16.11.2014

Marek Nowakowski „Książę Nocy”


Uważam, że każdy, kto interesuje się polską literaturą współczesną, powinien przeczytać przynajmniej kilka książek Marka Nowakowskiego. Autor ten zmarł niedawno, ale zostawił mnóstwo opowiadań, w których utrwalił szarzyznę PRL-u oraz pokazał sposób życia osób niewykształconych, lubiących alkohol, mających problemy z prawem. Takie właśnie postacie występują w przeczytanym niedawno przeze mnie „Księciu Nocy”.

Narrator tej minipowieści, pisarz (może jest nim sam Marek Nowakowski, a może to jego alter ego), z perspektywy lat wspomina swoją wczesną młodość, kiedy to znudzony szkołą i obowiązkami uciekał z domu – czasami nie było go nawet przez kilka tygodni – i nic sobie nie robiąc ze zgryzoty rodziców, spędzał czas w towarzystwie zdemoralizowanych rówieśników. Pragnął poznawać ludzi z marginesu społecznego, bo wydawało mu się, że prowadzą oni ciekawe życie i wiedzą, czym jest wolność. Pewnego razu odezwał się do niego sławny w warszawskim półświatku Książę Nocy – fantazyjnie ubrany mężczyzna, który nigdzie nie pracował i barwnie opowiadał o swoich wymyślonych przygodach. Młody chłopak poczuł się wyróżniony nową znajomością. I choć po kilku latach odsunął się od Księcia i środowiska przestępczego, tamten okres życia wspomina z sentymentem i fascynacją. Nie żałuje niczego, nawet tego, że przebywał w więzieniu. Uważa, że znajomość z Księciem ubarwiła jego młodość, a to, co widział i przeżył, może teraz wykorzystać jako tworzywo literackie.

„Książę Nocy” to z jednej strony opowieść pełna opisów brzydkich, antypatycznych ludzi i odrażających miejsc, z drugiej – fascynująca wycieczka w świat, jakiego większość czytelników nie zna (na szczęście!) z własnego doświadczenia. Postacie z kartek minipowieści są jak żywe. Dzięki Nowakowskiemu dowiemy się, jak wyglądała więzienna rzeczywistość, odwiedzimy brudne domy prostytutek i różne spelunki. Jednak to nie sceny z życia marginesu społecznego są najciekawsze, tylko fragmenty o początkach kariery pisarskiej narratora. Bo krnąbrny młodzieniec nieoczekiwanie znalazł inną pasję:
A ta nowa sprawa była jak wir, wciągała coraz silniej. Ta potrzeba, która zmuszała mnie nieoczekiwanie w nocnej godzinie do sięgnięcia po pióro i kartkę papieru. To pośpieszne zapisywanie obrazów, dialogów, sytuacji, które naraz wypełniały moją głowę. I ten niepokojący dylemat: czy nie jestem grafomanem? Nieszczęsnym, daremnym zapisywaczem papieru. Na tę daremność jak na nieuleczalną chorobę skazanym. Czułem przecież, że coraz bardziej pożera mnie to pisanie i pożerać już nie przestanie. I ta pozycja z dystansu coraz silniejsza, jakby zza przezroczystej szyby na wszystko patrzyłem*.
To niezwykłe, ale od całkowitego wchłonięcia przez świat przestępczy powstrzymała bohatera „Księcia Nocy” właśnie pasja twórcza, przymus, by zapełniać zeszyty rządkami liter. To wspaniały przykład siły powołania.

---
* Marek Nowakowski, „Książę nocy”, Versus, 1990, str. 92-93.

62 komentarze:

  1. Ciekawa pozycja, poszukam w bibliotece:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze do niedawna nie przepadałem za krótkimi nowelami, minipowieściami czy opowiadaniami, ale od pewnego czasu sytuacja uległa zmianie i coraz częściej sięgam po te formy literackie. Prozy Marka Nowakowskiego jeszcze nie poznałem, chociaż słyszałem już wiele dobrego o jego twórczości. Postaram się rozejrzeć za tym pisarzem przy okazji najbliższej wizyty w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie! Kiedyś lubiłam tylko wielostronicowe powieści, a obecnie chętnie sięgam nowele i krótsze powieści, takie, które można przeczytać w ciągu jednego wieczoru.
      Na blogu "Notatnik Kaye" widziałam niedawno recenzję jego "Dziennika podróży w przeszłość". Również autorka bloga "Szczur w antykwariacie" pisała o Nowakowskim. Znaczy to, że Nowakowski jest czytany i lubiany :-)
      A "Księcia Nocy" Ci serdecznie polecam.

