6.11.2013

„Sztuka uprawiania róż z kolcami” Margaret Dilloway


„Sztuka uprawiania róż z kolcami” to powieść obyczajowa o życiu Gal – samotnej, przewlekle chorej nauczycielki z Kalifornii. Akcja toczy się powoli. Autorka dokładnie opisuje wszystkie wydarzenia w życiu bohaterki: zajęcia w szkole, dializy, wizyty w szklarni, kontakty z siostrzenicą. Z powodu choroby Gal nie związała się z nikim. W jej marzeniach nie pojawiają się mężczyźni ani dzieci. Podczas gdy inne kobiety zajmują się dziećmi, ona roztkliwia się nad różami i marzy o wyhodowaniu nowego gatunku. 

Poznajemy marzenia bohaterki, a także wady jej charakteru, bo niestety Gal – może pod wpływem choroby – stała się zgorzkniała, zazdrosna i przesadnie surowa. Wymaga od innych, by tak jak ona byli perfekcjonistami. Zazdrości zdrowym, zazdrości chorym, których zakwalifikowano do przeszczepu. Nie przyjmuje do wiadomości, że ludzie zdrowi też mają swoje problemy. Uczeń za darmo pracuje w jej szklarni, przyjaciółka zawsze musi ją wozić do szpitala... Gal nie poczuwa się do wdzięczności, ma w sobie ten charakterystyczny dla wielu chorych egoizm.

Margaret Dilloway rzetelnie przygotowała się do napisania książki. Zgromadziła mnóstwo wiadomości o różach, o wystawach, o chorobie nerek, dzięki czemu powieść wydaje się realistyczna i solidna. Autorce udało się „tchnąć życie” w postać głównej bohaterki. Gal budzi różnorakie uczucia, od irytacji po podziw.

Książka uczy współczucia dla osób chorych. Każdy, kto złości się na bohaterkę traktującą innych jak prywatnych kierowców, w pewnym momencie zrozumie, że dla niej szybki dojazd do szpitala to sprawa życia lub śmierci.

Książka spokojna, ciekawa. Pod wpływem różnych wydarzeń bohaterka się zmienia, nie jest więc nudno.

---
Dilloway Margaret, „Sztuka uprawiania róż z kolcami” („The Care and Handling of Roses with Thorns”), tł. Jędrzejczyk Anna, Wydawnictwo M, 2013.

41 komentarzy:

  1. Wiesz co, normalnie jakbym czytała o mojej babci, wszyscy przy niej latają, ale słowa dziękuję nikt niestety nie otrzyma. Trudno żyć z takimi ludźmi, ale jakoś musimy... Świetna książka i trudno odczytywać takie osoby jednoznacznie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chory człowiek cierpi, więc wymaga :)
      Zgadzam się, że z większością chorych trudno jest żyć. Przy tym często jest tak, że chory uważa, że to jego choroba jest najgorsza ze wszystkich i lekceważy innych chorych.
      Książka jest ciekawa. Długo się zastanawiałam nad zachowaniem bohaterki :)

      Usuń
  2. Czytałam również i byłam pod wrażeniem tego jak pisarka pokazała w niej życie ze śmiertelną chorobą, chorobą, która ogranicza i narzuca swe warunki. To bardzo pozytywna historia chociaż gdy kończymy ją czytać nie jesteśmy pewni czy bohaterka nie jest jednak skazana na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sztuka uprawiania róż z kolcami" to książka optymistyczna, zgadzam się z Tobą. Na początku spodziewałam się, że bohaterkę przywalą problemy, jednak akcja zaczęła rozwijać się inaczej. I dobrze :)
      Na końcu książki M.Dilloway zwraca się do czytelnika z prośbą, by pomyślał o zgodzie na przeszczep organów. Dzięki przeszczepom osoby takie jak bohaterka tej książki miałyby szansę na długie, lepsze życie. Warto o tym pomyśleć...

