15.01.2013

„Za kogo ty się uważasz?” Alice Munro


„Za kogo ty się uważasz?” Alice Munro składa się z dziesięciu opowiadań, które czyta się jak powieść, a to dlatego, że w każdym opowiadaniu pojawia się ta sama bohaterka. Bohaterka ta nazywa się Rose. Żyje raczej zwyczajnie – robi karierę, polepsza swoją sytuację materialną. Jest osobą raczej przeciętną i mało uczuciową. Często budzi współczucie, a czasem denerwuje, np. wtedy, gdy ze śmiechem opowiada, jak przypadkowo zabiła kota (uruchomiła suszarkę, w której zwierzak spał).

Munro nie opisuje dokładnie całego życia bohaterki, skupia się raczej na epizodach i wybranych wydarzeniach. Obserwujemy więc Rose bitą przez ojca, Rose w szkole, Rose czekającą na kochanka, itp. W jednym rozdziale Rose jest dziewczynką, w innym dorosłą kobietą. Prawie wszystkie inne postacie pojawiają się tylko raz i to wcale nie dlatego, że odegrały w życiu Rose epizodyczną rolę, lecz po prostu Alice Munro nie chciało się o nich pisać. Brat Rose występuje w książce bardzo rzadko, a przecież na pewno był dla Rose ważną osobą.

Na kartkach „Za kogo ty się uważasz?” często pojawia się Flo. Flo już jako dwunastolatka została oddana na służbę do bogatych rolników i w zamian za wyżywienie musiała ciężko pracować. Potem wyszła za mąż za wdowca z malutką córeczką. Starała się dobrze opiekować rodziną, gotowała, prała, prowadziła sklep. Wady Flo to skłonność do plotek i prostactwo. Potrafiła ranić bliskie osoby. Kochała męża, lecz gdy mocno zachorował i nie mógł sam zadbać o higienę, pełna złości Flo pokazywała domownikom jego zabrudzoną bieliznę.

Najbardziej zaciekawiło mnie opowiadanie ukazujące szkolne lata Rose. Dziewczynka uczyła się w strasznej szkole, w której przemoc, narkotyki i seks były na porządku dziennym. Nauczycielka zupełnie nie interesowała się tym, czy któremuś dziecku nie dzieje się krzywda, nie starała się też przekazać uczniom wiedzy.

Książka jest ładnie napisana, można się zachwycać językiem, umiejętnością ukazywania detali i przelotnych wrażeń. Jednak czytając, miałam czasami wrażenie, że o niektórych wydarzeniach Munro rozpisała się zbyt szczegółowo, inne zaś potraktowała bardzo niefrasobliwie. W jednym z opowiadań widzimy bohaterkę na oddziale położniczym. Spodziewałam się, że dowiem się czegoś o noworodku i o uczuciach świeżo upieczonej mamy, tymczasem kanadyjska autorka pominęła temat macierzyństwa i zamieściła szczegółowy opis bohaterki rozmawiającej z inną pacjentką i rodzącej się pomiędzy kobietami przyjaźni. Czytając ten rozdział, czułam się rozczarowana.

A na koniec dodam, że akcja „Za kogo ty się uważasz?” dzieje się w Kanadzie i że książka została wydana po raz pierwszy w roku 1978. Na polskim rynku wydawniczym ukazała się dopiero w roku 2012.

Moja ocena: 5/6.

---
Alice Munro, „Za kogo ty się uważasz?”, („Who Do You Think You Are?”), przeł. Elżbieta Zychowicz, WAB, 2012.

20 komentarzy:

  1. Brzmi interesująco. Do tej pory nigdy nie słyszałam o tej autorce - teraz widzę, że już jej druga książka [też opowiadania] ukaże się w Polsce. Ciekawe czemu tyle trzeba było czekać na polskie wydania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ciekawa, warto przeczytać :-)
      U nas dotychczas wydane były późniejsze książki Munro, takie jak "Uciekinierka", "Zbyt wiele szczęścia", "Kocha, lubi, szanuje". O tej autorce przeczytałam na którymś z blogów, chyba na blogu Lirael. Na razie czytałam tylko tę jedną książkę Munro.

      Usuń
  2. Ciekawe, że niektóre pozycje muszą u nas czekać ponad 30 lat na publikacje.. Ten tytuł już zwrócił moją uwagę jakiś czas temu (wymowny, więc przyciąga wzrok) ale miałam opory przed zakupem. Może poczekam, aż będzie u mnie w bibliotece (ha, może już jest, nie sprawdzałam nawet) i z ciekawości zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek Munro nie kupiłabym (choćby dlatego, że mogę sobie pozwolić na kupno niewielu tylko książek), ale jeśli znajdę w bibliotece inne pozycje tej autorki, chętnie wypożyczę. Doceniam sprawny warsztat pisarski Munro, ale czegoś mi w tej książce zabrakło... :-)

      Usuń
  3. Czuje sie zaciekawiona. Tez sporo czytalam o tej autorce na innych blogach i jest na mojej liscie autorow do poznania. Jezeli kiedy wpadnie w moje rece ta lub inna pozycja tej pisarki, to z pewnoscia przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać, że Munro umie posługiwać się ładnym językiem i umie ukazać różne ulotne wrażenia i sprzeczne uczucia. Na przykład kiedy bohaterka podczas podróży pociągiem jest dotykana przez natręta, czuje nie tylko odrazę i lęk, ale też ciekawość, co będzie dalej.