      Usuń
  3. "Uważam, że każdy, kto interesuje się polską literaturą współczesną, powinien przeczytać przynajmniej kilka książek Marka Nowakowskiego".

    Zgadzam się z tym!
    Pisarz z upodobaniem ukazuje ludzi brutalnych, okrutnych, "niebieskich ptaków", „drapieżców”, niebudzących sympatii na pierwszy rzut oka, ale przy bliższym ich poznaniu można zauważyć, że ci twardzi mężczyźni skrywają swoją bezbronność wobec nieujawnionych uczuć i marzeń czy nieodwzajemnionej miłości. Między innymi dlatego jego utwory mają uwodzicielską moc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, postacie z utworów Nowakowskiego na pierwszy rzut oka nie budzą sympatii. To kryminaliści, alkoholicy, zbuntowani chłopcy, dziewczęta lekkich obyczajów.
      Kiedyś czytałam zbiorek Nowakowskiego pt. "Wilki podchodzą ze wszystkich stron". W jednym z opowiadań Nowakowski ukazał człowieka niewidomego, który bezlitośnie znęca się nad psem - swoim jedynym przyjacielem. Opowiadanie przeraziło mnie i długo nie mogłam o nim zapomnieć.
      Co jakiś czas będę sięgać po Nowakowskiego :)

      Usuń
  4. Mam w planie Marka Nowakowskiego....ale liczę tu na bibliotekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno coś w bibliotece znajdziesz :-) W mojej jest tak wiele książek Nowakowskiego, że aż trudno wybrać.

      Usuń
  5. Ech, to koniecznie muszę nadrobić, bo widzę, że jest warto. Strasznie ciekawią mnie opisy miejsc i osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, warto, warto :-) Akcja prawie przez cały czas toczy się w Warszawie. Warszawiacy mogą rozpoznać opisywane przez Nowakowskiego miejsca.

      Usuń
  6. Nie wiem czy to trafne skojarzenie, ale Twój opis nasunął mi na myśl sławnego Charlesa Bukowskiego z jego zamiłowaniem do wglądania w świat outsiderów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie czytałam żadnej książki Bukowskiego, ale zamierzam po jakąś sięgnąć :)

      Usuń
  7. Ja jeszcze Nowakowskiego nie czytałam, choć ostatnio, kiedy ze zrozumiałych względów zrobiło się o nim znowu głośniej, postanowiłam, że czas go poznać. Wprawdzie nie liczę na przyjemność rozpoznawania znajomych miejsc, bo nie jestem z Warszawy, ale wierzę, że i z innych względów warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, choć postacie są raczej niesympatyczne :)
      Ja też nie jestem z Warszawy i nie rozpoznawałam opisywanych miejsc. Zresztą te opisane miejsca to przeważnie knajpy, zaułki i meliny.

      Usuń
    2. :D Wycieczki szlakiem "Księcia nocy" nie polecasz zatem?

      Usuń
    3. O, nie! Tym bardziej, że trzeba by odwiedzić i więzienie, w którym bohater siedział przez kilka miesięcy :D

      Usuń
  8. Tak. Z pewnością warto poznać jego twórczość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! Nie zamierzam oczywiście czytać wszystkich książek Nowakowskiego, ale jeszcze po jedną lub dwie sięgnę :)

      Usuń
  9. Może i powinien, jakoś nie mam do niego przekonania, trochę dlatego nie ma swojego opus magnum, książki, która wywoływała by "efekt Wow!". Kojarzę go z "Raportem ze stanu wojennego" i przywróceniem pamięci Rembeka i chyba tak już zostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może opus magnum czeka jeszcze na odkrycie? :-)
      Nowakowski pisał dosyć dużo, chyba mało kto przeczytał wszystkie jego utwory. Sądząc po opowiadaniach, jego twórczość jest dosyć oryginalna. Będę jeszcze czytać Nowakowskiego, ale potrzebuję chwili oddechu, te jego postacie wywołują jednak niechęć.