      Usuń
  3. Każdy z nas ma zakodowane "mnie to nie spotka", kiedy jednak spotyka stajemy się świetonym epicentrum cierpienia. Jest to trudne dla najbliższych, jednak zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, każdy chciałby, by choroby i nieszczęścia go omijały i dopóki jest zdrowy, raczej nie myśli o chorobie.
      Kiedy spotykam się z chorym lub niepełnosprawnym, zawsze staram się być tolerancyjna, choć czasami jest to trudne - niektórzy chorzy tak marudzą i są tak niemili, tak ślepi na cudze kłopoty, że najbardziej cierpliwy człowiek nie wytrzymuje przy nich :)

      Usuń
  4. Choroba to trudny temat i trudno jest znaleźć książkę o cierpieniu, która będzie jednocześnie autentyczna i atrakcyjna pod względem literackim. Ta zapowiada się ciekawie.
    Koczowniczko, koniecznie musisz zrobić jakiś optymistyczny przerywnik w lekturze! :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka wbrew pozorom nie jest pesymistyczna. Nie chcę zdradzać zakończenia, ale raczej żaden czytelnik nie będzie ocierał łez z oczu.
      Z książek optymistycznych ostatnio przeczytałam "Panią majorową" Wiecherta. Zacni bohaterowie, piękne opisy natury, bardzo subtelnie zaznaczony wątek miłosny :)

      Usuń
    2. No proszę, to szybko się sprawiłaś z "Panią majorową" ! :-) Ja niedawno skończyłam "Dzieci Jerominów" Wiecherta (właśnie trudzę się bezowocnie nad recenzją) i jestem zauroczona, z całego serca Ci polecam tę ksiażkę!
      A z "Panią majorową" również planuję się zaznajomić :-)

      Usuń
    3. Hihi, a ja bezowocnie trudzę się nad recenzją "Pani majorowej" :)
      Podczas czytania "Lasu umarłych" narzekałam trochę na język Wiecherta. "Pani majorowa" została napisana językiem mniej podniosłym, bardziej przystępnym i pozbawionym patosu. "Dzieci Jerominów" na pewno przeczytam :)

      Usuń
    4. "Pani majorowa" - Jeżanno dodaję do chcę przeczytać :))).

      Usuń
    5. to znaczy koczowniczko haha, i do Jeżanny, że dodaję "Dzieci Jeronimów.
      Ale, ale na lubimy czytać nie mam "Pani majorowej" :(

      Usuń
    6. Dodaj, dodaj do listy :) Może Wiechert spodoba się, a może nie, ale warto sprawdzić.

      Usuń
  5. Takie postawy jak prezentuje bohaterka są niestety częste i występują także u całkiem zdrowych osób, no może nie całkiem, bo z główką to chyba u nich nie wszystko w porządku, ale jednak u osób, które nie doceniają jak wiele otrzymały od ....(tu każdy sobie dopowie zgodnie ze światopoglądem) i jak bardzo bywają niewdzięczne. Tak często niestety bywa z osobami starszymi (jak pisze Basia), tyle, że nikt z nas nie wie, czy uda mu się z godnością i w pełni optymizmu przejść przez ten ciężki etap życia, gdy nawet jeśli się jest zdrowym to tu strzyka, tam boli, tu swędzi, tam piecze... jak mawiają jeśli budzisz się po czterdziestce i nic cię nie boli to znaczy, ze nie żyjesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocno chorym osobom takie zachowanie można wybaczyć, ale zdrowym lub lekko chorym - raczej nie :)
      Poza tym łatwo nam krytykować innych. A przecież nie wiemy, jak byśmy się zachowywali, gdybyśmy znaleźli się w takiej samej sytuacji. Może jeszcze gorzej? Może będziemy jeszcze bardziej nieznośni? Starych ludzi mi żal, bo u nas nikt ich nie ceni. Lekarze ich zbywają, w autobusie rzadko kto ustąpi im miejsca, renty i emerytury małe, a i pracować trzeba coraz dłużej...

