4.01.2014

„Sprawa osobista” Kenzaburō Ōe


Ptak, główny bohater powieści, został wezwany do szpitala położniczego, bo jego żona urodziła dziecko. W szpitalu dowiedział się, że na główce noworodka znajduje się olbrzymia narośl, która wygląda jak druga głowa. Wszyscy – i lekarze, i Ptak, i jego teściowa – uważają, że najlepiej, najhumanitarniej byłoby, gdyby maluszek jak najszybciej umarł. Zapada decyzja, by noworodkowi nie podawać mleka i pozwolić, by „natura zrobiła swoje”. Dziecko nie otrzymuje nawet imienia, ktoś nazywa je „potworkiem” i od tej chwili nawet ojciec myśli o nim jak o potworze. 

„Sprawa osobista” Kenzaburō Ōe to bardzo gorzka i przerażająca książka. Pokazuje niechęć do niepełnosprawnych dzieci, obłudę, gotowość dorosłych ludzi do popełnienia morderstwa w białych rękawiczkach. Ptak uważa, że jego syn nie powinien dostawać pokarmu, a jednocześnie nie potrafi zdobyć się na to, by usiąść przy łóżeczku i patrzeć na męki głodowe dziecka, woli spędzać czas w przyjemniejszy sposób. Idzie więc do kochanki i uprawiając z nią seks, czeka na telefon z „rzeźni dziecięcej”[1], czyli ze szpitala...

Książka pokazuje też samotność rodzica upośledzonego dziecka. Nikt, zupełnie nikt nie ma chęci rozmawiać z Ptakiem o jego synu, wszyscy uważają, że nieudany potomek to jego sprawa osobista. Nie znajduje się ani jedna osoba, która pomogłaby mu pogodzić się z losem, zaakceptować dziecko, odnaleźć się w nowej strasznej sytuacji.

Powieść jest wstrząsająca, ale nie wybitna, ma wiele wad. Pierwsza wada wynika nie z winy autora, lecz tłumaczki. Otóż nie wiadomo z jakiego powodu kierowca karetki oraz anestezjolog i lekarz asystujący uparcie nazywani są „strażakami”: „Na korytarzu wiodącym do głównego skrzydła dołączyli do nich kierowca karetki i anestezjolog. Ci dwaj strażacy od razu zauważyli...”[2]. Słowo „strażak” powtarza się kilkakrotnie[3]. 

Druga rzecz, która mnie razi, to brak subtelności w opisie zachowań bohaterów. Reakcje wielu postaci są przejaskrawione. Trudno uwierzyć w to, by doświadczony położnik na widok rodzącego się dziecka śmiał się tak głośno, że słyszała to pogrążona w narkozie matka. Na pytanie Ptaka o wygląd noworodka lekarz zareagował „dziecinnym chichotem”[4], zaśmiewał się też podczas jazdy karetką do kliniki i mówił do Ptaka: „Mam nadzieję, że będę przy sekcji”[5]. Reakcja lekarza wydaje mi się przesadna. Niezdrowa ciekawość, niechęć, obojętność, ale - śmiech? 

Trzecia wada książki to nadmierna szczegółowość w opisywaniu czynności fizjologicznych i seksualnych. Autor niepotrzebnie informuje nas, jak wyglądały wymiociny Ptaka i co Ptak robił z kochanką. Te opisy niczego do akcji nie wnoszą.

Poza tym odniosłam wrażenie, że niektórzy bohaterowie zostali wprowadzeni do powieści tylko po to, by wygłosić jakieś bardzo ważne zdanie lub skomentować zachowanie Ptaka. Mam tu na myśli Delczewa, który pojawia się na bardzo krótko i mówi: „Wie pan, Kafka napisał w liście do swego ojca, że jedyną rzeczą, którą rodzice mogą zrobić dla dziecka, to powitać je, kiedy przychodzi na świat. A pan go nie chce przyjąć? Czy fakt, że się jest ojcem, usprawiedliwia aż taki egoizm, żeby odmówić drugiemu życiu prawa do istnienia?”[6].