      Usuń
    2. Nie dziwię Ci się :-), "Raport ..." pamiętam jako depresyjny, taka oszczędna proza, bez ozdobników, jeśli cały Nowakowski jest taki, to może powinnaś zaserwować sobie jako odtrutkę jakiś romans w cukierkowych okładkach :-)

      Usuń
    3. Litości, romansów w cukierkowych okładkach nie trawię :)
      "Książę..." też napisany jest w sposób oszczędny, bez ozdobników. Dobry utwór, mógłby Cię zainteresować.

      Usuń
    4. To wygląda na to, że ten surowy styl to znak rozpoznawczy Nowakowskiego. Chyba się złamię na powtórkę z "Raportu ... " bo to chyba jego najgłośniejsza książka, chociaż nie wiem czy najlepsza.
      A i romans warto czasami przeczytać, żeby być bliżej czytelniczej braci :-)

      Usuń
    5. Z romansów ostatnio czytałam "Wiry" Sienkiewicza. Opis perypetii miłosnych Krzyckiego i Hanki sprawił, że muszę przez przynajmniej dwa miesiące odpoczywać od tego typu literatury ;)

      Usuń
    6. Pięknie! Sienkiewicz by się chyba w grobie przewrócił, gdyby dowiedział się, że jego powieść społeczno-polityczną określiłaś jako romans ;-)

      Usuń
    7. Liczne sceny romansowe i wątek z mistyfikacją sprawiły, że sprawy polityczne zeszły na dalszy plan i nie były w stanie zainteresować czytelnika :)

      Usuń
    8. No proszę, kolejna osoba, która nie poznała się na wielkości dzieła :-) ale uczciwie przyznam, że nie znam żadnej, która by się na nim poznała :-)

      Usuń
    9. No jak to, a Książkowiec? Zajrzyj na Jej blog do komentarzy pod ostatnim postem o Sienkiewiczu.
      Dzieło według mnie średnie, czytadło, ot co :)

      Usuń
    10. Zajrzałem :-) ciekawe kogo ma na myśli, niech zgadnę :-)
      I tak litościwie oceniasz "Wiry" skoro są dla Ciebie średnie :-) Czytam teraz "Potop" i zachodzę w głowę na co Sienkiewiczowi była ta współczesna (jemu) tematyka obyczajowa, skoro kompletnie sobie z nią nie radził. Napisałby zamiast tych trzech knotów jeszcze jedną porządną powieść przygodową tak by zamiast "Trylogii" była "Tetralogia" i wszyscy byliby zadowoleni :-)

      Usuń
    11. Ciekawe, ciekawe :)
      W chwilę po przeczytaniu "Wiry" wydawały mi się nie takie złe, ale teraz, po upływie kilku tygodni, prawie nic z nich nie pamiętam. A dobrych książek nie zapominam tak szybko. Scena z koncertem Maryni i wtargnięciem rewolucjonistów była niezła, napisana z dramatyzmem. Ale wątek Hanki niestety mnie rozśmieszył.

      Usuń
    12. Mnie to pachniało powieścią z tezą, szytą grubymi nićmi i obrażającą inteligencję czytelników. Gdyby to pisała Mniszkówna pewnie był słówkiem nie pisnął ale po nobliście można było spodziewać czegoś więcej :-). W każdym razie nie dziwię się, że nikt tego badziewia nie czyta i nic tu nie pomoże dorabianie ideologii :-)

      Usuń
    13. Gdyby przynajmniej Sienkiewicz umieścił jakiś wątek pokazujący niedolę chłopów... Ale o ile się nie mylę, tam nic takiego nie było. Wątek panny Anney rzeczywiście pasowałby do Mniszkówny.
      "Badziewie" - mocne słowa :)

      Usuń
    14. Nie ma się co oszukiwać - i dobrym pisarzom zdarzały się wpadki. Nawet miłośnicy i znawcy Sienkiewicza przyznają, że to słaba powieść a w schyłkowym okresie życia najjaśniejszym punktem jego twórczości było "W pustyni i w puszczy".

