28.11.2013

Zofia Posmysz „Wdowa i kochankowie” oraz apel w sprawie Stefanii Wilczyńskiej

Na początek mała prośba. Na pewno wiecie, kim była Stefania Wilczyńska. To najbliższa współpracownica Korczaka, która swoje życie poświęciła osieroconym dzieciom. Powstał pomysł, aby jedną z ulic dawnego Getta Warszawskiego nazwać Jej imieniem. Głos można oddać na dwa sposoby : wysyłając maila ze swoim imieniem i nazwiskiem oraz słowem „POPIERAM” na adres: izrael.org.il@gmail.com lub podpisać się bezpośrednio pod apelem za pośrednictwem swojego konta na Facebooku. Dokładniejsze wiadomości znajdziecie na blogu http://legere-necesse-est.blogspot.com

A teraz kilka słów o ostatnio przeczytanej przeze mnie książce. Jej tytuł brzmi „Wdowa i kochankowie”, a autorką jest Zofia Posmysz – ta sama Zofia Posmysz, która napisała słynną „Pasażerkę” oraz wstrząsające „Wakacje nad Adriatykiem”. Tym razem nie sięgnęła po tematy oświęcimskie. Powieść utrzymana jest w wiejskich klimatach i przedstawia życie starzejącej się już pani Polci, którą wszyscy uważają za zakałę wsi.

Już po przeczytaniu kilku kartek tej książki ogarnęła mnie zgroza i zaczęłam obawiać się, że nie zrozumiem zachowania bohaterki. Wyobraźcie sobie, że pani Polcia miała sześciu mężów i mnóstwo kochanków! Kochankowie bili ją nieraz tak mocno, że trafiała do szpitala. Utraciła kontakt z dziećmi, które, zawstydzone jej zachowaniem, wyprowadziły się. Obecny kochanek wynosi z jej domu rzeczy – telewizor, butlę z gazem, a ona pozwala na to. I nawet z pisaniem pamiętnika musi się ukrywać: 
„Pamiętniki, zapakowane w worek po saletrze, zakopałam w piwnicy, kącie, w którym zimują warzywa, bo tam naruszenie piasku nie zwraca uwagi. (...) Stałam się nadzwyczajnie ostrożna, ważąc się pisać tylko nocą i to w komorze, gdzie nie ma okna, przez które mógłby mnie kto podglądnąć”[1].
A przecież Polcia nie jest ani głupia, ani biedna. Rodzice zostawili jej w spadku dom i dużo ziemi. Skąd więc taka zależność od mężczyzn?... Polcia nie widzi winy w sobie, uważa się za ofiarę niecnych kochanków i niegodziwych dzieci. Stwierdza: „Nie ja wpędzałam moich mężów do grobu, nie ja wyganiałam dzieci z rodzinnej chaty, ale ci, co chcąc mnie zniewolić, a grunta moje rozgrabić, przebiegłością albo i gwałtem wciskali się pod pierzynę”[2]. 

Książka napisana jest w formie pamiętnika. Polcia wspomina w nich swoje dzieciństwo, pierwszą miłość, życie z kochankami. W domu rozpieszczano ją i w przeciwieństwie do innych dzieci ze wsi nie musiała pracować. Lubiła się stroić i słuchać pochwał. W jej pamiętniku najwięcej miejsca zajmują opisy kontaktów z Joachimem i Mikołajem, innym mężczyznom poświęcił o wiele mniej uwagi. Macierzyństwo najwidoczniej nie było dla niej ważne, bo o dzieciach można znaleźć tylko kilka wzmianek. 

W książce znajdują się barwne obrazki z życia wsi – saneczkowanie, pasanie krów, swary z sąsiadami o pastwisko, wiejskie zaloty, tak więc miłośnikom wiejskich klimatów powieść może się spodobać. Ale ci, którzy popłakali przy wstrząsających „Wakacjach nad Adriatykiem”, raczej nie będą zadowoleni. W porównaniu z tamtą książką „Wdowa i kochankowie” jest nijaka i nie wzbudza emocji. Choć bohaterka czuje się zniewolona, trudno przejąć się jej problemami. Ze wstydem przyznaję, że czasami ziewałam przy czytaniu.

Moja ocena: 3/6.

---
[1] Posmysz Zofia, „Wdowa i kochankowie”, Czytelnik, 1988, str. 111.
[2] Tamże, str. 10.

29 komentarzy:

  1. Koczowniczko, wielkie dzięki! Bardzo się cieszę, że i u Ciebie pojawił się apel!
    Zofię Posmysz znam jedynie ze wspomnianej przez Ciebie "Pasażerki", wiem, że niedawno była omawiana w Klubie Dyskusyjnym Ani, ja niesety czytałam ją już tak dawno, że pamiętam tylko wrażenie, jakie na mnie wywarła.
    Książka przez Ciebie opisana zapowiada się naprawdę nieźle, chociaż to chyba zupełnie inna kategoria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Wilczyńska nie powinna popaść w zapomnienie :)

      Skoro "Pasażerkę" już czytałaś, polecam Ci "Wakacje nad Adriatykiem". Wstrząsająca rzecz. We "Wdowie i kochankach" zabrakło mi pogłębienia psychologicznego, a główna bohaterka ze swoimi sześcioma mężami, niezaradnością i zależnością od mężczyzn wydała mi się osobą z innej planety. Ona jest tak niezaradna, że kiedy chce kupić zeszyt, prosi o pomoc księdza.

