10.04.2014

„Cień tajnych służb” Dorota Kania










We wstępie do „Cienia tajnych służb” Dorota Kania pisze tak:
W książce, którą właśnie trzymacie Państwo w rękach, znalazły się wyniki śledztw w sprawach najgłośniejszych zabójstw i samobójstw, które miały miejsce w minionych dwudziestu trzech latach. Książka bazuje na dokumentach, które w większości do tej pory nie były znane. Wcześniej wgląd w nie miała tylko wąska grupa badaczy i śledczych. Czytając materiały poszczególnych postępowań prokuratorskich i sądowych, dokumenty archiwalne i historyczne, zobaczyłam, że niemal w każdym opisanym w niniejszej książce śledztwie pojawiają się funkcjonariusze slużb specjalnych PRL. (...) Czy był to czysty przypadek, że powiązani z nimi ludzie ginęli często w tajemniczych okolicznościach?[1].
Autorka omawia okoliczności śmierci Andrzeja Stuglika, Alicji i Piotra Jaroszewiczów, Marka Papały, Ireneusza Sekuły, Jacka Dębskiego, Jeremiasza Barańskiego, Marka Karpa, Krzysztofa Olewnika, Grzegorza Michniewicza, Stefana Zielonki, Andrzeja Leppera, Leszka Tobiasza, Sławomira Petelickiego oraz, w ostatnim rozdziale, osób związanych z katastrofą smoleńską. Do osób tych zalicza Eugeniusza Wróbla, Remigiusza Musia, Dariusza Szpinetę, Krzysztofa Zalewskiego, biskupa Mieczysława Cieślara i nie wiadomo dlaczego Krzysztofa Knyża.

Po książkę sięgnęłam pod wpływem impulsu, jednak szybko straciłam do niej serce i czytanie zaczęło mnie męczyć. Może dlatego, że spodziewałam się rzeczowego omówienia, tymczasem Dorota Kania napisała nie tylko o faktach, ale też o plotkach krążących na temat śmierci wyżej wymienionych osób, ponadto niepotrzebnie przytoczyła wypowiedzi sąsiadów, którzy zapewniali, że dana osoba nie mogła popełnić samobójstwa, bo nie zdradzała oznak depresji czy też nie paliła papierosów:
Najbliżsi przyjaciele i rodzina zgodnie stwierdzili, że Grzegorz Michniewicz nie był typem samobójcy. Bardzo dbał o swoje zdrowie. Nie pił alkoholu, nie palił papierosów, był wegetarianinem[2].
Z zeznań świadków można wywnioskować, że chorąży snuł plany na przyszłość i nie miał myśli samobójczych[3].
Sąsiedzi, którzy składali zeznania wojskowym śledczym, także nie wspominali o depresji, wręcz odwrotnie. Mówili m.in., że Stefan Zielonka planował remont tarasu i zakup nowego telewizora[4].
Bracia kategorycznie zaprzeczyli, by Stefan Zielonka cierpiał na depresję lub miał skłonności samobójcze[5].
Książka raczej nie jest adresowana do zbyt wnikliwego czytelnika, bo wiele spraw zostało opisanych po łebkach. Podam tu przykład. Przedstawiając przypadek Andrzeja Leppera, autorka wspomina, że w dniu śmierci przyjął on lekarstwa ratujące życie[6]. Ale jakie to lekarstwa? Ich nazw Kania nie podaje, nie wiem więc, czy naprawdę ratowały życie, czy były zwyczajnymi lekarstwami. Trudno też zrozumieć, dlaczego dziennikarka uważa, że śmierć biskupa Cieślara zapoczątkowała tragiczną serię zgonów osób, które miały kluczowe znaczenie w kontekście dochodzenia do prawdy smoleńskiej[7]. Biskup objął obowiązki proboszcza po księdzu Adamie Pilchu, ofierze katastrofy, ale czy to wystarczy, by zaliczyć go do osób mogących odkryć „prawdę smoleńską”?... Każdy rozsądny człowiek powie, że jednak nie. 

Do osób, których śmierć ma związek z katastrofą smoleńską, Dorota Kania zaliczyła Krzysztofa Knyża: Zachodnia prasa pisała, że zamordowano go we własnym mieszkaniu w Moskwie. Tych informacji nigdy nie zdementowano[8]. Nie wiem, dlaczego dziennikarka zapomniała wspomnieć o tym, że feralnego dnia w ogóle nie było go na miejscu katastrofy, bo ciężko zachorował i przebywał w szpitalu.