Piąta wada to zakończenie, od którego wieje fałszem. Nie wierzę, by historia rodzinki Ptaka mogła skończyć się w ten sposób.

Choć „Sprawa osobista” ma wiele wad, bardzo ją cenię. Podziwiam autora za odwagę w ukazaniu uczuć ojca. Kenzaburō Ōe ma upośledzonego syna, toteż mógł założyć, że czytelnicy będą widzieli w Ptaku alter ego autora, a jednak nie starał się wybielić swojego bohatera. Większość osób poczuje do Ptaka wstręt. Historia ojca i dziecka wstrząsa. Polecam ją nie tyle osobom, które szukają japońskiego klimatu (Japonii w tej powieści jest bardzo niewiele, akcja mogłaby dziać się wszędzie), ale raczej tym, które interesują się stosunkiem ludzi do osób niepełnosprawnych. 

---
[1] Ōe Kenzaburō, „Sprawa osobista” („Kojinteki na taiken”), przeł. Uhrynowska Zofia, PIW, 2005, str. 104.  
[2] Tamże, str. 32.
[3] Tamże, str. 32-35.
[4] Tamże, str. 24.
[5] Tamże, str. 30.
[6] Tamże, str. 144.

28 komentarzy:

  1. Wow, 300. post! Gratulacje!

    A nad książką chyba się zastanowię, może warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ale notki do numeru 130 zostały napisane o wiele wcześniej niż powstał blog; to kopie moich opinii z biblionetki.
      Książkę bardzo Ci polecam. To ponura, wstrząsająca lektura, ale warto poświęcić na nią czas :)

      Usuń
  2. Początek recenzji bardzo mnie zachęcił, potem obrzydzenie zachowaniem Ptaka rosło i rosło. Nie zmienia to jednak faktu, że książka wydaje mi się bardzo interesująca. Głównie dlatego, że w moim najbliższym otoczeniu jest maluch, po którym coraz bardziej widać, że różni się od innych. Przyglądam się reakcjom obcych na niego. "Sprawa osobista" skojarzyła mi się z tą sytuacją, choć na szczęście jest to skojarzenie odległe:) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie młodego ojca bardzo mnie szokowało i było mi ogromnie żal tego dziecka...
      Chyba nie ma gorszego nieszczęścia na świecie niż te, kiedy chore, brzydkie dziecko zostaje odrzucone przez własnych rodziców.
      Większość ludzi ma niestety problem z akceptacją dzieci zniekształconych i niepełnosprawnych.

      Usuń
  3. Czytałam kiedyś "Zerwać pąki, zabić dzieci" tego autora i miałam bardzo podobne odczucia - poruszenie, przygnębienie ale i niesmak. Tak czy inaczej zainteresuję się tą książką, zaciekawiłaś mnie.
    Tematyka skojarzyła mi się trochę z "Piątym dzieckiem" Lessing, chociaż tam bohaterowie jednak lepiej sprostali wyzwaniu, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie, "Piąte dziecko" i "Sprawa osobista" są trochę podobne. Obie w bezlitosny sposób ukazują niechęć rodziców do dziecka, które uważają za nieudane. U Lessing matka dojrzała do swojej roli, ojciec natomiast na zawsze pozostał okrutny i bezduszny. Jak skończyła się sprawa Ptaka i jego syna, nie zdradzę, bo książkę warto przeczytać :)
      "Zerwać pąki, zabić dzieci" też wywołała we mnie mnóstwo uczuć. Aż się boję sięgać po "Futbol ery Man'en"...

      Kochani, na resztę komentarzy odpowiem wieczorem :)

      Usuń
  4. Jak na moje aktualne potrzeby książka zbyt wstrząsająca, ale mam nadzieję, że mimo wszystko kiedyś uda mi się ją przeczytać.
    Przy okazji gratuluję recenzji nr 300. :) Bardzo cenię Twoje obiektywne i ciekawe notki. Od jakiegoś czasu mam mały problem techniczny: Twoje wpisy nie uaktualniają mi się w blogrollu. :( Pojawiają się z dużym opóźnieniem, np. o Twojej dzisiejszej recenzji dowiedziałam się dzięki blogowi projektu Nobliści.Niewykluczone, że to wina mojego blogrolla, z góry przepraszam za opóźnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael, "Sprawa osobista" należy do tego rodzaju książek, po przeczytaniu których trzeba przez kilka dni dochodzić do siebie. Mocna, wstrząsająca...