      Usuń
  6. Brzmi tak przeraźliwie smutno i realistycznie, że sama nie wiem dlaczego mimo wszystko mnie intryguje. Może ten tytuł? Zdaje się, że paradoksalnie to przyjaciele Gal uprawiają swoją różę z kolcami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nie dołuje ani nie jest taka smutna jak, by się pozornie wydawało. Mnie się bardzo podobała.A poza tym można wiele dowiedzieć się o tym jak wygląda życie człowieka dializowanego. Znałam kiedyś sympatyczną panią w średnim wieku, która musiała być tak dializowana. Jej się udało, gdyż doczekała się nerki i można rzec urodziła się na nowo.

      Usuń
    2. Całkowicie zgadzam się z Natanną. Książka nie jest dołująca ani nie smuci zbyt mocno. Bohaterka znajduje się w nieciekawej sytuacji, ale nie załamuje się. Ma wiele silnej woli i wytrwałości.

      Małgosiu, jeśli chodzi o tytuł - masz rację :) Tytuł tej książki można rozumieć na dwa sposoby. Bohaterka uprawiająca róże sama przypomina taką kolczastą różę i kłuje osoby, które podchodzą do niej zbyt blisko.
      Cóż, szkoda, że nie wszyscy chorzy mają szansę na przeszczep. A nawet jeżeli mają wykonany przeszczep, nerka może się nie przyjąć.

      Usuń
    3. Skoro nie dołuje, tym chętniej przeczytam! Miłego dnia:)

      Usuń
    4. Ciekawa jestem, czy książka Ci się spodoba :)

      Usuń
  7. Musze koniecznie przeczytac - jestem tak marudna i meczaca chora, ze moze ujrze tu siebie? ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj :) Świadomość, że ktoś cierpi mocniej, zawsze pomaga nam spojrzeć z dystansem na własną chorobę.
      Zdrówka życzę! I żebyś recenzji więcej pisała! :)

      Usuń
  8. O właśnie - o to zastanowienie często chodzi. Poszukam jej i pożyczę sobie i mojej mamie, może to jej pomoże w lepszym zrozumieniu babci ;). Tak, tak - jej choroby są najgorsze na świecie, ona najbardziej cierpi i nikt nie wie jak to jest (chociaż widać, że czuję się często całkiem dobrze, to i tak ponarzekać przecież trzeba - całkowicie tego nie rozumiem! Szkoda cennego życia na taki kwas, ale kto wie, może ze mną będzie tak samo hehe - mam ogromną nadzieję, że starość mnie aż tak nie przemieni :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może babcia jeszcze się zmieni?
      U mnie w rodzinie monopol na cierpienie ma niestety moja mama. Np. rok temu upadła i złamała rękę. Co się wtedy działo! Każdy musiał godzinami wysłuchiwać, jak ją boli. Lamenty, leki przeciwbólowe przez sześć tygodni, aż lekarz zbuntował się i odmówił wypisywania recept, prywatni lekarze, rehabilitanci itp. Aż boję się wspominać. A kiedy moje dziecko wróciło ze szkoły ze złamaniem (dwie kości ramienia złamane z przemieszczeniem), powiedziała, że to nic takiego i nie rozumiała moich zmartwień o to, czy ręka będzie w pełni sprawna. A dziecko w ogóle się nie skarżyło i nie chciało, by się nad nim roztkliwiać.
      Szkoda życia na kwasy - dobrze powiedziane! :)

      Usuń
    2. Mówię tak często do mojego taty, bo jest niebywale często marudzący i skwaszony jak cytryna i wszystkim kwasi i marudzi - jak taka wredna przekupka na straganie co jajka sprzedaje :) Współczuje Ci momentów, kiedy musisz wysłuchiwać swojej mamy. Babcia się zmieni dopiero jak coś jej się stanie - i niestety od rana się dzieje, ma tak jak po udarze, zaczęła od rana jak się tylko przebudziła mylić podstawowe słowa jak ręka, noga, podłoga, chleb, itp. i zaczyna brakować jej słów. Przeraża to mnie i mamę. Mierzymy jej ciśnienie, lekarz nic innego nie przepisał i nie widzi, mówi, że to już starość i że może być gorzej. Babcia z 1929 rocznika, więc teraz 16 listopada mija jej 84 lata. Mam nadzieję, że jej to minie, że to tylko przejściowe. Ale zeszłam na przykre rodzinne tematy...