      Usuń
    2. :-) Ciekawe, jaką rolę odegrał rzeczony ksiądz w transakcji zakupu zeszytu ;-)
      Tym, co mnie zachęca, są te opisane przez Ciebie wiejskie klimaty. No i postać Polci też wydaje się być nietuzinkowa (choć irytująca, to fakt ;-) )

      Usuń
    3. Wiejskie scenki są najmocniejszym punktem tej powieści :) Mnie szczególnie podobał się opis saneczkowania.

      Usuń
  2. Sześciu mężów to nie grzech. Może pani Polci, tak jak pani Starzyńskiej z Nad Niemnem, bez kochania się ckniło? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie się ckniło, bo najdłużej we wdowieństwie pozostawała przez pół roku. Kiedy tylko pochowała jednego męża, zaczynała na gwałt szukać drugiego :)
      Nie mówię, że to grzech, tyle tylko, że mi, osobie, która ma jednego męża, trudno się wczuć w problemy sześciokrotnej mężatki ;)

      Usuń
    2. Jak się ma jedną żonę, to tym bardziej się trudno wczuć :) Ale dla mnie wczucie się w bohatera nie jest podstawą przy lekturze, nawet wolę bohaterów, których nie rozumiem albo którzy budzą mój sprzeciw w jakiś sposób.
      A skoro Polcia nie przestrzegała tradycyjnego okresu żałoby, to nic dziwnego, że ją wieś palcami wytykała.

      Usuń
    3. Wieś palcami ją wytykała także dlatego, że na jej podwórzu leżała góra złomu, śmieci i gratów. I że Polcia traciła ojcowiznę.
      Ja jednak wolę "Wakacje nad Adriatykiem" :)

      Usuń
    4. To musiała być okropnie porządnicka wieś, że jej śmieci na podwórku przeszkadzały:)
      Szmaglewskiej też powieści nieobozowe wychodziły słabsze, jednak chyba stężenie emocji było inne i u autorki, i u czytelników. Może u Posmysz jest ten sam objaw.

      Usuń
    5. Polcia od małego budziła zazdrość, bo w przeciwieństwie do innych dzieci nie musiała pracować. Jej bracia pasali krowy, a ona się stroiła, spacerowała i poglądała chłopców. I chyba takie wychowanie przewróciło jej w głowie :)
      Może jest tak, że kto przeżył obóz, nie umie przejąć się innymi, bardziej prozaicznymi problemami?

      Usuń
    6. Czyli syndrom Jagny Borynowej:)
      Myślę, że pisarki umiały się przejąć, ale może nie umiały z tych współczesnych historii wydobyć tyle, ile z obozowych. Ale Wdowy nie skreślam, wiejskie klimaty mi pasują.

      Usuń
    7. Pewnie tak jest, jak piszesz. Postacie z obozowych książek Z.Posmysz są niejednoznaczne, a ta pani Polcia jakaś taka jednowymiarowa.
      "Wdowę" można przeczytać, nie jest to całkiem zła książka. Ale szkoda, że narratorka nie posłużyła się wiejską gwarą :)

      Usuń
    8. Brak choćby lekkiej stylizacji to niedobrze, bo osobiście bardzo lubię takie zabiegi.

      Usuń
    9. Narratorka posługuje się zwyczajnym, "miastowym" językiem, czasem tylko wtrąca słowa z wiejskiej gwary :)

      Usuń
  3. Nie, jakoś mnie nie ciągnie, nie chcę żeby było nudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka byłaby ciekawsza, gdyby autorka pokusiła się o pogłębienie psychologiczne.
      Polecam "Pasażerkę" i "Wakacje nad Adriatykiem" tej autorki :)

      Usuń
  4. Koczowniczko,
    do apelu chętnie się przyłączę, ale książkę sobie daruję. Co prawda lubię wiejskie klimaty, ale Polcia już samym kupowaniem zeszytu mnie zirytowała ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przyłączenie się do apelu :)
      Irytują mnie kobiety, które pozwalają się bić, okradać i źle traktować. Zachowanie Polci byłoby bardziej zrozumiałe, gdyby nie miała ona dachu nad głową ani środków do życia. Ale Polcia odziedziczyła po rodzicach dom, ziemie, krowy, itp.

      Usuń
  5. Jakoś nie mam sympatii ani zrozumienia dla kobiet, które wieszają się męskiego ramienia i bez chłopa nie potrafią żyć i choć nie muszę wczuć się w rolę bohaterki, aby książkę polubić to chyba przychyliłabym się do twojej opinii. A apel poparłam i dostałam podziękowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że Stefania Wilczyńska zostanie uhonorowana :)
      Ja też nie mam sympatii dla takich kobiet, szczególnie wtedy, gdy są matkami.
      Lubię rozumieć zachowanie bohaterów, bo wtedy książka bardziej mnie ciekawi. I tutaj taka uwaga - rozumiałam zachowanie bohaterek innych książek Zofii Posmysz. Polci zrozumieć nie umiem.