      Dziękuję za miłe słowo :) A blogger od dawna robi problemy. U mnie np. nie wiadomo dlaczego nie da się wstawić do brogrolla jednego bloga, który lubię i chciałabym obserwować na bieżąco. Nie wiem, dlaczego tak jest.

      Usuń
  5. Książkę tę czytałam jakieś 10 lat temu, bardzo mi się wtedy podobała i nie widziałam tych niedociągnięć, o których piszesz. Może teraz byłoby inaczej, ale ogólnie wspominam ją jako niezwykle ciekawą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie podobała się pomimo niedociągnięć, ale niedociągnięcia niestety są.
      Bardzo cenię "Zerwać pąki, zabić dzieci" tego autora, przy tym w tej drugiej książce nie znalazłam niedociągnięć :) Jeśli nie czytałaś, bardzo polecam!

      Usuń
  6. Tematyka straszna, plus to tłumaczenie.. A jednak bardzo jestem ciekawa rozwiązania jakie przyjął autor. Również gratuluję 300 wpisu! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Książka została przetłumaczona na polski nie z japońskiego, lecz z angielskiego, ale i tak nie znajduję usprawiedliwienia dla tłumaczki. Jak można kierowcę karetki oraz lekarzy nazywać strażakami?...

      Usuń
  7. Nie sądzisz, że to co bulwersuje w książce jest wynikiem innej niż nasza kultury japońskiej. Może źle sadzę, ale mam wrażenie, że Japończycy nie są pozbawieni, ale chyba mniej skłonni do empatii i okazywania uczuć. I że maja to wpisane jakby w geny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poruszyłaś bardzo ciekawą kwestię. Japończycy istotnie nie lubią okazywania uczuć, jednak nie sądzę, by ta cecha była przyczyną bezdusznego zachowania ojca i teściów dziecka. Niepełnosprawne dzieci na całym świecie spotykają się z niechęcią - także, niestety, i u nas. Jakiś czas temu mówiono o sprawie zagłodzonego na śmierć Oskara z porażeniem mózgowym - Oskar miał 6 lat i ważył tylko 6 kg... Takich spraw jest wiele.

      Usuń
    2. Niestety u nas też. Zamiast wspomagać rodziny będące w tak trudnej sytuacji, często nawet same kobiety, bo mężczyźni bywa znikają nawet mężowie, prowadzi się politykę zabijania.
      Cóż wart byłby świat idealny - tego zdają się nie rozumieć ci którzy do tego dążą i tym zakażają społeczeństwa. Jaki byłby świat bez bólu i empatii. Świat istoto bezdusznych myślących tylko o sobie.

      Usuń
    3. O wspomaganiu rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem można u nas tylko marzyć. Państwo nie dość, że nie daje tym rodzinom prawie żadnej pomocy, to nieraz rzuca im jeszcze kłody pod nogi. Rodziny muszą przeżyć za grosze, za które żyć się nie da... Straszne to jest.
      Ojciec bardzo często znika, bo mężczyźni z natury są wygodniejsi, uważają, że jeśli pracują zawodowo, to po pracy mogą spokojnie oglądać telewizję i pić piwo. Na szczęście nie wszyscy panowie są tacy.

      Usuń
  8. A co z matką dziecka? Ta myśl ni daje mi spokoju od pierwszych stron Twojej recenzji. Szkoda, ze tłumacz nie spisał się za dobrze. I pomimo tych kilku wad które wymieniłaś i pewnie mnie tez razić będą- chętnie przeczytam książkę. Boję się takich tematów, ale coś mnie do nich ciągnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katie, Niepoprawna Romantyczko, jaki masz ładny nick :)
      Autor prawie w ogóle nie napisał o matce. Matka leży w szpitalu, odpoczywa po porodzie i w zasadzie nie wiemy, co myśli i czuje. Ta powieść to spojrzenie z punktu widzenia ojca.
      Książkę bardzo polecam.