      Usuń
    15. Otóż to, pisarz to też człowiek, a nie maszyna produkująca same wybitne dzieła :) Nie trzeba za dużo wymagać.

      Usuń
    16. O to to to to ... a krytyczne uwagi na temat tych niewybitnych dzieł, będące konsekwencją czytania ze zrozumieniem, nie oznaczają od razu szargania narodowych świętości :-)

      Usuń
    17. Właśnie. Opinie nie muszą być czarne albo białe, jest mnóstwo odcieni szarości. A przy okazji - ciekawa jestem, jak ocenisz "Z otchłani" Zofii Kossak.

      Usuń
    18. Nie czytałem, właśnie się szykuję bo chciałem sprawdzić czy Borowski naprawdę zasadnie czepiał się Kossak, czy też wynikało to już z pobudek ideologicznych.

      Usuń
    19. Moim zdaniem pisząc "Alicję w krainie czarów" miał rację. Niepotrzebnie Kossak wplotła w opis obozowego życia swoje komentarze. Te komentarze robią złe wrażenie. To czekam na Twoją recenzję :)

      Usuń
    20. Czyżbyś podnosiła rękę na Kossak-Szczucką w jednym szeregu z Borowskim?! :-) Oj, uważaj! :-)

      Usuń
    21. E tam, czytałam "Z otchłani" chyba już z 5 lat temu i uważam, że w krytyce Borowskiego było wiele słuszności :)

      Usuń
    22. Cóż nie da się ukryć, że Kossak-Szczucka była tak naprawdę autorką jednej świetnej powieści - "Krzyżowców" a z pozostałymi było już tak sobie. Ja chcę przeczytać "Z otchłani" w komplecie razem z tekstem Borowskiego, a potem zobaczymy :-)

      Usuń
    23. A masz tekst "Alicji w krainie czarów" Borowskiego? Jeśli nie masz, mogę Ci przysłać.

      Usuń
    24. Był kilka lat temu publikowany w antologii dwudziestowiecznego pamfletu polskiego "Chamuły, gnidy, przemilczacze ..." Doroty Kozickiej, ale jeśli masz go w wersji elektronicznej i mogłabyś go przesłać to byłoby super :-)

      Usuń
    25. Zaraz Ci wyślę :) Poszukam tylko Twojego maila.

      Usuń
    26. Dziękuję. Przeczytałem! Masakra! Widać co prawda, że tekst był pisany "z określonych pozycji" ale jeśli chodzi o meritum, to "Z otchłani" zrobiona została miazga. Tym bardziej jestem jak ciekaw.

      Usuń
    27. A ja myślałam, że po zapoznaniu się z krytyką Borowskiego odechce Ci się czytać "Z otchłani".
      Nie zostawił na niej suchej nitki, ale faktem jest, że wiele jej komentarzy brzmi co najmniej dziwnie. W jednym z nich napisała: "Gdyby przeżycie lagru było ponad siły, toby Bóg tego nie żądał, bo On wie, na ile nas stać. A skoro żąda, to znaczy, że wytrzymać można". No, jak można tak pisać, przecież tyle ludzi jednak nie wytrzymało i straciło tam życie...
      Ale są też u Kossak bardzo dobre, mocne opisy. Miałam mieszane uczucia wobec tej książki.

      Usuń
    28. Problemu obecności (?) Boga w obozach nikomu nie udało rozwiązać więc nie dziwię się, że i Kossak-Szczucka była wobec niego bezradna. Jednak to co zaskakuje to proste, by nie powiedzieć prymitywne konstrukcje myślowe w rodzaju tej, którą zacytowałaś u było, nie było intelektualistki. Ciekawe co powiedziałyby na to dzieci, które zginęły w komorach gazowych.

      Usuń
    29. Właśnie, ciekawe, co powiedziałyby na to osoby, które zostały zagazowane, zagłodzone, zamęczone biciem. Tych śmierci Kossak widziała przecież mnóstwo.
      Najlepsze książko obozowe to te, których autorzy po prostu opisują to, co widzieli, bez komentowania.