      Usuń
  6. Niby mogłoby być ciekawie z tym klimatem i tą specyficzną Panią Polcią, ale skoro przy niej ziewałaś to na razie się wstrzymam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulino i Kasiu, nie będę namawiać. Pani Polcia jakoś nie trafiła mi do serca. Zbyt nieporządna, dziwaczna, ulegająca przyjemnościom :)

      Usuń
  7. właśnie skończyłam czytać książkę, która jest kolejną z dorobku autorki, a każda mnie uwiodła na swój sposób. I "wdowa i kochankowie" również. Swój komentarz zostawiam dla tych, którzy się zniechęcili do przeczytania, aby może jednak dać książce szansę :).
    Osobiście znajduję głębszy sens niż samo życie na wsi Pani Polci. W pewnych fragmentach zaczęłam się zastanawiać, czy Zofia Posmysz nie chciała jednak poniekąd nawiązać do tragedii II wojny światowej. Choćby ze względu na podzielenie na jakby dwie ojczyzny Zarzecza i Podgórza. Bardzo istotny wydaje mi się również wywód o wolności. Uważam, że Narratorka przez całą swoją opowieść próbuje znaleźć definicję, co tak naprawdę się kryje pod pojęciem "wolność". Moim zdaniem można tu znaleźć trochę polemiki na temat istnienia w ogóle jakiegokolwiek podziału, jakiegokolwiek zła na świecie. Samo stwierdzenie "ojczyzna to przesąd" nie jest rzucone na wiatr i daje do myślenia...
    Zamiłowania autorki do psychologi łatwo można zauważyć w książce "ten sam doktor M" ja osobiście zauważam również w utworach "drzewa do drzewa podobne" czy "człowiek spod kaloryfera", które pozornie wydają się prostymi historiami jak "wdowa i kochankowie" a ja stanę murem za stwierdzeniem, że proste nie są i niosą za sobą głębszą naukę.
    Z własnego doświadczenie wiem, że niektóre książki warto przeczytać dwa razy :)
    Osobiście polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciekawy i wyczerpujący komentarz. Komentarze z inną interpretacją książki niż moja też są na tym blogu mile widziane :-)
      Dodam jeszcze, że książkę "Ten sam doktor M." już przeczytałam. Trzy opowiadania, wszystkie nawiązujące do tematyki oświęcimskiej, a najbardziej poruszające wydało mi się to pierwsze. Ono było troszeczkę podobne do "Wakacji nad Adriatykiem". "Wakacje..." mocno przeżyłam, "Pasażerkę" i "Tego samego doktora M." też, tylko ta powieść o Polci jakoś mi nie podpasowała.

      Usuń
    2. I mnie najbardziej poruszyła "Zengerin".
      myślę, że do gustu przypadnie również z tematyki obozowej "Chrystus Oświęcimski", bardzo osobista historia pani Posmysz, króciutkie opowiadanie, lecz urzekające (jeżeli to nie zbyt śmiałe słowo opisujące te czasy...).

      Jeszcze takie moje spostrzeżenie co do autorki. Po przeczytaniu prawie wszystkich pozycji książkowych Zofii Posmysz chylę nisko głowę nad jej stylem pisania. Jestem pewna, że słysząc urywek z którejś z pozycji (nawet jej nie mając w rękach) byłabym w stanie przypisać ją prawidłowo do autorki. Jestem zachwycona stylem pisania Zofii Posmysz, jakże oryginalny i piękny w swej prostocie! Chciałabym zapoznać się i z poezją. Wiersz, który się znalazł właśnie w Chrystusie oświęcimskim znam już niemal na pamięć, bo zauroczył.

      Usuń
    3. O, nie wiedziałam, że Zofia Posmysz pisała też wiersze. W Wikipedii znajduje się informacja, że była pisarką i scenarzystką, a o wierszach nie ma żadnej wzmianki. Czyli była autorką bardzo wszechstronną. Zgadzam się, że styl Zofii Posmysz jest oryginalny i piękny w swojej prostocie, bardzo celnie i ładnie to określiłaś :-)
      Podoba mi się też to, że Posmysz nie unikała poruszania spraw uznawanych za wstydliwe, intymne, takich jak na przykład gwałty. Znalazłam w necie tekst tego "Chrystusa Oświęcimskiego". Przeczytałam. Wstrząsające. Cóż więcej napisać...

      Usuń
  8. Zofia Posmysz pisała wiersze będąc w obozie. Bodajże na 70-ej rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau podarowała swoje wiersze z tamtego okresu MDSM w Oświęcimiu i tam właśnie są do wglądu dla zainteresowanych. Nie jestem pewna tej informacji, gdzieś mi się obiło o uszy. Nie byłam, nie czytałam.
    Ale będę i przeczytam mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i ja przeczytam, bardzo bym tego chciała :-)
      Byłam kiedyś w Auschwitz, a drugi raz pojechać się boję.

      Usuń