      Ja do tej pory trzymałam się od książek Munro z daleka, bo słyszałam, że ta autorka pisze opowiadania, a za opowiadaniami nie przepadam. Ale "Za kogo ty się uważasz?" czyta się jak powieść, bo w każdym rodziale czy też opowiadaniu występuje ta sama bohaterka :-)

      Usuń
  4. Czytałam zbiór opowiadań tej autorki pt. "Zbyt wiele szczęścia" i średnio mi się podobał. Fabuła nie była taka zła, ale nic po ich przeczytaniu nie zostało we mnie, w mojej głowie. Nie skreślam jednak autora po jednej książce, chętnie sięgnę więc po recenzowany przez Ciebie zbiór, by się ostatecznie przekonać, czy to pisarka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa uwaga o tym zapominaniu treści książki Munro :-)
      Ja też mam wrażenie, że zapomnę szybko o treści "Za kogo ty się uważasz?", w pamięci zostanie mi tylko fragment o koszmarnej szkole, w której uczyła się bohaterka.

      Usuń
  5. Ciekawi mnie ta pozycja... Zaintrygowało mnie to, iż autorka potrafiła włożyć wiele serca w opisanie błahych sprawach, a te istotne pominęła. Na pewno rozejrzę się za "Za kogo ty się uważasz?".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może dla Rose przyjaźń była ważniejsza od macierzyństwa i dlatego po porodzie zamiast przejmować się dzieckiem skupiła się na nawiązywaniu przyjaźni z inną kobietą. Trudno powiedzieć :-)

      Usuń
  6. Podobała mi się, ale trochę mniej niż "Uciekinierka" i "Zbyt wiele szczęścia", trudno mi nawet powiedzieć dlaczego. Książka świetna, śledzenie życia bohaterki w odsłonach kojarzyło mi się z filmem. Moje ulubione opowiadania z tego tomu to "Zrządzenie losu" i to o koledze zaproszonym do leśnego domku.
    Frajda z książki byłaby większa, gdyby wydano ją na lepszym papierze i dobrano do niej ciekawszą okładkę. Munro zasługuje na lepsze traktowanie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to Ciebie można nazwać prawdziwą znawczynią twórczości Alice Munro :-)

      Istotnie, książkę wydano niezbyt starannie. Papier słabej jakości, nieciekawa okładka (wyobrażałam sobie Rose zupełnie inaczej). Zdarzały się też niezgrabne zdania, np. takie:
      "wieś oglądała wyłącznie, wylewając za płot pomyje" (str. 82).

      Usuń
    2. Oj, tam, zaraz znawczyni. Pierwszą jej książkę wydano u nas prawie 4 lata temu, był czas, żeby się zapoznać.;)
      Błędy były, pamiętam np. pas z chwastami, a chodziło raczej o chwosty.

      Usuń
    3. Od wydania książek Munro minęły cztery lata, a jednak niewiele osób na blogach i w biblionetce o nich pisało:-)
      A oto jak jedna osoba w biblionetce pisze o "Uciekinierce": "Kilka zdań ładnych też się trafi. W sam raz na mniej wymagający stan umysłu, może dla mamy, dla babci na wakacje".
      Takie opinie sprawiają, że Munro niesłusznie uważana jest za autorkę czytadeł...

      Usuń
    4. Aż wierzyć się nie chce, ale ilu czytelników, tyle wrażeń. Teraz nie pozostaje Ci nic innego, jak sprawdzić, czy autor(ka) opinii ma rację.;) Gorąco zachęcam.;)

      Usuń
  7. Jedna z moich koleżanek-anglistek narobiła mi smaku na Munro, więc od pewnego czasu mam ją w pamięci, lecz jeszcze nic nie czytałam. Okładka wygląda ciekawie, pasuje mi jakoś do tytułu. Z drugiej strony rozumiem, jak to może irytować, gdy się ma własne wyobrażenie bohaterki, a przy każdym sięgnięciu po książkę wpycha się w oczy zupełnie niepasujące do tego wyobrażenia zdjęcie (ja jestem teraz w takiej sytuacji z "Klubem Dumas" - mam swoje wyobrażenie Corsa, a na okładce straszy twarz chyba Johnny'ego Deppa).
    W każdym razie chęć na zapoznanie się z Munro mam zdecydowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ciekawa jestem Twoich wrażeń :-)
      Przeczytałam wczoraj na Twoim blogu o zasadzie "1-3-5" i bardzo mi się ta zasada podoba, zamierzam ją zastosować do tej autorki.

      Usuń
    2. Cie4szę się :) Udanego jej realizowania, powinna być przydatna. Mnie pomaga powoli się trochę ogarnąć z niektórymi autorami.

      Usuń
  8. Z Twojej opinii przebija niedosyt wynikający na przykład z tego, że jakiegoś wątku mocniejszym piórem nie pociągnęła/opisała.:) A właśnie w tym tkwi potęga prozy Munro - w niedopowiedzeniach. Pisarka zostawia nam swobodę interpretacji i chce skłonić czytelników do dalszego samodzielnego budowania danej historii w naszej wyobraźni. Właśnie to najbardziej lubię w jej prozie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie, czułam niedosyt, bo chciałam, by Munro bardziej rozwinęła wątek macierzyństwa. Niektóre rzeczy zostały opisane bardzo dokładnie, np. wygląd toalet w szkole, do której chodziła bohaterka. Inne rzeczy, takie jak poród i pierwsze dni po porodzie - niedokładnie. Stąd uczucie, że czegoś zabrakło :-)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń