałabym się razem z Tobą. I bardzo tu dziękuję za zwrócenie uwagi na Rexa Lewisa. Nie znałam go, już posłuchałam trochę i koniecznie chcę lepiej poznać jego grę i sposób interpretacji. Serię "Nowy Kanon" lubię również.

    Świetna jest ta wypowiedź Greena! A ja też zazdroszczę ludziom, którzy potrafią tak się zaczytać, że nie słyszą świata zewnętrznego, ileż więcej mogłabym przeczytać, choćby w środkach komunikacji miejskiej...

    Jeszcze raz serdecznie dziękuję Ci za udział w zabawie i pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, w necie nie znajdziemy zbyt wielu nagrań Rexa. Takie osoby jak on, z ogromnym talentem przy wielkim upośledzeniu, pojawiają się na świecie rzadko. I jaką niezwykłą osobą jest jego matka, która nie poddała się zwątpieniu, każdą chwilę życia starała się poświęcić synowi.
      Sawanci bardzo mnie intrygują.
      A Iris Murdoch warto dać drugą szansę. Każda jej książka jest trochę inna, można wybierać do woli :-)
      Na serii Nowy Kanon jeszcze się nie zawiodłam, z tym, że nie przeczytałam wszystkich książek z tej serii. Największe wrażenie wywarły na mnie "Ptaszyna" i "Dziewczyna z poczty". To arcyciekawe powieści o dosyć smutnym życiu młodych kobiet.
      To ja Ci dziękuję za zaproszenie :)

      Usuń
  3. Jak różnie oceniamy książki... "Machinę miłości czystej i wszetecznej" oceniłam bardzo wysoko, zresztą wszystkie książki Murdoch, które przeczytałam, mieszczą się w granicach 4-6. Cieszę się, że przekonałaś się do niektórych jej tytułów. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Murdoch nie jest pisarką łatwą, do jej książek trzeba dorosnąć. W "Machinie..." nie podobała mi się postać Harriet, która cierpiała z powodu zdrady męża, a jednocześnie namawiała go do spotkań z kochanką i urządziła nawet przyjęcie na cześć tej kochanki. Takie zachowanie wydało mi się mało prawdopodobne. Ale na pewno istnieją kobiety tak cierpliwe jak Harriet...
      "Henryk i Kato", "Zacny uczeń" i "Morze, morze" to moje ulubione tej autorki, na pewno będę do nich wracać :)

      Usuń
  4. Jedziesz tramwajem, autobusem, pociągiem... - ha, mam dokładnie tak samo. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie kuknąć i nie sprawdzić, co też czyta dany osobnik, ale nigdy chyba nie odważę się przerwać tego sakramentalnego aktu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy miłośnicy książek tak się zachowują :)
      Czytanie to czynność, której nie można przerywać bez ważnego powodu. Ja w każdym razie nie lubię przerywania i dlatego najlepiej mi się czyta późnym wieczorem. A nieraz zdarza się tak, że po wznowieniu lektury wydaje mi się ona nie tak ciekawa jak przedtem.

      Usuń
  5. A ja bardzo cenię sobie pracę rzemieślników. Wiem, że tu chodzi o porównanie między pisarzem a pisarzem-rzemieślnikiem i rzeczywiście takie pisanie "na zamówienie" nie przypada mi do gustu, jednak gdyby popatrzeć na rzemieślników (jako takich np. szewc itp) i pisarzy jako osobne kategorie, to zarówno pierwszych, jak i drugich darzę ogromnym szacunkiem. Najważniejsze, by każdy spełniał się w tym, co robi. Mam nadzieję, że nie zagmatwałam za bardzo ;-):P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacunek jak najbardziej im się należy :)
      Nie, nie zagmatwałaś, rozumiem, co masz na myśli :-)
      Starałam się szczerze odpowiedzieć na pytania. Podczas czytania często wyczuwam, czy pisarz jest rzemieślnikiem, czy też pisał pod wpływem natchnienia. Rzemieślnik może tworzyć bardzo dobre reportaże, w powieściach zwykle jest gorszy. Kiedy wyczuję, że książka została napisana przez rzemieślnika, nie umiem się nią zachwycić.

      Usuń
  6. Koniecznie muszę sięgnąć w takim razie po ,,Lot nad kukułczym gniazdem " :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lot nad kukułczym gniazdem" przeczytałam niedawno pod wpływem Natanny. I nie żałuję, to doskonała książka, warta polecenia :)

      Usuń
  7. Ja od fali na Greya nie zerkam na tytuły okładek osób, które czytają w środkach komunikacji, gdyż najczęściej i niestety czytają właśnie jego :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie dalej jak wczoraj widziałam osobę zaczytaną w "Pięćdziesięciu twarzach Greya" :)
      W sumie rzadko widzę osobę, która czytałaby coś, co bym chciała pochwycić i schować do swojej torby.