Tajne służby, morderstwa pozorowane na samobójstwa to ważne tematy i chętnie przeczytałabym książkę na ten temat, ale napisaną przez innego autora.

---
[1] Kania Dorota, „Cień tajnych służb”, Wydawnictwo M, 2013, str. 5.
[2] Tamże, str. 132. 
[3] Tamże, str. 146
[4] Tamże, str. 151.
[5] Tamże, str. 150.
[6] Tamże, str. 171.
[7] Tamże, str. 201. 
[8] Tamże, str. 202.

20 komentarzy:

  1. Książkę zauważyłam, gdy była promowana. Nie jestem pewna tylko czy podołałabym tym wszystkim ciemnym historiom i sprawkom...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jakiś czas temu i powiem że bardzo interesująca lektura.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałem o zakupie, ale jak widzę z recenzji - typowa książka dla wielbicieli niejasnych, spiskowych teorii. Dzięki za ostrzeżenie i wyszczególnienie tych kilku cytatów, które jasno klasyfikują książkę jako próbę szukania sensacji na siłę. "Nie palił papierosów" mnie rozwaliło.

    Pozdrawiam
    Michał Małysa
    http://www.michalmalysa.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tezą, że większość osób wymienionych w tej książce została zamordowana, zgadzam się jak najbardziej, jednak nie podobają mi się pseudoargumenty przytoczone przez dziennikarkę. Bo twierdzenie, że ktoś nie mógł popełnić samobójstwa dlatego, że nie palił papierosów czy też nie jadał mięsa, wydaje mi się niepoważne. Przy czytaniu takich wypowiedzi nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać :-)
      Obawiam się, ze osoba rozsądna może poczuć się rozczarowana tą książką.

      Usuń
  4. No tak, temat ciekawy i aż chciałby się czegoś w stylu "JFK", a tu niestety tylko ... Kania i jej arcynieobiektywność. Chyba trzeba po prostu stwierdzić fakt: to wszystko to tylko propaganda. Prymitywna, kłamliwa, na najniższym poziomie. Ale swoich zwolenników znajdzie - wystarczy sobie przypomnieć co działo się wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat ciekawy, ale powinien opisać go ktoś inny. Najgorszy jest rozdział pt. "Śmierć w cieniu Smoleńska" - napisany chaotycznie, zawierający bardzo skrótowe informacje plus trochę plotek. A właśnie Smoleńsk najbardziej mnie ciekawił...
      Mam nadzieję, że kiedyś wyjaśniona zostanie sprawa katastrofy, ale im więcej czasu mija, tym mniejsze są na to szanse.
      Na czytanie "Resortowych dzieci" już się nie zdecyduję :-)

      Usuń
  5. Nie, totalnie mnie ona nie kręci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że to książka dla ludzi przekonanych do jakiejś idei - nie zagarnie nowych, zniechęci nieprzekonanych. Akurat jestem po stronie Kani. "Resortowe dzieci" są rewelacyjne, a ci, którzy tego nie widzą, mają po prostu zamknięte oczy. Oby nie otworzyli za późno.
    To może czytajmy Kalicińską i będziemy mieć święty spokój...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowcu. Co do pierwszego zdania, zgadzam się z Tobą całkowicie. Co do ostatniego - ja akurat nie czytuję Kalicińskiej. Ani Kalicińskiej, ani Grocholi, to nie moja bajka, ale jeśli ktoś chce te panie czytać, jego prawo. Ludzie mają prawo do szukania spokoju. Choć i tak im się to nie uda, nie w naszym kraju...

      A od dziennikarzy oczekuję, by rzeczowo omawiali sprawę. Kania mnie rozczarowała. Jeśli lubisz Kanię, wytłumacz mi, proszę, dlaczego Knyża zaliczyła w poczet ofiar związanych z wyjaśnieniem tragedii w Smoleńsku? Nie było go przecież w Smoleńsku, leżał w szpitalu ciężko chory, niczego nie mógł widzieć, dlaczego więc tajemniczy zamachowiec miałby go zabijać? I dlaczego nie napisała, że feralnego dnia Knyża nie było w Smoleńsku? Przecież to bardzo ważna informacja. Jeśli mi to rozsądnie wytłumaczysz, może dam się przekonać ;)

