1.02.2013

„Zaplecze” Marta Syrwid



„Zaplecze” Marty Syrwid to dosyć dziwna książka. Jej bohaterką jest Klara, która mieszka w Olsztynie, wybiera się na studia, a podczas wakacji pracuje w sklepie swojej matki. Nie jest dziewczyną szczęśliwą. Ma za sobą smutne dzieciństwo, pełne strachu przed ojcem-tyranem, a od kilku lat choruje na anoreksję. Matka jej nie szuka pomocy u specjalistów, choć widzi, że córka coraz bardziej chudnie (przy wzroście 172 cm waży zaledwie 40 kg) i stosuje dziwne, wyniszczające diety: spożywa tylko marchew i po kilka torebek sproszkowanej papryki dziennie.

Narratorka wciąż pisze o jedzeniu w sposób wyjątkowo obrzydliwy. Wspomina okropne posiłki podawane w przedszkolu, opowiada, że zjada włosy i skórki ze swojego ciała: Leżę na boku i w skupieniu wyrywam włosy z głowy oraz skórki spod paznokci i z pięt. (...) A kiedy zjadam włoski i skórki, czuję, jakbym jadła zdechłego kota[1].

Smutne dzieciństwo bohaterki zostało odmalowane w sposób wiarygodny i przejmujący. Partie tekstu opowiadające o tym, że Klara uważa się za manekina, są wyraźnie słabsze. Nie podobał mi się język, jakim posłużyła się autorka.  Wiele zdań w tej książce wygląda mniej więcej tak: Pyta, czy mamy do jedzenia na plaży coś, co się nie psuje. Podczas. Tych. Strasznych. Upałów[2]. Męczące to i dziwaczne. Marta Syrwid, podobnie jak wielu innych początkujących autorów, chciała być oryginalna i nie pomyślała o tym, że trudny, manieryczny styl i poszatkowane zdania utrudniają czytanie i nużą czytelnika.

Moja ocena: 3/6.

---
[1] Marta Syrwid, „Zaplecze”, WAB, 2009, str. 92.
[2] Tamże, str. 197. 

19 komentarzy:

  1. Pani Marta Syrwid to kolejna nie znana mi pisarka. Jednak sam fakt, że jej książka została wydana przez wydawnictwo W.A.B. sprawia, że można zaryzykować zapoznanie się z twórczością tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka jest dosyć młodą osobą, na razie wydała tylko tę jedną powieść. Jeżeli nie przeszkadzają Ci eksperymenty językowe w książkach, możesz zaryzykować :-)

      Usuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tej autorce, jak i książce, ale myślę, że warto przeczytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zaplecze" na pewno warto przeczytać. Nie uważam, że zmarnowałam przy tej książce czas czy coś w tym stylu, po prostu Marta Syrwid zdenerwowała mnie niestosowaniem się do zasad interpunkcji. Gdyby kropki mieściły się we właściwych miejscach, moja ocena byłaby wyższa.
      Pozdrawiam również :-)

      Usuń
  3. I ja książkę widzę pierwszy raz. Chętnie kiedyś po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragmenty o dzieciństwie bohaterki i o anoreksji są naprawdę przejmujące, więc warto przeczytać :)

      Usuń
  4. A na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie, wyjątkowo mi się podobała. I zupełnie mnie nie drażnił styl autorki, może czasem przeszkadzał nadmiar kropek, ale generalnie podobało mi się wszystko. A to się zdarza naprawdę rzadko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie po Twojej recenzji poczułam się zachęcona do sięgnięcia po "Zaplecze" :-)
      Nie żałuję czasu poświęconego na lekturę, ale oceniłabym tę książkę znacznie wyżej, gdyby nie nadmiar kropek. Ja po prostu nie lubię eksperymentów językowych, udziwnień itp. Narratorką książki jest Klara, osoba oczytana, bardzo dobrze się ucząca, więc dlaczego te poszatkowane zdania?...
      Pod względem psychologicznym książka wydaje mi się wiarygodna.


