17.08.2013

„Rekiny” Jens Bjørneboe


„Rekiny” to piękna, pasjonująca książka o życiu marynarzy i o miłości do morza. Ze wstępu dowiadujemy się, że w roku 1899 zaginął żaglowiec Neptun, który wypłynął z Manili i nigdy nie dotarł do Marsylii. Potem następuje opowieść mężczyzny, który na pechowym statku pełnił funkcję drugiego oficera i lekarza pokładowego. 

Drugi oficer – człowiek rozsądny, opanowany, kulturalny – szybko zauważył, że załoga została źle dobrana. Marynarze różnej narodowości byli skorzy do bójek, agresywni, prymitywni. Już na początku rejsu steward wpadł w delirium, kilku członków załogi zostało ciężko rannych, a jeden z oficerów zaczął żywić ogromną, bezsensowną nienawiść do czternastoletniego chłopca okrętowego, który nie mógł poradzić sobie ze swoją pracą.

Jens Bjørneboe umieścił w powieści wiele drastycznych scen. Obok opisów bójek marynarzy i zszywania pokiereszowanych ciał pojawiają się okropne opisy ćwiartowania żywych rekinów, obcinania im płetw, rozpruwania brzucha. Tak pokaleczonego rekina członkowie załogi wrzucali do morza, by został pożarty przez inne rekiny. Drugi oficer twierdzi, że rekiny nie czują bólu i dlatego potrafią zjadać własny ogon oraz wnętrzności.

Drugi oficer nie tylko relacjonuje dramatyczne wydarzenia na statku, ale też w licznych dygresjach opowiada o zwyczajach rekinów, o Latającym Holendrze, o małych bezdomnych Anglikach, którzy nie otrzymują żadnej opieki ze strony państwa, mieszkają na ulicy i głodują, a jeśli chcą regularnie otrzymywać miskę zupy, muszą pracować ponad siły, tak jak czternastoletni chłopiec pokładowy.

„Rekiny” mogę polecić wszystkim amatorom morskich opowieści i dobrej prozy, gdyż Jens Bjørneboe był bystrym obserwatorem i znakomitym pisarzem. 

Szkoda, że ta ciekawa powieść została niestarannie przetłumaczona. Oto kilka przykładów potknięć tłumaczki: „Odniosłem wrażenie, że całą jego postać przenikało mocne postanowienie nigdy więcej nie podejmować pracy”[1], „Zamiast nocnej koszuli przyodziany był w biały, tropikalny mundur”[2], „Lecz tylko bardzo niewielu ludzi, wyłącznie ci, którzy przeszli najcięższe próby, są w stanie pojąć”[3].

Moja ocena: 5/6.

---
[1] Bjørneboe Jens, „Rekiny” („Haiene”), przeł. Jadwiga Purzycka-Kvadsheim, Wydawnictwo Poznańskie, 1981, str. 97.
[2] Tamże, str. 24.
[3] Tamże, str. 29.

33 komentarze:

  1. Kiedyś próbowałam czytać Moby'ego Dicka - bo tak, uwielbiam morskie opowieści - ale każda wzmianka o cierpieniu biednego kaszalota i robieniu mu Bóg wie czego doprowadzała mnie do szału. Więc dałam sobie spokój. Chyba nie muszę dodawać, że los rekinów również mnie obchodzi i nie mogę o takich rzeczach czytać ani ich oglądać :> Ale naprawdę lubię morskie opowieści...pod warunkiem, że z poszanowaniem praw zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, marynarze nie rozczulali się nad zwierzętami. Dla nich rekiny, wieloryby i inni mieszkańcy mórz i oceanów to bestie, które można ćwiartować na żywca. Mężczyzna, który najsprawniej ćwiartował, był przez innych podziwiany. Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, by rekiny nie czuły bólu.

      W tej książce załoga statku znęca się nie tylko nad rekinami, ale też nad małym chłopcem okrętowym. A w ogóle to Jens Bjørneboe często opisywał okrucieństwa. Jego "Historii bestialstwa" nie skończyłam czytać ze względu na przesadną ilość okrutnych scen. Poddałam się przy opisie rozpruwania brzucha pewnemu człowiekowi i przywiązywania jego jelit do drzewa. Przy tym wiedzieć trzeba, że autor był przeciwny wszelkim bestialstwom. Ubolewał nad tym, że ludzie są zdolni do najgorszych podłości.

      Usuń
    2. "Historia bestialstwa" tak mi sie podobala, ze "Rekiny" przeczytam obowiazkowo - nie wiedzialam, ze Bjorneboe jeszcze cos napisal, tzn. ze jeszcze cos jego u nas przetlumaczyli. Dzieki! :-)

      Usuń
    3. To właśnie z Twojego bloga dowiedziałam się o istnieniu takiego pisarza jak Jens Bjørneboe :) "Rekiny" to książka napisana później niż "Historia bestialstwa". Obie powieści są tak różne, że trudno byłoby odgadnąć, że napisał je ten sam pisarz.