      Usuń
  9. Mnie też zastanowił brak matki, czy w książce jej rola sprowadza się do tej, która urodziła? Temat wydaje się niezmiernie ciekawy, ale i nadto, jak dla mnie, dziś poruszający. Na takie książki potrzebuję szczególnego nastroju, albo też muszę je czytać z zaskoczenia (tzn. nie wiedząc, o czym książka jest, a to zdarza mi się niezmiernie rzadko, bo raczej czytam opisy na okładkach).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat jest bardzo ciekawy i aktualny, książkę warto przeczytać.
      Trzecioosobowy narrator relacjonuje tylko uczucia Ptaka, a ponieważ Ptak nie spędza czasu przy łóżku leżącej w połogu żony, nie wiemy, jak się zachowywała, co mówiła i jak odebrała wiadomość o dziecku. A w ogóle jakie to wstrętne - żona leży w szpitalu po urodzeniu dziecka, a mąż spędza czas z kochanką...

      Usuń
  10. Wiesz co? Czasami przeklinam, czego u siebie nienawidzę i jak przeczytałam Twoją recenzję to pomyślałam: Ja pier...ę. Przepraszam. Ech, no muszę przeczytać i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, też kilka razy miałam takie uczucie czytając Twojego bloga. No i przez Ciebie mam zamiar częściej sięgać po autorów amerykańskich :)
      A "Sprawę osobistą" koniecznie przeczytaj!

      Usuń
  11. Ōe Kenzaburō jest mi znany za sprawą "Futbolu ery Man'en". Na początku tej powieści również pojawia się wątek niedorozwiniętego dziecka, który to motyw przewija się chyba w całej twórczości Ōe. Recenzja bardzo przenikliwa i ogromnie zachęcająca, by skonfrontować się z lekturą osobiście. Dzięki okładce widzę, że książka została nie tak dawno wydana przez PIW (znam nawet tę serię wydawniczą, do której należy), więc może nawet uda mi się ją znaleźć w księgarni :)

    Przy okazji chciałbym życzyć wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oe na pewno bardzo przeżył fakt, iż urodził mu się niepełnosprawny syn, stąd w jego książkach wątki z takimi dziećmi. A w ogóle to Kenzaburo Oe nie jest jedynym noblistą, któremu urodziło się upośledzone dziecko. Przypomina mi się w tym momencie noblistka Pearl Buck, matka upośledzonej dziewczynki. Tylko że Pearl Buck oddała swoją córkę do zakładu dla upośledzonych i przestała się nią interesować. Adoptowała zdrowe dzieci i na nie przelała swoje uczucia macierzyńskie...

      Jakiś czas temu, po przeczytaniu Twojej znakomitej recenzji, wpisałam "Futbol ery Man'en" na listę książek, które koniecznie chcę poznać. Niebawem na pewno ją przeczytam. "Sprawa osobista" została też wydana przez PIW w roku 1984. Dziękuję za życzenia i Tobie również życzę wszystkiego najlepszego :)

      Usuń
  12. Myślę, że szczegółowość o której wspomniałaś tylko by mnie odstraszała, te "fałszywe" zakończenie również mnie odrzuca, dlatego na razie spasuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę namawiać :) Niektóre opisy (te dotyczące czynności fizjologicznych) istotnie są odrażające.

      Usuń
  13. Tak sobie myślę, że to przejaskrawienie niektórych zachowań mogło być celowym zabiegiem, choć mnie pewnie też by zgrzytało. A jeżeli chciałabyś przeczytać coś wp podobnej tematyce (niepełnosprawność, relacja ojciec-dziecko), to gorąco polecam: "Jean – Louis Fournier – Tato, gdzie jedziemy?" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może to celowy zabieg autora... jednak ja wolę książki napisane w sposób bardziej subtelny :)
      Od kilku lat mam słabość do książek o tematyce niepełnosprawności i choroby, więc z chęcią przeczytam "Tato, gdzie jedziemy". Dzięki za polecankę!

      Usuń