      Usuń
    30. Dziwna sprawa, ale ludzie pióra chyba nie za bardzo radzili sobie z opisaniem rzeczywistości obozowej, której byli świadkami - bo podobno i "Listy spod morwy" Morcinka i "Wspomnienia z obozu Sachsenhausen" Pigonia też są takie sobie.
      Swoją drogą szkoda, że Kossak nie zdobyła się na opisanie swojego życia w obozie - Szmaglewska w "Dymach ..." wspomina o niej chyba ze dwa razy ale to są jednozdaniowe wzmianki i niewiele z nich wynika.

      Usuń
    31. Morcinek pisał o obozie? Nie wiedziałam. Dzięki za informację, rozejrzę się za tymi "Listami spod morwy".
      Kossak niby pisała o swoim życiu w obozie, ale wyraźnie unikała podawania zbyt osobistych informacji. Czy dzieliła się swoimi paczkami? Jak zachowywała się wobec innych więźniarek? Jak udało jej się przeżyć? Takie informacje trudno znaleźć w jej książce.
      Jeśli chodzi o Borowskiego, w chwili wyzwolenia obozu ważył zaledwie 35 kg. To o czymś świadczy.

      Usuń
    32. Pewnie była traktowana przez inne więźniarki (Polki) z rewerencjami ale rzeczywiście jakoś na ten temat głucho. Może coś więcej pisze na ten temat Jurgała-Jureczka w biografii Kossak-Szczuckiej.

      Usuń
    33. Czytałam dwie recenzje tej biografii, ale w tych recenzjach było tylko ogólne streszczenie życiorysu plus kilka ochów i achów. Nie poczułam się zachęcona do szukania tej książki.

      Usuń
    34. Nie brzmi to zachęcająco, szukam czegoś co nie jest pisane na kolanach ale też i nie intencją "jak by tu przyłożyć" bohaterowi biografii - wygląda na to, że trzeba będzie jeszcze trochę na taką książkę o Kossak-Szczuckiej poczekać.

      Usuń
    35. Na to wygląda. I życie Borowskiego też warto byłoby porządnie opisać. Ciekawi mnie, dlaczego ten człowiek tak się zmienił. I jak to naprawdę było z jego śmiercią.

      Usuń
    36. O Borowskim pisał Tadeusz Drewnowski w "Ucieczce z kamiennego świata" to podobno dobra ale stara książka i nie wiem czy od czasu kiedy się ukazała nie wyszły na jaw fakty, które rzucają na Borowskiego inne światło.

      Usuń
    37. Kiedyś ją przeglądałam, ale właśnie Drewnowski mało pisał o zachowaniu Borowskiego po wojnie.

      Usuń
    38. Chyba nie ma się co dziwić - w tamtych latach nawet jak Drewnowski wiedział coś więcej, to o ile nie było to "po linii" to wiadomo że nikt by mu tego nie wydrukował.

      Usuń
    39. Tak. I odniosłam wrażenie, że Drewnowski był bardzo zaskoczony zachowaniem Borowskiego.

      Usuń
    40. Być może jego samobójstwo było spowodowane przeżyciami w obozie, z którymi nie umiał się uporać, może to był zespół stresu pourazowego ale pewnie nigdy się tego już nie dowiemy.

      Usuń
    41. Chciałabym, byśmy się dowiedzieli... Na pewno była to jakaś trauma, jakiś zespół stresu pourazowego.

      Usuń
  10. Muszę się przyznać do dwóch strasznych rzeczy:
    -o Marku Nowakowskim pierwszy raz usłyszałam w dniu jego śmierci,
    -do tej pory nie przeczytałam ani jednej jego książki.
    Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że jego twórczość powinna przypaść mi do gustu, ale jakoś mi z nią nie po drodze. Może znajdę jakąś jego pozycję w antykwariacie, do którego wybieram się w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że warto poznać Nowakowskiego :)
      Ja po pierwszą książkę Nowakowskiego sięgnęłam kilka lat temu z wielkim strachem, bo słyszałam wcześniej, że pisarz ten portretuje złodziei, przestępców, alkoholików, itp. Ale spodobało mi się.

      Usuń