      Usuń
    2. Jestem po lekturze "Resortowych dzieci", nie "Cienia...", więc sprawy Knyża nie wyjaśnię. Może dziennikarska wpadka, ale i tak warto skupić się nad ideą książki. Kalicińską też czytałam, więc nikogo nie obrażam (najwyżej siebie), ale to literatura popularna i jeśli ktoś czyta tylko taką, wtedy słyszę dookoła komentarze, że "to nie moja bajka". Więc czyja? - pytam przerażona, bo w języku polskim się porozumiewamy. Trudno mi zrozumieć, że mieszkamy w tym samym kraju, a tak różnie patrzymy na te same sprawy. Nie mówię, żeby każdy katował się martyrologią i zgłębiał historię, ale dla mnie osoba czytająca to synonim inteligenta. Jeśli tak jest, to dlaczego patrzy bezkrytycznie na to, co opisuje chociażby Kania. Przecież to nasz świat! I wierzyć mediom?! Dzisiaj?! No nie...

      Usuń
    3. Wpadka? A ile jest warty dziennikarz, który pozwala sobie na takie wpadki? I skąd mogę wiedzieć, czy to rzeczywiście wpadka, a nie próba manipulacji? Jeśli Kania by napisała, że Knyż w kwietniu 2010 roku leżał w szpitalu ciężko chory, nie pasowałby do teorii o serii tajemniczych zgonów, prawda?
      A spójrzmy na biskupa Cieślara. Kania wymienia jego nazwisko, ale nie wyjaśnia, skąd mógł mieć wiadomości na temat ewentualnego zamachu (o ile był jakiś zamach, bo na razie wszystkie fakty wskazują na wypadek).
      Wierzyć mediom nie warto, ale takie osoby jak Łysiak czy Kania też powinny być traktowane z dużą ostrożnością.

      Usuń
  7. Nie przepadam za takimi książkami, bo obawiam się właśnie tego cienia "literatury plotkarskiej", który zdaje się i Ty tutaj zauważyłaś. Dobra recenzja, doceniam szczerą i rzetelną ocenę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bym od czasu do czasu czytała takie książki, ale wymagam, by były rzetelnym opisem wydarzenia. Wszelkie elementy plotkarskie są niedopuszczalne.
      Dziękuję za miłe słowo :)

      Usuń
  8. Uwazam że to są plotki, ale kto lubi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adamie Miks, dawno Cię nie było widać :)
      Tak, to książka dla osób, którym nie przeszkadzają plotki wplecione w opis wydarzeń.

      Usuń
  9. Unikam tego typu publikacji - wolę skupić się na innej działce literatury, ale sama recenzja zaciekawiła mnie, tym bardziej, że Andrew, z którym wspólnie prowadzę bloga próbował niedawno zmierzyć się z inną lekturą, której Kania była współautorką - "Resortowymi dziećmi". Po waszych wrażeniach, które są dość podobne, widzę, że dziennikarce brakuje jednak rzetelności, a przedstawione tezy są b. mało przekonująco udowodnione (albo wręcz wcale).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz przeczytam recenzję Andrewa, dzięki za wiadomość :-)
      Czyli jednak nie wszyscy chwalą "Resortowe dzieci", nie wszystkich zadowala sposób argumentowania Doroty Kani. Pozwolę sobie na wklejenie linka do recenzji, może ktoś będzie chciał zajrzeć:
      http://klub-aa.blogspot.com/2014/03/moja-pierwsza-antyrecenzja.html

      Usuń
    2. "Nie wszyscy chwalą Resortowe dzieci..." - raczej ja jedna jestem za, a zestaw komentarzy jest jednogłośny. Znikam, nie przeszkadzam...

      Usuń
    3. Nie, nie Ty jedna jesteś "za", na lubimy czytać widziałam wiele pozytywnych opinii o tej książce. Recenzja Andrewa jest pierwszą negatywną, jaką widzę w necie.
      Ależ nie, nie znikaj, nie przeszkadzasz, bardzo dziękuję za wyrażenie własnego
      zdania. Nie chciałabym, by mój blog był zbiorem wpisów w stylu "zgadzam się". Osoby mające inne zdanie są mile widziane :)
      PS. Na temat Konopnickiej się zgadzamy, na temat Doroty Kani nie - tak to już jest, każdy ma prawo do widzenia świata na swój sposób :)

      Usuń