      Usuń
    3. O, 84 lata to solidny wiek! Babcia marudzi, ale przynajmniej Twoja Tosia ma prababcię :) Dzieci bardzo potrzebują kontaktu ze starszymi osobami.
      Ale czy chociaż babcia nie ma choroby Alzheimera? Niepokoi mnie to mylenie podstawowych słów. Też mieliśmy w rodzinie osobę po udarze. Nie myliła słów, ale wygadywała niewiarygodne głupoty, że wszyscy chcą ją okraść, etc.

      Usuń
    4. Nie, raczej nie ma Alzheimera, chyba :P. Chciałam powiedzieć, że moja druga babcia miała Alzheimera, ale zapomniałam, że ona miała z kolei Parkinsona. Przy okazji zapytam lekarkę o Alzheimera. Dzięki.

      Usuń
    5. Lepiej, żeby nie miała Alzheimera. Trochę zazdroszczę Ci tych babć, bo ja wychowywałam się bez babć i bez dziadków. Zmarli, zanim doczekali się wnuków. Zawsze było mi z tego powodu bardzo smutno.

      Usuń
    6. Wielka niepowetowana szkoda - babcie są wspaniałe. Wychowywałam się z 2 babciami i 1 dziadkiem. Zmarł dziadek, po nim babcia (rodzice taty) i została mi tylko babcia (od mamy) w którą i tak zawsze byłam najbliżej.
      A babci się poprawiło na szczęście - musiała mieć taki jeden dzień. xxx

      Usuń
  9. Na mnie ta książka zrobiła spore wrażenie. Bardzo ciekawa lektura:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa i niegłupia :) I bardzo podobało mi się to, że autorka dobrze orientowała się w kwestiach dializ, przeszczepów etc. W bliskim otoczeniu miała osobę z niewydolnością nerek, która pomimo ciężkiej choroby prowadziła intensywne życie.

      Usuń
    2. Tak, cała historia została przedstawiona bardzo realistycznie. Odniosłam wrażenie, że temat choroby i róż nie jest jej obcy.

      Usuń
    3. Realistycznie i ciekawie. A o różach autorka napisała bardzo kusząco. Nie wiedziałam, że uprawianie róż to taka trudna sprawa :)

      Usuń
  10. Czytałam. Dla mnie była to refleksyjna lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We mnie też wzbudziła wiele refleksji :)
      Gdyby wydano u nas jeszcze inną książkę tej autorki, chętnie bym po nią sięgnęła.

      Usuń
  11. Rozumiem, że choroba zmienia ludzi, ale strasznie mnie wkurza takie podejście "ja to mam prawdziwy problem, twoje są naciągane".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to wkurza, ale staram się być wyrozumiała, tłumaczę sobie, że życie przewlekle chorych jest o wiele trudniejsze niż zdrowych :)

      Usuń
  12. Chętnie bym przeczytała, lubię refleksyjne książki, które mają konkretne przesłanie, anie są typowymi zapychaczami :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię książek-zapychaczy. Książka powinna albo wzruszać, albo uczyć :)

      Usuń
  13. To ciekawa książka i sprawnie napisana, a Gal podobała mi się jako bohaterka - jej niejednoznaczność zmuszała do refleksji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre książki muszą mieć niejednoznacznych bohaterów, takich, których nie da się określić w kilku słowach. Wobec Gal miałam różne uczucia. Dominował żal nad jej losem :)

      Usuń