      PS. Właśnie wyczytałam w internecie, że Bjørneboe napisał także powieść pornograficzną pt. "Bez Stitch". Jestem tym faktem bardzo zaskoczona :)

      Usuń
    4. "Bez Stich" ? :) Tytuł oryginału to "Uten en tråd" (dosłownie: "Bez (jednej) nitki") a angielski tytuł brzmi z kolei "Without a stitch" (doslownie: "Bez szwu/nitki". Nie będę się na szybko silił na poprawne i zarazem ładne tłumaczenie, ale mogłoby to być np. : "Nagość", "Goły i wesoły" czy coś w tym sensie. Ta powieść wywołała wielki skandal obyczajowy w Norwegii w latach 60' XX wieku, skazano autora wyrokiem sądu, powieść skonfiskowano (co tylko niesamowicie nakręciło jej popularność - przeczytała ją w praktyce cała ówczesna Norwegia a Szwecja i Dania pewnie też...Wiadomo, zakazany owoc)
      Generalnie Bjørneboe jest świetny, jest niesamowitą postacią na tle norweskiej literatury, jest człowiekiem, którego książki realnie wpłynęły na społeczeństwo wywołując społeczne, burzliwe debaty i wymuszając zmiany w prawie. "Jonas" - w dziedzinie szkolnictwa, "Den onde hyrde" (dosł. Zły pasterz") - w dziedzinie więziennictwa. "Rekiny" to wspaniała powieść napisana u schyłku życia autora. Zawiera ona w sobie wiele warstw. Można czytać dosłownie. Wtedy mamy dosyć brutalną, realistycznie ukazaną codzienność marynarzy w trakcie rejsu. Ale "Haiene" (norw. tytuł i w tym języku czytałem) mienią się bogactwem metafor, odniesień historycznych, filozoficznych, religijnych, społecznych, literackich i Bóg jeden wie jeszcze jakich. Prawie jak "Czarodziejska Góra" Manna albo "Kosmos" Gombrowicza. Nie wiem jak wygląda tłumaczenie na polski i chyba boję się sprawdzać. :) Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
    5. Skazanie autora za napisanie powieści pornograficznej wydaje mi się wielką przesadą. Ech, pisarz pisze o tym, co mu w duszy gra, a tu taka kara... Dzisiaj pornograficzna powieść nie oburzyłaby nikogo oprócz kilku dewotek, bo na szczęście minęły czasy, gdy ludzie gorszyli się byle czym.
      Nie wiem oczywiście, na ile polskie tłumaczenie oddaje styl autora, ale nie zauważyłam, by "mieniło się bogactwem metafor". Jest niechlujne, z błędami gramatycznych i stylistycznymi. Nie wypisywałam wszystkich błędów, bo nie miałoby to sensu i czytelnicy mogliby się zrazić do świetnego pisarza, w każdym razie jeśli ktoś zna norweski, niech lepiej trzyma się z daleka od polskiego tłumaczenia.
      Dziękuję za ciekawy komentarz i za poprawienie nazwy tytułu książki; już nawet nie pamiętam, skąd się ten przekręcony tytuł wziął :-)

      Usuń
  2. Jejku, ta książka mnie porywa, bardzo jestem jej ciekawa, aż się nie spodziewałam:) I nawet to niechlujne przetłumaczenie jakoś mi chyba nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na niechlujne tłumaczenie trzeba przymknąć oko, a książka jest naprawdę ciekawa. Trochę straszna, czyta się ją z uczuciem niepokoju, grozy. Najpiękniejszy wątek to przyjaźń pomiędzy małym chłopcem okrętowym a narratorem :)

      Usuń
  3. A wiesz co? Chętnie przeczytałabym coś z akcją na morzu, o życiu marynarzy itp. Chyba nie miałam okazji jeszcze czytać niczego tego typu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nawet lubię co jakiś czas sięgnąć po powieść, której akcja toczy się na morzu lub w jakimś egzotycznym miejscu. Z przyjemnością przeczytałam "Opowieść rozbitka" Marqueza, "Smugę cienia" Conrada i kilka innych.
      A "Rekiny" to nie tylko opis przygód, ale też spora dawka krytyki społecznej. Warto przeczytać :)