      Usuń
  8. Naprawdę "W sieci" Murdoch nie podobało Ci się? Jestem wstrząśnięta.;(
    Podoba mi się pytanie nr 9. Myślę, że tytuły książek padające w powieści mają czasem duże znaczenie. Mnie także zdarzyło się pójść tropem takiej wspomnianej lektury, choć nie zawsze skutkowały entuzjazmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z powieści Murdoch najbardziej przypadły mi do gustu te rozbudowane, wielowątkowe, poruszające problemy moralne i z wątkami miłosnymi, takie jak "Henryk i Kato". Co ciekawe, "Henryk i Kato" budzi bardzo sprzeczne uczucia, niektórych czytelników drażni wątek księdza zakochanego w niepełnoletnim chłopcu :)
      Bardzo ciekawy wydał mi się też "Zacny uczeń".
      "W sieci" czytałam dosyć dawno temu i rzeczywiście mi się ta książka nie podobała, ale nabrałam chęci na powtórkę. Może teraz ocenię lepiej.

      Usuń
    2. Zaczęłam jakiś czas temu czytać "Henryka..." i zapowiada się nieźle. Swoją drogą tak dawno nie czytałam już Murdoch, że pora nadrobić zaległości.;)

      Usuń
    3. Na LC ktoś nazwał tę książkę "romansidłem z aspiracjami", ale ja nie zgadzam się z taką oceną :)
      Szkoda, że pisarka w tak smutny sposób zakończyła życie - zachorowała na Alzheimera. Niedawno dostałam od jednej z blogerek biograficzną książkę Johna Bayleya pt. "Iris", ale jeszcze nie zaczęłam czytać.

      Usuń
  9. Właściwie na wiele pytań mogłabym odpowiedzieć podobnie, poza pytaniem o muzykę, bez której nie ma dla mnie życia. Uskrzydla, stanowi antidotum na depresję, uprzyjemnia czas, wzrusza, pomaga przetrwać trudne chwile. Bez książek byłoby mi ciężko funkcjonować, bez podróży życie nie miało by smaku, a bez muzyki nie byłoby życia (trochę przesadzam, ale tylko trochę). Bardzo podoba mi się odpowiedź na pytanie dziesiąte- też nie wierzę w książki pisane na zamówienie i na jedenaste- też zawsze zerkam, choć to prawda, że ostatnio często widzę te 50 twarzy i od razu przechodzi mi ochota na dalsze zerkanie. Nie zaczepiam, ale czasami podczytuję i próbuję odgadnąć tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pięknie, wprost przepięknie napisałaś o znaczeniu muzyki w Twoim życiu, że postanowiłam natychmiast wygospodarować czas na regularne słuchanie. Bo właściwie kiedyś słuchałam często, a przestałam w trudnym okresie życia, kiedy brakowało czasu i chęci. Ale z czytania książek nie zrezygnowałam nigdy :)

      Usuń
  10. Mnie ostatnio znowu pomogła przetrwać ciężki okres, kiedy kłopoty w pracy zaczynały doskwierać tak bardzo, że nie potrafiłam skupić się na słowie pisanym i potrafiłam jedynie bezmyślnie gapić się na kartkę zapisaną literkami, a jakaś wielka przepaść pomiędzy mną, a jej treścią nie pozwalała na pokonanie tego dystansu od obrazu utrwalonego okiem do zwojów mózgowych. Tymczasem muzyka potrafiła pokonać tę przeszkodę i sprawić, że zaczęłam znowu dostrzegać jakiś ład w świecie, w którym braku ładu. No i dzięki temu wróciłam do czytania:) Jeśli na nowo znajdziesz trochę miejsca w swoim życiu na muzykę będę się z tego powodu bardzo cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka w moim życiu też jest bardzo, bardzo ważna, ale nie umiem o niej tak pięknie mówić jak Ty! Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
    2. Guciamal przepięknie wyraża się o muzyce :-)
      Na pewno znajdę czas na muzykę, tym bardziej, że mam w domu bardzo dobry zestaw do słuchania!
      Ja też podczas dni pełnych kłopotów mam takie nieprzyjemne uczucie, że między mną a treścią książki jest wielka przepaść, ale staram się wtedy nie poddawać i jednak czytać, żeby się od czytania nie odzwyczaić. Jeśli mnie jedna książka nie wciąga, biorę drugą, trzecią. Zwykle ta trzecia mnie ciekawi :)

      Usuń
    3. Tak, Guciamal pięknie ubiera w słowa to, co trudno wyrazić. :-)
      Świetnie, że wrócisz do słuchania muzyki. :-) Kiedy mam kłopoty i zmartwienia, które muszę przeczekać, bo nic w danej sytuacji zrobić nie mogę, sięgam po to, co dobrze znam - ulubioną książkę, płytę, film.

      Usuń
    4. Wrócę na pewno, już nawet rano wysłuchałam krótkiego utworu :)
      Ja w takich sytuacjach najczęściej sięgam po książkę, pomaga mi też kontakt ze zwierzętami albo spacer po jakimś malowniczym miejscu.

      Usuń
  11. Nie zwracam za bardzo uwagi na nazwisko tłumacza, a potem się dziwię, skąd się biorą takie dziwactwa... Chyba muszę też stworzyć taką listę.
    A po audiobooki sięgam coraz częściej, chociaż tradycyjna książka jest niezastąpiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lista taka bardzo mi się przydaje :) Tłumacz nie powinien przekręcać oryginalnego tekstu, a błędy są niedopuszczalne.

      Usuń