      Usuń
    2. Ja lubię eksperymenty, i pewnie stąd różnica zdań :) Bardzo mi się na przykład podobała dziwaczna "Wojna" le Clezio.
      A dobre wyniki w nauce zupełnie mi nie kolidują z takim sposobem myślenia - bo zakładam, że kropki miały odzwierciedlać bieg myśli, a nie literackie zapiski. Dziewczyna jest okaleczona psychicznie i musiało się to odbić w jej narracji. Według mnie oczywiście :)

      Usuń
    3. A ja czytam dużo klasyki i pewnie dlatego na eksperymenty językowe patrzę podejrzliwie :-)
      Dziewczyna jest bardzo okaleczona psychicznie. Opisy zachowania ojca i matki bohaterki doprowadzały mnie do pasji. Jak można patrzeć na to, że własne dziecko ginie i nic z tym nie robić?! Przecież matka dbała tylko o to, żeby ojciec Klary nie zauważył jej dziwactw żywieniowych. Trudno mi zrozumieć zachowanie takiej matki.
      Co do interpunkcji masz rację. I pewnie ta opowieść brzmiałaby o wiele lepiej w wersji MP3 :)

      Usuń
    4. Faktycznie to mogłoby być ciekawe. Choć dopiero powoli przekonuję się do audiobooków. Żałuję, że zmarnowałam tyle czasu na spacerach jak synek był mały, teraz już nie mogę sobie założyć słuchawek, bo on cały czas nawija ;)

      Usuń
  5. Zaczęłam czytać, ale nie skończyłam (co zdarza mi się bardzo rzadko). Kompletnie nie podszedł mi styl autorki. Sądząc po Twojej opinii, niewiele straciłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc Tobie też nie przypadł do gustu styl autorki... Miałam wobec tej książki mieszane uczucia, bo historia Klary wzbudziła we mnie wiele emocji i gdyby została napisana innym stylem, pochłonęłabym ją jednym tchem.
      Kiedy narratorka opisywała swoje "posiłki", robiło mi się niedobrze. Jak można zjadać sproszkowaną paprykę? Jak można zjadać włosy i kawałeczki skóry? :-(

      Usuń
  6. okładka mnie odstrasza :D a i Twoja opinia nie zachęca. Dołączam do obserwatorów i zapraszam też do mojego czytelniczego świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka rzeczywiście nie zachęca do czytania :)
      Dziekuję za zaproszenie, w najbliższym czasie do Ciebie zajrzę.

      Usuń
  7. Zacytowane fragmenty nieszczególnie zachęcają do przeczytania...
    Ogromnie lubię eksperymenty - z językiem, z narracją, z formą, ze wszystkim - ale myślę, że między eksperymentem (udanym) a zmanierowaniem/sztucznością/podobne granica jest niesamowicie cienka i bardzo łatwo ją przekroczyć. I wtedy klops. A klops literacki to marne danie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, pomiędzy eksperymentem udanym a zmanierowaniem granica jest bardzo cienka. I wydaje mi się, że na eksperymenty literackie może sobie pozwolić jedynie doświadczony pisarz, a nie nowicjusz.
      Martę Syrwid niektórzy uważają za następczynię Doroty Masłowskiej :)

      Usuń
  8. Bardzo lubię i cenię serię z miotłą. Książki wydane w tej serii niejednokrotnie mile mnie zaskoczyły. Na "Zaplecze" mam ochotę już od dłuższego czasu. Nie przeszkadza mi ten dziwaczny styl, bo lubię eksperymenty literackie. Skoro, tak jak piszesz wyżej, Martę Syrwid uważa się czasem na następczynię Doroty Masłowskiej, nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po tę powieść.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej książki z tej serii są wartościowe i ciekawe, choć zdarzają się i słabe. Z tych, które czytałam, najsłabsza była "Panda-sex", a najbardziej mi się podobało "Muzeum ciszy" Ogawy.
      Masłowskiej jeszcze nie znam :) Pozdrawiam również :)

      Usuń