      Usuń
  4. Miły zbieg okoliczności. Właśnie wczoraj przeglądałam sobie kilka tomów literatury skandynawskiej i stwierdziłam, że w tej chwili to chyba jedna z najmniej docenianych i najbardziej zapomnianych serii, a absolutnie na to nie zasługuje. Na blogach pojawia się tak rzadko. Cieszę się, że Ty o niej pamiętasz. I że mam "Rekiny", bo Twoja recenzja bardzo mnie zaintrygowała.
    Jeśli nie czytałaś "Szkiców o literaturze skandynawskiej" Iwaszkiewicza, to polecam. Jest tam sporo o książkach z tej serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, że seria dzieł literatury skandynawskiej absolutnie nie zasługuje na zapomnienie. Jersild, Vesaas, Torborg Nedreaas, Knut Hamsun, Bjørneboe to doskonali pisarze. Spośród książek wydanych w tej serii nie podobało mi się tylko "Siedem niesamowitych opowieści" Blixen - nudne i nie wiadomo, o co w nich chodzi. Ale wszystkie pozostałe, na jakie natrafiłam, dostarczyły mi mnóstwo dobrych wrażeń.
      Nie, nie czytałam szkiców Iwaszkiewicza, dzięki za polecankę. Widzę, że te szkice są dostępne na allegro w całkiem przywoitej cenie.
      Myślę, że spodobają Ci się "Rekiny" :)

      Usuń
    2. W dodatku te książki całkiem nieźle opierają się czasowi. Niezły papier i twarde okładki sprawiają, że niektóre wyglądają prawie jak nowe. Cieszę się, że udało mi się upolować parę pozycji, tym bardziej,że najczęściej za bezcen. :)

      Usuń
    3. A przygodę z "Rekinami" rzecz jasna zrelacjonuję. :)
      P.S.
      W czasie wyjazdu przeczytałam "Opowieść rozbitka" Marqueza, którą polecałaś, zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Dzięki!

      Usuń
    4. Tak, w przeciwieństwie do książek z serii np. Koliber, które już po kilku czytaniach się rozlatują, książki z serii skandynawskiej bardzo dobrze wytrzymują próbę czasu. 0
      To czekam na recenzję "Opowieści rozbitka" :)

      Usuń
    5. "Opowieść..." karnie czeka w długiej kolejce. :) Napiszę o niej na pewno.

      Usuń
    6. To ja cierpliwie będę czekać :)

      Usuń
  5. Nie interesuje mnie akurat taka tematyka...może niesłusznie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej książce, ale mam mieszane uczucia co do niej. Morze lubię, jak najbardziej, marynarzy też, a rekiny jakby mniej ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisy zachowań rekinów zajmują w tej książce wiele stron. A jeśli chodzi o marynarzy, ci przedstawieni przez Bjørneboe'a raczej nie dają się lubić. Tylku kilku budzi sympatię, pozostali to osoby prymitywne, agresywne, bezmyślne.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  7. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Całe szczęście, że mam Ciebie:). Rzeczywiście, opisy ćwiartowania rekinów, za którymi bądź co bądź nie przepadam z pewnością nie należą do przyjemnych, ale sam pomysł na pozycję jest wyśmienity. Zapiszę sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nad tak odrażającymi stworami jak rekiny nie należy się znęcać, dlatego na wzmianki o ćwiartowaniu robiło mi się niedobrze. A książkę warto przeczytać. Bjørneboe pisał w fascynujący sposób :)

      Usuń
  8. hmm pierwszy raz słyszę o tej książki i w sumie jestem calkiem zaciekawiona:) super recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowo :) A książka jest ciekawa, polecam.

      Usuń
  9. To chyba nie do końca moje ulubione klimaty, ale znam kogoś kto gustuje w marynistyce w literaturze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najpierw pomyślałam: "nieznana mi książka, zapowiada się ciekawie", a potem przeczytałam ten akapit o ćwiartowaniu żywych rekinów i zmieniłam zdanie. Chyba nie tego szukam w morskich opowieściach (wolę, na przykład, nawiązania do legend związanych z morzem).
    Jeśli chodzi o te przykłady na końcu - może to nie (tylko) tłumacz, ale osoba/y odpowiedzialna/e za korektę przeoczyła/y to i owo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za błędy. Chyba i tłumacz, i redaktorzy :)
      Autor znakomicie władał piórem, więc sceny o rekinach bardzo oddziałują na wyobraźnię.

      Usuń
  11. To mam podobnie chyba jak kasjeusz.. Choć sama książka wydaje się interesująca, to jednak nie, nie zniosłabym scen (już Twój krótki opis jest wystarczająco bolesny) takiego pastwienia się nad rekinami..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio mam takiego pecha, że w prawie każdej książce, po którą sięgam, natrafiam na sceny znęcania się nad zwierzętami. W książce "Dom Babel" Jersilda, którą niedawno przeczytałam, znajduje się potworna scena wykłuwania oczu myszkom doświadczalnym...
      Mam nadzieję, że pastwienie się nad zwierzętami zostanie z czasem zabronione.

      Usuń
    2. To dzięki Tobie ja przynajmniej będę wiedziała czego unikać.. te dwa tytuły wrzucam na "czarną listę" ;)

      Usuń
    3. Nie, nie, "Domu Babel" nie unikaj, to wspaniała książka, a fragment o kaleczeniu myszek zajmuje zaledwie krótki akapit. Pisarz chciał zwrócić uwagę na fakt, że do testów nad lekami wykorzystywane są zwierzęta, a ludzie, którzy tym się zajmują, cechują się wielkim okrucieństwem.

      Usuń